Menu

Gościmy

Odwiedza nas 272  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 
 
 
 
 
 
Oprócz wina przyjął Jezus na Siebie dostarczenie części potraw i to najwyborniejszych, tudzież owoców, ptactwa i jarzyn. O to wszystko też się postarano. Weronika przyniosła z Jerozolimy kosz ślicznych kwiatów i jakieś osobliwe cukierki. — Jezus był jakby panem godów. Kierował wszystkimi rozrywkami, dodając do nich nauki. Ułożył cały porządek zachowania się podczas godów i dozwolił wszystkim bawić się w tych dniach stosownie do przyjętego zwyczaju, lecz i z zabaw polecał wyciągać pożytek dla duszy. Między innymi postanowił, iż dwa razy na dzień będą wychodzić na wolne powietrze, aby tam się zabawiać.

Potem widziałam wszystkich gości weselnych, osobno mężczyzn i kobiety, zajętych rozmową i zabawą w ogrodzie. Mężczyźni leżeli wkoło na ziemi i zabawiali się grą, polegającą na tym, że rzucano do siebie według pewnych reguł owoce, starając się wcelować nimi do oznaczonych dołków i kółek, a inni temu przeszkadzali. Jezus brał także udział w tej grze z właściwą Sobie uprzejmością i powagą. Często z uśmiechem wymawiał jakieś słowo, wywołując u wszystkich podziw, lub ciche, wewnętrzne wzruszenie; niektórzy nie rozumieli tego i prosili mądrzejszych o objaśnienie. Jezus podzielił grających na pojedyncze kółka i ustanowił wygrane, które rozdzielał potem z pięknymi, nieraz zadziwiająco trafnymi uwagami. Młodzież biegała po trawniku, skacząc przez girlandy z liści i owoców. Kobiety siedziały osobno, zabawiając się tą samą grą, co i mężczyźni. Oblubienica siedziała zawsze między Maryją Panną a ciotką oblubieńca.

Zabawiano się także tańcami. Dzieci grały i śpiewały na przemian. Tańczono w rzędach, lub tworzono koła; tańczący mieli w rękach chusteczki, którymi mężczyźni dotykali dziewic i na odwrót. Samą ręką nie dotykali się nigdy. Nowożeńcy mieli czarne chustki, inni zaś żółte. Najpierw tańczyli nowożeńcy sami, a potem dopiero wszyscy razem. Dziewice miały na twarzy zasłonę, z boku nieco uchyloną. Suknie były z tyłu dość długie, z przodu podpasane nieco sznurami. Tańcząc nie podskakiwano jak u nas, lecz raczej zakreślano chodem rozmaite linie, poruszając przy tym rękami, głową i ciałem, stosownie do taktu muzyki. Przypominało mi to chwianie się faryzeuszów podczas modlitwy; lecz wszystko wyglądało wdzięczniej i poważniej. Z późniejszych apostołów nie tańczył żaden: za to tańczyli Natanael Chased, Obed, Jonatan i inni uczniowie. Tancerkami były tylko dziewice. Wszystko odbywało się w największym porządku, ze spokojem, lecz i z wesołością.

W tych dniach Jezus wiele rozmawiał na osobności z uczniami, którzy mieli później zostać apostołami; inni uczniowie nie byli przy tym. Jezus urządzał także dalsze wycieczki z uczniami i gośćmi po okolicy i nauczał często, a późniejsi apostołowie tłumaczyli drugim słyszane słowa. Te wycieczki gości służyły do tego, aby tymczasem można było bez przeszkody oddać się przygotowaniom do uczty. Niektórzy z uczniów, a czasem i Jezus, pozostawali w domu, by być w czasie przygotowań i niejedno jeszcze zarządzić. Wielu z nich zajmowało się ułożeniem pochodu weselnego.

Jezus chciał podczas tej uroczystości wszystkim krewnym i przyjaciołom, a również i tym, których dotychczas wybrał, dać sposobność, by mogli przy tej uroczystości nawzajem, jak też z krewnymi Jezusa i znajomymi bliżej się poznać.

W synagodze, gdzie zgromadzili się goście, nauczał Jezus także o przyjemności dozwolonej rozrywki, i o jej znaczeniu, o granicach i powadze, jakie trzeba przy tym zachować, o pożytku, jaki należy z zabawy wyciągnąć; mówił także o małżeństwie, o obowiązkach męża i żony, o powściągliwości, skłonności i o małżeństwie duchownym. Przy końcu nauki stanęła młoda para przed Jezusem, który pouczał każdego z osobna.
 
Pan Bóg nie chce mieć w nas robotów uzupełniających precyzyjnie określone reguły. Chce być naszym Panem Bogiem, a nie niebiańskim Księgowym prowadzącym skomplikowaną buchalterię naszych grzechów. Chce abyśmy słysząc przykazania, rozpoznawali Jego głos. Chce, abyśmy uczyli się rozpoznawać Jego oblicze w bracie czy siostrze, których jesteśmy „zobowiązani” kochać. Kiedy więc usłyszymy Jego głos, nie zatwardzajmy naszego serca, usiłując sprowadzić Jego drogi do naszych wyobrażeń. Słuchajmy Go z miłością, wzrastając w pragnieniu pójścia za Nim.