Samo Szilo było nieco podupadłym i nie bardzo zaludnionym miasteczkiem ze szkołą faryzeuszów i saduceuszów. Mieszkańcy tutejsi byli niedobrzy, dumni, pełni zarozumiałości i fałszywej ufności w siebie. W niewielkiej odległości od bramy miejskiej leżał zaniedbany klasztor Esseńczyków z rozwalonymi wieżami, a bliżej miasta stał jeszcze dom, w którym Benjaminici podczas Święta Kuczek zamknęli pochwycone w Szilo dziewice.
Jezus wstąpił z dwunastu towarzyszami do pewnego domu, gdzie podróżni, nauczyciele i prorocy mieli prawo wstępować. Dom ten stykał się ze szkołami i zabudowaniami faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy mieli tu jakby rodzaj seminarium. Zebrało się ich przy Jezusie około dwudziestu, w długich szatach z pasami i grubymi, długimi, spadającymi na ramiona warkoczami. Udawali jakby nic o Nim nie wiedzieli, i docinali Mu w różny sposób, mówiąc do Niego: „Co to z tego będzie? Są teraz dwa chrzty, jeden Jana, a drugi Jezusa, syna cieśli z Galilei; któryż z nich jest prawdziwy? Słychać także, iż się inne jeszcze kobiety przyłączyły do matki tego syna cieśli, a między innymi jakaś wdowa z dwoma synami, że matka Jego chodzi do różnych miejscowości i zjednywa zwolenników swemu synowi. Oni wcale nie potrzebują takich nowości, mają swoje obietnice i Zakon i to im wystarcza". Nie szydzili oni w swej mowie wprost z Jezusa, lecz z obłudą i udaną uprzejmością. Jezus odpowiedział im na ich uszczypliwe mowy: iż On jest właśnie tym, o którym mówią. A gdy wspomnieli o głosie, który dał się słyszeć przy chrzcie Jego, nauczał, iż był to głos Ojca Jego niebieskiego, który jest Ojcem każdego, żałującego za grzechy i odradzającego się we chrzcie.
Gdy zaś Jezusa i Jego uczniów nie chcieli wpuścić na miejsce, gdzie stała Arka Przymierza, jako na miejsce najświętsze, On pomimo tego poszedł tam i wyrzucał im, że przez swą złość postradali Arkę Przymierza, że teraz, mając puste miejsce, tak samo dalej postępują, że Zakon wtedy i zawsze przekraczali; i dlatego podobnie jak Arka Przymierza ich opuściła, tak samo odstąpi od nich spełnienie Zakonu. Gdy zaś chcieli z Nim rozprawiać o Zakonie, poustawiał ich po dwóch, i pytał ich tak jak dzieci. Zadawał im różnorakie zawiłe pytania z Zakonu, a oni nie byli w stanie na nie odpowiedzieć. Zawstydzili się bardzo i rozgniewani, trącali się nawzajem, mruczeli i poczęli wychodzić. Jezus poprowadził ich także do przykrytego dołu, do którego wrzucano odpadki z ofiar, kazał go otworzyć i porównał ich z owym dołem, mówiąc iż są wewnątrz pełni nieczystości i zgnilizny, niezdatnej do ofiary, zewnątrz zaś pięknie okryci, i to właśnie tu, na miejscu, z którego ustąpiła świętość z powodu grzechów ich pradziadów. Odeszli wszyscy rozgoryczeni.
Z Betel, które leży bardziej na południe, prowadzi tutaj droga; Lebona leży w pobliżu. Stąd może być od Samarii mniej więcej osiem do dziewięć godzin drogi. W Szilo jest pochowany prorok Jonasz.
Jezus opuścił miasto Szilo z przeciwnej strony w kierunku zachodu i północy. Andrzej, Saturnin i krewni Józefa z Arymatei rozłączyli się tu z Jezusem i poszli naprzód do Galilei. Jezus zaś przybył z innymi uczniami Jana, którzy przy Nim byli, przed szabatem do Kibzaim. Leży ono w nizinie, pomiędzy rozgałęzieniem gór, które ciągną się środkiem kraju, i tu się układają jakby w kształt wilczej łapy. Tutejsi mieszkańcy byli dobroczynni, uprzejmi i dobrze usposobieni do Jezusa, i oczekiwali Go. Było to miasto Lewitów. Jezus zagościł u jednego przełożonego obok szkoły.
Przybył tu również, w celu przywitania Jezusa, Łazarz z Martą i ze starym sługą, oprócz tego Joanna Chuza i syn Szymona, który miał posadę przy świątyni. Byli oni w drodze na gody do Kany, a dowiedzieli się przez posłów, iż się tu z Jezusem spotkają. Przy spotkaniu się wyróżnił Jezus Łazarza, jako osobliwie umiłowanego przyjaciela; nigdy jednak go się nie wypytywał: „Co robi ten lub ów z twoich przyjaciół lub krewnych?"
