Rozmawiał jeszcze Jezus z Eliudem o świętości Anny i Joachima, jak również o nadprzyrodzonym poczęciu się Maryi pod złotą bramą. Mówił mu, że nie jest poczęty z Józefa; lecz że ciało Swe przyjął z Maryi, która znowu powstała z tego czystego błogosławieństwa, które Adam otrzymał przed upadkiem, które następnie z Abrahama przeszło na Józefa w Egipcie, od niego dostało się do Arki Przymierza, a z niej cudownym sposobem przeszło na Joachima i Annę.
Mówił, że dla odkupienia ludzkości przyjął naturę ludzką ze wszystkimi jej słabościami i skutkiem tego odczuwa wszystko, jak każdy zwyczajny człowiek. Jak wąż Mojżesza na pustyni, tak On będzie wywyższony na górze Kalwarii, gdzie spoczywają zwłoki pierwszego człowieka. Przepowiedział dalej, jak smutny będzie Jego los i jak niewdzięcznymi okażą się ludzie względem Niego.
Od czasu do czasu zapytywał Eliud o niektóre rzeczy w sposób prosty i szczery; widać było jednak, że lepiej wszystko rozumie, niż apostołowie początkowo; umysł jego pojmował dobrze słyszane rzeczy; tego tylko nie mógł zrozumieć, co miało później nastąpić. Zapytał więc Jezusa, gdzie obierze siedzibę swego przyszłego królestwa, czy w Jerozolimie, czy w Jerychu, czy w Engaddi? Na to rzekł Jezus, że tam jest Jego królestwo, gdzie On sam jest, bo nie jest to żadne królestwo światowe.
W dalszym ciągu opowiadał Eliud Jezusowi o Jego matce, a chociaż Jezusowi było to wszystko znane, jednak słuchał tego łaskawie. Opowiadał także Eliud o Joachimie i Annie, o życiu i śmierci Anny. W tym miejscu objaśnił go Jezus, że nie było kobiety czystszej jak Anna, a to, że po śmierci Joachima jeszcze dwa razy wyszła za mąż, stało się na wyraźny rozkaz Boga; oznaczona liczba potomków tego szczepu musiała być dopełniona.
Gdy Eliud opowiadał o śmierci Anny, ujrzałam przed sobą obraz jej śmierci. Anna leżała na wywyższonym posłaniu w tylnej komnacie swego wielkiego domu; rozprawiała żywo i wcale nie wyglądała na umierającą. Widziałam, jak udzielała błogosławieństwa małym córkom i domownikom, zgromadzonym w przedpokoju. Maryja stała obok łóżka przy jej głowie, a Jezus u jej nóg. Następnie pobłogosławiła Maryję i prosiła o błogosławieństwo Jezusa, który wyglądał już na dorosłego i miał leki zarost. Potem rozradowana mówiła coś jeszcze. Wtem spojrzała w górę, zbladła jak śnieg, a krople potu wystąpiły na jej czoło. Zawołałam: „Umiera! Umiera!" i chciałam schować ją w swoje objęcia; wydawało mi się, że umierająca rzeczywiście zbliża się do mnie i pada w moje objęcia i jeszcze po oprzytomnieniu zdawało mi się, że ją trzymam.
Eliud opowiadał jeszcze wiele o cnotliwym życiu Maryi w świątyni, a wszystko to przedstawiało się w obrazach. Nauczycielka jej, Noemi, była krewną Łazarza. Była to piękna kobieta około pięćdziesięcioletnia i pochodziła również, jak wszystkie inne w świątyni służące kobiety, z Esseńczyków. Widziałam, jak Maryja uczyła się u niej robót ręcznych i towarzyszyła jej zawsze, gdy ta czyściła naczynia i sprzęty z krwi ofiarnej, rozdzielała pewne części mięsa ofiarnego i przygotowywała z nich pokarm dla kapłanów i kobiet służących, gdyż to stanowiło po części ich pożywienie. Zachariasz odwiedzał Maryję, ilekroć miał służbę w świątyni, a i Symeon znał ją dobrze. Tak przesuwało mi się przed oczyma jej pokorne, bogobojne życie w świątyni, zupełnie tak samo, jak to Eliud opowiadał Panu.
Rozmawiali również o poczęciu Chrystusa. Eliud opowiadał o odwiedzinach Maryi u Elżbiety i w jaki sposób Maryja znalazła tam studnię. To także widziałam.