MIESZKO I (przed 963-992)
Urodzony około 930 roku, prawdopodobnie w Gnieźnie, syn Siemiomysła. Pierwszy historyczny władca Polski, potomek Piasta, legedarnego założyciela dynastii. Był twórcą państwa między Odrą a Wisłą, jego podstaw gospodarczych, organizacji terytorialnej i wojskowej. W 966 roku przyjął wiarę chrześcijańską od Czechów, poślubiwszy rok wcześniej Dobrawę, córkę czeskiego księcia Bolesława I. Przez cały okres panowania toczył wojny z niemieckimi feudałami oraz z samym cesarzem, zakończone za panowania Ottona II małżeństwem (po śmierci Dobrawy) z Odą córką margrabiego Teodoryka. Zmarł w roku 992, pochowany prawdopodobnie w podziemiach katedry poznańskiej.
Już Jan Długosz wprowadził wywodzącą się od miecza formę "Mieczysław". Późniejsze teorie uwzględniają takie imiona jak, Mścisław, Miesław czy Miecisław.
Z ciekawostek: Gall Anonim w swojej kronice podaje, że Mieszko był ślepy do siódmego roku życia i dopiero wtedy odzyskał wzrok. Sam kronikarz następująco wytłumaczył to wydarzenie: Wówczas (czyli po odzyskaniu wzroku przez Mieszka) książę Siemomysł pilnie wypytywał starszych i roztropniejszych z obecnych, czy ślepota i przewidzenie chłopca nie oznacza jakiegoś cudownego znaku. Oni zaś tłumaczyli, że ślepota oznaczała, iż Polska przedtem była tak jakby ślepa, lecz odtąd - powiadali - ma być przez Mieszka oświeconą i wywyższoną ponad sąsiednie narody. Tłumaczenie to było jasnym nawiązaniem do chrztu księcia: Zaiste ślepą była przedtem Polska, nic znając ani czci prawdziwego Boga, ani zasad wiary, lecz przez oświeconego Mieszka i ona także została oświeconą, bo gdy on przyjął wiarę, naród polski uratowany został od śmierci w pogaństwie. Opisane wydarzenie jest typową alegorią średniowieczną i nie ma wartości jako źródło historyczne.
DOBRAWA (965-977) zwana też Dąbrówką, Dubrawką.
Córka księcia czeskiego Bolesława I i bratanicy św. Wojciecha. Przybyła do Polski w 965 roku jako niemłoda kobieta i poślubiła Mieszka I. Położyła zasługi w dziele chrystianizacji kraju i w zawarciu sojuszu polsko - czeskiego. Była matką Bolesława Chrobregoi i Świętosławy-Sygrydy. Zmarła w roku 977, pochowana została zapewne w Gnieźnie.
Dobrawa (czes. Doubravka) (ok. 930-977) księżniczka czeska z dynastii Przemyślidów, księżna polska, żona Mieszka I. Była matką pierwszego koronowanego króla Polski – Bolesława Chrobrego i królowej Szwecji, Danii, Norwegii i Anglii – Świętosławy.
Ważniejsze wydarzenia:
960 – Panowanie księcia Mieszka I (ok... do 992);
Ziemie Piastów: - Wielkopolska, Kujawy, ziemia lubuska, Sandomierszczyzna, ziemia Sieradzko-Łęczycka, Mazowsze, Pomorze Gdańskie i Grody Czerwienskie.
963 – Walki Mieszka I z Wieletami (do 967);
964 – Porozumienie Mieszka I z cesarzem, zobowiązanie się do płacenia trybutu z ziemi "aż po Wartę";
965 – Porozumienie Mieszka I z Bolesławem I Srogim, księciem Czech, ślub z czeską księżniczką Dubrawą. Relacja Ibrahima ibn Jakuba o "najrozleglejszym" z państw słowiańskich – kraju Mieszka I;
Biskup Jordan był kapłanem towarzyszącym Dobrawie, przybyłej do Polski w 966 roku małżonce Mieszka I.
966 – Chrzest Mieszka I, początek chrystianizacji. Powstanie najstarszych kościołów grobowych – w Poznaniu i Gnieźnie. Wejście w użycie łaciny.
