Menu

Gościmy

Odwiedza nas 132  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Miejscowość Gur, gdzie Jezus modlił się w gospodzie na osobności, leżała niedaleko miasta Megeddo i równiny o tej samej nazwie. Wcześniej miałam widzenie, że na tym polu stoczona będzie przy końcu świata bitwa z antychrystem. Jezus wstał z brzaskiem dnia, zwinął swe posłanie, przepasał się, i zostawiwszy należną zapłatę, odszedł. Obchodził wiele miast i wsi, nie stykając się z nikim, i nie wchodząc do gospód. Przeszedł obok góry Garizim niedaleko Samarii, zwrócił się ku południu. Po drodze żywił się jagodami i owocami, a gdy był spragniony, czerpał ręką lub liściem zwiniętym wodę ze strumyków.

 

Pod wieczór przybył do miasta Gophna, położonego w górach Efraim. Miasto wznosiło się na nierównym, pagórkowatym terenie, a odznaczało się wielką ilością pięknych ogrodów. Tu mieszkali krewni Joachima, ci jednak nie utrzymywali bliższych stosunków z rodziną. Jezus zaszedł do gospody, gdzie umyto Mu nogi i podano skromny posiłek; wkrótce jednak przyszło kilku Jego krewnych i znakomitych faryzeuszów, i ci wzięli Go do swego domu. Była to jedna z najpiękniejszych budowli w Gofna. W mieście tym, które było jednym ze znaczniejszych, była siedziba władz okręgowych. Krewny Jezusa był także urzędnikiem i pisarzem. O ile mi się zdaje, należało to miasto do Samarii. Jezusa przyjęto z szacunkiem i wyprawiono ucztę na Jego cześć, na której było obecnych wielu mężów. W domu tym Jezus także nocował.


Do Jeruzalem było stąd dzień drogi. Dotąd zaszła Święta Rodzina, gdy Jezus, mając 12 lat, został w świątyni jerozolimskiej. Rodzice sądzili, że poszedł naprzód do krewnych, gdyż dopiero koło Michmas stracili Go z oczu. Maryja obawiała się, że może wpadł do wody, gdyż w pobliżu znajdowała się rzeczka.


Na drugi dzień poszedł Jezus do synagogi, kazał Sobie dać pisma jednego z proroków i uczył o chrzcie i Mesjaszu. Wykazywał im, że czas przyjścia Mesjasza już nadszedł, że zdarzenia, mające poprzedzić Jego przyjście, już się spełniły; wspominał przy tym o jakimś zdarzeniu, zaszłym przed ośmiu laty, ale już nie wiem, czy to chodziło o wojnę, czy o odjęcie berła od Judy. Udowadniał świadectwami spełnienie się znaków, poprzedzających przyjście Mesjasza, jak np. powstanie wielu bezbożnych sekt, i jak wiele obrzędów tylko powierzchownie sprawowano. Mówił, że choćby Mesjasz był  pośrodku nich, to jednak nie poznaliby Go. Przedstawiał rzecz tak, że wszystko dało się zastosować do Niego i do Jana, tak, jak gdyby powiedział: „Będzie jeden, który wam Mnie wskaże, a wy Mnie nie poznacie. Zwycięzcę, otoczonego sławą, bogactwami i orszakiem znakomitych ludzi, uznalibyście za Mesjasza, lecz nie uznacie człowieka prostego, ubogiego, występującego w otoczeniu prostych wieśniaków i rzemieślników, obcującego z żebrakami, kalekami, trędowatymi i grzesznikami".

