Menu

Gościmy

Odwiedza nas 331  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

Pod wieczór przyszedł Jezus do Kafarnaum na szabat. Najpierw odwiedził Swą Matkę. Nauczał tu i mieszkał znowu w domu, należącym do oblubieńca z Kany. Wszyscy uczniowie  zebrali się tutaj. Przez cały szabat Jezus nauczał.


Przyniesiono do Niego ze wszystkich części kraju bardzo wielu chorych i przyprowadzono opętanych, a On uzdrawiał ich publicznie wobec wszystkich uczniów i wypędzał diabłów przed ciągle napływającym tłumem. Przybyli wysłańcy z Sydonu i błagali Go, aby do nich przybył; Jezus jednak odmówił im. Później przyszli także ludzie z Cezarei Filipowej czyli Paneas i zapraszali Go z upragnieniem do siebie, On jednak odprawił ich nadzieją na później. Napływ ludzi tak się wzmagał, iż Jezus po szabacie opuścił z kilku uczniami Kafarnaum i usunął się w góry, położone blisko godzinę drogi na północny wschód od Kafarnaum, między jeziorem a ujściem Jordanu, gdzie jest wiele parowów, do których się schronił i tam się modlił. W tym to pasmie górskim znajduje się bliżej jeziora pagórek; z niego to widział Jezus z uczniami, nadchodząc z Bethanat, okręty Piotra i Zebedeusza.

Uczniowie, którzy przy Nim byli, zeszli do mieszkań rybackich nad jeziorem, aby opowiadać o Jezusie. Andrzej pozostał w Kafarnaum, nauczając i opowiadając wśród zebranego tłumu.

Wieczorem przyszedł Jezus do mieszkania Swej Matki między Betsaidą a Kafarnaum; tu się zebrali Łazarz, Marta i inne niewiasty jerozolimskie z Magdalum, aby się pożegnać i wrócić do Jerozolimy. Jezus pocieszał ich o Magdalenie i mówił, że Marta zbyt się troszczy. Magdalena wprawdzie bardzo się wzruszyła, mimo to jeszcze raz ciężko upadnie. Nie złożyła swego stroju, tłumacząc się tym, iż stosownie do swego stanu nie może tak biednie się ubierać, jak inne niewiasty itd. Gdy następnie rozpoczął się post w Kafarnaum z powodu śmierci pewnego człowieka, który chciał wbrew prawu umieścić obrazy w świątyni, nauczał Jezus znowu w Kafarnaum. Przyniesiono tam wielu chorych, z których wielu uzdrowił. Byli tu także tacy, którzy Go zapraszali na inne miejsca. Znajdowało się także tym razem bardzo wielu przewrotnych faryzeuszów, którzy, sprzeciwiając się, zapytywali Go, co z tego wszystkiego będzie? Cały kraj jest wzburzony z powodu Niego, a On naucza publicznie i rozkrzewia naukę coraz dalej. Jezus zaś odparł z wielką powagą i oświadczył im, iż zacznie jeszcze jawniej i głośniej nauczać i działać.

Wieczorem rozpoczął się post na pamiątkę wytępienia pokolenia Benjamin przez resztę pokoleń z powodu haniebnego czynu. Widziałam, iż dzień ten bardzo ściśle i surowo i obchodzono w okolicy Fasael, gdzie niedawno Jezus wskrzesił córkę Jaira, w Arumie, Gibei itd., ponieważ wypadek ten zdarzył się w owej okolicy. Niewiasty tamtejsze przynosiły jakąś ofiarę i szczególniejszy brały udział w poście.
 

 
 
 
 
 
 
 
 
Nocą szedł Jezus, odprowadzony od Natanaela Chaseda, z Andrzejem, Piotrem i synami Marii Kleofasowej i Zebedeuszem do Gennabris, gdzie mieszkał Natanael, który zamówił tam dla Jezusa gospodę. Jezus nie wstąpił do domu Natanaela, obok którego przechodzili przed miastem. Oblubieniec Natanael i jego żona byli również w tym czasie w Kafarnaum i Jezrael.

Miejsca chrztu przy Ono strzegli na przemian tamtejsi mieszkańcy. Jezus uczył i uzdrowił w Gennabris szalejących opętanych. Przechodzi tędy droga handlowa, ludzie tutejsi nie są tacy dobroduszni, jak nad jeziorem; chociaż otwarcie nie stawiali oporu, to jednak niektórzy przyjmowali naukę obojętnie.

