Ale cóż, kiedy ta ich troska o Jezusa i miłość dla Niego nie była zupełnie bezinteresowna, co też Jezus zarzucał im w swoich naukach w synagodze. Mieli zaś ten uboczny cel: chcieli sobie przez zatrzymanie u siebie nowego proroka zjednać dla swego miasta pewne poważanie, które stracili przez handel, stosunki i pomieszanie z poganami. Nie było więc w nich czystej miłości do prawdy. Gdy Jezus opuścił Betulię, widziałam Go uczącego w dolinie pod drzewami. Towarzyszyło Mu tylko pięciu uczniów i może ze dwadzieścia osób. Święte niewiasty już przed Jezusem poszły drogą do Nazaretu.
Opuścił Betulię, bo zanadto był otoczony ludźmi. Zeszło się bowiem z okolicy bardzo wielu chorych i opętanych, a On nie chciał teraz jeszcze tak otwarcie występować jako uzdrawiający. Idąc dalej, miał morze Galilejskie poza sobą. Miejsce, gdzie teraz uczył, było dawnym miejscem nauczania Esseńczyków albo proroków, wzniesione i pokryte murawą, otoczone wkoło małymi groblami, które służyły dla odpoczynku i przysłuchiwania się. Było ze 30 osób koło Jezusa.
Wieczorem widziałam Go, jak z towarzyszami przybył do małej miejscowości z synagogą, oddalonej godzinę drogi od Nazaretu, w której był, zanim szedł do Seforis. Lud tutejszy przyjął Go bardzo chętnie i umieszczono Go w jednym okazałym domu z podwórzem. Umyto Jemu i uczniom nogi, zdjęto im suknie podróżne, wytrzepano je, oczyszczono i przygotowano im ucztę. Tu uczył Jezus w synagodze; niewiasty były w Nazarecie.
Na drugi dzień udał się Jezus o dwie mile dalej, do miasta Lewitów Kedes albo Kizjon. I tutaj szło za Nim coś ze siedmiu opętanych, którzy jeszcze wyraźniej, niż owi w Seforis wykrzykiwali Jego posłannictwo i historię życia. Wyszli Mu tu naprzeciw kapłani i młodzieńcy w długich, białych sukniach, ponieważ kilku z Jego otoczenia uprzedziło Go do miasta.
Tu Jezus nie uzdrawiał opętanych, gdyż kapłani zamknęli ich w pewnym domu, aby nie przeszkadzali. Dopiero później, po swoim chrzcie, uzdrowił ich. Tu wprawdzie przyjmowano i obsługiwano Jezusa bardzo uprzejmie, ale gdy zaczął nauczać, pytali Go jakim prawem to czyni, skąd ma takie posłannictwo, skoro przecież jest Synem Józefa i Maryi. Ale Jezus odpowiedział wymijająco, że Ten, który Go postał, i którego jest Synem, objawi się przy Jego chrzcie. I wiele jeszcze o tym mówił ucząc o chrzcie Jana, na podwórku w środku owej miejscowości, gdzie podobnie jak koło Tebez, na pagórku było przygotowane miejsce do nauczania, lecz nie pod gołym niebem, tylko pod namiotem czy szopą, pokrytą sitowiem.
Stamtąd szedł Jezus przez pasterską okolicę, gdzie po 2-gim dniu Paschy uzdrowił trędowatego, a następnie nauczał w rozmaitych miejscowościach. Na szabat zaś przybył ze swoimi uczniami do Jezrael, miejscowości składającej się z ogrodów, starych budynków i wieżyc. Przez środek zaś prowadziła główna droga zwana królewską. Wielu z Jego otoczenia wyprzedziło Go, On zaś Sam szedł zdaje mi się w towarzystwie trzech osób.
W tej miejscowości mieszkali ludzie, którzy ściśle przestrzegali praw żydowskich; nie byli to Esseńczycy, ale tak zwani Nazarejczycy. Ślubowali oni przez krótszy lub dłuższy przeciąg czasu żyć w wstrzemięźliwości od różnych rzeczy. Mieli wielką szkołę i kilka domów. Młodzieńcy mieszkali w osobnym domu, a dziewice też osobno; małżeństwa ślubowały też na dłuższy czas wstrzemięźliwość. W czasie tym mieszkali mężczyźni w domu obok domu młodzieńców, kobiety zaś w samym domu dziewic.