Kościół św. Jerzego w Gnieźnie jednonawowy powstały z ciosu prawdopodobnie w X wieku, na miejscu kaplicy grodowej, która z kolei powstała w miejscu gdzie od końca VIII do połowy X wieku wznosił się otoczony fosą kamienny kurhan o średnicy 10-12 metrów.Obecny kościół został zbudowany w XII wieku. Po pożarze w 1613 został gruntownie przebudowany w XVIII wieku, ale zachował bryłę romańską (mur odsłonięty w ścianie południowej), wyposażenie wnętrza w stylu barokowym. Gruntownie restaurowany w 1782.We wnętrzu znajduje się marmurowa posadzka, granitowy ołtarz i drewniane tabernakulum. Posiada kapitułę kolegiacką.
Ostrów Lednicki – największa z pięciu wysp na jeziorze Lednica, położona w jego południowej części, najbardziej prawdopodobne miejsce Chrztu Polski. Na wyspie znajduje się stanowisko archeologiczne oraz od 1969 roku Muzeum Pierwszych Piastów. 16 września 1994 roku wyspa została wpisana na listę pomników historii.
Wyspa jest jednym z najważniejszych miejsc historii Polski. Za panowania Mieszka I i Bolesława Chrobrego była jednym z głównych ośrodków obronnych i administracyjnych Polski. Na wyspie, w centrum plemienia Polan (tuż obok ważnego, dawnego strategiczno-handlowego traktu lądowego oraz wodnego między Poznaniem a Gnieznem), zachowały się pozostałości grodu oraz relikty najstarszego w Polsce zespołu preromańskiej architektury pałacowo-sakralnej (z basenami do chrztu) i wolno stojącego kościoła cmentarnego z grobami w nawie i aneksach. Obydwa obiekty wzniesiono w czasach panowania Mieszka I (tuż przed 966 rokiem).
Mury kamiennego palatinum z czasów Mieszka I, na pierwszym planie Kaplica - babtysterium.
Miecz żelazny z początku XI w. z zachowaną częściowo okładziną rękojeści i inskrypcją na głowni.
Pozłacany krzyż relikwiarzowy z początku XI w.
Mieszko II i Matylda Lotaryńska, miniatura z 1027 r.
967 – Początek podboju Pomorza przez Mieszka I, zwycięstwo nad Wieletami i Wolinianami;
Uzależnienie Pomorza Zachodniego od Polski.
968 – Utworzenie w Poznaniu pierwszego biskupstwa misyjnego. Początki budowy pierwszej katedry w Poznaniu;
970 – Pierwsze denary Mieszka I;
972 – Bitwa pod Cedynią: zwycięstwo Mieszka I nad wojskami margrabiego Hodona. Opanowanie przez Mieszka I Pomorza Zachodniego;
Medal Mieszko I 930-992 / Bitwa pod Cedynią 972
Emisja: 1986 r.; średnica 70 mm; materiał; tombak srebrzony oksydowany
Medal okolicznościowy Mennicy Warszawskiej dla Towarzystwa Wiedzy Obronnej
Projektanci - S. Wydro, Z. Kotyłło, R. Kotyłło, A. B. Wątróbska-Wdowiarska, A. i R. Nowakowscy
Waga: 136 g.
Awers: Półpostać stojącego władcy, trzymającego miecz w prawej ręce, MIESZKO I 930 - 992 PIERWSZY WŁADCA POLSKI.
Rewers: BITWA POD CEDYNIĄ ROK 972,
Znak Mennicy Warszawskiej.
Rewers przedstawia kolekcję różnych rodzajów uzbrojenia historycznego typowego dla polskiej armii. Na medalu widoczne są m.in. kirys, hełm, szable, miecze, piki oraz choragiew. W otoku znajduje się nazwa kolekcji „BITWY POLSKIGO ORĘŻA”.
MEDAL pamiątkowy, okolicznościowy VICTORIA POLONIAE 972 - 1972
973 – Bolesław (nazwany później Chrobrym), syn Mieszka I zakładnikiem cesarza. Mieszko I opowiada się po stronie przeciwników Ottona II w walce o tron cesarski;
977 – Zerwanie sojuszu z Czechami po śmierci Dobrawy;
979 – Powstrzymanie najazdu wojsk cesarza Ottona II, zaprzestanie płacenia przez Mieszka I trybutu;
980 – Przejście Mieszka I do obozu cesarskiego i jego ślub z Odą, córką Dytryka, margrabiego Marchii Północnej;
981 – Opanowanie Grodów Czerwieńskich przez księcia Rusi Kijowskiej Włodzimierza Wielkiego;
We wczesnym średniowieczu jeden z historycznych Grodów Czerwieńskich, od 981 roku przedmiot rywalizacji ze strony Polski, Rusi i Węgier. Następnie m.in. część Rusi Halickiej, a także stolica niezależnego księstwa.