Oprócz przyszłych Apostołów, był także w Gennabris Jonatan, przyrodni brat Piotra. Inni zaś rozproszyli się koło Kafarnaum i Betsaidy, gdzie opowiadali wszystko, co słyszeli i widzieli o Jezusie.

Z Gennabris udał się Jezus z późniejszymi Apostołami do Betulii, położonej mniej więcej trzy godziny od Gennabris, a pięć godzin od Tyberiady i niedaleko od Jezrael. Wznosi się na wzgórku tak stromo, iż zdaje się, że spadnie na dół, a zwaliska murów są tak szerokie, iż możnaby po nich wozem przejeżdżać. Droga do Nazaretu prowadzi stąd poprzez górę Tabor, od której leży tylko o parę godzin drogi na południowy wschód.

Natanael Chased złożył swój urząd w Gennabris na ręce swego brata, czy też kuzyna i w niedalekiej przyszłości pójdzie za Jezusem.

Gdy Jezus przechodził przez Betulię, krzyczeli za Nim na ulicy opętani. Na rynku stanął przy katedrze, i wysłał niektórych uczniów, aby powiedzieli przełożonemu synagogi, żeby ze wszystkich stron kazał otworzyć drzwi szkolne. Innych zaś uczniów wysłał, aby szli od domu do domu i zwoływali ludzi na naukę. Synagoga miała naokoło drzwi pomiędzy słupami, zawsze otwarte przy wielkim natłoku. Jezus nauczał tu o prawdziwym ziarnie pszenicznym, które musi być wrzucone do ziemi. Mieszkał tu w zamówionej gospodzie. Faryzeusze nie występowali tu wprawdzie otwarcie, mruczeli jednak, a Jezus wiedział, iż z obawą wyrażali się przeciw Jego zamiarowi, aby tu pozostać na szabat. Jezus opowiedział to uczniom Swoim i dodał, iż chce spędzić szabat o kilka godzin drogi dalej, między zachodem a północą ku górze Tabor, w miejscowości, której nazwa wyszła mi teraz z pamięci; ludzie w owej miejscowości farbują jedwab na frędzle i ozdobne wisiorki.

Również i tutaj Jezus uzdrawiał. — Wszyscy ci uczniowie, którzy pozostali w tyle, znowu się zeszli.

Gdy z powodu szemrania faryzeuszów opuścił Jezus Betulię, nauczał pod gołym niebem, o mały kwadrans drogi przed miastem, siedząc na kamiennej katedrze. Naokoło były jeszcze rozwalone mury i zdaje się, iż to miejsce należało niegdyś do okręgu miasta. Później przybył mniej więcej o trzeciej godzinie po południu do Kislot, które leży stąd prawie o trzy godziny drogi, u stóp góry Tabor, dokąd poszli naprzód Andrzej i inni, aby zamówić gospodę przed Kislot. Zeszła się tam wielka ilość ludzi z całej okolicy, między którymi byli pasterze z laskami i przejeżdżający kupcy z Sydonu i Tyru. Cuda Jezusowe i nauka były już znane w całym kraju. Wszyscy cisnęli się na miejsce, gdzie nauczał, a skoro się rozgłosiło, iż tu pozostanie na szabat, zeszli się wszyscy, co byli w drodze.
 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gdzie się tylko Jezus zjawił, powstawał zawsze wielki tłok. Wołali na Jego powitanie, rzucali się do nóg Jezusowi, cisnęli się, aby Go móc dotknąć, i dlatego też najczęściej nagle i niespodzianie przybywał i odchodził, aby się uchylić od natłoku ludzi. Często odłączał się na drodze od Swych uczniów, wysyłał ich inną stroną i szedł sam. Miejscami musieli Mu robić miejsce wśród tłumu. Niektórym osobom dozwolił się zbliżyć i dotknąć, i niejeden przez to wzruszał się cicho w sobie, nawracał lub ozdrawiał.


Pod wieczór przybył Jezus do gospody, którą Mu zamówili uczniowie przed Kislot-Tabor, gdzie już był dwa razy. Kislot jest oddalone od Nazaretu mniej więcej siedem godzin drogi, w prostej zaś linii około pięć. Ponieważ w tym kraju drogi prowadzą przez doliny, a ludzie oznaczają odległość już to podróżą, już to patrząc z gór, dlatego też rachuby ich rzadko się zgadzają. Niezliczona ilość miejscowości znajduje się w Galilei; jednak z pojedynczych pagórków można zawsze widzieć ich tylko kilka.


