Na drugi dzień, gdy Jezus znowu nauczał, przybyło z Nazaretu dwóch faryzeuszów, prosząc Go, by udał się z nimi do szkoły w Nazarecie, gdyż już tak wiele o Jego nauce w tych stronach słyszeli, i radzi by byli, gdyby im wyjaśnił niektóre miejsca z nauki proroków. Jezus poszedł chętnie z nimi. Zaprowadzono Go wraz z pięciu uczniami do domu jednego z faryzeuszów, gdzie zastali już liczne zgromadzenie. Długo rozmawiał z nimi Jezus i mówił im wiele pięknych przypowieści, i zdawało się, jakoby nauka Jego wielce się im podobała. Następnie zaprowadzono Go do synagogi, gdzie zebrała się wielka liczba ludzi. Jezus opowiadał im o Mojżeszu i objaśniał im jego proroctwa mesjańskie. Ponieważ jednak Jezus mówił w ten sposób, iż faryzeusze się mogli domyślać, że to stosuje do Samego Siebie, więc życzliwość ich ku Niemu zmieniła się w niechęć; pomimo tego zaprosili Go na ucztę do pewnego faryzeusza. Noc spędził Jezus z uczniami w gospodzie koło szkoły.
Nazajutrz nauczał Jezus celników, idących chrzest przyjąć, a później mówił w synagodze o ziarnku pszenicznym, które musi paść na ziemię dobrą. Nie podobało się to faryzeuszom, więc poczęli Mu znowu wytykać, że jest Synem biednego cieśli Józefa i zarzucali Mu, że obcuje z celnikami i grzesznikami, za co Jezus surowo ich skarcił. Esseńczyków nazywali obłudnikami, którzy nie żyją według Zakonu. Jezus jednak udowadniał faryzeuszom, że Esseńczycy więcej zachowują Zakon niż oni, i że oni właśnie są obłudnikami. Rozmowa zeszła na Esseńczyków z tego powodu, że u Esseńczyków było w zwyczaju błogosławienie, a Jezus często błogosławił dzieci.
Ilustracja na znaczku postaci Pan Jezusa Chrystusa siedzacego, mając na kolanach chłopca,którego trzyma lewą ręką i dziewczynkę stojąca przed Nim, gdzie Jego prawa ręka spoczywa na głowie.
Mianowicie gdy wchodził do synagogi, albo wychodził, zastępowały Mu drogę niewiasty, prosząc aby pobłogosławił ich dziatki.
Podczas swego pobytu tutaj przestawał Jezus często z dziećmi i, rzecz dziwna, nawet najniespokojniejsze dzieci uspokajały się natychmiast, gdy je pobłogosławił. Matki pamiętając o tym, przynosiły do Niego umyślnie swe dzieci, chcąc się przekonać, czy nie stał się teraz wyniosły. Było tam kilkoro dzieci, które pod wpływem chorobliwych skurczów tarzały się po ziemi i krzyczały wniebogłosy, lecz to wszystko przemijało, skoro je Pan Jezus pobłogosławił. Widziałam wtenczas, jak z głowy niektórych tych dzieci wychodziła jakby ciemna para. Błogosławiąc chłopców, kładł im Jezus rękę na głowę i na sposób patriarchów kreślił w powietrzu trzy linie od głowy i obu ramion ku sercu.
Ta scena wprowadza nas w Pana Jezusa z dziećmi. Gdy dorastają, są zależne od swoich rodziców, ponieważ nie mogą zdobyć tego, czego potrzebują, aby żyć samotnie. Jezus chce, abyśmy przyjęli Królestwo jako dzieci, ponieważ przychodzi ono do nas jako dar Boży, a nie jako owoc naszej samowystarczalności.
Mk 10,13-16
Dziewczęta błogosławił podobnie, ale bez wkładania ręki, za to kreślił im znak na ustach; myślałam, że to może ma być środkiem przeciw wielomówności, lecz mogło to także co innego oznaczać. — Noc spędził Jezus z uczniami w domu jednego z Faryzeuszów.
Dla Pana Boga o wartości człowieka nie decyduje to, do jakiej kategorii należy – czy jest poganinem, Żydem czy Grekiem – a więc i my nie powinniśmy się tym kierować. Skoro Pan Bóg pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy, to my nie możemy myśleć inaczej. Powinniśmy przezwyciężać w sobie tendencje do izolowania się od tych, którzy wydają się nam daleko od Pana Boga, bo – paradoksalnie – ich serca mogą być bardzo blisko Niego. Każdy z nas jest „dziełem w trakcie tworzenia”.