Strata Grodów Czerwieńskich na rzecz Rusi Kijowskiej.
983 – Nawiązanie przyjaznych kontaktów ze Szwecją, ślub córki Mieszka I – Świętosławy – z władcą Szwecji Erykiem Zwycięskim;
986 – Wspólna wyprawa Mieszka I i Ottona III przeciwko Wieletom. Początek kontaktów politycznych z państwem węgierskim;
988 – Pierwsza opisana powódź;
Powódż - to jest wielka tragedia i wielkie dramaty ludzi. Wspomnę tylko, że zdecydowanie najbardziej tragiczną, jeśli chodzi o ilość ofiar, była powódź, która w 1931 roku spustoszyła Chiny. Gwałtowne wylewy największych chińskich rzek (Huang He, Jangcy), spowodowane były wiosennymi roztopami i długotrwałymi, bardzo obfitymi opadami. Podczas trwającej 4 miesiące powodzi zginęło ok. 4 mln. ludzi. Większość z nich utonęła (kiedy przerwany został jeden z wałów przeciwpowodziowych, w ciągu kilku godzin zginęło ok. 200 tys. ludzi), bądź zmarła na tyfus czy cholerę, których epidemie szybko rozprzestrzeniały się w ciepłym i wilgotnym środowisku. Głód wywołany powodzią doprowadził też do pojawienia się przypadków kanibalizmu pośród odciętych od pozostałych części kraju ludzi.Tragiczne w skutkach powodzie nie omijały również Polski. Latem 1934 roku trwające 4 dni deszcze spowodowały wzrost poziomu wód w Dunajcu i Rabie, później w Wiśle. Woda zalewała tereny w pobliżu rzek, zniszczyła ok. 80 mostów i 20 tys. budynków. Utonęło 55 osób (tyle samo straciło życie w "powodzi tysiąclecia" w 1997 roku), a rekord wysokości opadów w ciągu doby nie został pobity do dziś (wynosi on 225 mm, został zanotowany na Hali Gąsienicowej).
W patynowanym brązie, portugalskie dzieło stulecia. Potop - plakieta upamiętniająca „V stulecie 1475-1975”, całość składająca się z dziewięciu plakiet formatu prostokątnego, przedstawiająych w reliefie, różne aspekty sufitu Kaplicy Sykstyńskiej bogato malowanych przez słynnego malarza Michała Anioła.
W swoim opisie na temat powodzi ograniczę się do biblijnego potopu opisanego w widzeniach świątobliwej ANNY KATARZYNY EMMERICH "Żywot i bolesna męka Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Marii wraz z tajemnicami Starego Przymierza".Anna Katarzyna tak opowiadała o tym, co widziała:
"Widziałam Noego w postaci zdziecinniałego starca w białej, długiej sukmanie wchodzącego do ogrodu owocowego, krzywym nożem obcinającego drzewa. Obłok stanął przed nim, a w tym obłoku była postać ludzka. Noe klęczał, i widziałam, że poznał, iż Pan Bóg wszystko chce zniszczyć i że ma zbudować korab. Widziałam, że Noe wskutek tego bardzo był zasmucony, widziałam też, że prosił Boga o przebaczenie. Nie rozpoczął roboty natychmiast, dwa razy jeszcze ukazał mu się Pan Bóg rozkazując mu, by pracę około arki rozpoczął, gdyż inaczej wraz z nimi zginie.
Widziałam, że potem z rodziną opuścił tę okolicę i udał się do ziemi, gdzie później przebywał Zoroaster, tj. gwiazda błyszcząca. Mieszkał Noe w okolicy wysoko położonej, obfitującej w lasy, odludnionej, a mieszkał w namiotach z ludźmi, którzy z nim razem wyszli. Posiadał też ołtarz, na którym Panu Bogu ofiary składał. Noe i jego rodzina nie budowali żadnych stałych domów, ponieważ wierzyli, że potop nastąpi; zaś bezbożni ludzie w okolicy wystawili już sobie murowane gospodarstwa i rozmaite budynki na przyszłość i przeciw nieprzyjaciołom.