 

 


 

 

 

 

 

 

W ten sposób mówił Jezus, popierając Swe słowa ustępami z proroków, które wszystkie odnosiły się prawie najwyraźniej do Niego i do Jana. Nie mówił jednak nigdy „Ja", lecz zawsze jakby o kimś trzecim. Nauka ta trwała prawie cały dzień, a krewni Jego i słuchacze doszli nareszcie do przekonania, że On jest zapewne owym posłańcem, poprzednikiem Mesjasza. Kiedy się znowu znaleźli w domu, otwarto w Jego obecności księgę, w której było napisane, jak się miała rzecz z Jezusem, synem Maryi, gdy jako dwunastoletni chłopiec nauczał w świątyni; przypominali sobie bowiem podobieństwo między tym, co wtenczas przepowiadał i czego ich dzisiaj nauczał, i to ich zastanawiało i dziwiło tym więcej.


Głową domu był podeszły w latach starzec, dwie zaś jego córki, obydwie owdowiałe, opowiadały sobie, jak były zaproszone na zaślubiny Józefa i Maryi w Jerozolimie, jak wspaniałą była ta uroczystość, że wtenczas Anna była wcale zamożną, a niedługo potem tak podupadła ich rodzina. Nie obeszło się jednak bez zwykłego w takich przypadkach przyganiania i dowcipkowania, kiedy zaczęły roztrząsać sprawy majątkowe podupadłego rodu. Podczas gdy one, zwyczajem kobiet, obszernie się nad tym weselem i ślubnym strojem Maryi rozwodziły, ujrzałam dokładny obraz tych zaślubin, jako też ślubnego stroju Świętej Dziewicy.

 

Mężczyźni tymczasem wyszukali w księdze miejsce, gdzie była mowa o Jezusie dwunastoletnim i Jego nauce w świątyni. Rodzice, wielce zakłopotani, szukali tam z pośpiechem Jezusa, dlatego też wieść doszła o tym i do nich; zajmowali się oni zaś więcej jeszcze niż inni tą sprawą, bo Jezus był ich krewnym. Ponieważ jednak krewni coraz więcej poczęli się zastanawiać nad podobieństwem Jego poprzednich i obecnych nauk i coraz więcej zaczynali się Nim zajmować, oświadczył im Jezus, że musi ich pożegnać i odszedł mimo wszelkich ich próśb. Kilku mężczyzn odprowadziło Go. Przeszli przez most murowany nad strumykiem, na którym drzewa rosły, i znaleźli się na polance, zasadzonej wierzbami.

 

W tej miejscowości przebywał patriarcha Józef, gdy spieszył z polecenia Jakuba do braci w Sichem, a nawet i sam Jakub tu również bywał. Późnym już wieczorem doszedł Jezus do zagrody pasterskiej położonej z tej strony strumyka, a towarzysze Jego wrócili do domu. Większa część osady rozciągała się po przeciwnej stronie rzeczki. Synagoga była także z tej strony. Zbawiciel wstąpił do gospody. Były tu dwie kompanie pielgrzymów, spieszących do Chrzciciela na pustynię; wszędzie rozprawiano o bliskim wystąpieniu Jezusa. Wieczorem rozmawiał z nimi Jezus, a na drugi dzień odeszli wszyscy w kierunku Jordanu. Zbawicielowi umyto nogi, po skromnym posiłku oddalił się Jezus od rozmawiających, zmówił modlitwę i udał się na spoczynek.

 

Co powstrzymuje nas przed oddaniem chwały Panu Bogu? Czy jakieś niedomagania zdrowotne, za które mamy do Niego ukryty żal? Czy trudna relacja, nad którą odechciewa nam się już pracować, bo dochodzimy do wniosku, że to nie ma sensu? Czy może pamięć o dawnym grzechu i brak wiary, że Pan Bóg może nam go przebaczyć? A może niezadowolenie ze swego charakteru, pracy, stanu cywilnego czy braku perspektyw na przyszłość? Dźwigając swoje ciężary przez całe lata, zdążyliśmy już do nich przywyknąć. Rzadko kiedy zauważamy, że próbujemy zrekompensować sobie ten brak poprzez nadmierne gadulstwo, unikanie nowych sytuacji, zajmowanie się mnóstwem spraw, aby uniknąć konieczności, bardziej osobistego zaangażowania.