Menu

Gościmy

Odwiedza nas 218  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Przez cały dzień prowadził Jezus z Eliudem poufne rozmowy. Na zapytania Eliuda, jakie jest Jego posłannictwo, podał mu Jezus wiele objaśnień. Wyznał mu, że jest Mesjaszem, opowiadał mu o wszystkich Swych przodkach po Matce i o misterium Arki Przymierza. Z rozmowy tej dowiedziałam się, że tajemnica ta już przed potopem dostała się do Arki Przymierza i że od czasu do czasu Bóg odejmował ją ludziom i znowu przywracał. Maryja, jak mówił Jezus, stała się ze Swym przyjściem na świat Arką Przymierza tej tajemnicy.

 

Podczas rozmowy wydobywał Eliud rozmaite swoje pisma, wyszukiwał odpowiednie ustępy z proroków, a Jezus mu je objaśniał. Następnie zapytał Eliud Jezusa, dlaczego wcześniej nie przyszedł na świat, na co mu Jezus odrzekł: „Mogłem się narodzić tylko z takiej kobiety, która byłaby poczęta w ten sposób, jak odbywałoby się poczęcie ludzi, gdyby nie było upadku pierworodnego; a ponieważ do czasu Joachima i Anny nie było tak zacnej i cnotliwej pary małżeńskiej, więc też dlatego nie przyszedłem prędzej na świat". W ten sposób pouczał Jezus Eliuda i wskazywał mu różne trudności i przeszkody, nie dozwalające na wcześniejsze odkupienie ludzkości.


Słyszałam także wiele o historii Arki Przymierza. Gdy raz wpadła Arka w ręce nieprzyjaciół, kapłani wyjęli z niej ową tajemnicę, jak to zwykli byli robić w razie każdego niebezpieczeństwa; jednak za samo znieważenie naczynia, które zawierało taką świętość, ponieśli zasłużoną karę i musieli Arkę zwrócić. Pokolenie, które Mojżesz przeznaczył do strzeżenia Arki, istniało aż do czasów Heroda. Przy uprowadzeniu Żydów do niewoli babilońskiej kazał Jeremiasz ukryć obok innych rzeczy i Arkę na górze Synaj, jednak wtenczas nie było już w niej tej świętej tajemnicy. Arka zginęła od tego czasu na zawsze. Na jej wzór zrobiono drugą, lecz brakowało w niej już niektórych rzeczy. Różdżka Aarona i część tajemnicy były na górze Horeb w posiadaniu Esseńczyków. Sakrament błogosławieństwa odnalazł się znowu, choć nie wiem, przez którego kapłana. Ogień święty przechowany był w miejscu, gdzie później był staw Betesda. — Wszystko to, co Jezus mówił Eliudowi, albo widziałam w obrazkach, albo słyszałam tylko; lecz nie wszystko utkwiło mi w pamięci.


Mówił dalej Jezus, że ciało przyjął z błogosławionego nasienia, które Bóg przed upadkiem odjął Adamowi. Aby cały naród wziął udział w przygotowaniu dzieła odkupienia, musiało to nasienie przechodzić przez wiele pokoleń; często odejmował je Bóg, odwracając światło Swej łaski od ludzi. Widziałam podczas tego opowiadania wszystkich przodków Jezusa, przechodzenie tego błogosławionego nasienia na pierworodnych za pomocą czynności sakramentalnej. Jedzenie i picie ze świętego kubka, który dał anioł Abrahamowi, obiecując mu narodziny Izaaka, było niejako typem Najświętszego Sakramentu Nowego Przymierza i przygotowaniem do przyjmowania w przyszłości Ciała i Krwi Mesjasza. Przodkowie Jezusa przyjmowali tamten Sakrament, aby przyczynić się do uczłowieczenia Boga, a Jezus uczynił Swe ciało i krew, przyjęte od przodków, Sakramentem wyższym, mającym służyć do połączenia ludzi z Bogiem.

 


 

 

 

 

 

 

 

Rozmawiał jeszcze Jezus z Eliudem o świętości Anny i Joachima, jak również o nadprzyrodzonym poczęciu się Maryi pod złotą bramą. Mówił mu, że nie jest poczęty z Józefa; lecz że ciało Swe przyjął z Maryi, która znowu powstała z tego czystego błogosławieństwa, które Adam otrzymał przed upadkiem, które następnie z Abrahama przeszło na Józefa w Egipcie, od niego dostało się do Arki Przymierza, a z niej cudownym sposobem przeszło na Joachima i Annę.


