Menu

Gościmy

Odwiedza nas 135  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Jezus zwrócił się teraz od jeziora ku górom Libanu, a to głównie z powodu różnych pogłosek i pewnego zamieszania. Wielu uważało Jana za Mesjasza, inni mówili, że jest nim Ten, na którego Jan wskazuje.


Towarzyszyło Jezusowi około sześciu do dwunastu młodzieńców, a po drodze jedni odchodzili, drudzy przychodzili, i tak liczba ich wciąż się zmieniała. Słuchali pilnie Jego nauki i nieraz przychodziło im na myśl, że zapewne On jest Tym, na którego Jan wskazuje. Jezus nie obcował bliżej z żadnym z nich; umiał być w ich towarzystwie odosobnionym, a jednak rzucał posiew i przygotowywał żniwo. Wszystkie te Jego wędrówki w tej okolicy miały związek z wędrówkami i czynami proroków, mianowicie Eliasza, i były ich spełnieniem.


Przeszedłszy z towarzyszami wyżynę Libanu, ujrzał Jezus nad morzem miasto Sydon. Widok z góry był niewypowiedzianie piękny. Zdawało się jakoby miasto tuż nad morzem leżało, chociaż w rzeczywistości było od miasta do morza trzy kwadranse drogi. Było ono wielkie i ludne. Domy wyglądały z góry jakby łodzie, gdyż na płaskich dachach stało mnóstwo drągów i rusztowań, obwieszonych różnymi barwnymi tkaninami, a pomiędzy domami wiły się tłumy pracującego ludu. Widziałam, jak tam wykonywano rozmaite błyszczące naczynia.

 

Wokoło miasta leżało wiele małych wiosek; ziemia była wszędzie bardzo urodzajna, to też na każdym kroku widać było mnóstwo owoców. Koło niektórych drzew urządzone były siedzenia, na inne wiodły znowu schody, tak że między gałęziami, jak w altanie mogło się całe towarzystwo usadowić. Równina między górami a morzem, na której leży miasto, nie jest zbyt rozległa.


Miasto zamieszkiwali Żydzi i poganie, zajmujący się handlem zamiennym. Bałwochwalstwo kwitło w wysokim stopniu. Z tego miasta pochodziła królowa Jezabel, która tak srodze prześladowała Eliasza. Idąc do miasta, nauczał Pan Jezus w małych wioskach; ucząc w cieniu drzew, opowiadał o Janie, nakłaniając do chrztu i pokuty.

 

Poniższy znaczek wydany na okoliczność 3 stulecia Kongregacji Propagandy Fide.

 
Kongregacji, jako głównemu urzędowi Kurii Rzymskiej, od 1622 r. powierzona została odpowiedzialność za kierowanie działalnością misyjną na całym świecie.
 
Reforma ponadto była pilnie potrzebna dla prowadzenia działalności bardziej zjednoczonej i zharmonizowanej. Wzrastająca liczba misjonarzy, pochodzących z różnych instytutów zakonnych oraz duchowieństwa świeckiego, zaangażowanych w szerzenie wiary, stwarzała wymóg takiego znormalizowanego podejścia.
 
Misjonarze nie tylko głoszą Ewangelię słowem, lecz starają się zdobywać serca dla Pana Chrystusa miłością. Prowadzą dla potrzebujących liczne dzieła ewangelizacyjne, charytatywne, medyczne i edukacyjne. Są one znakiem braterstwa i solidarności z ubogimi i potrzebującymi pomocy.
 
Znaczek z 1923 roku Włochy przedstawiajacy Pana Jezusa, który posyła apostołów, aby głosili Ewangelię, wizerunek św. Dominika (w prawym górnym rogu), który gorliwie pracował nad sobą i nad bliźnimi, głosząc im słowo Boże. Dominik postanowił prowadzić życie ewangeliczne na wzór Pana Jezusa i Jego uczniów. Chodził więc od miasta do miasta, od wioski do wioski, by prostować błędną naukę i wyjaśniać autentyczną naukę Pana Jezusa.
 
