Menu

Gościmy

Odwiedza nas 134  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 
 
 
 
 
 
Wyszedłszy z Seforis, obchodził Jezus pojedyncze domostwa, pocieszając i nauczając, a potem udał się do Nazaretu, oddalonego stąd o dwie godziny drogi. Między uczniami, których miał obecnie przy Sobie, było dwóch czy trzech młodzieńców, synów wdów po Esseńczykach. W Nazarecie stanął w gospodzie, utrzymywanej przez znajomych i nie wzbudzając uwagi, odwiedził kilku uczciwych mieszkańców. Przychodzili do Niego faryzeusze, uprzejmi na pozór, a w sercu żywiący złość. Zapytywali Go, co zamyśla teraz robić, i dlaczego nie pozostaje przy Swojej Matce? Na te zapytania odpowiadał Jezus poważnie i surowo. — W mieście wszyscy są zajęci przygotowaniami do postu pamiątkowego Estery i do następującej zaraz uroczystości Purim. Jezus miał w synagodze bardzo ostrą naukę.

Tej nocy modlił się Jezus znowu z wyciągniętymi rękoma, a duch Jego w Jego własnej postaci niósł pomoc żeglarzom na Morzu Galilejskim. Tym razem niebezpieczeństwo było większe i zagrażało znaczniejszej liczbie łodzi. Widziałam, jak Jezus własną ręką kierował sterem, a jednak Go sternik nie widział.

Trzej bogaci młodzieńcy z Nazaretu, którzy już dawniej prosili Jezusa o przyjęcie ich na uczniów, przyszli znowu, ponawiając prawie na klęczkach swe prośby. Jezus jednak odmówił im i postawił pewne warunki, które muszą spełnić, jeśli chcą pójść za Nim. Wiedział Jezus dobrze, że oni tylko doczesne cele mają na oku i nie potrafią pojąć głębiej tej sprawy. Chcieli pójść za Nim, jako za uczonym rabinem, lub filozofem, aby potem przez swą wiedzę być chlubą Nazaretu. I to także może gniewało ich bardzo, że Jezus pomija ich, a przyjmuje na uczniów największych biedaków z Nazaretu.

Do późnej nocy był Jezus u starego Esseńczyka Eliuda. Święty ten mąż jest już bardzo zgrzybiały i leży przeważnie na swoim posłaniu. Jezus, leżąc obok niego i wsparty na ręce, rozmawiał z nim. Eliud zajęty jest cały myślą o Bogu.

Z nadejściem święta Purim znowu rozległa się muzyka ze szczytu synagogi. Grano na wydrążonym instrumencie, stojącym na trzech nogach, a opatrzonym rzędem piszczałek, które przez wciąganie i wyciąganie wydawały melodyjne głosy. Dzieci znowu grały na harfach i piszczałkach. Na pamiątkę Estery mają dzisiaj kobiety i dziewice nadzwyczajne prawa i swobody w synagodze. Nie potrzebowały stać dziś oddzielnie od mężczyzn, a nawet mogły zbliżać się do ich miejsca, gdzie stali kapłani. Dzieci szły szeregami do synagogi, ubrane dziwacznie w białe i czerwone sukienki. Wreszcie weszła do synagogi dziewica, mająca naszyjnik, robiący okropne wrażenie. Był to bowiem krwisto-czerwony pierścień, opasujący szyję tak, iż zdawała się być odcięta. Z pierścienia zwieszały się na ogół krwisto-czerwone nitki obwieszone guzikami i frędzelkami tegoż koloru; robiło to wrażenie jak gdyby z przeciętej szyi płynęła krew. Występowała ona w pewnego rodzaju przedstawieniu, podobnym do widowiska, mając na sobie wspaniały płaszcz z ogonem, niesionym przez sługi. Za nią szedł orszak dziewic i dzieci. Na głowie miała wysoką ozdobę i długi welon. W ręku niosła coś, nie wiem czy miecz, czy berło. Odznaczała się pięknością i wysmukłą kibicią. Nie wiem dobrze, kogo miała przedstawiać; może Esterę? Lecz nie, raczej podobna była do Judyty, ale nie do tej, która zabiła Holofernesa, gdyż miała przy sobie służebną, niosącą piękny koszyk z podarunkami dla arcykapłana. Stanąwszy przed nim, złożyła mu w podarunku kosztowne wisiorki, jakie kapłani noszą zwykle na czole, lub na piersiach. Widziałam jednak, iż w kącie synagogi za zasłoną, leżała na urządzonym pięknie łóżku wypchana postać jakiegoś męża; tej odjęła dziewica głowę i oddała ją arcykapłanowi. Na mocy przywileju, wytknęła kapłanom główne ich błędy, popełnione przez cały rok, a potem się cofnęła. Także podczas niektórych innych świąt miały niewiasty prawo upominać kapłanów.