Mówił, że dla odkupienia ludzkości przyjął naturę ludzką ze wszystkimi jej słabościami i skutkiem tego odczuwa wszystko, jak każdy zwyczajny człowiek. Jak wąż Mojżesza na pustyni, tak On będzie wywyższony na górze Kalwarii, gdzie spoczywają zwłoki pierwszego człowieka. Przepowiedział dalej, jak smutny będzie Jego los i jak niewdzięcznymi okażą się ludzie względem Niego.


Od czasu do czasu zapytywał Eliud o niektóre rzeczy w sposób prosty i szczery; widać było jednak, że lepiej wszystko rozumie, niż apostołowie początkowo; umysł jego pojmował dobrze słyszane rzeczy; tego tylko nie mógł zrozumieć, co miało później nastąpić. Zapytał więc Jezusa, gdzie obierze siedzibę swego przyszłego królestwa, czy w Jerozolimie, czy w Jerychu, czy w Engaddi? Na to rzekł Jezus, że tam jest Jego królestwo, gdzie On sam jest, bo nie jest to żadne królestwo światowe.


W dalszym ciągu opowiadał Eliud Jezusowi o Jego matce, a chociaż Jezusowi było to wszystko znane, jednak słuchał tego łaskawie. Opowiadał także Eliud o Joachimie i Annie, o życiu i śmierci Anny. W tym miejscu objaśnił go Jezus, że nie było kobiety czystszej jak Anna, a to, że po śmierci Joachima jeszcze dwa razy wyszła za mąż, stało się na wyraźny rozkaz Boga; oznaczona liczba potomków tego szczepu musiała być dopełniona.


Gdy Eliud opowiadał o śmierci Anny, ujrzałam przed sobą obraz jej śmierci. Anna leżała na wywyższonym posłaniu w tylnej komnacie swego wielkiego domu; rozprawiała żywo i wcale nie wyglądała na umierającą. Widziałam, jak udzielała błogosławieństwa małym córkom i domownikom, zgromadzonym w przedpokoju. Maryja stała obok łóżka przy jej głowie, a Jezus u jej nóg. Następnie pobłogosławiła Maryję i prosiła o błogosławieństwo Jezusa, który wyglądał już na dorosłego i miał leki zarost. Potem rozradowana mówiła coś jeszcze. Wtem spojrzała w górę, zbladła jak śnieg, a krople potu wystąpiły na jej czoło. Zawołałam: „Umiera! Umiera!" i chciałam schować ją w swoje objęcia; wydawało mi się, że umierająca rzeczywiście zbliża się do mnie i pada w moje objęcia i jeszcze po oprzytomnieniu zdawało mi się, że ją trzymam.


Eliud opowiadał jeszcze wiele o cnotliwym życiu Maryi w świątyni, a wszystko to przedstawiało się w obrazach. Nauczycielka jej, Noemi, była krewną Łazarza. Była to piękna kobieta około pięćdziesięcioletnia i pochodziła również, jak wszystkie inne w świątyni służące kobiety, z Esseńczyków. Widziałam, jak Maryja uczyła się u niej robót ręcznych i towarzyszyła jej zawsze, gdy ta czyściła naczynia i sprzęty z krwi ofiarnej, rozdzielała pewne części mięsa ofiarnego i przygotowywała z nich pokarm dla kapłanów i kobiet służących, gdyż to stanowiło po części ich pożywienie. Zachariasz odwiedzał Maryję, ilekroć miał służbę w świątyni, a i Symeon znał ją dobrze. Tak przesuwało mi się przed oczyma jej pokorne, bogobojne życie w świątyni, zupełnie tak samo, jak to Eliud opowiadał Panu.


Rozmawiali również o poczęciu Chrystusa. Eliud opowiadał o odwiedzinach Maryi u Elżbiety i w jaki sposób Maryja znalazła tam studnię. To także widziałam.

 


 

 

 

 

 

 

 

Najświętsza Panna udała się ż Elżbietą, Zachariaszem i Józefem do niewielkiej posiadłości Zachariasza, gdzie nie było wody. Najświętsza Panna wyprzedziła innych, uklęknąwszy przed ogrodem, modliła się gorąco; następnie uderzyła laseczką trzymaną w ręku o ziemię, z której natychmiast wytrysnęła woda, opływając mały pagórek. Na to nadeszli Zachariasz i Józef, skopali pagórek, usunęli łopatami ziemię, wydobywająca się woda utworzyła sobie jamę i tak powstała piękna studnia. Zachariasz mieszkał o pięć godzin drogi od Jeruzalem w kierunku południowo- zachodnim.


