Betulia leży o półtorej godziny drogi w górach, na południe od jeziora, na wzgórzu odosobniona i dzika. Ma ona wielką, dziką wieżę, jak też wiele zwalisk i resztek baszt. Miasto musiało być kiedyś większe i bardzo warowne. Na murach rosną drzewa i można tamtędy jeździć, a goście, którzy przyjechali brać kąpiele przechadzają się po nich. Jest to owe miejsce, gdzie była Judyta; obóz Holofernesa ciągnął się od jeziora wkoło wąwozu Jotapaty aż do Dotaim, które leży o kilka godzin drogi na południe od Betulii. Z Jotapaty byli tu także ludzie, oni jednak nie słuchali nauki Jezusa, ale powróciwszy do swej miejscowości, opowiadali, że tam jest Jezus. Jotapata leżała stąd o półtorej godziny drogi na południowy wschód, wbudowana klinem w zatokę gór jakby w wielką jaskinię. Przed nią leżała góra, z której schodziło się na dół do miasta, przez głębokie dzikie okopy. Miasto było jakby wbudowane w kamieniołom, a góra zwieszała się wysoko nad nim. Na północ od góry, niespełna o dwie godziny drogi oddalone, leżało Magdalum na skraju wąwozu, a jego okolica pełna alei, ogrodów i rozmaitych wież, sięgała aż do środka tego wąwozu. Między górą a Magdalum były jeszcze resztki zarośniętych rur wodociągu; przez jego łuki można było wygodnie patrzeć na okolicę. Na południe od Jotapaty była znowu góra, a na prawo i lewo był widok na rozlegle wąwozy. Było to urocze, ustronne miejsce. W Jotapacie przebywało wielu herodian. W murze twierdzy mieli tajemne miejsce zebrań. Sekta ta składała się z rozsądnych i wykształconych ludzi i miała swego przełożonego, o którym nikt nie wiedział. Mieli znaki, po których się poznawali, a starsi mogli dojść, jeżeli który co zdradził, ale nie wiem, w jaki sposób. Byli oni tajemnymi nieprzyjaciółmi Rzymian i knuli i spisek w sprawie i na korzyść Heroda; a chociaż byli tajemnymi zwolennikami saduceuszów, występowali otwarcie jako faryzeusze, a to dlatego, aby obie strony pozyskać dla swoich celów. Wiedzieli oni dobrze, że nadszedł czas panowania króla żydowskiego i postanowili wiarę tę wyzyskać dla swoich dążeń. Na zewnątrz, przez ostrożność, byli oni uprzejmi i cierpliwi, ale w rzeczywistości byli skrytymi, chytrymi knowaczami. Nie wyznawali właściwie żadnej religii, ale pod płaszczykiem religii dążyli do światowego, wolnego państwa, mając w Herodzie poplecznika.
Gdy uczeni synagogi w Jotapacie dowiedzieli się, że Jezus jest blisko, wysłali kilku herodian do kąpieliska w Betulii, polecając im pilnie Go śledzić i prosić, aby odwiedził Jotapatę. Jezus jednak nie dał stanowczej odpowiedzi. Przyszło do Jezusa także siedmiu uczniów, którzy przedtem czasami kilka tygodni z Nim podróżowali. Było tam kilku uczniów Jana, kilku pokrewnych uczniów z okolicy Hebron i jeden z krewnych z Małego Seforis. Szukali Jezusa w Galilei i tu Go znaleźli. Widziałam, jak Jezus tu w ciągu dnia i z pojedynczymi gośćmi poufale rozmawiał; zapewne niektórzy z nich byli Jego zwolennikami.
Gdy herodianie wrócili do Jotapaty, zaczęli urabiać lud na wypadek, gdyby Jezus tu przyszedł. Mówili, że jest możliwe, iż Jezus, prorok z Nazaretu, który zeszłego szabatu w Kafarnaum, a zaprzeszłego w Nazarecie tyle hałasu narobił, przyjdzie tu od pobliskiej studni w Betulii, może nawet na szabat i ostrzegali lud, aby się nie dał uwieść, aby Go radosnym krzykiem nie witał, aby Mu długo mówić nie pozwalał, ale aby Mu mruczeniem i zarzutami przerywał, gdy im coś niezrozumiałego, nieznanego opowiadać będzie. W ten sposób więc lud przysposabiano.
