Na drugi dzień rano udał się Jezus z mniej więcej dwudziestu uczniami w kierunku jeziora, jednak nie prostą drogą, lecz na południe, okrążając wzgórze, na którym ku zachodowi był domek Maryi. To wzgórze jest kończyną spodka góry, na północ położonej, doliną jednak nieco od niej oddzielone. Było tam wiele strumyków, spadających z góry do jeziora, płynęła także po tej stronie rzeczułka od Kafarnaum. Źródła przerzynały tu obficie okolicę i opływały Betsaidę. Jezus odpoczywał kilkakrotnie z nimi w miejscach uroczych, często stawał i nauczał o dziesięcinie. Uczniowie użalali się na wielki ucisk, połączony z poborem dziesięciny w Jeruzalem, i mówili, czyby jej wcale nie można było usunąć. Jezus mówił, że Bóg Sam nakazał dawać świątyni i jej sługom dziesięcinę ze wszystkich owoców, aby ludzie przypominali sobie, że nie mają własności, tylko użytkowanie; także z jarzyn należy dawać dziesięcinę przez wstrzemięźliwość. Uczniowie mówili także o Samarii i wyrazili zdanie, że przykro im, że przyspieszyli stamtąd odejście Jezusa; ale tłumaczyli się tym, że nie wiedzieli, że ci ludzie są tak chciwi tej nauki i tak chętnie ją przyjęli; przy czym dodali, że, gdyby nie byli napierali, byłby Jezus z pewnością dłużej tam został. Jezus jednak odpowiedział, że te dwa dni, przez które tam był, zupełnie wystarczyły; Sychemici są gorącej krwi i prędko zostali poruszeni, a przecież z nawróconych może tylko dwudziestu wytrwa na stałe, przyszłe wielkie żniwo zostawia dla nich.
Uczniowie, poruszeni poprzednią Jego nauką, mówili z współczuciem o Samarytanach i na ich pochwałę, opowiadali sobie przygodę owego człowieka, który niedaleko Jerycha wpadł między zbójców, a którego potem minął kapłan i lewita i dopiero Samarytanin nim się zajął i namaścił go winem i oliwą. Historia ta była znana i rzeczywiście wydarzyła się w swoim czasie koło Jerycha. Korzystając z ich współczucia nad zranionym i z radości z powodu miłosierdzia Samarytanina, opowiedział im podobną przypowieść. Zaczął od Adama i Ewy i ich upadku, o którym opowiedział prosto tak jak jest w Piśmie Św., jak potem wygnani z raju, dostali się z dziećmi na pustynię pomiędzy opryszków i zbójców; i oto teraz cała ludzkość leży na pustyni, pobita i zraniona grzechami! Lecz Król nieba i ziemi uczynił możliwie wszystko, aby nędznemu człowiekowi przyjść w pomocą. Nadał wtedy prawo i wysłał kapłanów, dobrze we wszystko zaopatrzonych, jak też wielu proroków; ale wszyscy przeszli i poszli dalej, a żaden choremu nie pomógł, a w części on sam pomocą wzgardził. W końcu posłał do nędznych ludzi własnego swego Syna w ubożuchnej postaci. I ten właśnie, chociaż sam jest ubogim, bez obuwia, bez nakrycia głowy, bez pasa itd., nalał wina i oliwy w rany człowieka, aby go uleczyć. Ale ci sami, którzy byli umocnieni we wszystko, a którzy, mając pod dostatkiem wszystkiego, nad biednym się nie ulitowali, pojmali i zabili tego Syna królewskiego, który oliwą i winem uleczył nędzarza. Nad tym co im opowiedział, kazał im dobrze pomyśleć i powiedzieć Mu, co o tym, myślą, po czym On Sam da im wyjaśnienie. Lecz nie rozumieli Go, poznali jednak, że opisując owego biednego syna królewskiego, zupełnie Siebie samego opisał; zaczęli więc wpadać na różne domysły i szeptać między sobą: kto też to jest Jego Ojciec, o którym ciągle mówi? Napomknął także, jak wczoraj utyskiwali na straty w rybołówstwie i przytoczył syna królewskiego, który wszystko opuścił i namaścił oliwą i winem rannego nędzarza, podczas gdy inni mimo dostatku zostawili go w głodzie i chłodzie. Potem dodał: „Ojciec nie opuścił sług Syna swego i wszystko im sowicie wynagrodzi, gdy ich w swoim królestwie około Siebie zgromadzi.
