Starcy ci żyją tu jak pustelnicy, chcąc uczcić przez to Eliasza i zachować dawny zwyczaj. Czas spędzają na rozmyślaniu, tłumaczeniu proroctw i proszą Boga o zesłanie Mesjasza. Jezus zamieszkał u jednego z nich, w miejscu, gdzie niegdyś mieszkała owa wdowa, nauczał ich o Mesjaszu i chrzcie Jana. Pobożni to ludzie, ale mają wiele błędnych pojęć; wyobrażają sobie na przykład, że Mesjasz ma przyjść jako potężny, bogaty król. Jezus stąd często wychodzi do pobliskiego lasu, aby modlić się na osobności. Naucza starszych w synagodze, a często poucza i dzieci. Czasem chodzi po okolicy i napomina ludzi, aby unikali stosunków z poganami, których wielka liczba tam mieszka. Zwykle chodzi sam, czasem tylko ma wkoło siebie tutejszych ludzi. Często widzę Go, jak na pagórku, lub pod drzewem naucza mężczyzn i kobiety.
Wciąż mi się zdaje, jakoby teraz był maj, ponieważ w kraju obiecanym zboże, w porze drugiego żniwa, tak wygląda, jak u nas w maju. Zboża nie żną tutaj zupełnie nisko przy ziemi. Ucinają tylko mniej więcej na łokieć z góry, a resztę zostawiają. Zeżniętego zboża nie młócą, tylko układają w snopy na ziemi i tłoczą walcem, ciągnionym dwoma wołami. Zboże jest bardzo suche, więc wykrusza się łatwo. Czynność ta odbywa się pod gołym niebem, lub pod słomianym dachem, opartym na czterech słupach.
Z Sarepty udał się Jezus w kierunku północno-wschodnim do miejscowości, położonej obok wielkiego pola bitwy, na którym przeniesiony duchem Ezechiel, miał widzenie, jakoby kości poległych powstały z ziemi, przyoblekały się w ciało, a następnie ożywały się pod tchnieniem lekkiego wietrzyka. Otrzymałam wyjaśnienie, że zgromadzenie się i przyobleczenie w ciało tych martwych kości spełniło się przez chrzest i naukę Jana, zaś ożywienie ciał przez tchnienie wietrzyka, oznacza odkupienie przez Jezusa i zesłanie Ducha Świętego. Ludzi tu zamieszkałych pocieszał Jezus w ich smutku i przygnębieniu i objaśniał im znaczenie widzenia Ezechiela.
Potem szedł Jezus jeszcze więcej ku północy, w stronę, gdzie Jan przebywał najpierw po powrocie z puszczy. Była tu mała osada pasterska, w której niegdyś dłuższy czas przebywała Noemi wraz ze swą córką Ruth. Pozostawiła po sobie tak miłe wspomnienie, że jeszcze teraz ludzie o niej mówili; później mieszkała przy Betlejem.
Pierwszy rozdział Księgi Rut opisuje, jak postanowiła zostawić wszystko, aby pójść za teściową. W alegorycznym sensie Rut jest także obrazem dusz zostawiających wszystko dla klauzury, ale także każdej chrześcijańskiej duszy, która z przywiązania do Kościoła decyduje się wyrzec świata pogańskiego i jego wad.
W tej okolicy, nieco wyżej, miał Jakub swoje pole. Jezus nauczał tu bardzo gorliwie. Zbliża się jednak czas, kiedy uda się do chrztu drogą przez Samarię. Osadę tę przecina rzeczka, za którą hen w górze znajdowała się studnia Jana. Od studni tej prowadziła bardzo stroma droga na dół, ku polu bitwy Ezechiela; droga ta podobną jest do drogi, po której szli pierwsi rodzice, wypędzeni z raju. Im niżej schodzili, tym mniejsze były drzewa i skarłowaciałe. Wreszcie znaleźli się wśród gęstych zarośli i krzaków, a wszystko dokoła wydało im się dzikie, zeszpecone. Raj pozostał za nimi gdzieś w niedostępnych wyżynach, a wreszcie zniknął im z oczu przysłonięty górą, która zdawała się występować z ziemi.
Zbawiciel wraca teraz z osady do Sarepty, a idzie tą samą drogą, którą niegdyś szedł Eliasz od potoku Karith do Sarepty. Po drodze naucza tu i ówdzie, i minąwszy Sydon, przybywa do Sarepty; stąd uda się niedługo na południe dla przyjęcia chrztu. W Sarepcie święci jeszcze Szabat.