Jezus miał w kąpielach betulijskich jeszcze jedną naukę. Naokoło Niego było wielu mężczyzn, tworząc koło, a On chodził w środku pomiędzy nimi. W tyle stało kilku oddalonych i lękliwych chorych na podagrę, którzy używali tutejszych kąpieli, a nigdy nie śmieli zbliżyć się do Jezusa. Jezus powtarzał to, czego wczoraj i przedwczoraj nauczał i upominał ich, aby się oczyścili z grzechu. Wszyscy kochali Go i byli wzruszeni; a niektórzy mówili: „Panie, kto Cię raz usłyszy, nie zdoła Ci się oprzeć". Jezus zapytał ich: „Wieleście o Mnie słyszeli i Samego Mnie słyszeliście. Jak myślicie, kim Ja jestem?" Jedni odpowiadali: „Panie, jesteś prorokiem!" — inni: „jesteś więcej niż prorokiem! Żaden prorok tak nie uczy, żaden nie działa Twoich czynów". Inni zaś milczeli. A Jezus, który wiedział, co ci milczący myślą, wskazał na nich i rzekł: „Ci mają słuszność". Jeden z nich rzekł: „Panie, Ty wiesz wszystko. Jest to prawdą? Mówią, że wskrzesiłeś wielu umarłych, córkę Jaira?" Miał tu na myśli owego Jaira, który w pewnym mieście, niedaleko Gibeonu mieszkał, gdzie Jezus nauczał biedny, zepsuty lud. Jezus rzekł: „Tak". A człowiek ów mówił jeszcze dlaczego też tamten w tak niedobrym miejscu mieszka. Wtedy zaczął Jezus nauczać o źródłach na pustyni, na której dobrze jest, by słabi mieli przewodnika. Ludzie słuchali, pełni zaufania. Wtedy zapytał Jezus: „Co wiecie o Mnie? co mówiono wam o Mnie złego?" Niektórzy odpowiedzieli: „Oskarżają Cię, że nie przestajesz w szabat działać i leczyć chorych". Wtedy wskazał Jezus na mały leżący obok staw, nad którym pastuszki paśli bydło i jagnięta, i rzekł: „Widzicie tych słabych pastuszków i te młode, słabe jagnięta! Gdyby jedno z nich wpadło w bagno i żałośnie beczało, czy inne nie staną wkoło i nie będą także żałośnie beczeć? Słabi chłopcy nie mogą pomóc, ale syn pana owych jagniąt przechodzi tamtędy w szabat, bo na to posłany jest, aby jagnięta paść i ocalać; czy więc ten nie zlituje się nad owym jagnięciem i nie wyciągnie go z bagna?" Wtedy wznieśli wszyscy ręce jak dzieci przy katechizmie i zawołali: „Tak, tak! on to uczyni". A Jezus mówił dalej: „A jeżeli to nie będzie jagnię, lecz upadłe dzieci Ojca Niebieskiego, jeżeli to będą wasi bracia lub wy sami, czy Syn Ojca Niebieskiego nie miałby im pomóc w szabat?" Wszyscy zawołali: „Tak, tak" — a Jezus wskazał na stojących w oddaleniu cierpiących na podagrę i rzekł: „Patrzcie na tych chorych braci! czyż nie mam im pomóc, gdy Mnie w szabat o pomoc prosić będą? Czy nie mają otrzymać przebaczenia, jeżeli w szabat pokutują, w szabat grzechy wyznają i do Ojca w niebiosach wołają?" Tedy zawołali wszyscy z wzniesionymi rękoma: „Tak, tak!"
Jezus skinął na podagrycznych, a oni z wolna przywlekli się i stanęli w kole. Mówił do nich kilka słów o wierze, modlił się i rzekł: „Wyciągnijcie ręce!" Wtedy wyciągnęli do Niego chore ramiona, Jezus przesunął im ręką przez ramiona, tchnął na ich ręce, a oni w jednej chwili uczuli się uzdrowieni i władali członkami. Jezus kazał im jeszcze kąpać się i wstrzymywać od niektórych napoi. Upadli tedy przed Nim na kolana, dziękując Mu, a wszyscy obecni pełni byli czci i uwielbienia.
Wreszcie chciał Jezus odejść, lecz oni prosili Go, aby został i byli dla Niego pełni miłości i przychylności, a przy tym bardzo wzruszeni. Jezus jednak rzekł, że musi iść dalej i wypełniać swoje posłannictwo. Towarzyszyli Mu przeto jeszcze z uczniami kawałek drogi, w końcu pobłogosławił ich Jezus i poszedł do Jotapaty, która była oddalona na wschód o półtorej godziny drogi.
