Menu

Gościmy

Odwiedza nas 135  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Gdy Jezus z uczniami, którzy z Nim do Kany przybyli, wyruszył do Kafarnaum, towarzyszył Mu także Natanael, którego żona ze swą ciotką i z innymi już naprzód tam poszły. Siedmiogodzinna droga jest dosyć równa i prosta i prowadzi koło małego jeziora, podobnego do jeziora przy Ainon, nad którym leżą domy z ogrodami. Zaczyna się tu wspaniała, urodzajna okolica Genezaretu, a na niej w pewnych odstępach wznoszą się strażnicze wieże.


Gdy Jezus dochodził już do Kafarnaum, wielu opętanych wszczęło zgiełk przed bramami miasta i w mieście, i zaczęli krzyczeć: „Prorok idzie, co On tu chce? co Jemu do nas?" Gdy jednak przyszedł przed samo miasto Kafarnaum, wtedy opętani się porozbiegali. Przed miastem zbudowany był namiot. Władca i ojciec chłopca, wziąwszy go między siebie, prowadzili naprzeciw Jezusa, a za nimi postępowała cała rodzina, słudzy i niewolnicy. Ci ostatni byli poganami, przysłanymi mu przez Heroda. Była to cała procesja. Wszyscy rzucili się na kolana przed Jezusem i dziękowali Mu. Następnie umyli Jezusowi nogi i podali Mu posiłek i napój. Jezus położył rękę na głowę chłopca, przed Nim klęczącego i upominając go, zmienił imię jego z Joel na Jesse; władca zaś nazywał się Serobabel. Prosił on koniecznie Jezusa, aby do niego wstąpił i wziął udział w uczcie. Jezus jednak odmówił mu, zganił powtórnie jego żądzę widzenia cudów w tym celu, aby tylko dokuczyć innym. Jezus powiedział: „Byłbym nie uzdrowił chłopca, gdyby nie silna i niewzruszona wiara posła". Potem puścił się Jezus w dalszą drogę.


Serobabel kazał jednakże urządzić wielką ucztę. Wszyscy słudzy i ogrodnicy jego licznych, dokoła leżących ogrodów, byli na nią zwołani. Wszystkim opowiadano ten cud, wszyscy byli wzruszeni, a czeladź i ubodzy, gdy im rozdano podarki, zaczęli śpiewać w przedsionku hymn pochwalny.


Wiadomość o tym cudzie bardzo szybko rozeszła się po Kafarnaum. Serobabel przekazał tę wiadomość Matce Jezusa i Apostołom, którzy zatrudnieni byli połowem ryb. Powiedziano o tym także teściowej Piotra, która wówczas leżała chora.


Obszedłszy Kafarnaum, udał się Jezus do mieszkania Swej Matki, gdzie zebrało się pięć niewiast, także Piotr, Andrzej, Jakub i Jan. Wyszli oni na naprzeciw Jezusowi i cieszyli się z Jego przybycia i z Jego cudów. Był tu na uczcie, a potem udał się z uczniami do Kafarnaum na szabat, niewiasty zaś pozostały w domu.


W Kafarnaum tymczasem nagromadziło się wiele ludu i chorych. Opętani biegali i krzyczeli po ulicach, gdy Jezus się zbliżał. Jezus nakazał im milczeć i przyszedł pośród nich do synagogi. Po modlitwie wywołano pewnego zaciętego faryzeusza, imieniem Manasse, do czytania Pisma, gdyż na niego przypadła kolej. Jezus jednak zażądał Pisma i rzekł, że je Sam czytać będzie. Podano Mu więc Pismo, a On zaczął czytać początek piątej księgi Mojżesza aż do szemrania synów Izraela, mówił o niewdzięczności ich ojców i o miłosierdziu Boga, o bliskim królestwie i pouczał, by się teraz tego strzegli, co dawniej czynili ich ojcowie. Porównywał ich dawne manowce i błąkania z teraźniejszymi błędami, a ówczesny kraj obiecany z bliskim teraz Królestwem Niebieskim. Potem czytał pierwszy rozdział z Izajasza. Wykładał to na obecne czasy, mówił o występkach i karach za nie, o tym, jak długo oczekiwali i jak się obejdą z tym, którego teraz mają. Mówił o rozmaitych zwierzętach, które poznają swoich panów, oni jednak Jego nie poznają. Mówił także, jak przez ich zniewagi wyglądać będzie ten, który im pomaga,, jak Jeruzalem poniesie karę a święta gmina będzie początkowo małą. Pan jednak uczyni ją wielką a inni będą wygubieni. Mówił, aby się nawrócili, a chociażby całkiem krwią byli pokryci, niech wołają do Boga i poprawią się, a staną się czystymi. Nauczał także o Manassesie, jakim on był grzesznikiem, jak okropnie bluźnił, jak za karę był uwięziony i zaprowadzony do Babilonu, jak się nawrócił, do Boga modlił i przebaczenie otrzymał. Potem, jakby przypadkowo, otworzył książkę i czytał ustęp Izajasza 7,14: „Oto Panna porodzi" i wykładał to o Sobie i o przyjściu Mesjasza.


