Dnia następnego około wieczora przybył szatan do Jezusa w postaci potężnego anioła, unosząc się z szumem w powietrzu. Miał na sobie rodzaj wojowniczego odzienia, podobnego do tego, w jakim pojawia się Św. Michał. Mimo jednak świetnego blasku przebijało się przez niego coś ponurego, strasznego. Chełpił się przed Jezusem, mówiąc mniej więcej: „Pokażę Ci, czym jestem, co potrafię, i jak mnie aniołowie noszą na rękach. Patrz, oto tam Jerozolima! Widzisz świątynię? Postawię Cię na najwyższym jej szczycie, a Ty pokaż, co potrafisz i czy aniołowie zniosą cię na dół".
Podczas tych słów szatana zdało mi się, że Jerozolima i świątynia leżą tuż pod górą. Zapewne jednak było to tylko złudzenie. Jezus nie odpowiadał nic szatanowi. Wtedy szatan ujął Jezusa za ramiona, uniósł Go w powietrze i w niewielkiej odległości od ziemi zaniósł do Jerozolimy i postawił na szczycie jednej z wież, stojących na czterech rogach świątyni, których przedtem nie zauważyłam. Wieża ta stała od strony zachodniej ku górze Syjon, naprzeciw zamku Antonia. Wzgórze na którym stała świątynia było w tym miejscu bardzo strome. Wieże te wyglądały jak więzienia, a w jednej z nich przechowywano kosztowne suknie arcykapłana. Dach był płaski, tak że można było po nim chodzić; tylko w środku wznosiła się kopuła, zakończona wielką kulą, na której mogło stanąć dwoje ludzi. Stąd można było zobaczyć całą świątynię.
Na ten najwyższy szczyt wieży postawił szatan Jezusa, nie odzywającego się wcale do niego, spuścił się na dół i rzekł: „Jeśli jesteś Synem Bożym, pokaż Swa moc i spuść się na dół; napisano jest bowiem w Piśmie: „Aniołom Swoim rozkazał o Tobie i będą Cię na ręku nosić, abyś snać nie obraził o kamień nogi Twojej". Na to odrzekł mu Jezus: „Zasię napisane jest, nie będziesz kusił Pana Boga twego". Rozgniewany, przystąpił szatan znowu do Niego, a Jezus rzekł: „Używaj twej mocy, która jest ci dana".