Strasznie było wtenczas na świecie. Ludzie popełniali najrozmaitsze występki, nawet przeciwko naturze. Każdy kradł co mu się podobało, pustoszyli sobie wzajemnie domy i pola, zabierali ze sobą niewiasty i dziewice. Im bardziej rosło plemię Noego, tym bardziej ono się psuło, a nawet Noego okradali i sprzeciwiali mu się. Tych obyczajów najgorszych ci ludzie nie mieli dlatego, że byli nieokrzesani i dzicy, lecz dlatego, że byli zepsuci; żyli bowiem bardzo wygodnie i wszystko mieli uporządkowane. Oddawali się najstraszniejszemu bałwochwalstwu, każdy zrobił sobie bożka z tego, co mu się najbardziej podobało. Za pomocą sztuk szatańskich chcieli uwieść dzieci Noego. W ten sposób upadł Mosoch, syn Jafeta i wnuk Noego, kiedy pracując na polu, napił się soku rośliny odurzającej. Nie było to wino, lecz był to sok pewnej rośliny, której podczas pracy w małej ilości używali, żując także liście i owoce tej rośliny. Mosoch stał się ojcem syna, któremu dano imię Hom....
....Dosyć wiele upłynęło czasu, nim wreszcie arka była gotowa. Noe często całe lata nad nią nie pracował. Trzy razy znowu Pan Bóg go upominał, potem przyjął wprawdzie pomocników, lecz w mniemaniu, że Pan Bóg przepuści, zawsze znowu pracę odkładał, aż wreszcie arkę zbudował.
Widziałam, że tak do budowli arki jako też i krzyża, czworakiego używano gatunku drzewa: palmowego, oliwnego, cedrowego i cyprysowego; widziałam też, że drzewo rąbali i przyrządzali zaraz na miejscu, że Noe osobiście drzewo na ramionach dźwigał na miejsce, na którym budował, tak samo jak Pan Jezus krzyż Swój dźwigał. Budowisko było pagórkiem, otoczonym doliną. Wpierw zrobiono spód.
Tylna część arki była okrągła, spód był wydrążony jak u kopanki i smołą wylany. Arka była o dwóch piętrach, zawsze dwa słupy razem stały ponad sobą. Były wydrążone, ale nie były to pnie okrągłe, lecz podługowato-okrągłe, zaś rdzeń był biały, a w pośrodku łykowaty. Pnie miały wydrążenia czyli przedziały, a wielkie liście rosły naokoło jakby sitowie, bez gałęzi ( zapewne rodzaj palmy). Widziałam, że za pomocą tłoków ( słupków ) rdzeń wypychali. Wszystko inne na cienkie deski porżnęli. Gdy Noe wszystko na miejsce był zaniósł i uporządkował, zaczęli budować. Spód był już zrobiony i smołą wylany, pierwszy rząd słupków już był postawiony, zaś dziury, w których owe słupy tkwiły, smołą były zalepione. Potem postawili drugi spód, nań znowu rząd słupów, potem trzeci spód, a wreszcie dach. Przestrzenie pomiędzy słupami zapletli na krzyż cienkimi deskami z drzewa brunatnego i żółtawego, wszystkie szpary i dziury bawełną i białym mchem, rosnącym w wielkiej ilości naokoło pewnych drzew zatkali i wewnątrz i zewnątrz smołą zalali. Arka była też u góry sklepiona; pośrodku arki były drzwi, które jednak nie sięgały ziemi, a po obu stronach tych drzwi były dwa okna, zaś pośrodku dachu czworoboczny otwór; gdy arka zupełnie była smołą zalana, lśniła się jako lustro w słońcu. Teraz Noe jeszcze długo sam jeden pracował nad pojedynczymi przedziałami, przeznaczonymi dla zwierząt. Każde miało swoje osobne miejsce, a dwa ganki prowadziły przez środek arki. W tylnej części, która była okrągła stał ołtarz z drzewa, a powierzchnia tego ołtarza tworzyła półkole. Naokoło ołtarza leżały różne kobierce. Nieco dalej od ołtarza stało naczynie z węglami, potrzebnymi do krzesania ognia. Tam też, po lewej i prawej stronie były przegrody, przeznaczone na spoczynek. Zanieśli do arki rozmaite przyrządy i pudła, mnóstwo nasion, roślin i krzewów wraz z ziemią, i ustawili je przy ścianach, które wskutek tego zupełnie były zielone. Widziałam też, że do arki wnieśli gałązki z gronami żółtymi, na ramię długimi.
