Przyszedłszy do Hebron, Jezus zostawił tam Swych towarzyszy, mówiąc, że chce odwiedzić przyjaciela. Zachariasz i Elżbieta już nie żyli. Jezus zdążał ku pustyni, dokąd Elżbieta zaprowadziła swego syna Jana. Położona ona była na południe między Hebron a Morzem Martwym. Droga prowadziła do niej najpierw przez wysoką górę o białych kamieniach, po czym wchodziło się na piękną dolinę palmową. Tam to szedł Jezus. Był On najpierw w jaskini, gdzie Elżbieta zaprowadziła Jana, przeszedł następnie przez małą rzeczkę, przez którą dawniej i Jan przechodził.
Widziałam, jak w samotności, modląc się, przygotowywał się do zawodu nauczycielskiego. Z pustyni powrócił On znowu do Hebron, wszędzie niosąc pomoc. I tak nad Morzem Martwym dopomógł ludziom, którzy żeglowali na tratwie, zbudowanej w kształcie namiotu. Prócz ludzi znajdowało się tam bydło i pakunki. Skinął na nich Jezus i zsunął im z brzegu na statek belkę, pomagając tym sposobem wysiąść na brzeg; później zaś udzielił im pomocy przy naprawie tratwy. Ludzie ci nie mogli pojąć, kim by ten człowiek był, gdyż, pomimo, że odzieniem Swym wcale się nie odróżniał, to postawa Jego, pełna powagi; dziwnie jakoś pociągała i wzruszała obecnych. Zrazu mniemali, że to Jan Chrzciciel, który wtedy już przybywał w okolice Jordanu, spostrzegli jednak wnet, że się pomylili, Jan bowiem był bardziej opalony i surowszy z postaci.
W Hebron święcił Jezus szabat i zostawił tu towarzyszy podróży. Odwiedzał chorych, niosąc im słowa pociechy pomagał im, dźwigał ich, przenosił, ścielił im łoże; nie widziałam jednak, aby kogo uzdrawiał. Zjawienie się Jego sprawiało na wszystkich miłe wrażenie. Zbliżał się także do opętanych, którzy w Jego obecności się uspokajali; szatanów jednak nie wypędzał. Gdzie tylko przechodził, wszędzie niósł pomoc, gdzie widział jej potrzebę. Upadłych podnosił, pragnących pokrzepiał, podróżnych przeprowadzał przez kładki na strumykach, wszyscy podziwiali pielgrzyma, tak pełnego miłości. Z Hebron przybył do miejsca, gdzie Jordan wpływa do Morza Martwego. Przeprawiwszy się przezeń, podążył wschodnim jego brzegiem ku Galilei. Widziałam, jak przebywał między Pella a okolicą Gergeza. Robił małe wycieczki i niósł wszędzie pomoc.
Z punktu widzenia historii Kościoła, a w szczególności misji utworzenie Świętej Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, bardziej znanej jako Congregatio «de Propaganda Fide» lub po prostu «Propaganda», było wydarzeniem wielkiej wagi.
Odwiedzał wszystkich dotkniętych chorobą, nawet trędowatych, pocieszał, usługiwał im, zachęcał do modlitwy, podawał środki lecznicze, będąc przez wszystkich podziwianym. Zdarzyło się, że w jednym miejscu lud, znając proroctwo Symeona i Anny, pytał się Go, czy to nie On jest owym przez proroka przepowiedzianym? Z miłości ku Niemu towarzyszył Mu zwykle tłum z jednego miejsca do drugiego. Opętani od czarta zachowywali się spokojnie w Jego obecności.