To samo, będąc w Nazarecie przed chrztem, również w ten sposób wykładał, a obecni wyśmiewali Go i mówili: „Nie widzieliśmy, żeby jadł wiele chleba i miodu u swego ojca, ubogiego cieśli".


Faryzeusze i wielu innych nie byli wcale zadowoleni, że im dziś tak ostro o niewdzięczności prawił; spodziewali się czegoś pochlebnego, skoro tak dobrze Go przyjęli. Nauka trwała dosyć długo, a gdy Jezus wyszedł, słyszałam kilku faryzeuszów, jak między sobą szeptali: „Powynoszono chorych, czy też się odważy dzisiaj w szabat ich uzdrawiać?" Ulicę i wiele domów oświecono lampami. Kilka domów, których właściciele byli Jezusowi nieprzychylni, było nieoświetlonych, przed domami którędy Jezus przechodził, byli jeszcze chorzy i światło; innych wnosili domownicy ze światłem w ręku we drzwi. Na ulicach był zgiełk i jęki, opętani zaczęli za Nim wołać, lecz Jezus rozkazem uwolnił ich od złych duchów. Jeden z opętanych ze straszną twarzą i rozczochranymi włosami przyskoczył z dziką gwałtownością do Jezusa, wołając: „Czego tu chcesz, co tu robisz?" Wtedy odepchnął go Jezus i rzekł: „Wyjdź, szatanie", a człowiek ten upadł tak gwałtownie, że mógłby sobie ręce i nogi połamać. Wkrótce jednak powstał, zupełnie zmieniony, klęknął przed Jezusem, płakał i dziękował Mu. Jezus kazał mu się poprawić. Wielu także uzdrawiał, przechodząc koło nich.

 

8

 


 

 

 

 

 

 

 

Potem udał się Jezus z uczniami do domu swej Matki. Była już noc. W drodze mówił Piotr o swoim gospodarstwie: „że znacznie zaniedbał rybołówstwo, gdyż tak długo był nieobecny, a przecież musi się starać o utrzymanie żony i dzieci, jak też swej teściowej", na co odpowiedział mu znowu Jan, „iż on i Jakub muszą się troszczyć o rodziców, a ci są ważniejsi od teściowej". Tak rozmawiali swobodnie, na pół żartem, a Jezus w te odezwał się słowa: „Przyjdzie niebawem czas, że zaniechacie całkiem tego rybołówstwa, a inne ryby łowić będziecie". Jan był z większą, niż inni, jakby dziecięcą otwartością i poufałością względem Jezusa; a tak był miły i we wszystkim uległy, bez cienia lęku lub oporu. Jezus poszedł wreszcie do Matki, a inni porozchodzili się do swych domów.