Pan Bóg pokrzepił Dominika tajemniczym, proroczym snem: pojawili mu się Apostołowie św. Piotr i św. Paweł, i zachęcili go, by na cały świat wysyłał swoich synów duchowych jako kaznodziejów. Dlatego kiedy tylko powrócił do Tuluzy, rozesłał grupę 17 pierwszych zakonników: do Hiszpanii, Bolonii i do Paryża.
 

 

2

 

W mieście przyjęto Jezusa miło, podobnie jak i za pierwszą Jego tu bytnością. Tu nauczał Jezus w szkole, przepowiadając rychłe wystąpienie Mesjasza i nakłaniając do porzucenia bałwochwalstwa.


Towarzyszów swoich zostawił Jezus w Sydonie, a sam udał się do miejscowości, bardziej oddalonej od morza, a zwróconej ku południowi, aby tam modlić się na osobności. Miejscowość ta opasana grubymi murami, a prócz tego z jednej strony otoczona lasem, posiada wiele winnic. Jest to Sarepta, gdzie niegdyś uboga wdowa żywiła Eliasza. Od tego czasu zachowali mieszkańcy, tak Żydzi jak poganie, następujący zabobonny zwyczaj: W izdebkach, urządzonych w murach miasta, pozwalali mieszkać pobożnym wdowom i byli przekonani, że to ich ustrzeże od wszelkich niebezpieczeństw i zachowa miasto od wszelkiej nieprawości. Teraz mieszkali tam jacyś starcy.

 


 

 

 

 

 

 

 

Starcy ci żyją tu jak pustelnicy, chcąc uczcić przez to Eliasza i zachować dawny zwyczaj. Czas spędzają na rozmyślaniu, tłumaczeniu proroctw i proszą Boga o zesłanie Mesjasza. Jezus zamieszkał u jednego z nich, w miejscu, gdzie niegdyś mieszkała owa wdowa, nauczał ich o Mesjaszu i chrzcie Jana. Pobożni to ludzie, ale mają wiele błędnych pojęć; wyobrażają sobie na przykład, że Mesjasz ma przyjść jako potężny, bogaty król. Jezus stąd często wychodzi do pobliskiego lasu, aby modlić się na osobności. Naucza starszych w synagodze, a często poucza i dzieci. Czasem chodzi po okolicy i napomina ludzi, aby unikali stosunków z poganami, których wielka liczba tam mieszka. Zwykle chodzi sam, czasem tylko ma wkoło siebie tutejszych ludzi. Często widzę Go, jak na pagórku, lub pod drzewem naucza mężczyzn i kobiety.


Wciąż mi się zdaje, jakoby teraz był maj, ponieważ w kraju obiecanym zboże, w porze drugiego żniwa, tak wygląda, jak u nas w maju. Zboża nie żną tutaj zupełnie nisko przy ziemi. Ucinają tylko mniej więcej na łokieć z góry, a resztę zostawiają. Zeżniętego zboża nie młócą, tylko układają w snopy na ziemi i tłoczą walcem, ciągnionym dwoma wołami. Zboże jest bardzo suche, więc wykrusza się łatwo. Czynność ta odbywa się pod gołym niebem, lub pod słomianym dachem, opartym na czterech słupach.


Z Sarepty udał się Jezus w kierunku północno-wschodnim do miejscowości, położonej obok wielkiego pola bitwy, na którym przeniesiony duchem Ezechiel, miał widzenie, jakoby kości poległych powstały z ziemi, przyoblekały się w ciało, a następnie ożywały się pod tchnieniem lekkiego wietrzyka. Otrzymałam wyjaśnienie, że zgromadzenie się i przyobleczenie w ciało tych martwych kości spełniło się przez chrzest i naukę Jana, zaś ożywienie ciał przez tchnienie wietrzyka, oznacza odkupienie przez Jezusa i zesłanie Ducha Świętego.  Ludzi tu zamieszkałych pocieszał Jezus w ich smutku i przygnębieniu i objaśniał im znaczenie widzenia Ezechiela.


