Menu

Gościmy

Odwiedza nas 171  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 


Ślub ten nie podobał się Bogu; dopuścił go jednak i zrządził, że przez jego spełnienie poniósł karę Jefte i jego córka, a szkodliwe jego następstwa z Izraela były uchylone. Być może, że córka jego byłaby się zepsuła przez zwycięstwo i takie wyniesienie ojca swego; a tak po dwumiesięcznej pokucie umarła dla Boga, a śmiercią swą zapewne i ojca przywiodła do opamiętania i do większej pobożności. Po owym zwycięstwie wyszła córka naprzeciw ojca, więcej niż na godzinę drogi przed miasto, zanim jeszcze kogo widział, z licznym orszakiem dziewic, wśród śpiewów, bicia w bębny i gry na fletach. Dowiedziawszy się o swym nieszczęściu, skupiła się w sobie i zażądała od ojca dwumiesięcznej zwłoki, aby móc ze swymi rówieśnikami w samotności opłakać swą śmierć dziewiczą, skutkiem której ojciec nie będzie miał żadnych potomków w Izraelu a pokutą przygotować się do śmierci ofiarnej. Z kilku dziewicami udała się przez dolinę Ramot w przeciwległe góry i tam przebywały wszystkie przez dwa miesiące pod namiotami w sukniach pokutniczych, wśród modłów i postów. Dziewczęta z Ramot zmieniały się przy niej ciągle, a ona szczególniej opłakiwała swą próżność i żądzę sławy. W mieście odbyto nad nią naradę, czyby nie można uwolnić ją od śmierci; nie było to jednak możliwe, gdyż ojciec zaprzysiągł swój ślub uroczystą przysięgą, była więc ofiarą, której zmienić nie można było na żaden sposób. Zresztą ona sama żądała spełnienia ofiary, przekonując o tym z roztropnością i wzruszeniem.


Śmierć jej napełniała wszystkich wielkim smutkiem; towarzyszki jej, stojąc wkoło, śpiewały pieśni żałosne. Siedziała na tym samym miejscu, na którym przedstawiano ją podczas uroczystości. Tu naradzano się po raz wtóry, czy nie można by jej uwolnić; ona jednak powtórnie zażądała śmierci, jak to się działo i podczas dorocznego obchodu. Ubrana była w białą suknię, okrywającą ją zupełnie od piersi aż do stóp; głowę zaś i piersi osłonięte miała cienką, białą, przezroczystą tkaniną, tak że oblicze, barki i szyja przebijały przez zasłonę. Ojciec, nie pożegnawszy się z nią, opuścił miejsce ofiary. Ona zaś wystąpiła sama przed ołtarz i wypiła z podanej czary jakiś czerwony napój, zapewne na to, aby stracić przytomność. Zabić ją miał jeden z wojowników Jeftego. Zawiązano mu oczy, na znak, że nie jest mordercą, gdyż nie widział, gdy ją zabijał. Wypiwszy czerwony napój, straciła przytomność i wtedy chwycił ją ów wojownik, objął lewym ramieniem, przyłożył z boku do szyi krótkie, spiczaste żelazo i przeciął jej gardło. Dwie z jej rówieśniczek w białym odzieniu, pełniące niejako służbę ślubnych drużek, chwytały płynącą krew w czarę i wylewały na ołtarz. Następnie owinęły zabitą dziewicę w tkaniny i położyły wzdłuż na ołtarz, którego wierzchnia płyta była rusztem. Pod spodem zapalono ogień, a gdy zwęgliły się szaty i wszystko wyglądało jak czarny stos, zdjęli mężczyźni ciało wraz z rusztem, zanieśli je nad brzeg stojącego w pobliżu otwartego grobowca, i pochyliwszy ruszt, spuścili ciało do środka, grobowiec zaś zamknęli. Grób ten stał jeszcze za czasów Jezusa.


Zanim Jeftias ubrała się w suknie ofiarne, wykąpały ją najpierw towarzyszki pod namiotem i dopiero wystrojoną wyprowadziły. Po jej śmierci naznaczyły sobie jej towarzyszki i wiele obecnych zasłony i chusty jej krwią. Chowano sobie także popioł z ognia ofiarnego na pamiątkę.


Jeftias wyszła z towarzyszami naprzeciw ojca w góry prawie o dwie godziny drogi na północ od Ramot. Jechały wszystkie na małych osiołkach, ozdobionych wstążkami i obwieszonych brzęczącymi dzwonkami. Jedna z dziewcząt jechała przed córką Jeftego, dwie z boku, a reszta postępowała z tyłu wśród śpiewu i muzyki. Śpiewały pieśń Mojżesza o zagładzie Egipcjan. Ujrzawszy córkę, Jefte rozdarł z boleści szaty i był odtąd niepocieszony. Ona zaś nie była tak smutna; w milczeniu i z poddaniem przyjęła wiadomość o swoim losie.