Na drugi dzień rano udał się Jezus z uczniami do Kafarnaum, opuszczając mieszkanie Matki, położone może trzy kwadranse drogi od Betsaidy. Droga, prowadząca stąd do Kafarnaum, wznosiła się nieco w górę, potem spadała na dół. Przed bramą miasta stał przy drodze dom Piotra, który on dla Jezusa i Jego uczniów przeznaczył i poczciwego starca jako zarządcę w nim osadził. Od jeziora był ten dom o jakieś półtorej godziny drogi oddalony. W Kafarnaum zeszli się wszyscy uczniowie Jezusa z Betsaidy, Maria i inne święte niewiasty przyszły tam także. Gdy Jezus przechodził, było po ulicach bardzo wielu chorych, którzy dzień wcześniej już poprzychodzili, ale jeszcze nie byli uzdrowieni. Jezus uzdrowił wielu w drodze do synagogi, w której nauczał, opowiadając między innymi pewną przypowieść. Ponieważ wychodząc z synagogi, jeszcze nauczał, wielu korzystając z tego rzucało się przed Nim na kolana i prosili o przebaczenie grzechów. Były także między nimi dwie niewierne niewiasty, oddalone przez swych mężów i może czterech mężczyzn, a między nimi uwodziciele owych niewiast. Wszyscy zalewali się łzami, płakali i chcieli wyznać swe grzechy przed całym zgromadzonym ludem. Jezus jednak odpowiedział, że ich grzechy są Mu znane; przyjdzie czas, kiedy publiczne wyznanie będzie potrzebne; teraz jednak mogłoby to tylko wywołać zgorszenie, a na nich samych ściągnąć prześladowanie. Upomniał ich także, aby czuwali nad sobą, by znowu w grzechy nie popadli, a gdyby się im znów upaść zdarzyło, aby nie rozpaczali, lecz zwrócili się do Boga i do pokuty. Odpuścił im ich grzechy, a gdy się pytali, czy mają dać się ochrzcić uczniom Jana, czy też czekać aż ich ochrzczą uczniowie Jezusa, odpowiedział im, aby się dali ochrzcić uczniom Jana.


Obecni tam faryzeusze dziwili się bardzo, że Jezus odważa się odpuszczać grzechy i żądali, by się im z tego tłumaczył. Lecz Jezus zmusił ich swą odpowiedzią do milczenia i powiedział, że łatwiej Mu grzechy odpuszczać niż uzdrawiać; temu bowiem, który szczerze żałuje, są grzechy odpuszczone i niełatwo do nich wraca; tymczasem chorzy, uzdrowieni na ciele, pozostają często i nadal chorymi na duszy i używają ciała jako narzędzie do grzechu. Pytali się Go także, czy ci mężowie muszą przyjąć swoje odepchnięte żony, skoro już odpuszczone im zostały ich grzechy. Jezus odpowiedział im, że tu nie czas o tym mówić, lecz kiedy indziej obszerniej o tym ich pouczy. Pytali Go także o to, że uzdrawia w szabat, a On wykazał im, że słusznie postępuje, dodając, że przecież i oni wyciągają bydlę, jeżeli im w szabat wpadnie do studni.


Po południu poszedł Jezus z wszystkimi uczniami do domu przed Kafarnaum, gdzie były już święte niewiasty. Tu byli na uczcie, urządzonej staraniem władcy Serobabela. Tenże i ojciec chłopca, Salatiel, byli przy stole, chłopiec zaś, Jesse, usługiwał; niewiasty siedziały przy innym stole. Jezus nauczał wśród uczty. Przynoszono Mu chorych aż tutaj, i błagając pomocy, wciskano się do sali jadalnej. Wielu Jezus uleczył. Wstawszy od stołu udał się ponownie do synagogi i nauczał między innymi o Izajaszu, jak przepowiada królowi Achazowi: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna" (7. 14).


Wyszedłszy z synagogi, uzdrawiał Jezus do samej nocy jeszcze chorych po ulicach. Między chorymi znajdowało się kilka kobiet cierpiących na krwotok, które smutne w oddali stały i nie śmiały się zbliżyć do ludu. Jezus wiedział o ich chorobie, zwrócił się więc w ich stronę i uzdrowił je jednym spojrzeniem. Tego rodzaju chorych nie dotykał nigdy. W tym unikaniu dotykania kryje się tajemnica, której teraz wypowiedzieć nie mogę. Tego dnia wieczorem rozpoczęło się święto.


Gdy z uczniami szedł do domu swej Matki, była mowa o tym, że Jezus chce się jutro z nimi wybrać na jezioro, Piotr zaś uniewinniał się, że jego czółno zepsute.


