Strona 1 z 3
Wieczorem udał się Jezus przez Jezrael blisko trzy godziny drogi dalej do Sunem, położonego na pagórku, które z daleka było widać. Kilku uczniów poszło naprzód, aby Mu u pewnego właściciela przy wejściu do miasta zamówić gospodę. Dolina, obfitująca w sady, z której szedł Jezus, leży na południe od Jezrael; tędy właśnie, tj. przez Jezrael, przeszedł jedną stroną, przez nikogo nie zatrzymany, a później zwrócił się na północny wschód ku Sunem. Obok tego miasta leżą, w odległości mniej więcej dwóch godzin drogi, jeszcze dwa inne miasteczka, z których jedno pozostawił Jezus na boku, idąc z Kislot-Tabor do Jezrael.
Mieszkańcy Sunem żyją z tkactwa. Mianowicie wyrabiają z nici jedwabnych wąskie krajki gładkie lub w kwiaty. Miejsce to nie leży już w dolinie Ezdrelon, lecz znowu bardziej w górach.
Koło Jezusa powstał tu niesłychany tłok, który się coraz bardziej zwiększał. Ludzie otoczyli Go ze wszech stron, padali na ziemię, wołali i krzyczeli z radości, iż przybył nowy prorok, wysłaniec Boży; wielu ludzi czyniło to w dobrej myśli, inni zaś z ciekawości i dla hałasu. Natłok jest tu tak wielki, iż można by go prawie porównać z powstaniem; ponieważ zaś ciżba ta w Galilei coraz większe przybierała rozmiary, dlatego Jezus wnet się stąd usunie. Z tego miejsca pochodziła piękna Abizag, którą Dawid w starości wziął do siebie. Miał tu również Elizeusz gospodę, gdzie Jezus często wstępował i wskrzesił zmarłego syna swej gospodyni; miałam o tym widzenie, skutkiem czego miejsce to dobrze utkwiło mi w pamięci. Znajduje się także w tym mieście wolna gospoda dla pewnych podróżnych, zbudowana na pamiątkę Elizeusza; nie wiem jednak, czy gospoda ta jest w tym samym domu, czy tylko na jego miejscu. Tego dnia nauczał Jezus w szkole, odwiedził także wiele domów, aby pocieszyć i uzdrowić chorych. Miasto leżało nieco rozrzucone naokoło pagórka, który sterczał w jego środku. W górę prowadziła droga, przy której były coraz mniejsze i gorsze domy; na górze zaś były tylko chaty. Na wierzchołku było wolne miejsce z katedrą, w czasie upału jednak okrywane dachem płóciennym, rozpostarłem na słupach.
Gdy Jezus następnego poranka wstępował z uczniami na górę do katedry, powstało na tym miejscu okropne zamieszanie. Tłum przyniósł wielu chorych na noszach, które poustawiano w górę wzdłuż drogi. Wśród wielkiego ścisku i zgiełku wstąpił Jezus na górę i wielu uzdrowił. Ludzie powychodzili na dachy, aby widzieć co czyni i słuchać nauk. Na górze, z katedry, jest piękny widok na Tabor. Jezus występował tu ostro przeciw pysze i chełpliwości ludzi, iż zamiast poprawić się, pokutować i wypełniać przykazania Boże, czynią niepotrzebny hałas, iż przybył prorok i wysłaniec Boży; uważali to sobie za zaszczyt i przypisywali to swej zasłudze; gdy tymczasem Jezus przybył po to, ażeby poznali swe grzechy.
Wyruszywszy stąd o godzinie trzeciej po południu, szedł Jezus jakie trzy godziny w kierunku północno-zachodnim i przybył do miasta Ulamy, większego i porządniejszego, a nie mającego takich cech starożytności, jak Sunem. Otaczały je mury, na których rosły drzewa. Miasto to leży o pięć godzin drogi od Tabor w kierunku wschodnim; stąd zaś do Arbeli jest może dwie godziny drogi w kierunku północnym. Drogi w górach okolicznych są uciążliwe, pełno wszędzie ostrych, białych krzemieni. Toteż wyrabiają tu mnóstwo sandałów. Samo miasto leży na górze, wkoło górami otoczone, a cała okolica jest bezludna i nie do przebycia. Góry obsadzono są aż ku wierzchołkom winem. Rosną tu także jakieś bujne, powikłane krzewy, wysokości drzewa, o gałęziach grubości ramienia ludzkiego; owoce mają gruszkowate, wielkie, podobne do dyni, z których wyrabiają flaszki. (Prawdopodobnie ma tu na myśli wielką banię butelkową, której nie zna, gdyż mówi przy tym, iż nie jest to właściwie drzewo). Miasto nie wydawało się tak starodawne, jak inne; owszem robiło wrażenie, jak gdyby było nieskończone. Mieszkańcy nie odznaczali się dawną żydowską prostotą, lecz chcieli uchodzić za roztropniejszych i doskonalszych; może kiedyś przebywali tu Rzymianie, lub jakiś inny naród. I tu zbiegło się mnóstwo ludzi na wieść, że Jezus spędzi tu szabat. Zebrało się także sporo uczniów, między innymi brat przyrodni Piotra, Jonatan, i synowie wdowy; ogółem było ich około dwudziestu. Oprócz nich przyszli Piotr, Andrzej, Jan, Jakub Młodszy, Nathanael Chased i Natanael Oblubieniec. Jezus polecił im tu przyjść, aby wysłuchali Jego nauki i byli Mu pomocny przy leczeniu chorych, ochraniając Go przed natarczywością tłumów. Lud dowiedział się skądś, gdzie Jezus miał przyjść, i wyszedł naprzeciw Niego z gałązkami w rękach, sypiąc Mu pod nogi liście; niektórzy kładli w poprzek drogi długie pasy sukna, po których Jezus musiał przechodzić, wszyscy zaś wznosili okrzyki na cześć proroka. Porządek utrzymywali przełożeni i oni to powitali Jezusa. W mieście było wielu opętanych; ci, biegnąc teraz za Jezusem, wykrzykiwali co sił, kim On jest; dopiero na rozkaz Jezusa umilkli. Przyszedłszy do miasta, stanął Jezus w gospodzie. Tu znowu opętani nie dali Mu spokoju, krzycząc i rzucając się na wszystkie strony. Jezus nakazał im znowu milczenie i polecił ludziom ich odprowadzić.