Gdy szła na pustynię z towarzyszkami, niosącymi żywność o tyle, ile potrzeba jej było mimo postu, rozmawiał z nią ojciec po raz ostatni. Był to niejako już początek ofiary, gdyż jak to się czyni ofiarom, położył jej rękę na głowę i wyrzekł te proste słowa: „Idź! nie będziesz już mieć męża". Potem już z nią nie mówił. Na pamiątkę jej śmierci a swego zwycięstwa, wystawił jej ojciec później w Ramot piękny pomnik i maleńką świątynię i ustanowił, żeby pamiątkę dnia ofiary corocznie świątecznie obchodzono, aby przez to utrzymać pamięć tego smutnego ślubu na przestrogę dla wszystkich nierozważnych szaleńców (Sdz. 11, 39-40).Matka Jeftego była poganką, która później przeszła na Żydówkę; żona jego była córką człowieka, urodzonego nieślubnie z poganina i Żydówki. Córka jego nie była z nim na wygnaniu w kraju Tob, lecz przez cały czas w Ramot, gdzie tymczasem umarła jej matka. Powołany z Tob przez swoich rodaków, nie był jeszcze Jefte w mieście rodzinnym. Cały plan walki ułożył w obozie obok Mizpy i zaraz zebrał lud; domu zaś i córki wcale nie widział. Czyniąc ślub, nie pomyślał nawet o niej, lecz o krewnych, którzy go odepchnęli, i dlatego też Bóg go ukarał.


Uroczystość trwała cztery dni. Jezus odwiedził także z uczniami dzielnicę pogan w Ramot, a ci przyjęli Go z wielką czcią u wejścia do ich ulicy. Niedaleko ich świątyni był plac do nauczania i tu zgromadziło się wielu starców i chorych, a Jezus uzdrowił ich. Ci, którzy prosili Go tutaj, zdawali się być uczonymi, kapłanami i filozofami; wiedzieli o pochodzie Trzech Królów, gdy z gwiazd wyczytali o narodzeniu się Króla żydowskiego; byli oni pokrewnej z tamtymi wiary i także zajmowali się gwiazdami. Podobnie jak w kraju św. Trzech Królów było tu na wzgórku obserwatorium, z którego patrzyli na gwiazdy. Tęsknili długo za objaśnieniem i przyjmowali je teraz z ust samego Jezusa. Jezus głosił im głębokie nauki o Trójcy Najświętszej; szczególniej utkwiły mi w pamięci słowa: „Trzej są którzy świadectwo dają, woda, krew i duch, a ci trzej jedno stanowią". Mówił także o upadku grzechowym, obiecanym Odkupicielu, o prowadzeniu człowieka, o potopie, o przejściu przez Morze Czerwone, o Jordanie i chrzcie. Mówił im, że Żydzi nie zajęli całego kraju obiecanego i zostało w nim wielu pogan; On teraz przychodzi zająć to, co oni pozostawili i wcielić do Swego Królestwa; nie będzie jednak nic zdobywał mieczem, tylko miłością i łaską. Słowa Jezusa wzruszyły wielu niepomiernie i tych posłał Jezus do chrztu do Ainon. Tylko siedmiu starców, którzy nie mogli już tam pójść, kazał dwom uczniom ochrzcić tutaj. Przyniesiono więc miednicę i ustawiono przed nimi, oni zaś weszli do cysterny kąpielowej, stojącej w pobliżu, tak że stali po kolana w wodzie; opierali się zaś na poręczy umieszczonej nad wodą. Obaj uczniowie wkładali chrzczonym ręce na barki, a Maciej, uczeń Jana, wylewał im po kolei wodę na głowę z czarki opatrzonej rękojeścią. Jezus wygłaszał uczniom formułę, którą mieli wymawiać przy chrzcie. Ludzie byli nadzwyczaj schludni, ubrani w piękne białe odzienia.


Jezus nauczał jeszcze lud o czystości i małżeństwie w ogóle; kobietom przypominał szczególnie posłuszeństwo, pokorę i dobre wychowanie dzieci. Dobrzy ci ludzie odprowadzili Go z oznakami wielkiej miłości. Powróciwszy w żydowską dzielnicę miasta, uzdrawiał jeszcze Jezus przed synagogą. Lewici nie bardzo chętnym okiem patrzyli na to, że Jezus był u pogan; mimo to nauczał Jezus w synagodze, gdzie dalej obchodzono święto Jeftego, o powołaniu pogan, z których wielu mieć będzie w Jego Królestwie pierwszeństwo przed Izraelitami; mówił, że przybył po to, by pogan nie podbitych przez Izraelitów wcielić do ziemi obiecanej przez łaskę, naukę i chrzest. Nauczał także o zwycięstwie i ślubie Jeftego.