Ci wszyscy, którym Jezus grzechy odpuścił byli w pokutniczych szatach i zasłonięci. W poprzedni szabat ubrani byli Żydzi w czarne suknie i przez cały czas aż dotąd zachowywali żałobę, obchodząc rocznicę zburzenia Jerozolimy; w związku z tym są także surowe nauki Jezusa o karach, zawisłych nad Jerozolimą. Wyszedłszy z Kafarnaum, przechodził Jezus koło budynku, otoczonego wodą. Tu zamykano zwykle wieczorem złośliwszych opętanych. Gdy Jezus przechodził, zaczęli się rzucać i krzyczeć: „Już idzie! Co On chce? Dlaczego chce nas stąd wygnać?" Wtedy Jezus rozkazał: „Milczcie i zostańcie, aż znów przyjdę; wtedy będzie wasz czas ustąpić". Po tych słowach uspokoili się.


Gdy Jezus opuścił miasto, zgromadzili się faryzeusze i przełożeni miasta; władca Serobabel, był także obecny. Radzili nad tym wszystkim, co widzieli, co sądzić o Jezusie i jakie przedsięwziąć środki. Mówili: „Jaki zamęt i niepokój czyni ten człowiek! cały dawny spokojny tryb jest naruszony; ludzie porzucają robotę i chodzą za nim. On niepokoi i znieważa wszystko swoimi, karcącymi mowami. Mówi ciągle o swym Ojcu, a czyż nie jest On z Nazaretu, synem biednego cieśli? Jak może mieć taką śmiałość i pewność? na jakim opiera się prawie? Uzdrawia w szabat i gwałci dzień święty. Odpuszcza grzechy! Czy Jego siła jest wyższa, nadprzyrodzona? czy posiada tajne sztuki i sposoby, skąd ma ten wykład Pisma Św.? Czyż nie chodził do szkoły w Nazarecie? Musi mieć potajemne stosunki z jakimś obcym narodem. Ciągle mówi o zbliżaniu się królestwa, o bliskości Mesjasza, o zburzeniu Jerozolimy. Ojciec Jego, Józef, był ze znakomitej rodziny, może On jest podsuniętym dzieckiem jakiego innego potężnego ojca, który szuka zwolenników w kraju i chce zdobyć panowanie nad Judeą. Musi mieć jakąś wielką tajemną podporę, skryte poparcie, na którym tak śmiało polega; inaczej nie mógłby działać tak śmiało i odważnie, jakby miał wszelkie prawo do tego, wbrew wszelkiemu zwyczajowi i powadze. Często dość długo Go nie było, musi być z kimś w jakichś konszachtach! skąd zaczerpnął właściwie swoje sztuki i wiadomości? co z Nim począć?" Tak radzili razem wśród przeróżnych domysłów, wśród gniewu i wzajemnej kłótni. Władca Serobabel zachował się całkiem spokojnie; wreszcie udało się mu ich uspokoić, mówiąc że zbyteczną jest ich troska,  aby się tym nie martwili, „jeżeli bowiem moc Jego pochodzi od Boga, to się z pewnością utrzyma; jeżeli zaś, nie, to się rozpadnie. Tak długo, póki nas leczy i naucza, nie ulega wątpliwości, że możemy i powinniśmy Go kochać i dziękować Temu, który Go przysłał".

 


 

 

 

 

 

 


