Menu

Gościmy

Odwiedza nas 69  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Z początku myślałam, że Jezus pójdzie do Gennabris, które leży jakieś trzy godziny drogi na zachód od Tyberiady między górami. Nie poszedł jednak tam, lecz na północną stronę doliny, gdzie jest studnia Betuel. Bardzo wielu znakomitych i zamożnych ludzi z Galilei i Judei ma tu wille i ogrody, które w pięknej porze roku zamieszkują. Na południowej stronie jeziora, na północnym stoku gór Betuel są całe rzędy domów i ciepłe kąpieliska. Te z nich, które są położone bardziej na wschód, są cieplejsze, ku zachodowi zaś chłodniejsze. Kąpieliska mają wspólny, wielki zbiornik, a na około oddzielne, zewsząd oszalowane przedziały, gdzie dla każdego były osobne wanny, wyżej lub niżej, można jednak było stąd dojść także do wspólnego zbiornika i być razem z innymi. Jest tu wiele gospód i można tu także pojedyncze domy i ogrody wynająć na pewien czas, a wtedy kąpiele i wszystko inne jest za darmo. Dochód przypada Betulii i z tego dochodu cały zakład bywa utrzymywany. Jezioro było tu nadzwyczaj czyste, z powierzchnią jasną i przezroczyste jak zwierciadło aż do dna, na którym widać było piękne, białe kamyczki. Wypełniała je woda przypływająca z zachodu, a następnie poprzez owo jezioro spływająca w dolinę miasta Magdalum. Jezioro roi się małymi, ozdobnymi łodziami, które z daleka wyglądają jak kaczki. Na północnej stronie jeziora stoją mieszkania dla żeńskich gości kąpieliska, zwrócone na południe. poprzez ścieżki i miejsce zabawy zbliżają się nad wpływającego strumyka, w pobliżu którego są pokoje dla mężczyzn. Dolina nachylała się z obydwóch stron łagodnie nad jezioro. Wszystkie zabudowania połączone są drogami, alejami, chodnikami ocienionymi drzewami. Altany stoją między szeroko rozrosłymi drzewami a między nimi leżą łąki, z wysoką piękną murawą, sady, warzywne ogrody i place tłumnych zabaw i wyścigów. Widok jest czarujący, okolica pełna pagórków i gór, a wszędzie bujne urodzaje, zwłaszcza winogron i owoców. Są tu właśnie drugie żniwa w roku.


Jezus został po tej stronie jeziora, z której przyszedł, w pewnej gospodzie. Wnet zeszło się wiele ludzi, a On uczył przed gospodą z wielką łagodnością. Słuchało Go także wiele niewiast. Na drugi dzień widziałam, jak towarzystwo najznakomitszych przybyło na małych łodziach, od południowej strony jeziora kąpielowego, prosząc uprzejmie, aby Jezus przyszedł ich uczyć. Jezus odpłynął z nimi i wstąpił do gospody, gdzie Mu podano posiłek. Rankiem uczył w chłodzie, a wieczorem pod cienistymi drzewami przed gospodą przy wzgórzu. Bardzo wielu obecnych stało obok Niego, a niewiasty trzymały się na uboczu, z zasłonami na twarzy. Panował tu wzorowy porządek, gdyż byli to prawie wszyscy cywilizowani i dobrze usposobieni ludzie, łagodni, weseli i dobroduszni; a że nie było stronnictw, przeto jeden przed drugim nie obawiał się, szczerze wyjawić swoich uczuć, tak  że wszyscy byli z całą uwagą i czcią dla Jezusa. Zaledwie raz Go usłyszeli, a już byli pokrzepieni i uradowani. Jezus uczył o oczyszczeniu wodą, o zjednoczeniu tu obecnych, ich wzajemnym zaufaniu i otwartości, o tajemnicy wody, o obmyciu z grzechu przez chrzest, o Janie, o połączeniu i miłości między ochrzczonymi i nawróconymi itd. Prócz tego mówił zachwycająco nawiązując do natury, tj. mówił o pięknej porze roku, o okolicy, o górach, drzewach, owocach, trzodach i o wszystkim, co ich otaczało. Widziałam, że zgromadzeni podchodzili kolejno do Niego i otaczali Go wkoło, a Jezus nowym słuchaczom powtarzał pojedyncze ustępy Swej nauki.

