Menu

Gościmy

Odwiedza nas 195  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 
 
 
 
 
 
Wyszedłszy z Seforis, obchodził Jezus pojedyncze domostwa, pocieszając i nauczając, a potem udał się do Nazaretu, oddalonego stąd o dwie godziny drogi. Między uczniami, których miał obecnie przy Sobie, było dwóch czy trzech młodzieńców, synów wdów po Esseńczykach. W Nazarecie stanął w gospodzie, utrzymywanej przez znajomych i nie wzbudzając uwagi, odwiedził kilku uczciwych mieszkańców. Przychodzili do Niego faryzeusze, uprzejmi na pozór, a w sercu żywiący złość. Zapytywali Go, co zamyśla teraz robić, i dlaczego nie pozostaje przy Swojej Matce? Na te zapytania odpowiadał Jezus poważnie i surowo. — W mieście wszyscy są zajęci przygotowaniami do postu pamiątkowego Estery i do następującej zaraz uroczystości Purim. Jezus miał w synagodze bardzo ostrą naukę.

Tej nocy modlił się Jezus znowu z wyciągniętymi rękoma, a duch Jego w Jego własnej postaci niósł pomoc żeglarzom na Morzu Galilejskim. Tym razem niebezpieczeństwo było większe i zagrażało znaczniejszej liczbie łodzi. Widziałam, jak Jezus własną ręką kierował sterem, a jednak Go sternik nie widział.

Trzej bogaci młodzieńcy z Nazaretu, którzy już dawniej prosili Jezusa o przyjęcie ich na uczniów, przyszli znowu, ponawiając prawie na klęczkach swe prośby. Jezus jednak odmówił im i postawił pewne warunki, które muszą spełnić, jeśli chcą pójść za Nim. Wiedział Jezus dobrze, że oni tylko doczesne cele mają na oku i nie potrafią pojąć głębiej tej sprawy. Chcieli pójść za Nim, jako za uczonym rabinem, lub filozofem, aby potem przez swą wiedzę być chlubą Nazaretu. I to także może gniewało ich bardzo, że Jezus pomija ich, a przyjmuje na uczniów największych biedaków z Nazaretu.

Do późnej nocy był Jezus u starego Esseńczyka Eliuda. Święty ten mąż jest już bardzo zgrzybiały i leży przeważnie na swoim posłaniu. Jezus, leżąc obok niego i wsparty na ręce, rozmawiał z nim. Eliud zajęty jest cały myślą o Bogu.

Z nadejściem święta Purim znowu rozległa się muzyka ze szczytu synagogi. Grano na wydrążonym instrumencie, stojącym na trzech nogach, a opatrzonym rzędem piszczałek, które przez wciąganie i wyciąganie wydawały melodyjne głosy. Dzieci znowu grały na harfach i piszczałkach. Na pamiątkę Estery mają dzisiaj kobiety i dziewice nadzwyczajne prawa i swobody w synagodze. Nie potrzebowały stać dziś oddzielnie od mężczyzn, a nawet mogły zbliżać się do ich miejsca, gdzie stali kapłani. Dzieci szły szeregami do synagogi, ubrane dziwacznie w białe i czerwone sukienki. Wreszcie weszła do synagogi dziewica, mająca naszyjnik, robiący okropne wrażenie. Był to bowiem krwisto-czerwony pierścień, opasujący szyję tak, iż zdawała się być odcięta. Z pierścienia zwieszały się na ogół krwisto-czerwone nitki obwieszone guzikami i frędzelkami tegoż koloru; robiło to wrażenie jak gdyby z przeciętej szyi płynęła krew. Występowała ona w pewnego rodzaju przedstawieniu, podobnym do widowiska, mając na sobie wspaniały płaszcz z ogonem, niesionym przez sługi. Za nią szedł orszak dziewic i dzieci. Na głowie miała wysoką ozdobę i długi welon. W ręku niosła coś, nie wiem czy miecz, czy berło. Odznaczała się pięknością i wysmukłą kibicią. Nie wiem dobrze, kogo miała przedstawiać; może Esterę? Lecz nie, raczej podobna była do Judyty, ale nie do tej, która zabiła Holofernesa, gdyż miała przy sobie służebną, niosącą piękny koszyk z podarunkami dla arcykapłana. Stanąwszy przed nim, złożyła mu w podarunku kosztowne wisiorki, jakie kapłani noszą zwykle na czole, lub na piersiach. Widziałam jednak, iż w kącie synagogi za zasłoną, leżała na urządzonym pięknie łóżku wypchana postać jakiegoś męża; tej odjęła dziewica głowę i oddała ją arcykapłanowi. Na mocy przywileju, wytknęła kapłanom główne ich błędy, popełnione przez cały rok, a potem się cofnęła. Także podczas niektórych innych świąt miały niewiasty prawo upominać kapłanów.
 
