Obok tej chrzcielnicy znajdował się rodzaj ołtarza, na którym leżały białe szaty dla ochrzczonych. Dwaj uczniowie kładli przystępującym do chrztu ręce na ramiona, Andrzej zaś, Saturnin lub inny, czerpiąc ręką wodę z chrzcielnicy, polewał nią trzy razy głowę, chrzcząc ich w Imię Ojca i Syna i Ducha Św. Ci, którzy chrzcili i ręce na chrzczonych wkładali, mieli białe szaty, pasem przepasane, na ramionach zaś szarfy na kształt stuły. Do chrztu używał Jan czarki o trzech rowkach, z której spływała woda jakby trzema promieniami, wymawiał jednak inne słowa, a mianowicie słowo Jehowy i jego posłańca. Żaden z tych, co byli ochrzczeni przez Jana, do chrztu teraz już nie przystępował , sądzę jednak, że później, po zesłaniu Ducha Św. Przyjęli chrzest koło stawu Betesda. Żadnej tez niewieście tutaj chrztu nie udzielano. Chrzest przez potrójne zanurzenie widziałam dopiero nad stawem Betesda.
Ponad chrzcielnicą w namiocie znajdował się otwór. Nowochrzczeńcy stawali po bokach, udzielający zaś chrztu i rodzice chrzestni na krawędziach kamienia.
Zewnątrz namiotu na podwyższeniu stał Jezus, nauczając o chrzcie, pokucie, zapowiadając zbliżanie się Mesjasza i jego Królestwa, wskazując, gdzie Go szukać należy, mianowicie nie między bogatymi, lecz między maluczkimi i ubogimi. W czasie upału rozpinano nad głową Jego oponę w kształcie namiotu. Chrzest ten nazywał obmyciem, chrzest Jana chrztem pokuty; wspominał także o przyszłym chrzcie z ognia i Ducha Świętego.
Drzewa i krzewy, zasadzone przez Jana na wyspie, na której Jezus się dał chrzcić, pięknie się gałęziami ze sobą splotły, tworząc jakby altanę; ponad nią wyrastało drzewo, zasadzone u studni. Na wierzchołku owego drzewa widziałam figurę jakby dziecięcia z wyciągniętymi rączętami, które wyrastało z krzewu winorośli; jedną rączką rozdawało żółte jabłuszka, drugą róże. Figura ta była częścią ozdób, do uświetnienia uroczystego rozpoczęcia chrztu Jezusowego.
Stąd udał się Jezus już pod wieczór z kilkunastu uczniami na południe od Morza Martwego w okolicę, gdzie się niegdyś zatrzymał Melchizedech, po wymierzeniu gór i Jordanu. Na długi czas jeszcze przed Abrahamem przesiedlił Melchizedech jego przodków, lecz miasto ich wraz z Sodomą i Gomorą uległo zniszczeniu. Obecnie ponura to okolica, pełna czarnych poszarpanych skał i jaskiń, ciągnąca się na przestrzeni pół godziny drogi od Morza Martwego w głąb kraju. Widać w niej trochę gruzów z murów i wież zniszczonego miasta Hazezon Thamar. W miejscu, gdzie jest teraz Morze Martwe, przed spustoszeniem owych bezbożnych miast, rozlewał się Jordan, szeroki na ćwierć godziny drogi. Ludzie, mieszkający w jaskiniach i rozwaliskach w głębi kraju, nie są wcale rodowitymi Żydami, lecz niewolnikami, pochodzącymi od ludów tędy przechodzących, i którzy Żydom służą i uprawiają im pola. Są to biedacy, bardzo upośledzeni i zaniedbani. Dlatego też uważali za niepojętą łaskę, że Jezus do nich przybył, i przyjęli Go nader życzliwie. Jezus uzdrowił im też wielu chorych.