Strona 1 z 2
Kana, przyjemne i schludne miasteczko, położone na zachodnim stoku dość wyniosłego pagórka, jest mniejsze od Kafarnaum. Posiada synagogę, a przy niej jest trzech kapłanów. Gody odbywają się w budynku z przedsionkiem i przysionkami dokoła, stojącym obok synagogi i przeznaczonym na uroczyste obchody. Od budynku aż do synagogi stoją altany i porobione są łuki z zielonych gałęzi, obwieszone wieńcami i mnóstwem owoców. Jako sala godowa służy przestrzeń między przedsionkiem a ogniskiem. Ognisko wysokie, murowane, zastawione jest obecnie naczyniami, kwiatami i podarunkami dla nowożeńców. Za ogniskiem jest jeszcze wolna trzecia część sali, gdzie podczas uczty siedzą niewiasty, oddzielnie od mężczyzn. W górze widać belki, zdobne wieńcami, u których umieszczone są lampy, przeznaczone do oświetlenia sali.
Gdy Jezus zbliżał się do Kany, wyszła naprzeciw Niego Maryja, rodzice oblubienicy, oblubieniec i inni; przyjęto Go z wielkim szacunkiem. Jezus zamieszkał z najbliższymi uczniami, a mianowicie z późniejszymi apostołami, w osobnym domu, należącym do ciotki oblubieńca, która także była córką Soby, siostry Anny. Podczas całej uroczystości zastępowała ona oblubieńcowi miejsce matki.
— Ojciec oblubienicy nazywał się Izrael i pochodził z rodziny Rut z Betlejem. Był zamożnym człowiekiem; posiadał składy towarów, wielkie pakownie wodne, gospody i żerowiska dla karawan wzdłuż gościńca, przy czym zatrudniał wielu ludzi. Cały dobrobyt tej miejscowości był w ręku Izraela i kilku innych; większa zatem część mieszkańców żyła z zarobków u Izraela. Matka oblubienicy była nieco kulawa, skutkiem czego utykała i musiano ją prowadzić.
Z Galilei zebrali się w Kanie wszyscy krewni Św. Anny i Joachima, ogółem około 100 osób. Z Jerozolimy przybyli Maryja matka Marka, Jan Marek, Obed i Weronika. Sam Jezus przyprowadził jako gości około 25 uczniów.
Jak już wcześniej mówiłam, był Jezus w dwunastym roku życia, po powrocie ze świątyni, na zabawie dziecinnej w domu Św. Anny. Wtenczas to, mówiąc z obecnym oblubieńcem, o tajemniczych sprawach chleba i wina, powiedział Jezus, że będzie na jego weselu; jednak obecny Jego udział w tej uroczystości miał jeszcze - jak i wszystkie inne Jego czynności w życiu na tej ziemi - oprócz wyższych tajemniczych przyczyn, także zewnętrzne, na pozór zwyczajne powody. Już wielokrotnie prosiła Maryja Jezusa przez posłów, aby przybył na tę uroczystość weselną. Powód do tego był taki. Krewni i znajomi Św. Rodziny, jak zwykle ludzie, mówili nieraz między sobą, że Maryja, matka Jezusa, jest opuszczoną wdową, że Jezus chodzi z miejsca na miejsce, a nie troszczy się o Nią i o Swoją rodzinę. Dlatego też postanowił Jezus przybyć z przyjaciółmi na gody i uczcić Swą Matkę. Uważał te gody za Swą własną sprawę i wziął nawet na Siebie część całej uroczystości; z tego też powodu Maryja tam tak wcześnie przybyła i wszystko pomagała urządzać. Jezus przyjął na Siebie dostarczenie wszelkiego wina na gody, i dlatego to Maryja przede wszystkim Jezusa zawiadomiła, gdy wina zabrakło. Polecił Jezus udać się do Kany także Łazarzowi i Marcie, którzy Maryi w Jej zajęciach pomagali. Łazarz ponosił część kosztów, które Jezus przyjął na Siebie, co było tylko Jezusowi i Maryi wiadome. Jezus miał do Łazarza wielkie zaufanie; przyjmował chętnie wszystko od niego, a tenże był szczęśliwy, kiedy Jezusowi mógł coś ofiarować. Do końca życia był Łazarz niejako skarbnikiem gminy Jezusowej. Ojciec oblubienicy podejmował Łazarza, jako znakomitego pana, podczas całej uroczystości z wielkim szacunkiem i o ile mógł osobiście mu usługiwał. Łazarz był ugrzeczniony, poważny, spokojny i uprzejmy, jednak nie narzucający się. Mówił mało, a wpatrywał się ciągle z serdecznością w Jezusa.