Nie zatrzymując się, wyszedł Jezus z uczniami za bramę, a potem wzdłuż góry poszedł do domu Piotra koło Betsaidy, gdyż usilnie Go tam proszono; zdawało się bowiem, że świekra Piotra jest konająca. Stan jej znacznie się pogorszył, cierpiała bowiem na palącą gorączkę. Jezus poszedł prosto do jej pokoju. Byli z Nim jeszcze inni, a zdaje mi się, że i córka Piotra. Podszedł do niej i nachylił się ku łożu pół stojąc, pół siedząc, tak, że jej głowa była blisko Niego. Zamienił następnie z nią słów kilka, położył jej rękę na głowie i na piersiach, i zupełnie się uspokoiła. Następnie stanął przed nią, i ująwszy jej rękę, podniósł ją tak, że mogła siedzieć, i rzekł: „Dajcie jej pić". Wówczas podała jej córka Piotra napój w podłużnej jak czółenko czarce. Jezus pobłogosławił napój i kazał jej wstać, a ona powstała z niskiego posłania. Była całkiem pozawijana i miała na wierzchu jeszcze obszerny szlafrok. Zostawiła więc chusty, w które była pozawijana, wstała i dziękowała Panu wraz z całym domem.
Przy uczcie usługiwała uzdrowiona z innymi kobietami i podawała do stołu, całkiem już zdrowa. Potem udał się Jezus z Piotrem, Andrzejem, Jakubem, Janem i innymi jeszcze uczniami nad morze na miejsce połowu Piotra i nauczał głównie o tym, że wkrótce swoje zajęcie całkiem porzucą, i pójdą za Nim. Przeraziło to Piotra, rzucił się więc przed Jezusem na kolana, prosząc aby wejrzał na jego brak wykształcenia i słabość i nie wymagał, aby był przy tak ważnych sprawach; nie jest tego godzien i nie potrafi nauczać innych. Jezus odpowiedział, że nie będą mieli żadnych doczesnych trosk, gdyż Ten, który chorym daje zdrowie, dostarczy im pożywienia i siły do sprawowania dzieła zbawienia. Inni byli całkiem zadowoleni, tylko Piotr w pokorze swojej i skromności nie mógł pojąć, jak to być może, że on nie ma być rybakiem, tylko nauczycielem. Lecz nie było to jeszcze owo powołanie, o którym mówi Ewangelia; jeszcze na nie pora nie przyszła. Jednak zaczął Piotr już coraz więcej swoje zajęcie oddawać Zebedeuszowi. Po tej przechadzce nad morzem poszedł Jezus znów w stronę Kafarnaum i znalazł wielu chorych przed miastem, koło domu Piotra. Uleczył wielu, a następnie uczył w synagodze.
Gdy jednak tłok stawał się coraz większy, Jezus niepostrzeżenie wycofał się z tłumu i sam bez towarzyszy poszedł do nadzwyczaj przyjemnego, dzikiego jaru, który ciągnie się na południe od Kafarnaum, od dóbr Serobabela do mieszkań jego sług i robotników. W tym jarze były jaskinie, krzaki i źródła; trzymano tam także wiele ptaków i rzadkie, oswojone okazy różnych zwierząt. Było to sztucznie zachowane dzikie ustronie, własność Serobabela, wszystkim zresztą dostępna część uroczej okolicy Genezaret. — Jezus spędził tu całą noc na modlitwie, a uczniowie Jego nie wiedzieli, gdzie się znajduje. Było tu teraz w tej okolicy drugie żniwo.
Na drugi dzień rano opuścił Jezus to dzikie ustronie, nie wrócił już jednak do Kafarnaum, lecz polecił Piotrowi, który z innymi uczniami Go tu odszukał, aby Mu Parmenę, Saturnina, Aristobula i Tarzissa przysłał na oznaczone miejsce, gdzie się z nimi spotka; następnie wyruszył w stronę jeziora kąpielowego w Betulii. Obszedł wyżynę równiny, na której leży Magdalum, tak że Mu do niego pozostało tylko jeszcze kilka godzin drogi na wschód. Na południowej stronie tego wzgórza leżało miasto Jotapata.
Możemy mieć wpływ na dzieje świata. Możemy dać komuś szansę poznania miłości Pana Boga i powierzenia Mu swego życia. Możemy także mobilizować innych, by oni stali się „rybakami ludzi”, rozciągając coraz szerzej sieci chrześcijaństwa. Każdy dzień przynosi ku temu okazje – ktoś bliski szukający sensu życia, sąsiadka, która chce się komuś pożalić, osoba samotna potrzebująca kontaktu z ludźmi. Nie bójmy się być świadkami miłosiernej miłości Pana Boga. Wystarczy podzielić się tym, co On uczynił w naszym życiu. Nie traćmy też czasu na zastanawianie się, czy ludzie, których spotykamy to „dobre” czy „złe” ryby. Pan Jezus prosi nas tylko o to, abyśmy łowili ich dla Niego. On zajmie się resztą.