Na drugi dzień rano udał się Jezus z mniej więcej dwudziestu uczniami w kierunku jeziora, jednak nie prostą drogą, lecz na południe, okrążając wzgórze, na którym ku zachodowi był domek Maryi. To wzgórze jest kończyną spodka góry, na północ położonej, doliną jednak nieco od niej oddzielone. Było tam wiele strumyków, spadających z góry do jeziora, płynęła także po tej stronie rzeczułka od Kafarnaum. Źródła przerzynały tu obficie okolicę i opływały Betsaidę. Jezus odpoczywał kilkakrotnie z nimi w miejscach uroczych, często stawał i nauczał o dziesięcinie. Uczniowie użalali się na wielki ucisk, połączony z poborem dziesięciny w Jeruzalem, i mówili, czyby jej wcale nie można było usunąć. Jezus mówił, że Bóg Sam nakazał dawać świątyni i jej sługom dziesięcinę ze wszystkich owoców, aby ludzie przypominali sobie, że nie mają własności, tylko użytkowanie; także z jarzyn należy dawać dziesięcinę przez wstrzemięźliwość. Uczniowie mówili także o Samarii i wyrazili zdanie, że przykro im, że przyspieszyli stamtąd odejście Jezusa; ale tłumaczyli się tym, że nie wiedzieli, że ci ludzie są tak chciwi tej nauki i tak chętnie ją przyjęli; przy czym dodali, że, gdyby nie byli napierali, byłby Jezus z pewnością dłużej tam został. Jezus jednak odpowiedział, że te dwa dni, przez które tam był, zupełnie wystarczyły; Sychemici są gorącej krwi i prędko zostali poruszeni, a przecież z nawróconych może tylko dwudziestu wytrwa na stałe, przyszłe wielkie żniwo zostawia dla nich.

 

3

 

Uczniowie, poruszeni poprzednią Jego nauką, mówili z współczuciem o Samarytanach i na ich pochwałę, opowiadali sobie przygodę owego człowieka, który niedaleko Jerycha wpadł między zbójców, a którego potem minął kapłan i lewita i dopiero Samarytanin nim się zajął i namaścił go winem i oliwą. Historia ta była znana i rzeczywiście wydarzyła się w swoim czasie koło Jerycha. Korzystając z ich współczucia nad zranionym i z radości z powodu miłosierdzia Samarytanina, opowiedział im podobną przypowieść. Zaczął od Adama i Ewy i ich upadku, o którym opowiedział prosto tak jak jest w Piśmie Św., jak potem wygnani z raju, dostali się z dziećmi na pustynię pomiędzy opryszków i zbójców; i oto teraz cała ludzkość leży na pustyni, pobita i zraniona grzechami! Lecz Król nieba i ziemi uczynił możliwie wszystko, aby nędznemu człowiekowi przyjść w pomocą. Nadał wtedy prawo i wysłał kapłanów, dobrze we wszystko zaopatrzonych, jak też wielu proroków; ale wszyscy przeszli i poszli dalej, a żaden choremu nie pomógł, a w części on sam pomocą wzgardził. W końcu posłał do nędznych ludzi własnego swego Syna w ubożuchnej postaci. I ten właśnie, chociaż sam jest ubogim, bez obuwia, bez nakrycia głowy, bez pasa itd., nalał wina i oliwy w rany człowieka, aby go uleczyć. Ale ci sami, którzy byli umocnieni we wszystko, a którzy, mając pod dostatkiem wszystkiego, nad biednym się nie ulitowali,  pojmali i zabili tego Syna królewskiego, który oliwą i winem uleczył nędzarza. Nad tym co im opowiedział, kazał im dobrze pomyśleć i powiedzieć Mu, co o tym, myślą, po czym On Sam da im wyjaśnienie. Lecz nie rozumieli Go, poznali jednak, że opisując owego biednego syna królewskiego, zupełnie Siebie samego opisał; zaczęli więc wpadać na różne domysły i szeptać między sobą: kto też to jest Jego Ojciec, o którym ciągle mówi? Napomknął także, jak wczoraj utyskiwali na straty w rybołówstwie i przytoczył syna królewskiego, który wszystko opuścił i namaścił oliwą i winem rannego nędzarza, podczas gdy inni mimo dostatku zostawili go w głodzie i chłodzie. Potem dodał: „Ojciec nie opuścił sług Syna swego i wszystko im sowicie wynagrodzi, gdy ich w swoim królestwie około Siebie zgromadzi.

 

1

 

2


Wśród tych i tym podobnych nauk przybyli poniżej Betsaidy nad jezioro, gdzie stały czółna Piotra i Zebedeusza. Była tam mała, zamknięta przystań, a na brzegu było kilka szałasów dla rybaków. Jezus zszedł z uczniami na dół. Ponieważ było święto, przeto na łodziach nie znajdowali się Żydzi, lecz pogańscy niewolnicy. Zebedeusz był w chacie na brzegu. Wtedy rzekł Jezus, aby przestali łowić ryby, a wyszli na ląd, co też uczynili. Jezus wówczas zaczął i tu nauczać.


