Tej nocy modlił się Jezus znowu z wyciągniętymi rękoma, a duch Jego w Jego własnej postaci niósł pomoc żeglarzom na Morzu Galilejskim. Tym razem niebezpieczeństwo było większe i zagrażało znaczniejszej liczbie łodzi. Widziałam, jak Jezus własną ręką kierował sterem, a jednak Go sternik nie widział.
Trzej bogaci młodzieńcy z Nazaretu, którzy już dawniej prosili Jezusa o przyjęcie ich na uczniów, przyszli znowu, ponawiając prawie na klęczkach swe prośby. Jezus jednak odmówił im i postawił pewne warunki, które muszą spełnić, jeśli chcą pójść za Nim. Wiedział Jezus dobrze, że oni tylko doczesne cele mają na oku i nie potrafią pojąć głębiej tej sprawy. Chcieli pójść za Nim, jako za uczonym rabinem, lub filozofem, aby potem przez swą wiedzę być chlubą Nazaretu. I to także może gniewało ich bardzo, że Jezus pomija ich, a przyjmuje na uczniów największych biedaków z Nazaretu.
Do późnej nocy był Jezus u starego Esseńczyka Eliuda. Święty ten mąż jest już bardzo zgrzybiały i leży przeważnie na swoim posłaniu. Jezus, leżąc obok niego i wsparty na ręce, rozmawiał z nim. Eliud zajęty jest cały myślą o Bogu.
Z nadejściem święta Purim znowu rozległa się muzyka ze szczytu synagogi. Grano na wydrążonym instrumencie, stojącym na trzech nogach, a opatrzonym rzędem piszczałek, które przez wciąganie i wyciąganie wydawały melodyjne głosy. Dzieci znowu grały na harfach i piszczałkach. Na pamiątkę Estery mają dzisiaj kobiety i dziewice nadzwyczajne prawa i swobody w synagodze. Nie potrzebowały stać dziś oddzielnie od mężczyzn, a nawet mogły zbliżać się do ich miejsca, gdzie stali kapłani. Dzieci szły szeregami do synagogi, ubrane dziwacznie w białe i czerwone sukienki. Wreszcie weszła do synagogi dziewica, mająca naszyjnik, robiący okropne wrażenie. Był to bowiem krwisto-czerwony pierścień, opasujący szyję tak, iż zdawała się być odcięta. Z pierścienia zwieszały się na ogół krwisto-czerwone nitki obwieszone guzikami i frędzelkami tegoż koloru; robiło to wrażenie jak gdyby z przeciętej szyi płynęła krew. Występowała ona w pewnego rodzaju przedstawieniu, podobnym do widowiska, mając na sobie wspaniały płaszcz z ogonem, niesionym przez sługi. Za nią szedł orszak dziewic i dzieci. Na głowie miała wysoką ozdobę i długi welon. W ręku niosła coś, nie wiem czy miecz, czy berło. Odznaczała się pięknością i wysmukłą kibicią. Nie wiem dobrze, kogo miała przedstawiać; może Esterę? Lecz nie, raczej podobna była do Judyty, ale nie do tej, która zabiła Holofernesa, gdyż miała przy sobie służebną, niosącą piękny koszyk z podarunkami dla arcykapłana. Stanąwszy przed nim, złożyła mu w podarunku kosztowne wisiorki, jakie kapłani noszą zwykle na czole, lub na piersiach. Widziałam jednak, iż w kącie synagogi za zasłoną, leżała na urządzonym pięknie łóżku wypchana postać jakiegoś męża; tej odjęła dziewica głowę i oddała ją arcykapłanowi. Na mocy przywileju, wytknęła kapłanom główne ich błędy, popełnione przez cały rok, a potem się cofnęła. Także podczas niektórych innych świąt miały niewiasty prawo upominać kapłanów.
Po domach urządzano wystawne uczty. Jezus był obecnym na uczcie kapłanów w budynku, przeznaczonym na uroczyste obchody. Na uczcie tej wszystko było urządzone tak, jak w Święto Kuczek; szczególnie mnóstwo było wieńców, róż wielkich jak głowy, i całe piramidy kwiatów i owoców. W czasie uczty podano na stół pieczone jagnię. Szczególnie dziwiłam się wspaniałości zastaw stołowych. Były tam czary śliczne różnobarwne, przezroczyste, jak drogie kamienie. Masa, z której były zrobione, wyglądała jakby złożona z cieniutkich, poskręcanych nitek szklanych. Robiono sobie wzajemnie podarunki, które składały się z klejnotów, wspaniałych szat długich po kostki, ubrań na ręce, zasłon i pasów, obwieszonych ozdobami. Jezus otrzymał płaszcz świąteczny z ozdobami u dołu; nie chciał go jednak brać na Siebie i oddał go komuś innemu. Wielu oddawało otrzymane podarunki ubogim, których w ogóle wtenczas obficie obdarowano.
Po uczcie przechadzał się Jezus z uczniami w otoczeniu kapłanów po pięknie urządzonych ogrodach w pobliżu Nazaretu. Mieli przy sobie księgę Ester i trzy zwoje pisma, z których na przemian czytano. Gromady młodzieńców i dziewic szły za nimi; dziewice mogły się jednak przysłuchiwać nauce tylko z pewnej odległości. W dniu tym chodzili także mężowie zbierający podatek.
Z Nazaretu udał się Jezus z uczniami do miasta Afeke, oddalonego o cztery godziny drogi, a stamtąd wrócił znowu na szabat do Nazaretu i odwiedził umierającego Eliuda. Kapłani z Nazaretu nie mogli pojąć, skąd Jezus przez tak krótki czas nabrał takiej mądrości. Przyznawali, że nauki Jego nie da się obalić, a niektórzy Mu w sercu tego zazdrościli. Pomimo to odprowadzili Go, gdy odchodził z uczniami z Nazaretu.
Uroki tego świata usiłują odciągnąć nas od życia, które proponuje nam Pan Jezus. Jeśli nawet nie zdołają usidlić nas całkowicie, często zasiewają w nas ziarno niezadowolenia. Zbyt często widzimy wyraźniej konkretne rzeczy, których musimy się wyrzec, niż mniej namacalną radość życia w Panu Chrystusie. Bez bliskiej relacji z Panem Jezusem, bez Jego umocnienia i pociechy, po prostu nie potrafimy tracić swego życia. Dopiero zanurzeni w Jego miłości, odnajdujemy się w życiu, które On nam daje.