Strona 1 z 3
Potem widziałam Jezusa w Szilo, które leżało na wyżynie z wolna piętrzących się gór, naokoło wysokiej stromej skały, na której znajdowała się wielka płaszczyzna. Na tej płaszczyźnie, najwyższym szczycie w całym pasmie gór, stał w pierwszych czasach po wyjściu z Egiptu i w podróży przez pustynię przybytek z Arką Przymierza. Była tu wielka przestrzeń otoczona murem, częściowo już zawalonym, na której leżały jeszcze resztki małego przedsionka, zbudowanego nad przybytkiem. Na miejscu gdzie stała Arka Przymierza, był pod dachem, spoczywającym na otwartym łuku, taki sam słup, jak i w Gilgal, a pod tym znajdował się podobnie jak i tam, rodzaj pieczary w gruncie skalistym. Niedaleko od miejsca, gdzie stała Arka Przymierza, było miejsce, przeznaczone do ofiar, i przykryty dół, gdzie składano odpadki przy zabijaniu, albowiem wolno im tu było jeszcze trzy lub cztery razy w roku składać ofiary. Synagoga również leżała na tym obmurowanym wzgórku, skąd był niezwykle daleki widok na wzgórza Jerozolimy, na Morze Galilejskie i wiele gór.
Samo Szilo było nieco podupadłym i nie bardzo zaludnionym miasteczkiem ze szkołą faryzeuszów i saduceuszów. Mieszkańcy tutejsi byli niedobrzy, dumni, pełni zarozumiałości i fałszywej ufności w siebie. W niewielkiej odległości od bramy miejskiej leżał zaniedbany klasztor Esseńczyków z rozwalonymi wieżami, a bliżej miasta stał jeszcze dom, w którym Benjaminici podczas Święta Kuczek zamknęli pochwycone w Szilo dziewice.
Jezus wstąpił z dwunastu towarzyszami do pewnego domu, gdzie podróżni, nauczyciele i prorocy mieli prawo wstępować. Dom ten stykał się ze szkołami i zabudowaniami faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy mieli tu jakby rodzaj seminarium. Zebrało się ich przy Jezusie około dwudziestu, w długich szatach z pasami i grubymi, długimi, spadającymi na ramiona warkoczami. Udawali jakby nic o Nim nie wiedzieli, i docinali Mu w różny sposób, mówiąc do Niego: „Co to z tego będzie? Są teraz dwa chrzty, jeden Jana, a drugi Jezusa, syna cieśli z Galilei; któryż z nich jest prawdziwy? Słychać także, iż się inne jeszcze kobiety przyłączyły do matki tego syna cieśli, a między innymi jakaś wdowa z dwoma synami, że matka Jego chodzi do różnych miejscowości i zjednywa zwolenników swemu synowi. Oni wcale nie potrzebują takich nowości, mają swoje obietnice i Zakon i to im wystarcza". Nie szydzili oni w swej mowie wprost z Jezusa, lecz z obłudą i udaną uprzejmością. Jezus odpowiedział im na ich uszczypliwe mowy: iż On jest właśnie tym, o którym mówią. A gdy wspomnieli o głosie, który dał się słyszeć przy chrzcie Jego, nauczał, iż był to głos Ojca Jego niebieskiego, który jest Ojcem każdego, żałującego za grzechy i odradzającego się we chrzcie.
Gdy zaś Jezusa i Jego uczniów nie chcieli wpuścić na miejsce, gdzie stała Arka Przymierza, jako na miejsce najświętsze, On pomimo tego poszedł tam i wyrzucał im, że przez swą złość postradali Arkę Przymierza, że teraz, mając puste miejsce, tak samo dalej postępują, że Zakon wtedy i zawsze przekraczali; i dlatego podobnie jak Arka Przymierza ich opuściła, tak samo odstąpi od nich spełnienie Zakonu. Gdy zaś chcieli z Nim rozprawiać o Zakonie, poustawiał ich po dwóch, i pytał ich tak jak dzieci. Zadawał im różnorakie zawiłe pytania z Zakonu, a oni nie byli w stanie na nie odpowiedzieć. Zawstydzili się bardzo i rozgniewani, trącali się nawzajem, mruczeli i poczęli wychodzić. Jezus poprowadził ich także do przykrytego dołu, do którego wrzucano odpadki z ofiar, kazał go otworzyć i porównał ich z owym dołem, mówiąc iż są wewnątrz pełni nieczystości i zgnilizny, niezdatnej do ofiary, zewnątrz zaś pięknie okryci, i to właśnie tu, na miejscu, z którego ustąpiła świętość z powodu grzechów ich pradziadów. Odeszli wszyscy rozgoryczeni.