Menu

Gościmy

Odwiedza nas 340  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Na tym samym polu, na którym później z uczniami zrywał kłosy, nauczał Jezus w czasie żniwa, przy żeńcach, ludziach zbierających kłosy i wiążących snopy. Chodząc tu i tam po polu, opowiadał o siewcy i kamienistej roli; tu rola była także kamienista. Mówił, że przyszedł także zbierać kłosy dobre i opowiadał przypowieść o wyrywaniu chwastów przy żniwie. Żniwo porównywał On z królestwem Bożym. Opowiadał to w przerwach zachodzących przy pracy i przechodził z jednego pola, na drugie.


Źdźbła zostawiano, tyko kłosy żęto i wiązano na krzyż.


Wieczorem, po ukończeniu żniwa miał Jezus na wzgórzu naukę do wszystkich robotników. Mówił także w porównaniach o strumyku, który tamtędy przepływał, o bogobojnym, cichym życiu, przynoszącym błogosławieństwo, o nadpływającej fali łaski, o sprowadzaniu łaski na nasze pola itd. Potem posłał obu uczniów Jana do uczniów w Ainon, i kazał im powiedzieć, aby udali się w stronę Machaerus i uspokoili lud; wiedział bowiem, że tam powstał rokosz. Do Ainon przychodziły całe rzesze ludu i bardzo wielu zebrało się do chrztu; gdy jednakże usłyszeli, że prorok został pojmany, udali się do Machaerus, gdzie po drodze przyłączyło się do nich wiele ludzi, krzycząc i hałasując, aby puszczono Jana, żeby ich uczył i chrzcił. Niektórzy w złości rzucali kamieniami. Straże strzegły wszystkich przejść, a Herod udawał, że nie ma go w domu.


Wieczorem wstąpił Jezus niedaleko Gennabris do drugiego domu wieśniaczego i nauczał w ten sposób jak wpierw, a także o ziarnku gorczycznym. Człowiek, u którego Jezus mieszkał, skarżył się przed Nim na sąsiada, iż ten od dłuższego czasu robi mu szkody na polu i narusza jego prawa. Jezus poszedł więc z nim na pole i kazał Sobie pokazać o co się właściwie rozchodzi. Był to już duży kawałek ziemi, z wolna zabrany, a człowiek ów skarżył się, że nie może z sąsiadem dojść do ładu. Jezus pytał go, czy ma jeszcze tyle, aby siebie i swoich wyżywić. Człowiek ów odpowiedział, że ma i że dochody jego jeszcze są dobre. Wtedy powiedział mu Jezus, że jeszcze nic nie stracił, gdyż nam się nic nie należy i jeżeli mamy tyle, że możemy choć z biedą wyżyć, to mamy dosyć. Niech swemu sąsiadowi da jeszcze więcej, niż wymaga, aby jego głód dóbr i majątku zaspokoić. Wszystko, co tu z radosnym usposobieniu zostawi lub odda dla zachowania pokoju, znajdzie na powrót w Jego królestwie. On sąsiad, wychodząc ze swego stanowiska, postępuje mądrze, gdyż królestwo swe ma na tej ziemi, i dlatego chce opływać w dobra doczesne, a nie chce i nic mieć nie będzie w Jego królestwie. Od Niego niech się więc uczy, jak to trzeba się bogacić na duszy i niech się stara o nabywanie dóbr w Królestwie Bożym. Następnie użył Jezus porównania z rzeki, która z jednej strony ziemię wyrywa a z drugiej zaś dokłada. Nauka ta była podobna do owej o niesprawiedliwym szafarzu, gdzie ziemskie łakomstwo i chęć wzbogacenia się przedstawiał jako przykład, jak postępować należy w sprawach duchowych. Ziemskie bogactwa przeciwstawiał niebieskim; nauka zdawała się nieco zawiłą, ale dla pojęć religii i położenia Żydów odpowiednią i zrozumiałą, lud ten bowiem brał wszystko zmysłowo.


Była tu jednak owa rola, na której znajdowała się studnia Józefa, a Jezus opowiadał o podobnej sprzeczce ze Starego Testamentu, w której to Abraham Lotowi jeszcze więcej dał, niż ten wymagał. Jezus wykładał to bliżej, mówiąc: „Dokąd potem doszły dzieci Lota? Czy Abraham nie otrzymał wszystkiego? Czy nie powinniśmy tak czynić jak Abraham? Czy nie było mu przyobiecane królestwo i czy go nie otrzymał? To królestwo, jest obrazem Królestwa Bożego, kłótnia Lota z Abrahamem, obrazem kłótni tego człowieka z sąsiadem; dlatego powinien postąpić tak jak Abraham i Królestwo Boże uzyskać". Jezus przytoczył także to miejsce z Pisma, w którym i o tej kłótni jest mowa i wiele jeszcze uczył o tym i o Królestwie, przed wszystkimi zgromadzonymi żniwiarzami.


Niesprawiedliwy wieśniak był także przy tym ze swoimi stronnikami; stał jednak cicho i z daleka. Podburzył on swoich przyjaciół, aby naukę Jezusa co chwila przerywali uszczypliwymi pytaniami. Tak np. zapytał jeden: Dokąd właściwie nauka Jego ma doprowadzić, cóż właściwie z tego będzie? Jezus odpowiedział wymijająco, a oni z odpowiedzi nie zrozumieli. Mówił ogólnie, że dla jednych byłoby to za długo, dla drugich za krótko, a wszystko w podobieństwach o żniwie, o siewcy, o zbiorze, o wyrzuceniu chwastu, o chlebie i pokarmie żywota wiecznego itd. Ów gospodarz, pytający Jezusa o radę, poszedł za Jego nauką, nie oskarżył swego nieprzyjaciela, resztę dobra swego dał na rzecz gminy, a synowie jego zostali uczniami Jezusa.


Mówiono tutaj także o herodianach. Ludzie narzekali, że herodianie na wszystko tak czatują, że niedawno kilku cudzołożników tu i w Kafarnaum schwytali i do Jerozolimy zawieźli, gdzie ich teraz mają sądzić. Byli wprawdzie zadowoleni, że spośród nich takich ludzi usunięto, ale niemiłym jest uczucie, że się ustawicznie jest szpiegowanym. Jezus nauczał całkiem śmiało o tych herodianach; mówił, że powinni się strzec grzechu, ale także obłudy i sądzenia innych. Najpierw trzeba wyznać własny swój występek, aby móc innych sądzić. Jezus przedstawiał złe przymioty tych ludzi i na podstawie rozdz. z Księgi z proroka Izajasza, który zeszłego szabatu w synagodze był czytany, nauczał o niemych psach, które nie szczekają, nie chronią od grzechu a po kryjomu ludzi kąsają. Wspominał, że herodianie tych cudzołożników wydali sądowi, podczas gdy Herod, ich przyjaciel, żyje w cudzołóstwie. Wreszcie powiedział ludziom, po czym mogą poznać herodianów.


W kilku chatach, które tu wokoło się znajdowały, byli chorzy i z nadmiaru pracy chromi ludzie. Jezus odwiedził ich, uzdrowił i kazał im pójść do nauki i pracy, co oni też wdzięcznie i z radością uczynili.


Jezus posłał stąd także jeszcze kilku pasterzy do Machaerus z wezwaniem do uczniów Jana, aby lud skłonili do rozejścia się, gdyż te rozruchy mogłyby tylko niewolę Jana cięższą uczynić lub śmierć jego spowodować.