Potem szedł Jezus jeszcze więcej ku północy, w stronę, gdzie Jan przebywał najpierw po powrocie z puszczy. Była tu mała osada pasterska, w której niegdyś dłuższy czas przebywała Noemi wraz ze swą córką Ruth. Pozostawiła po sobie tak miłe wspomnienie, że jeszcze teraz ludzie o niej mówili; później mieszkała przy Betlejem.

 

Pierwszy rozdział Księgi Rut opisuje, jak postanowiła zostawić wszystko, aby pójść za teściową. W alegorycznym sensie Rut jest także obrazem dusz zostawiających wszystko dla klauzury, ale także każdej chrześcijańskiej duszy, która z przywiązania do Kościoła decyduje się wyrzec świata pogańskiego i jego wad.

 
„Widząc, że Rut nie przestaje jej towarzyszyć, Noemi przestała nalegać na nią” (1, w. 18).
 
Oto losy tych dwóch nieszczęśliwych kobiet. Od tego momentu wszystko się zmienia. Rut jest naprawdę córką Noemi. Będzie między nimi taka harmonia, takie przywiązanie do życia, do śmierci, że już nigdy się nie rozdzielą. Ta Noemi jest obrazem doskonałości Dziewicy Maryi. Jest cnotą, doskonałą mądrością, tajemniczą i nadprzyrodzoną mądrością, która jest w niej instynktowna.
 
Po okresie wygnania Noemi postanowiła wrócić do domu w Betlejem w Judzie. Wygnanie było dla niej ziemią żałoby: straciła męża i dwóch synów. Przed wyjazdem daje wolność swoim dwóm synowym, aby mogły odbudować swoje życie: Orpa odchodzi, ale Ruth nie chce porzucić teściowej i chce jej towarzyszyć.
 
Po 50 km marszu Noemi i Rut wchodzą do Betlejem. Ich przybycie jest niespodzianką. Noemi wyraża swoje rozczarowanie, ale rozpoznaje Bożą rękę na niej.
 

 

3

 

W tej okolicy, nieco wyżej, miał Jakub swoje pole. Jezus nauczał tu bardzo gorliwie. Zbliża się jednak czas, kiedy uda się do chrztu drogą przez Samarię. Osadę tę przecina rzeczka, za którą hen w górze znajdowała się studnia Jana. Od studni tej prowadziła bardzo stroma droga na dół, ku polu bitwy Ezechiela; droga ta podobną jest do drogi, po której szli pierwsi rodzice, wypędzeni z raju. Im niżej schodzili, tym mniejsze były drzewa i skarłowaciałe. Wreszcie znaleźli się wśród gęstych zarośli i krzaków, a wszystko dokoła wydało im się dzikie, zeszpecone. Raj pozostał za nimi gdzieś w niedostępnych wyżynach, a wreszcie zniknął im z oczu przysłonięty górą, która zdawała się występować z ziemi.


Zbawiciel wraca teraz z osady do Sarepty, a idzie tą samą drogą, którą niegdyś szedł Eliasz od potoku Karith do Sarepty. Po drodze naucza tu i ówdzie, i minąwszy Sydon, przybywa do Sarepty; stąd uda się niedługo na południe dla przyjęcia chrztu. W Sarepcie święci jeszcze Szabat.

 


 

 

 

 

 

 

 

Po Szabacie wyruszył Jezus z Sarepty drogą, prowadzącą do Nazaretu. Po drodze znowu nauczał; czasem miał towarzyszy, to znowu szedł sam, a zawsze boso. Tylko, gdy zbliżał się do jakiej miejscowości, wkładał sandały na nogi. Przeszedłszy przez doliny ciągnące się koło Karmelu, doszedł do drogi, która stąd prowadziła do Egiptu, a potem zwrócił się na wschód.


Matka Boża, Maria Kleophe, matka Parmenasa i dwie inne niewiasty, są także w drodze do Nazaretu. Dążą tam również Seraphia (Weronika), Joanna Chusa i syn Weroniki, który później należał do grona uczniów. Idą zobaczyć się z Marią, z którą znają się z dorocznych podróży do Jerozolimy.