Trudno wypowiedzieć, jak wiele cierpieć musiał Noe budując arkę, wskutek złośliwości i podstępu robotników, którym trzodą płacił. Śmiali się, szydzili z niego w najrozmaitszy sposób, nazywając go głupim. Pracowali za dobrą zapłatę, lecz pomimo to szydzili bez ustanku. Nikt nie wiedział, dla kogo Noe arkę budował i dlatego wiele znosił szyderstwa. Widziałam, jak ukończywszy dzieło, dziękował Panu Bogu, i jak mu się Pan Bóg ukazał, nakazując mu, by z wszystkich czterech stron świata zwołał zwierzęta piszczałką z trzciny. Im bardziej dzień sądu się zbliżał, tym bardziej zachmurzało się niebo. Wielka trwoga panowała na ziemi; słońce nie świeciło, a bez ustanku grzmiało. Widziałam jak Noe, uszedłszy kawał drogi, obrócił się na cztery strony świata i gwizdnął, a zaraz potem widziałam, jak zwierzęta w porządku, parami, samce i samiczki, pomostem, który leżał przy drzwiach, a który potem wciągnięto do góry, do arki wchodziły, a na przedzie wielkie zwierzęta, białe słonie i wielbłądy.
Wszystkie zwierzęta drżały jak przed burzą; gromadziły się przez kilka dni. Ptaki bez ustanku wlatywały do arki otwartą luką; ptaki wodne weszły w dolną część arki, zaś zwierzęta lądowe w część środkową. Ptaki siedziały pod dachem na drągach lub w klatkach. Z każdego gatunku bydła na rzeź, siedem par do arki weszło.
Patrząc na arkę z daleka, wyglądała niebieskawo-lśniąca, jakoby z obłoku wychodząca. Widziałam zbliżający się dzień potopu. Noe oznajmił ten dzień swojej rodzinie. Zabrał ze sobą do arki Sema, Chama i Jafeta wraz z ich żonami i dziećmi. Były w arce wnuki, mające lat 50 — 80, a prócz tego małe i wielkie tychże dzieci. Wszyscy, którzy przy arce budowali, a byli dobrzy i nie oddawali się bałwochwalstwu, weszli do arki. Więc w arce było więcej aniżeli sto ludzi, a było tylu potrzebnych ze względu na liczne zwierzęta, które codziennie trzeba było żywić i uprzątać. Nie mogę inaczej powiedzieć, widzę również, że także dzieci Sema, Chama i Jafeta w arce były; widzę w niej mnóstwo dziewcząt i chłopców, wszystkich potomków Noego, którzy byli dobrymi.
Pismo święte nie wspomina żadnych dzieci Adama prócz Kaina, Abla i Seta, a jednak widzę wśród nich jeszcze wiele dzieci i to zawsze parami, chłopców i dziewczęta. Również Św. Piotr w pierwszym liście pisze, że tylko osiem dusz było w arce, a mianowicie owe 4 pary, które po potopie zaludniły ziemię. Także Homa w arce widziałam. Leżał on w koszyku z łyka, skórą przywiązany do niego. Widziałam wiele małych dzieci, leżących w koszykach z łyka, unoszących się na wodach potopu.
Gdy arka unosiła się na wodzie, gdy wszędzie roiło się mnóstwo ludzi, na górach i wysokich drzewach, gdy trupy i drzewa woda przynosiła, Noe wraz z rodziną znajdował się już w arce. Nim Noe z żoną, trzema synami i ich żonami wszedł był do arki, prosił jeszcze raz Boga o miłosierdzie. Potem, wciągnąwszy pomost za sobą, drzwi zamknęli. Wszystko pozostawił, nawet bliskich krewnych i tychże małe dzieci, którzy gdy arkę budował, opuścili go. Powstała okropna burza, spadały błyskawice jako słupy ogniste, a deszcz lał się strumieniami. Pagórek, na którym stała arka, wkrótce w wyspę się zamienił. Nieszczęście było tak straszne, iż mam nadzieję, że jeszcze wielu ludzi się nawróciło. Widziałam jak czarny szatan o strasznej postaci ze spiczastą paszczą, unosił się w powietrzu, doprowadzając ludzi do rozpaczy. Ropuchy i żmije tu i ówdzie szukały swych dziur w arce. Much i robactwa nie widziałam; stały się wskutek tego później prawdziwą plagą ludzi.