Następnie udał się Jezus wzdłuż jeziora w górę ku Betsaidzie, może pół godziny drogi stąd odległej. Przestrzeń, w obrębie której Piotrowi przysługiwało prawo łowienia ryb, wynosiła godzinę drogi wzdłuż brzegu. Pomiędzy miejscem, w którym zwykle stały czółna, a Betsaidą była zatoka; tu wpływało do jeziora wiele strumyków; są to odnogi rzeczki, która z Kafarnaum doliną przepływa i wiele źródeł przyjmuje; przed Kafarnaum tworzy ona wielki staw. Jezus z uczniami nie szedł prosto do Betsaidy, lecz zwrócił się na zachód i północną stroną doliny zdążał aż do domu Piotrowego, położonego na wschodniej stronie wzgórza; na zachodniej zaś stronie wzgórza znajdował się dom Maryi.


Jezus wszedł z Piotrem do jego domu, gdzie Maryja i inne święte niewiasty już były zebrane. Inni uczniowie nie weszli z Nim do domu, lecz części zostali w pobliżu w ogrodzie, w części poszli naprzód do domku Maryi. Gdy wchodzili do domu, rzekł Piotr do Jezusa: „Panie, mieliśmy post, a Tyś nas nasycił". Dom Piotra był w wielkim porządku, miał podwórze i ogród, był obszerny, z wierzchu można było po nim chodzić, skąd był piękny widok na jezioro. Nie było tu ani pasierbicy Piotra, ani synów, których otrzymał z żoną, widocznie wszyscy byli w szkole. Żona jego była ze świętymi niewiastami, dzieci nie miał z nią żadnych. Teściowa Piotra była kobietą chorowitą, chudą, wysoką, chodziła po domu, opierając się o ściany.

 

Jezus mówił długo z niewiastami, jakby tu nad jeziorem urządzić i przysposobić zapasy, gdyż pragnie się tu dłużej zatrzymać. Przy czym upominał je, aby nie były lekkomyślnie rozrzutne ani też zbytecznie się nie troszczyły i nie martwiły. Dla Siebie bowiem — mówił — nie potrzebuje wiele, tylko dla uczniów i dla ubogich. Następnie udał się z uczniami do mieszkania Maryi, gdzie jeszcze z nimi nieco rozmawiał, a potem poszedł samotny na modlitwę.


Obok domu Piotra płynął ten potok z Kafarnaum; tym potokiem mógł Piotr ze sprzętem rybackim dopłynąć na małym czółnie, które miało w środku siedzenie, aż do jeziora.


Święte niewiasty wiedziały od Jezusa, że na następny szabat chce się udać do Nazaretu, oddalonego stad o dziewięć lub dziesięć godzin drogi, nie były jednak temu rade i życzyły sobie, aby Jezus tu pozostał, a jeżeli pójdzie, aby przynajmniej wkrótce powrócił. Jezus odrzekł, że prawdopodobnie nie zabawi tam długo, ponieważ tam nie będą z niego zadowoleni, nie może bowiem czynić tego, czego pragną. Nadmienił nawet niektóre rzeczy, które będą Mu zarzucali i zwrócił na to uwagę Swej Matki, dodając, że powie Jej, gdy się to sprawdzi.

 

 

Nasze ludzkie wysiłki, przy całej swojej wartości, mają też swoje ograniczenia. Jak więc mamy naśladować Pana Jezusa, który jest cichy i pokornego serca? Odpowiedzią jest poddanie się Panu Bogu i otwarcie na Jego łaskę. Kiedy pozwalamy Panu Jezusowi kornie się umacniać, łaska pomnaża się. Poddanie Panu zapewnia nam moc Bożą, która dokonuje w nas tego co normalnie byłoby dla nas niemożliwe. Dlatego właśnie Pan Jezus każdego dnia trwał w jedności z Ojcem i zaprasza nas, abyśmy trwali w Nim.