Maryja i Józef podobnie jak i inne pobożne rodziny odprawiali w trzech miejscach nabożeństwa doroczne: w Świątyni Jerozolimskiej, w Betlejem pod drzewem terebintowym i na górze Karmel. Rodzina Anny i inni pobożni ludzie wstępowali na Karmel zwykle w maju, wracając z Jerozolimy. Była tam studnia i grota Eliasza, urządzona jak kaplica. W rozmaitych porach roku przychodzili tu nabożni Żydzi prosić Boga o zesłanie Mesjasza. Niektórzy z nich osiedlali się tu na stałe, a później także chrześcijanie.


W pewnym miasteczku, leżącym po zachodniej stronie góry Tabor, uczył Jezus w szkole o chrzcie Jana. Miał około Siebie pięciu towarzyszów, między nimi byli późniejsi uczniowie. Rada jerozolimska rozesłała przez posłańców listy do wszystkich główniejszych miejscowości, gdzie były szkoły i urzędy, z poleceniem, aby dawali baczenie na tego, o którym Jan Chrzciciel mówi, że jest Mesjaszem i że od niego przyjmie chrzest. Na tego niech uważają i donoszą o wszystkich jego czynnościach, gdyż, jeśli to jest Mesjasz, to nie potrzebuje przyjmować chrztu od Jana. Uczynili to z niechęci ku Niemu, gdy się dowiedzieli, że to jest ten sam, który jako dwunastoletni chłopiec nauczał w świątyni. Posłańcy z tymi listami przybyli także do miasta Gazy, położonego o cztery mile od Hebron, niedaleko morza. Tu znaleźli niegdyś wywiadowcy Aarona i Mojżesza ogromne winogrona.

 

Izraelici rozbili obóz w Kadesz-Barnea na pustyni Paran. Tam Pan nakazał Mojżeszowi wysłanie dwunastu ludzi (po jednym z każdego pokolenia) na zwiady do Kanaanu. Z plemienia Judy powołał Kaleba. Wywiadowcy badali kraj 40 dni. Widzieli w nim miasta obronne, które niektórym wydawały się nie do zdobycia i zebrali winogrona, granaty i figi. Po powrocie złożyli te owoce przed społecznością i zdali raport o Ziemi Obiecanej.

 
Kaleb i Jozue, odkrywcy Ziemi Obiecanej niosący winogrona.

 

4

 

Od miasta aż do morza ciągnął się szereg namiotów, w których wystawione były na sprzedaż najrozmaitsze tkaniny i jedwabie.


W towarzystwie pięciu uczniów nauczał Jezus tu i ówdzie aż do okolicy, gdzie była studnia Jakuba i tu obchodził szabat. Gdy wracał z towarzyszami do Nazaretu, wyszła naprzeciw. Niego Najświętsza Panna; zobaczywszy jednak, że nie idzie sam, wróciła się, nie przywitawszy Go. - Podziwiam jej zaparcie się. - Zaraz po przybyciu nauczał Jezus w szkole, przy czym święte niewiasty także były obecne.


Na drugi dzień nauczał Jezus znowu w synagodze wobec wielkiego tłumu ludu. Wokół Niego było pięciu uczniów i około dwudziestu dawniejszych Jego towarzyszów z lat młodzieńczych. Świątobliwych niewiast nie było przy tym. Słuchacze mruczeli niezadowoleni i mówili między sobą, że może teraz chce zająć opuszczone miejsce Jana i chrzcząc ludzi, zechce uchodzić za równego jemu. Bo tego mu jednak, jak mówili, dużo brakuje. Jan wychował się na puszczy, ale Jego znają dobrze; nie uda Mu się więc przewodzić nad nimi.

 

„Pan Jezus jest blisko”! Słowa te mobilizują nas do wejścia w swoje wnętrze, zbadania sumienia, przyjrzenia się swojemu postępowaniu, swoim myślom, uczuciom, pokusom. Jest to naturalnie, bardzo istotny aspekt naszego czuwania. Czy jednak pamiętamy o tym, aby nie tylko czuwać nad sobą, ale również z czujnością oczekiwać nadejścia Pana Jezusa?