Kislot-Tabor jest przeważnie miejscem handlowym; jest tu kilku bogatych kupców i wiele ubogich ludzi, jako też wiele farbiarni surowego jedwabiu, z którego wyrabiano ozdoby i frędzle do szat kapłańskich. Zresztą farbiarnie były przeważnie w Tyrze nad morzem; teraz wiele ich przeniesiono tutaj. Bogaci kupcy posługiwali się ubogimi ludźmi w fabrykach. Widziałam też tu ludzi traktowanych jak niewolników.


Przed gospodą otoczyli uczniowie pewne miejsce grubymi sznurami, które poprzeciągali przez pale, aby zapobiec natłokowi ludu. Na tej przestrzeni nauczał Jezus przed gospodą; a ponieważ między innymi przysłuchiwali się temu bogaci kupcy, uczył o bogactwie i niebezpieczeństwach, wynikających z szukania zysku. Mówił im, że ich stan jest bardziej niebezpieczny, niż celników, którzy się prędzej nawracają aniżeli oni, a przy tym wskazywał na sznury, które go oddzielały od natłoku ludzi, mówiąc: „Taki powróz przejdzie prędzej przez ucho igielne, aniżeli bogacz do królestwa niebieskiego”. Powrozy te z sierści wielbłądziej były grube jak ramię i przeciągnięte cztery razy obok siebie przez pale przed gospodą. Bogacze bronili się, iż dają przecież jałmużnę ze swego zysku; Jezus zaś odpowiedział im, iż jałmużna, którą wyciskają z potu innych biednych, nie przyniesie im żadnego błogosławieństwa. Nauka ta wcale nie przypadła ludziom do smaku.


Kislot było miastem Lewitów; pokolenie Zabulon odstąpiło je Lewitom, szczepu Merari. Znajdowała się tu najznakomitsza szkoła z całej okolicy; była bardzo wielka i wszystko odbywało się tam bardzo uroczyście. Gdy Jezus w szabat nauczał w synagogach, usługiwali Mu miejscowi kapłani, podawali zwoje pisma, lub na przemian czytali, co Jezus żądał; także wypytywał się i uczył o tym. Śpiewano również, ale nie na sposób faryzeuszów. Słyszałam dobrze Jego głos, brzmiący dźwięcznie między innymi; nie przypominam sobie jednak, abym słyszała Go  śpiewającego samego.


Rano uczył Jezus w szkole w Kislot. Andrzej nauczał dzieci w przylegających do szkoły podwórzach i wykładał cisnącemu się obcemu ludowi o Jezusie, co od Niego słyszał i widział. Jezus miał naukę o pysze i zarozumiałości. Dzisiaj nie uzdrawiał, albowiem mówił, iż są nadęci z powodu Jego nauki tu w mieście, uważając siebie za lepszych nad innych, jakby dlatego właśnie, że są lepsi, tutaj przybył, zamiast uznać, iż przyszedł do nich przez wzgląd na ich nędzę, aby się upokorzyli i poprawili.


Po nauce zatrzymał się jeszcze przed synagogą na wolnym miejscu, gdzie na dziedzińcu były małe cele, należące do synagogi, jakoby strażnice. Tutaj uzdrowił wiele dzieci, które miały konwulsje i cierpienia, a które przyniosły Mu matki. Uzdrawiał je, ponieważ były niewinne. Również uzdrowił kilka niewiast, które się przed Nim ukorzyły i powiedziały do Niego: „Panie, odejmij moją winę i moją ułomność!" Upadały przed Nim w przysionku i oskarżały się. Były to niewiasty mające krwotoki i dręczone złymi żądzami, prosiły więc i o uwolnienie od pokus.


Wieczorem szabat  spędzał w szkole, a jadł w gospodzie. Późniejsi Jego Apostołowie i bliżsi przyjaciele siedzieli z Nim przy tym samym stole, uczniowie zaś na innych miejscach lub usługiwali. Nazajutrz święcił szabat w synagodze i uzdrowił przed synagogą wielu chorych; poszedł także do wielu do ich domów, aby ich uleczyć, ponieważ nie można było ich przynieść. Uczniowie pomagali Mu, nosili chorych, prowadzili, dźwigali, robili miejsce, uskuteczniali zlecenia i poselstwa.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

Wszystkie wydatki związane z podróżą i jałmużną pochodziły dotąd z majątku Łazarza, a Obed, syn Szymona, załatwiał wypłaty.


Małe domki przed synagogą, wyglądające jak strażnice, są to małe cele na dziedzińcu, gdzie niewiasty, oddzielone kratami, rozmawiały samotnie z Jezusem. W tych celach grzesznice, pokutnice lub nieczyste niewiasty szukały zwykle pociechy u kapłanów.