Było już po południu, gdy Jezus tu przybył. Umył nogi i posilił się w gospodzie przed miastem. W Jotapacie poszli uczniowie Jezusa do przełożonego synagogi i zażądali kluczy dla mistrza swego, aby mógł nauczać. Zgromadziło się zaraz wiele ludu, a uczeni w Piśmie i herodianie czekali tylko sposobności, aby Go w nauce na czymś schwytać. Zadawali Mu pytania o nadejściu królestwa, o chronologii i wypełnieniu tygodni Danielowych i o przyjściu Mesjasza. Jezus miał o tym długą naukę i wykazywał, że z nastaniem obecnego czasu przepowiednie spełniają się jak najzupełniej. Mówił także o Janie i jego przepowiedniach. Na to mówili obłudnie: „aby się w swych naukach hamował i nie naruszał żydowskich zwyczajów! Przestrogą niech Mu będzie pojmanie Jana! To, co mówi o wypełnieniu tygodni Daniela i bliskości Mesjasza i króla Żydów jest znakomite i zgodne z ich zdaniem; lecz nie mogą jakoś nigdzie tego Mesjasza znaleźć, choć się za Nim oglądają, gdzie tylko mogą". Jezus jednak odniósł wszystkie przepowiednie ogólnikowo do Swojej Osoby i oni to dobrze zrozumieli, ale udawali, że nikt na tę myśl wpaść nie może i że z tego nic a nic nie rozumieli; chcieli bowiem, aby to Jezus całkiem wyraźnie powiedział, by Go potem mogli zaskarżyć. Wtedy powiedział Jezus do nich: „Jak jesteście obłudni! czemu odwracacie się ode mnie i pogardzacie mną! czyhacie na mnie i chcecie z saduceuszami nową wszcząć zmowę jak na Wielkanoc w Jerozolimie! Dlaczego przestrzegacie mnie przykładem Jana i przed Herodem?" I teraz powiedział im wobec wszystkich występki Heroda, jego zabójstwa, trwogę przed nowo narodzonym królem żydowskim, okrutną rzeź dzieci, jego haniebny koniec, dalej zbrodnie jego następców, cudzołóstwo Antypy i uwięzienie Jana. Mówił także o obłudnej tajemnej sekcie herodian, którzy trzymają z saduceuszami i o tym, jakiego to oni Mesjasza i jakiego Królestwa Bożego wyglądają. A wskazując w dal na rozmaite miejsca, dodał: „Nie zdołają oni nic przeciw Mnie uczynić aż wypełni się Moje posłannictwo! Jeszcze dwa razy obejdę Samarię, Judeę i Galileę. Widzieliście różne znaki przeze mnie zdziałane, zobaczycie jeszcze większe, a pozostaniecie ślepi". Potem mówił jeszcze o sądzie, o zabijaniu proroków i o karze, grożącej Jerozolimie. Herodianie, którzy stanowili tajemny związek i niechętnie jawnie występowali, pobledli ze wstydu i złości, gdy Jezus wszystkie sprawki Heroda i tajemnice ich sekty przed narodem ogłosił. W milczeniu opuścili jeden za drugim synagogę, tak samo zrobili saduceusze, którzy tu mieli swą szkołę; faryzeuszów nie było tu wcale.
Tak więc Jezus pozostał z siedmiu uczniami i ludem, który dość długo jeszcze nauczał. Wielu wzruszyło się i mówili, że nie słyszeli jeszcze takiej nauki i że Jezus uczy lepiej, aniżeli ich nauczyciele. Niektórzy poprawiali się i poszli za Nim. Wielka jednak część ludu, podburzona przez faryzeuszów i saduceuszów, szemrała i robiła zgiełk. Wtedy opuścił Jezus z uczniami miasto i idąc na południe doliną, a potem kilka godzin w górę, zaszedł podczas żniwa na pole między Betulię a Gennabris, gdzie wstąpił do wielkiego domu wieśniaczego. W domu tym byli dobrzy, znani Mu ludzie. Święte niewiasty, odbywając podróże do Betanii, często tu nocowały; tu wstępowali także posłańcy, idąc tam i z powrotem.
Pan Bóg zapewnia nas, że kiedy wyznajemy nasz grzech oraz żałujemy za niego, On widzi to i odpowiada nam miłością i miłosierdziem.