Widziałam, że Noe Panu Bogu w arce składał ofiary; ołtarz był czerwono powleczony, a na powłoce czerwonej leżała biała. W sklepionym pudełku miał kilka kości Adamowych, które podczas ofiary postawił na ołtarzu. Widziałam też nad ołtarzem kielich Wieczerzy Pańskiej, przyniesiony Noemu podczas budowania arki przez trzy postacie w długich, białych sukniach, a wyglądały te postacie jak owi trzej mężowie, którzy przyszli do Abrahama, zwiastując mu narodzenie chłopca. Przybyli z miasta, które podczas potopu zginęło, mówiąc do Noego, że jest mężem tak chwalebnym, że w tym kielichu znajduje się coś tajemniczego, co ma zabrać ze sobą, by wśród potopu nie zginął. W kielichu leżało ziarno pszenicy, wielkości ziarna słonecznika i winna gałązka. Noe tak owo ziarno jak i winną gałązkę wsadził w żółte jabłko, jabłko zaś włożył do kielicha, na którym nie było przykrycia. Musiała gałązka wyrosnąć. Po rozłączeniu się podczas budowania wieży widziałam ów kielich u jednego z potomków Sema w kraju Semiramidy, głowy rodu Samanów, których Melchizedech w Kanaan osadził, a którzy ów kielich ze sobą przynieśli.
Widziałam, że się arka unosiła, i że wiele trupów na wodzie pływało. Stanęła arka na wielkiej górze na wschód od Syrii, a ta góra leży osamotniona i posiada wiele skał. Długo tam arka stała. Widziałam, że już ląd się ukazał; leżał na nim muł, pokryty zielenią, jakby pleśnią.
Po potopie żywili się ludzie muszlami i rybami, zaś chlebem i ptactwem, gdy się już rozplenili. Urządzili sobie ogrody, a ziemia tak była urodzajna, iż zasiana pszenica wydawała kłosy wielkie jak owoc kukurydzy; uprawiali także korzeń Hom. Namiot Noego, podobnie jak później namiot Abrahama, stał w równinie, a naokoło synowie Noego mieli swe namioty"Pomoc powodzianom to nie tylko relacja człowiek - człowiekowi. Tutaj, na poniższym przykładzie, jak i w całym życiu każdego człowieka zachodzą inne relacje. Potrzeba tylko tak niewiele: ufności, wiary, modlitwy w Opatrzność Bożą.
"A JEDNAK SĄ CUDA" Archiwalne pogadanki radiowe Godziny Różańcowej - pogadanka o. Justyna z 3.03.1935 r.
Utarte znaczenie cudu jest nie inne jak siła, talent i zdolności w nadzwyczajnym stopniu. I tak w potocznej mowie twierdzimy, że mowa jest cudowna, śpiew jest cudowny, muzyka jest cudowna! Św. Tomasz nazywa cudem to wszystko co wzbudza w nas podziw. Rzeczywiste znaczenie cudu zaś jest: fakt nadzwyczajny, podpadający pod zmysły, ponad prawa i siły natury, potęgą Boga zdziałany. Według tego określenia, cud posiada trzy cechy: 1) jest znakiem, czy faktem dokonanym w świecie zmysłowym, 2) jest zjawiskiem nadzwyczajnym i 3) jest nadprzyrodzonym. Dodaje, że cud jest zjawiskiem ponad, nie zaś przeciw naturze, dokonanym wszechmocną potęga Boga! Objaśniam to twierdzenie przykładem: Kamień rzucony w górę, spada ku ziemi. Czemu? Bo naturalny ciężar ciągnie go ku ziemi. Jeśli ręka ludzka uchwyci ten kamień spadający, lot się przerywa. Czemu? Bo sile naturalnego ciążenia przeciwdziała silniejsza moc ludzkiej ręki. Prawo ciążenia nie przestaje istnieć, ponieważ zaledwie usuniemy rękę ludzką, kamień spadnie na ziemię. Otóż podobne działanie mamy w cudach, jest to moc i działanie Boskie. Miast jednak dysputować teologicznie i naukowo o możności cudów, przechodzę do zdarzenia, które zaszło w Polsce w roku 1934, w czasie powodzi, która wyrządziła ogromne szkody wśród wieśniaków.
Zdarzenie opisane jest przez dziennikarza "Geriota" w gazetce "Tempa Dnia". Otóż opis: "O. Wojciech Koszubal. ksiądz kustosz klasztoru OO. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej, opowiada nam w jaki sposób dowiedział się o cudownym ocaleniu rodziny Kusionów z wezbranych nurtów Smolnika w Klęczanach.