Podczas gdy Jezus w synagodze nauczał, obchodziły dziewice swoją doroczną uroczystość przy pomniku, postawionym przez Jeftego córce, później odnowionym i upiększonym ozdobami, zostawianymi tu corocznie przez dziewice. Posąg stał w okrągłej świątyni, mającej otwór w dachu. W środku tej świątyni stała mniejsza świątyńka, a raczej kopuła, oparta na kolumnach, do której prowadziły schody wydrążone w filarze. Wkoło kopuły wije się w górę droga, a wzdłuż niej rzeźby wielkości dziecka, przedstawiające pochód tryumfalny Jeftego. Rzeźby te są z cienkiej masy błyszczącej, jakby były z płyt metalowych, i wystające, tak, że figurki zdają się patrzeć w dół świątyni. Wyszedłszy na wierzch, staje się na okrągłej płycie metalowej, ze środka której przez otwór w dachu wychodzi sztaba ze szczeblami, tak że można wyjść na zewnątrz, skąd widać miasto i okolicę. Płyta była tak obszerna, że dwie dziewice, z których jedna trzymała sztabę, mogły ręka w rękę obejść ją w koło. W środku świątyńki na postumencie umieszczona była w postaci siedzącej figura córki Jeftego z białego marmuru; siedziała na krześle, podobnym do tego, jakie miała przed ofiarą. Głowa jej sięgała aż do pierwszego skrętu ślimakowatej kopuły. Wkoło posągu było tyle miejsca, że troje ludzi mogło wygodnie przejść obok siebie.

 

Marność życia ludzkiego.

 

19


Kolumny świątyni połączone były piękną kratą. Cześć zewnętrzna zbudowana była z różnobarwnie, obficie żyłkowanego kamienia. Kręta droga wkoło kopuły była na każdym skręcie bielsza.


Jeftias trzymała w posągu jedną rękę z chustą przy oczach, jak gdyby płakała, w drugiej, spuszczonej, trzymała coś na kształt ułamanej gałązki lub kwiatu. Tu więc, przy tym pomniku święciły dziewice swą uroczystość. Wszystko odbywało się w porządku. Najpierw rozpinały zasłony od obwodu świątyni aż do posągu, potem siadały podzielone na osobne grupy i pogrążały się w cichej modlitwie, chwilami wzdychając i narzekając. Mając w środku przed sobą posąg, już to śpiewały chórem, już to poszczególne grupy na przemian. Przystępowały także parami przed posąg, posypywały go kwiatami, zdobiły wieńcami i śpiewały pieśni pocieszające o znikomości życia ludzkiego; często powtarzało się w nich wyrażenie: „dziś mnie, jutro tobie!" Następnie chwaliły hart duszy córki Jeftego, jej poddanie się i wielbiły ją wysoko jako cenę zwycięstwa. Potem szły gromadkami ślimakowatą drogą aż na wierzch pomnika i tam śpiewały pieśni zwycięskie; niektóre wychodziły po szczeblach aż do góry, wyglądając za zwycięzcą i wypowiadając słowa straszliwego ślubu. Następnie wracał orszak znowu na dół do posągu wśród biadań i skarg, pocieszając zarazem dziewicę, że musi umrzeć bez małżonka. Wszystko to przeplatane było pieśniami dziękczynnymi i rozważaniem sprawiedliwości Bożej. Przy całym obchodzie pełno było wzruszających scen, a wszystko odbywało się przeplatane na przemian radością, smutkiem i nabożeństwem. Urządzano także w świątyni rodzaj uczty. Dziewice nie siedziały jednak przy stołach, lecz na schodkowych jakichś sprzętach, siedziały zaś z podwiniętymi nogami, po trzy jedna nad drugą w obrębie świątyni; przy sobie miały małe okrągłe stoliczki. Dania były dziwne, symboliczne; tak np. miały baranka z masy jadalnej, który leżał na grzbiecie; z jego zaś ciała wyjmowały jarzyny i inne potrawy i spożywały je.


Wkraczając w ciemne i dzikie miejsca naszego życia możemy poczuć się zdziwieni spotykając tam Pana Jezusa. Tymczasem On czeka na nas właśnie tam w naszej pustyni, którą jest nasze dawne życie, w grzechu, w oddaleniu od Pana Boga. Jest to dzika i nieujarzmiona część naszego wnętrza, której jeszcze nie poddaliśmy Panu. A Pan Jezus czeka tam, gotów usuwać z naszego życia ciernie, zamieniać palący piasek w kwitnący ogród i wzbudzać na uschłych drzewach wszelki dobry owoc.