 

12


Widziałam mających podagrę, jak ledwie się poruszali. Byli to przeważnie urzędnicy i oficerowie, którzy tu wypoczywali. Poznałam ich po tym, że w zmienionych ubraniach, opuszczali to miejsce po pewnym czasie i udawali się na swoje stanowiska w różnych stronach okolicy; gdyż jak długo tu byli, byli wszyscy ludzie jednakowo ubrani;  mężczyźni w cienką, żółtawą materię wełnianą, która ich okrywała jak płaszczyk z czterech oddzielonych płatów, które aż do kolan były poobwijane, tworząc rodzaj spodni; na gołych nogach mieli sandały. Górną część ciała pokrywała otwarta po obu stronach szata jak szkaplerz, ściągnięta około bioder szerokim pasem. Barki aż do połowy górnego ramienia były nakryte suknem w kształcie rękawów, a głowa odkryta. Urządzali zabawy, mocowali się laskami i tarczami z liści, nacierali na siebie w szeregach lub pojedynczo, aby się wyprzeć ze stanowisk. Biegali o zakład do celu, przeskakiwali obręcze i sznury, na których były pozawieszane rozmaite błyskotki, a których nie było wolno dotknąć; za poruszeniem zaś, brzęcząc, spadały na dół i stosownie do liczby, ile ich spadło, przeskakujący przegrywał. Były tam i owoce, o które grali. Widziałam, jak niektórzy grali na trzcinowych piszczałkach; inni mieli okrągłe długie rurki z sitowia, przez które patrzyli w dal i na morze; przedmuchiwali także przez nie kulki albo strzałki, jak gdyby strzelali za rybami. Widziałam, jak rurki te potem zginali w obręcz i zawieszali przez ramię. Widziałam także, jak na końce tych rurek wkładali różnokolorowe szklane kule, i obracali nimi do słońca, w którym się cały krajobraz odwrotnie odbijał i obracał tak, jak gdyby jezioro całe chodziło nad ich głowami. Wszystkich to ogromnie bawiło.


Rosły tu wspaniałe owoce, zwłaszcza winogrona, a niektórzy z wielkim uszanowaniem i uprzejmością znosili najpiękniejsze owoce Jezusowi.


Mieszkania niewiast są po drugiej stronie doliny, kąpiele jednakowoż z tej strony, lecz więcej na zachód, i mężczyźni nie mogli ich widzieć. Nad brzegiem strumyka, który wpływa do jeziora, widziałam małych chłopców w podpasanych białych, wełnianych płaszczach, jak różnej wielkości i kształtu różdżkami wierzbowymi pędzili przed sobą całe gromady wodnego ptactwa. Ze strumyka i z jeziora sprowadzano wodę do gospód na górze i do kąpieli za pomocą rur, z tych zaś do zbiorników położonych wyżej, a z tych coraz dalej i wyżej. Niewiasty urządzały sobie także różne zabawy na łąkach. Były ubrane w długie, cienkie, białe, wełniane szaty, z wieloma fałdami, dwa razy przepasane. Długie rękawy można było podnieść i spuszczać za pomocą klamer, naokoło rąk miały wielkie, sztywne kryzy z wieloma namarszczeniami, jak pawie koła. Ozdobą głowy był czepek, złożony z coraz niższych i węższych grubych kółek, owiniętych jedwabiem albo białymi piórami, przez co wyglądał jak domek ślimaka wykonany z piór. Z tyłu czepek był związany i miał długi koniec z frędzlami. Były bez welonów, ale na twarzy miały dwie delikatnie zmarszczone, białe, przezroczyste, wachlarzowate osłony, które jeśli były opuszczone, zakrywały nos, zostawiając otwory na oczy. Mogły je także do połowy lub całkiem odwijać, stosownie do tego, jak chciały się ochronić od słońca. W towarzystwie mężczyzn spuszczały zasłony na dół.


Niewiasty miały wesołą zabawę. Każda miała pas z kółkiem albo pętlicą koło bioder; za tę pętlicę chwytały się, tworząc koło, tak że miały jedną rękę wolną. W trawie zaś był ukryty jakiś klejnot, koło obracało się tak długo tam i z powrotem, aż któraś znalazła klejnot i schyliła się, aby go podnieść, inne zaś rozrywały prędko koło i schylały się także, uważając by nie upaść; niekiedy jednak wywracały się wszystkie jedna na drugą wśród wielkiego śmiechu.