Na górze Tabor nie ma miasta, ale są okopy, mury i jakby opróżniona warownia, gdzie się niekiedy zatrzymywały wojownicze ludy. Wieczór po szabacie był Jezus z najbliższymi uczniami i przyszłymi Apostołami na uczcie u pewnego faryzeusza, na którym nauka Jego wielkie zrobiła wrażenie i który się poprawił. W dniu następnym był Jezus z uczniami na wielkiej uczcie, którą wydali na Jego cześć przedniejsi owej miejscowości w publicznym domu, przeznaczonym do odprawiania uroczystości. Nauczał tu również, i jeszcze tego samego wieczora opuścił miasto, udając się do Jezrael, które jest oddalonym od Kislot-Tabor nie więcej jak trzy godziny drogi.


Tu w Jezrael oddzielili się od Niego krewni i uczniowie z Betsaidy, a nawet Andrzej i Natanael, aby odwiedzić domy rodzinne. Jezus naznaczył im miejsce, gdzie się mieli znowu spotkać. Pozostało jeszcze przy Nim około piętnastu młodszych uczniów. Miejscowość ta jest wielka i posiada różnego rodzaju szkoły duchowne i świeckie, Jezus nauczał tu i uzdrawiał; uczył także o winnicy Nabota.


Z Jezrael udał się Jezus idąc półtorej godziny ku wschodowi, na pewne pole w dolinie, dwie godziny długiej i tyleż szerokiej, gdzie jest wiele sadów, ogrodzonych niskim płotem. Jest to niezwykle urodzajna i powabna dolina, pełna sadów, których właścicielami są w większości mieszkańcy Kislot-Tabor i Jezrael. Jest tu wiele namiotów, w pewnych odstępach stoją po parze, a zamieszkują je ludzie z Sychar, którzy strzegą owoców i je zbierają. Zdaje mi się, iż muszą to robić jako pańszczyznę. Zmieniają się, a mieszka ich mniej więcej po czterech w jednym namiocie. Kobiety mieszkają razem, oddzielnie od mężczyzn, i gotują dla nich. Jezus nauczał ludzi pod namiotem. Są tu również piękne studnie i źródła, które spływają do Jordanu. Główne źródło przypływa z Jezrael, a tu w dolinie ujęto je w piękną studnię, nad którą było zbudowane coś w rodzaju kapliczki. Woda rozchodzi się z tej studni do różnych innych studzien w dolinie, gdzie się łączą także inne wody i odpływają w końcu do Jordanu. Było tu około trzydziestu stróżów, których Jezus nauczał; niewiasty stały nieco dalej. Miał naukę o niewoli grzechowej, z której winni się wyzwolić. Niezmiernie się cieszyli i wzruszali, iż ich nawiedził. Jezus był tak serdeczny i przystępny dla tych biedaków, iż mnie samą to rozrzewniało. Postawili przed Nim i uczniami owoce, które oni pożywali. Miejscami są tu już na niektórych drzewach owoce dojrzałe, na innych jeszcze kwiecie. Widziałam tu brunatne owoce, jak figi, które rosną w kiściach jak winogrona; również żółte rośliny, z których przyrządzają rodzaj polewki (opisywała je jak kukurydzę, brunatne owoce jak palmy daktylowe, mówi także o Durra i innych ziołach, które się jada na sposób sałaty, i całą okolicę przedstawia jako obfitującą w bujne sady, położoną na południe od Jezrael). Przy tej dolinie leżą góry Gilboa, na której zginął Saul w bitwie z Filistynami.

 

Kiedy przyjmujemy zaproszenie Pana Jezusa i przychodzimy do Niego, niekoniecznie znajdziemy natychmiastowe rozwiązanie wszystkich naszych problemów. Znajdziemy jednak odpoczynek. On zdejmie z nas ciężar samotnego trudu. W zamian włoży na nas swoje jarzmo – kierownictwo swego Pana Ducha Świętego – a jest to lekkie i słodkie brzemię, które skieruje nas na drogi pokoju. Jeśli jesteśmy już wyczerpani i chcemy jakiejś zmiany, złóżmy swój ciężar u stóp Pana Jezusa. Oznacza to oddanie Mu wszelkich uraz z powodu odczuwanej przez nas sytuacji trwającej już może od wielu lat. Złóżmy przed Panem Jezusem całą tę plątaninę. W ramionach Pana Jezusa stajemy się zdolni przebaczać, zdawać się na Jego prowadzenie, odzyskujemy nadzieję i sens życia.