Wśród tych i tym podobnych nauk przybyli poniżej Betsaidy nad jezioro, gdzie stały czółna Piotra i Zebedeusza. Była tam mała, zamknięta przystań, a na brzegu było kilka szałasów dla rybaków. Jezus zszedł z uczniami na dół. Ponieważ było święto, przeto na łodziach nie znajdowali się Żydzi, lecz pogańscy niewolnicy. Zebedeusz był w chacie na brzegu. Wtedy rzekł Jezus, aby przestali łowić ryby, a wyszli na ląd, co też uczynili. Jezus wówczas zaczął i tu nauczać.
Następnie udał się Jezus wzdłuż jeziora w górę ku Betsaidzie, może pół godziny drogi stąd odległej. Przestrzeń, w obrębie której Piotrowi przysługiwało prawo łowienia ryb, wynosiła godzinę drogi wzdłuż brzegu. Pomiędzy miejscem, w którym zwykle stały czółna, a Betsaidą była zatoka; tu wpływało do jeziora wiele strumyków; są to odnogi rzeczki, która z Kafarnaum doliną przepływa i wiele źródeł przyjmuje; przed Kafarnaum tworzy ona wielki staw. Jezus z uczniami nie szedł prosto do Betsaidy, lecz zwrócił się na zachód i północną stroną doliny zdążał aż do domu Piotrowego, położonego na wschodniej stronie wzgórza; na zachodniej zaś stronie wzgórza znajdował się dom Maryi.
Jezus wszedł z Piotrem do jego domu, gdzie Maryja i inne święte niewiasty już były zebrane. Inni uczniowie nie weszli z Nim do domu, lecz części zostali w pobliżu w ogrodzie, w części poszli naprzód do domku Maryi. Gdy wchodzili do domu, rzekł Piotr do Jezusa: „Panie, mieliśmy post, a Tyś nas nasycił". Dom Piotra był w wielkim porządku, miał podwórze i ogród, był obszerny, z wierzchu można było po nim chodzić, skąd był piękny widok na jezioro. Nie było tu ani pasierbicy Piotra, ani synów, których otrzymał z żoną, widocznie wszyscy byli w szkole. Żona jego była ze świętymi niewiastami, dzieci nie miał z nią żadnych. Teściowa Piotra była kobietą chorowitą, chudą, wysoką, chodziła po domu, opierając się o ściany.
Jezus mówił długo z niewiastami, jakby tu nad jeziorem urządzić i przysposobić zapasy, gdyż pragnie się tu dłużej zatrzymać. Przy czym upominał je, aby nie były lekkomyślnie rozrzutne ani też zbytecznie się nie troszczyły i nie martwiły. Dla Siebie bowiem — mówił — nie potrzebuje wiele, tylko dla uczniów i dla ubogich. Następnie udał się z uczniami do mieszkania Maryi, gdzie jeszcze z nimi nieco rozmawiał, a potem poszedł samotny na modlitwę.
Obok domu Piotra płynął ten potok z Kafarnaum; tym potokiem mógł Piotr ze sprzętem rybackim dopłynąć na małym czółnie, które miało w środku siedzenie, aż do jeziora.
Święte niewiasty wiedziały od Jezusa, że na następny szabat chce się udać do Nazaretu, oddalonego stad o dziewięć lub dziesięć godzin drogi, nie były jednak temu rade i życzyły sobie, aby Jezus tu pozostał, a jeżeli pójdzie, aby przynajmniej wkrótce powrócił. Jezus odrzekł, że prawdopodobnie nie zabawi tam długo, ponieważ tam nie będą z niego zadowoleni, nie może bowiem czynić tego, czego pragną. Nadmienił nawet niektóre rzeczy, które będą Mu zarzucali i zwrócił na to uwagę Swej Matki, dodając, że powie Jej, gdy się to sprawdzi.
Nasze ludzkie wysiłki, przy całej swojej wartości, mają też swoje ograniczenia. Jak więc mamy naśladować Pana Jezusa, który jest cichy i pokornego serca? Odpowiedzią jest poddanie się Panu Bogu i otwarcie na Jego łaskę. Kiedy pozwalamy Panu Jezusowi kornie się umacniać, łaska pomnaża się. Poddanie Panu zapewnia nam moc Bożą, która dokonuje w nas tego co normalnie byłoby dla nas niemożliwe. Dlatego właśnie Pan Jezus każdego dnia trwał w jedności z Ojcem i zaprasza nas, abyśmy trwali w Nim.