W dniu 22go lipca, bawiąc w sprawach klasztornych w Krakowie, kupiłem numer "Tempa Dnia". Ze wzruszeniem odczytałem na czwartej stronie dużymi literami nagłówek: Izba z modlącymi się do Matki Boskiej Kalwaryjskiej cudownie ocalała z odmętów strasznej powodzi. Przeczytałem raz jeszcze treść, dotyczącą cudownego uratowania rodziny Kusionów. Wierzyłem, że skoro już świeckie osoby nazwały to cudownem ocaleniem, to ja muszę imię Tej Matki, która uciekających się pod Jej płaszczyk z wezbranych odmętów wywiodła zdrowo i cało, przypomnieć tym wszystkim, którzy wątpią i stają się obojętnymi na dźwięk Jej imienia. Powziąłem myśl, aby zabrać ze sobą artystę malarza Władysława Lisowskiego, który by wiernie zilustrował to, co przeżyła rodzina Kusionów." Artysta-malarz Lisowski opowiada dalej: Dnia 3go sierpnia 1934 wyjechaliśmy do Klęczan, a w czwartek z Rabki. Pociąg w niektórych miejscach musiał zwalniać z powodu prac przy naprawie plantu kolejowego, uszkodzonego ostatnią powodzią, co było przyczyną znacznego opóźnienia. Po opuszczeniu pociągu, rzuciwszy okiem na krajobraz roztaczający się przed nami, widzieliśmy coś okropnego. Patrzyliśmy na szarożółty płat doliny potoku, urozmaicony miejscami brudną zielenią wałów, naniesionych przez powódź, drzew i stosami resztek zniszczonych domostw.
O. Kustosz szybko skierował się ku najbliżej stojącej kobiecinie, która ciekawie nam się przyglądała i zapytał, czy nie wie, gdzie mieszka ta rodzina, która cudownym sposobem ocalała z powodzi. Przekonaliśmy się, że wiedziała o kogo nam chodzi i wskazała ręką grupkę ludzi pracujących, mówiąc, że wśród nich jest właśnie ojciec tej rodziny wraz z synem, a wszyscy po ocaleniu wyprowadzili się i mieszkają bardzo wysoko pod lasem, ale ona postara się, aby ich sprowadzono. Podczas gdy kobieta ta odeszła, aby zawołać Kusionów, my zbliżyliśmy się do dwu, opodal stojących, funkcjonariuszy kolejowych rozprawiających żywo. Skoro tylko zagadnęliśmy ich na temat powodzi, natychmiast jeden z nich rzekł, wskazując ręką na resztki chaty: — Tam stał się cud! Są ludzie, którzy mówią, że nie ma cudów, że to tak się złożyło, ale jeśli kto podejdzie ku tej ruinie bliżej, przekona się, że to co pozostało, jest właśnie widomym znakiem, boć to wystarczy nogą kopnąć, a natychmiast wszystko runie. A przecież te słabe ściany osłaniające cała rodzinę na blasze pieca się znajdujące, waliły się drzewa, belki, sprzęty niesione gwałtownym prądem wezbranego potoku... Nie! wątpić może tylko człowiek z gruntu zły, ale zapewniam pana, że i ten by uwierzył, gdyby to widział. Proszę pomyśleć, że tu, przed nędzną tą chatką, stały nowe, silnie zbudowane domostwa, i widzi pan, śladu z nich nie ma! Rozmowę naszą przerwało zbliżenie się starego Kusiona z synem. Niski, pochylony, z krzaczystemi wąsami, ojciec trzech synów i dwóch córek, rozpłakał się i począł — na naszą prośbę — opowiadać historie strasznych chwil, jakie przeżył z rodziną.