Tak schodził czas Jezusowi i Eliudowi na wzajemnych poufnych rozmowach, przeplatanych modlitwami. Eliud poważał wysoko Jezusa, ale traktował go po synowsku, a gościł z radością, jak człowieka wybranego. Córka Eliuda nie mieszkała w tym samym domu, lecz w osobnej grocie.


Wszystkich Esseńczyków, mieszkających przy górze, było około dwudziestu; kobiety, w liczbie pięć lub sześć, mieszkały razem, oddzielnie od mężczyzn. Ludzie ci uważali Eliuda za swego zwierzchnika i codziennie schodzili się do niego na modlitwę. Jezus jadał z nim wspólnie chleb, owoce, miód i ryby, lecz w bardzo małej ilości. Ludzie ci trudnili się po największej części tkactwem i ogrodnictwem.


Góra, u stóp której mieszkali Esseńczycy, była najwyższym szczytem pasma górskiego, przy którym wznosił się Nazaret, a oddzielona była od miasta tylko doliną. Z przeciwnej strony spadał stromo na dół stok góry. Urwisko porosłe było zielem i winem, a na dole leżały gruzy, odpadki i kości; z tej to skały chcieli później faryzeusze strącić Jezusa. Dom Maryi leżał w przedniej części miasta przy pagórku, tak, że tylna część domu tworzyła niejako sklepienie we wzgórzu, całość jednak ponad wzgórze wystawała. Z drugiej strony pagórka znajdowały się inne mieszkania.


Maryja i podróżujące z nią niewiasty przybyły w towarzystwie Kolai, syna Lei, do Kafarnaum, gdzie był dom Maryi. Przyjaciółki z okolicy wyszły jej naprzeciw.


Mieszkanie Maryi było własnością męża nazwiskiem Lewi, który mieszkał obok w wielkim domu. Mieszkanie to wynajmowała rodzina Piotra od Lewiego i oddawała je do użytku Świętej Rodzinie; Piotr i Andrzej znali dobrze Świętą Rodzinę przedtem i przez Jana Chrzciciela, którego byli uczniami. Do mieszkania tego przytykało wiele budynków, gdzie mogli mieszkać uczniowie lub krewni; z którego to powodu najpewniej zostało ofiarowane za mieszkanie Świętej Rodzinie. Maria Kleofe miała przy sobie najmłodszego syna, Symeona, liczącego zaledwie kilka lat.


Około wieczora udał się Jezus wraz z Eliudem do Nazaretu. Przed murami miasta, gdzie Józef miał swą pracownię ciesielską, mieszkało wiele poczciwych, ubogich ludzi, znajomych Józefa, a niektórzy z ich synów wzrośli razem z Jezusem. Do nich to zaprowadził Eliud Jezusa. Poczęstowano gości kawałkiem chleba i kubkiem świeżej wody. Woda w Nazarecie odznaczała się szczególnie dobrym smakiem. Widziałam, jak Jezus siedział z tymi ludźmi na ziemi i zachęcał ich, aby dali się ochrzcić Janowi. Lecz oni otaczali Jezusa z pewną bojaźnią, dziwiąc się, skąd ten, którego znali przedtem jako sobie równego, a którego teraz Eliud, wielce przez nich szanowany, tak usilnie im polecił, ma prawo zachęcać ich do ochrzczenia się. Słyszeli wprawdzie o mającym przyjść Mesjaszu, lecz ani przez myśl im nie przeszło, że Nim może być właśnie Jezus.

 

Nawet najbardziej przemyślane i rzetelne budowanie nie zabezpieczy nas przed niespodziewanymi klęskami żywiołowymi. Niezależnie też od tego, z jakich materiałów budujemy swoje życie, nie będziemy w stanie przetrwać życiowych burz, jeśli zabraknie nam solidnego fundamentu. Jeśli pokładamy całą nadzieję w rodzinie, pracy, swoich wrodzonych zdolnościach czy sile fizycznej, nasz duchowy dom nie będzie bezpieczny. Małżonek może nas zranić, przyjaciele rozczarować. Kryzys gospodarczy może sprawić, że długoletnie oszczędności okażą się bezwartościowe. Nie mamy gwarancji, że do końca życia zachowamy doskonałe zdrowie. Nic nie trwa wiecznie, oprócz miłości i opieki naszego Pana Boga. Pokładając nadzieję i ufność w Panu Jezusie, będziemy w stanie przetrwać nawet najtrudniejsze sytuacje naszego życia.