Przystępujący do chrztu pochodzili z większości z kraju Filipa Tetrarchy, który był dobrym człowiekiem. Ludzie byli dosyć zamożni, i dlatego jeszcze mało o tym myśleli, aby się dać ochrzcić.
Z Betabary poszedł Jezus z trzema uczniami przez dolinę ku Dibon, gdzie niedawno spędził święto Kuczek. Nauczał w niektórych domach, jak też i w synagodze, która leżała w dolinie przy drodze, oddalona od miasta. W samej miejscowości Dibon nie był. Przenocował w gospodzie, a raczej szopie, leżącej nieco na osobności, a w której robotnicy z okolicy otrzymywali nocleg i pożywienie. Zasiewano teraz na stronie zwróconej do słońca; zasiewy te dojrzewały około Wielkanocy. Rolę rozkopywano, gdyż jest tu albo twardy grunt, albo kamień lub piasek, i nie można używać pługów i innych zwykłych narzędzi do rozpulchniania ziemi. Część wystałego żniwa zebrali dopiero teraz. Długość tej doliny wynosiła około trzy godziny drogi, a mieszkańcy byli dobrzy, żyli pojedynczo i byli też dla Jezusa dobrze usposobieni.
Jezus opowiadał w synagodze i robotnikom na polu przypowieść o siewcy i wykładał ją. Nie zawsze jednak to czynił, i tak np. wobec faryzeuszów opowiadał ją często, ale jej nie wykładał.
Andrzej i Saturnin poszli z innymi uczniami jeszcze raz do Ofry, aby ludzi, których nauka Jezusowa bardzo poruszyła, jeszcze więcej utwierdzić w dobrym.
Z gospody przy Dibon ruszył Jezus dalej drogą, leżącą o dwie godziny bardziej na południe od Jordanu, aniżeli ta, którą przyszedł z Betabary, i przybył do miejscowości Eleale, oddalonej od Dibon około cztery godziny drogi. Przybył tu w towarzystwie siedmiu uczniów i wstąpił do przełożonego synagogi. Na rozpoczęcie szabatu nauczał poprzez przypowieść o chwiejących się gałęziach drzew, które poobtrząsały kwiecie i nie wydały owocu. Chciał przez to dać do zrozumienia mieszkańcom, iż przeważnie nie poprawili się przez chrzest Jana i pozwalają, aby im wiatr otrząsał kwiaty pokuty, skutkiem czego nie przynoszą owoców. Było tu tak w rzeczywistości. Użył zaś tego porównania dlatego, ponieważ mieszkańcy tutejsi utrzymywali się przeważnie z uprawy owoców. Ponieważ zaś miejscowość ta położona była na ustroniu i nie było gościńca, przeto byli zmuszeni daleko roznosić owoce, aby je sprzedać. Wyrabiali także w wielkiej ilości koce i grube tkaniny.
Jezus nie napotkał dotychczas żadnego oporu. Ludzie w Dibon i wszędzie naokoło przyjmowali Go bardzo uprzejmie i zawsze mawiali, iż nigdy jeszcze nie słyszeli takiego nauczyciela, a starcy porównywali Go zawsze z prorokami, o których nauce słyszeli od swoich pradziadów.