Było to 16go lipca, w dzień Matki Boskiej Szkaplerznej. Deszcz, który padał od kilkunastu dni, tego dnia lał jak z cebra. Chmury osiadły na górach. Potok wzbierał z każdą chwilą, ale nikt nie przypuszczał, żeby aż do chaty sięgnął. Nikt, nawet najstarsi tego nie pamiętali. Byliśmy wszyscy w domu, tylko Witek, najmłodszy, biegał z chłopcami po sztrece i patrzył na wezbrany potok. Naraz, koło godziny drugiej po południu, ogromna fala zalała nasz dom. Woda huczała dokoła. Radzili nam przedtem ludzie, aby dom zostawić i wynieść się na pagórki, ale nikt nie spodziewał się takiej wody. Jakże mogliśmy zostawić dwie krowy, jałówkę, konie, owce, sprzęty i ubrania? gdzie to wszystko zabrać? Nie myśleliśmy nawet o tym, by woda do nas doszła. Siedzieliśmy więc w izbie, która dopiero do chaty dobudowałem - była ładnie urządzona. Mieliśmy nowe meble, które sam robiłem i ładne obrazy. Przez okno ze strachem patrzyliśmy, jak fale niosły kłody, drzewa, belki, chałupy, bydło, kopy zboża, beczki z tej oto, w górze stojącej rafinerii i różne graty. W pewnej chwili, fala oderwała naszą stodole i stajnię od domu i poniosła. — Dzieci poczęły płakać i krzyczeć. Zdawało mi się, że widzę koniec świata. Niesione bydło ryczało żałośnie. Pelagia — moja żona — kazała mi zdjąć obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej ze ściany i przejść wszystkim z izby do kuchni, na piec. Usadowiliśmy się na blasze i, trzymając obraz, modliliśmy się. Woda tymczasem wpadała z siłą do kuchni przez okno i drzwi. Słyszeliśmy trzeszczące tramy, a potem fala porwała izbę, z której dopiero wyszliśmy- W odrętwieniu czekaliśmy już tylko chwili, gdy większa fala zawali ściany naszej izby, i nas pod nimi pogrzebie. Nie widzieliśmy już żadnego ratunku. Wszyscy odmawialiśmy głośno akty strzeliste za konających. Żal ściskał nam serca w trosce o dzieci, które były z nami — tylko Witek na sztrece wrzeszczał, patrząc w naszą stronę. Fale biły w ściany bez przerwy. Co chwila jakaś niesiona kłoda lub beczka tłukła o nie. Baran i owca, które były z nami w izbie pływały, wyciągając ku nam żałośnie głowy. Jużeśmy dusze nasze ofiarowali Matce Najświętszej i czekali na śmierć, trzymając się kurczowo obrazu, tej jedynej naszej ucieczki i to dodawało nam otuchy.
Nie wiem jak długo pozostawaliśmy w tym odrętwieniu, gdy wody poczęły opadać, a fale stały się mniejsze i słabsze. Radość nas ogarnęła, chociaż wiedzieliśmy, że woda wszystko nam zabrała. Cieszyliśmy się, że Matka Boża od śmierci nas wybawiła. Z radości, nie wiedzieliśmy co robimy i każde z nas poczęło śpiewać inną pieśń nabożną." Przy tych słowach doszliśmy do szczątków chaty. Od nich podeszła ku nam kobieta około lat 50ciu, średniego wzrostu, o bladej, ascetycznej twarzy, okolonej szarą chustką, niosąc w rękach obraz Matki Boskiej Kalwaryjskiej, ten który ich osłaniał podczas powodzi. Milcząc podniosła go i ucałowała ze czcią. Obok niej postępowali trzej chłopcy, a do jej kolan tuliła się najmłodsza, złotowłosa Zosia. Oglądamy pozostałą cześć budynku. Ściany popaczone, tramy i belki pogniłe, piec, gdzie skupiła się w nieszczęściu rodzina, podmyty. Z uniesionej przez powódź nowej izby pozostała tylko strzecha, zwisająca ku ziemi. — Zabrałem się natychmiast do pracy. Wyciągnąłem szkicownik, i począłem zbierać materiał do obrazu. Podczas szkicowania przysłuchiwałem się opowiadaniu gospodyni, która pozując, wspominała, jak im to dobrze było, gdy mąż przywiózł zarobione w Ameryce pieniądze, jak zakupili 10 morgów pola, które teraz wygląda jak żwirowisko, jak zagospodarowali się powoli, ale ciągle dobudowując i powiększając dobytek. Kończąc westchnęła i rzekła: "Myśmy już, proszę pana, wcale o życiu nie myśleli, my chcieli tylko dusze ratować, to nie my, ale dobrzy ludzie wyprosili dla nas zbawienie." — Po chwili dodała: "Bogu dziękować, że dzieci mamy zdrowe i rozumne, dadzą sobie radę w świecie, chociaż nic nam nie zostało."I tak powstał obraz o cudownem ocaleniu rodziny Kusionów w Klęczanach.
Ks. kustosz Wojciec Kozubal i artysta-malarz Władysław Lisowski w otoczeniu rodziny Kusionów na tle resztek zniszczonego przez powódź domostwa.
989 – Wojna z królem Czech Bolesławem II Pobożnym (do 990), zajęcie przez Mieszka I Krakowa i Sandomierza;
990 – Zajęcie Śląska przez Mieszka I (po wojnie z Czechami);
Przyłączenie do Polski Krakowskiego i Śląska.
991 – Oddanie państwa (bez Małopolski i Śląska) pod opiekę papieża dokumentem Dagome iudex;
992 – Śmierć Mieszka I. Panowanie Bolesława Chrobrego (do 1025);