Menu

Gościmy

Odwiedza nas 104  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

Następnego dnia widziałam cisnących się do Jezusa wielu ludzi, którzy obozując wzdłuż drogi, na Niego czekali. Nie byli oni z Nim w poprzedniej miejscowości, ale już Go nieco wyprzedzili. Widziałam Jezusa, zbaczającego z nimi z drogi i zdążającego około  godziny trzeciej po południu ku pewnej osadzie pasterskiej, która składała się zaledwie z kilku lekko zbudowanych chatek, w których mieszkali pasterze w czasie wypasu. Nie było tu kobiet.

 

Pasterze wyszli na spotkanie Jezusa; widocznie wiedzieli o Jego przybyciu od innych, którzy Go uprzedzili. Podczas gdy jedna część z nich wyszła naprzeciw Niemu, inni tymczasem nazabijali ptaków i rozniecili ogień w celu przygotowania uczty. To wszystko odbywało się w publicznej gospodzie; ognisko było odgraniczone ścianą; znajdowała się tam ławka z murawy dla wypoczynku, poręcz była upleciona i porosła trawą. Pasterze wprowadzili Pana i Jego uczniów, których było blisko dwudziestu, i tyluż pasterzy. Wszyscy myli nogi, Jezus w osobnej miednicy; zażądał nieco więcej wody i nie kazał jej wylewać.


Gdy się już zabierano do uczty, zapytał Jezus pasterzy — zdradzających pewien niepokój — co ich trwoży i czy którego z nich nie brakuje. Na to wyznali, że są niespokojni, ponieważ mają wśród siebie dwóch ludzi, dotkniętych trądem; obawiali się, czy nie jest to przypadkiem nieczysty trąd, i że wskutek tego może by Jezus do nich nie przyszedł; dlatego ich ukryli. Wtedy rozkazał im Jezus przyprowadzić ich i posłał po nich Swoich uczniów. Przybyli ci ludzie — każdy z nich przez dwie osoby prowadzony, owinięci od stóp do głów w prześcieradło, tak że ledwie się poruszali. Jezus dodał im otuchy, mówiąc, że trąd ten nie pochodzi od wewnątrz, lecz od zewnątrz przez zarażenie, co zrozumiałam w duchu w ten sposób, że oni zgrzeszyli nie ze złej woli, lecz zostali uwiedzeni. Kazał umyć ich w wodzie, w której umyte były Jego nogi, a skoro tylko to zrobili, widziałam jak skorupy z nich opadały i pozostały tylko blizny. Wodę wlano potem do osobnego dołu i przykryto ziemią. Jezus przykazał jeszcze surowo tym uczciwym ludziom nic nie mówić o swoim uzdrowieniu, aż wróci od chrztu.


Potem miał naukę o Janie, o chrzcie i rychłym przyjściu Mesjasza. Wtem zapytali Go z całą prostotą za kim właściwie mają iść, czy za Nim, tj. za Jezusem, czy też za Janem? Który z nich jest największy? A On im odpowiedział: „Ten jest największy, który służy najuniżeniej i najpokorniej; kto się w miłości zniża jak najpokorniej, ten jest największy". Dalej zachęcał ich do przyjęcia chrztu. Mówił im zarazem o trudnościach w naśladowaniu Go, a wreszcie odprawił wszystkich ze Swego otoczenia oprócz pięciu uczniów, naznaczywszy im poprzednio miejsce na puszczy, niedaleko od Jerycho — sądzę, że w okolicy Ofra, gdzie się mieli spotkać; Joachim miał tam wkoło pastwiska. Część z tych ludzi opuściła Go zupełnie, inni poszli wprost do Jana, inni wpierw do domu, aby się przygotować na drogę chrztu.


Jezus z pięciu uczniami szedł ku Nazaretu, który leżał stąd nie dalej jak o godzinę drogi. Ale nie weszli do miasta. Zbliżyli się tylko doń od strony bramy, przez którą ku wschodowi prowadziła droga ku morzu Galilejskiemu.


Miasto Nazaret miało pięć bram. Może kwadrans drogi od niego była stroma góra, skąd często tracano ludzi, a nawet Jezusa pewnego razu chciano strącić. U podnóża tej góry leżało kilka chatek. Jezus polecił pięciu uczniom, aby każdy z osobna wyszukał sobie gospodę; sam udał się także do jednej chaty na spoczynek. Dostali wody do umycia nóg, trochę chleba i miejsce do spania. Dobra Anny leżały na wschód od Nazaretu. Pasterze także piekli sobie chleb w popiele. Mieli oni wykopaną, niemurowaną studnię.

 

Doświadczenie Bożego miłosierdzia nigdy nie jest upokorzeniem. Owszem niełatwo jest przyznać się przed Panem Bogiem i samym sobą, że pójście drogą sprzeczną z Bożym przykazaniem wyprowadziło nas na manowce, że rację mieliśmy nie my, lecz Pasterz, który wskazywał bezpieczne ścieżki. Kiedy jednak stajemy przed Panem Bogiem w prawdzie, nic nie jest zmarnowane. Nasza grzeszna sprzeczność nie ma już znaczenia przed Panem Bogiem, który potrafi wyprowadzić dobro nawet z naszego grzechu.