Kibzaim leży na uboczu, ukryte w zakątku góry. Mieszkańcy utrzymują się z uprawy drzew owocowych; wyrabiają tu także namioty, kobierce, a szczególnie wiele podeszew. — Jezus zatrzymał się tu przez szabat i uzdrowił wielu chorych samym rozkazem. Byli to cierpiący na puchliznę wodną i ślepi, których przyniesiono do Niego przed szkołę na małych łożach. Uczta odbyła się u pewnego znakomitego Lewity. Po szabacie udał się Jezus jeszcze do Sichar, gdzie przybył późno i przenocował w pewnej gospodzie. Łazarz i jego towarzystwo poszli wprost do Galilei.
Na drugi dzień rano szedł Jezus z Sichar na północny wschód do Tebez. W Sichar albo Sychem nie mógł nauczać. - Nie było tu Żydów, lecz Samarytanie, a nadto jeszcze jacyś ludzie, którzy od czasu niewoli babilońskiej lub po jakiejś wojnie tu pozostali; uczęszczają oni do świątyni w Jerozolimie, lecz nie składają razem ofiar. Obok Sichem leży piękne pole, które kupił Jakub dla swego syna Józefa. Część tego należy już do Heroda z Galilei. Przez dolinę prowadzi granica, którą stanowi wał, ścieżka i kołki.
Przez Tebez, które jest dosyć wielkim miastem, prowadzi gościniec. Mieszkańcy tutejsi trudnią się handlem. Przechodzą tędy wielbłądy, wysoko obładowane. Jest to ciekawy widok, gdy obładowane owe zwierzęta, jak małe wieżyczki, powoli przechodzą przez góry, z powodu ciężaru chwieją im się głowy na długiej szyi w tę i owa stronę. Mieszkańcy tutejsi handlują także surowym jedwabiem. Są to dobrzy ludzie i nie stawali na przeszkodzie Jezusowi; nie byli jednak prości i dziecinni, ale obojętnymi, jacy są często dobrze mający się kupcy. Kapłani i uczeni w Piśmie byli nieco pewni siebie i neutralni. Gdy Jezus przybył do miasta, podnieśli opętani i słabi na umyśle krzyk: „Oto nadchodzi prorok z Galilei! On ma moc nad nami; On nas wypędzi". Rozkazał im milczeć i wtedy się uspokoili. Jezus wstąpił tu do synagogi, a ludzie poszli za Nim i przynieśli Mu chorych i uzdrowił ich. Pod wieczór nauczał w szkole i obchodził święto poświęcenia świątyni, które rozpoczęło się tego wieczora. Pozapalano w szkole i we wszystkich domach siedem świateł, również na dworze, na polach i przy drogach były zapalone wiązki na drągach. Tebez leżało na bardzo pięknym wzgórzu; w wielkiej odległości można było widzieć prowadzącą drogę górską i jak stąpały po niej objuczone wielbłądy; z bliska nie widziało się tego.
Andrzej, Saturnin i krewni Józefa poszli już z Szilo do Galilei. Andrzej wstąpił do swoich w Betsaidzie i powiedział Piotrowi, iż Mesjasza, który teraz idzie do Galilei, znowu odnalazł, i że chciałby Piotra do Niego zaprowadzić. Teraz szli wszyscy do Arbeli, zwanej także Betarbel, po Natanaela Chaseda, który miał tam zajęcia, by go zabrać do Gennabris i tam spędzić uroczystość, albowiem Chased mieszkał tam wówczas w wysokim budynku, który z wielu innymi stał oddzielnie przed miastem. — Rozmawiali wiele o Jezusie, a Andrzej sam poprowadził ich tam na święta, albowiem tak on, jak i drudzy wiele liczyli na Natanaela. Chcieli usłyszeć, jakie jest jego zapatrywanie w tym względzie; on zaś nie przykładał zbyt wielkiej wagi do całej tej sprawy.
Łazarz przybył z Martą i Joanną Chuza do Maryi w Kafarnaum, która tam udała się z Kany, i poszedł z synem Szymona dalej do Tyberiady, gdzie się chcieli spotkać z Jezusem; oblubieniec z Kany, który był synem córki Soby, siostry Anny, wyszedł również na spotkanie Pana. Zwał się także Natanaelem i nie pochodził z Kany, lecz tylko tam się ożenił i osiedlił. Miasto Gennabris było ludne; prowadził przez nie gościniec, a nadto było bardzo przemysłowe; mieszkańcy trudnili się handlem, między innymi także jedwabiem. Leżało ono o parę godzin drogi w głąb kraju od Tyberiady, jednak było oddzielone górami w ten sposób, iż trzeba było iść nieco na południe i między Emaus a Tyberiadą, a potem obrócić się znowu ku Tyberiadzie. Arbel leżało między Seforis a Tyberiadą.
Często zadajemy niewłaściwe pytania. Szukamy informacji, które moglibyśmy wykorzystać przeciwko komuś. Próbujemy rozwiązywać subtelne zagadki teologiczne. Zniechęcamy się, że Pan Bóg zamyka uszy na naszą modlitwę lub kiedy czujemy, że wzywa nas do osobistego zajęcia się czyjąś potrzebą, którą Mu gorliwie powierzamy. Zamiast tego, uczmy się pytać, co czyni Pan Bóg i w jaki sposób możemy przyczynić się do realizacji Jego dzieła. Nasłuchujmy z czujnością głosu Pana Ducha Świętego, który pociąga nas do Bożego Serca i głośmy Jego miłość innym.