 

 
 
 
 
 
 
W synagodze czytano tego dnia na przemian księgę Ester. Także Jezus czytał z niej. Żydzi, a szczególniej dzieci mieli małe deszczułki z młotkami; gdy się pociągało za nitkę, uderzał młoteczek w napisane na deszczułce imię, przy czym wymawiano jakieś słowa. Działo się to za każdym razem, ilekroć wymówiono słowo „Haman”.
 
13
 

Po domach urządzano wystawne uczty. Jezus był obecnym na uczcie kapłanów w budynku, przeznaczonym na uroczyste obchody. Na uczcie tej wszystko było urządzone tak, jak w Święto Kuczek; szczególnie mnóstwo było wieńców, róż wielkich jak głowy, i całe piramidy kwiatów i owoców. W czasie uczty podano na stół pieczone jagnię. Szczególnie dziwiłam się wspaniałości zastaw stołowych. Były tam czary śliczne różnobarwne, przezroczyste, jak drogie kamienie. Masa, z której były zrobione, wyglądała jakby złożona z cieniutkich, poskręcanych nitek szklanych. Robiono sobie wzajemnie podarunki, które składały się z klejnotów, wspaniałych szat długich po kostki, ubrań na ręce, zasłon i pasów, obwieszonych ozdobami. Jezus otrzymał płaszcz świąteczny z ozdobami u dołu; nie chciał go jednak brać na Siebie i oddał go komuś innemu. Wielu oddawało otrzymane podarunki ubogim, których w ogóle wtenczas obficie obdarowano.


Po uczcie przechadzał się Jezus z uczniami w otoczeniu kapłanów po pięknie urządzonych ogrodach w pobliżu Nazaretu. Mieli przy sobie księgę Ester i trzy zwoje pisma, z których na przemian czytano. Gromady młodzieńców i dziewic szły za nimi; dziewice mogły się jednak przysłuchiwać nauce tylko z pewnej odległości. W dniu tym chodzili także mężowie zbierający podatek.

Z Nazaretu udał się Jezus z uczniami do miasta Afeke, oddalonego o cztery godziny drogi, a stamtąd wrócił znowu na szabat do Nazaretu i odwiedził umierającego Eliuda. Kapłani z Nazaretu nie mogli pojąć, skąd Jezus przez tak krótki czas nabrał takiej mądrości. Przyznawali, że nauki Jego nie da się obalić, a niektórzy Mu w sercu tego zazdrościli. Pomimo to odprowadzili Go, gdy odchodził z uczniami z Nazaretu.


Uroki tego świata usiłują odciągnąć nas od życia, które proponuje nam Pan Jezus. Jeśli nawet nie zdołają usidlić nas całkowicie, często zasiewają w nas ziarno niezadowolenia. Zbyt często widzimy wyraźniej konkretne rzeczy, których musimy się wyrzec, niż mniej namacalną radość życia w Panu Chrystusie. Bez bliskiej relacji z Panem Jezusem, bez Jego umocnienia i pociechy, po prostu nie potrafimy tracić swego życia. Dopiero zanurzeni w Jego miłości, odnajdujemy się w życiu, które On nam daje.