Menu

Gościmy

Odwiedza nas 33  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Idąc tą samą drogą, którą szła Święta Rodzina w ucieczce do Egiptu, przechodził Jezus z uczniami przez małą miejscowość, niedaleko Legio, gdzie zatrzymywała się wówczas Święta Rodzina; mieszkali tu ludzie pogardzani jak niewolnicy. Jezus kupił chleba, rozdzielił go, a chleb cudownie się rozmnożył. Nie powstało skutkiem tego żadne zbiegowisko. Nie zatrzymywał się tu Jezus długo, uczynił to tylko na trasie swej wędrówki.


W dalszej podróży spotkał się Jezus z Łazarzem, Janem Markiem i Obedem, którzy wyszli Mu naprzeciw; po pięciogodzinnej podróży doszli do posiadłości Łazarza koło Tirzy. Przyszli w nocy niepostrzeżenie, lecz wszystko było już przygotowane na przyjęcie. Posiadłość ta leżała w górach, od strony Samarii, niedaleko od pola Jakuba. Zarządcą był tu stary Żyd, chodzący boso i podpasany; był on już w tej posiadłości, gdy Maria i Józef tu gościli w przejeździe do Betlejem. Również Marta i Magdalena przyjmowały tu Jezusa w ostatnim roku Jego zawodu nauczycielskiego, gdy nauczał w Samarii, i wtenczas prosiły Go, aby udał się do chorego Łazarza.

Blisko tej posiadłości leżało małe miasteczko Tirza w pięknej okolicy, oddalone o siedem godzin drogi od Samarii. Zwrócona ku wschodowi słońca, obfitowała Tirza w zboże, wino, a szczególniej owoce. Mieszkańcy trudnili się uprawą roli i rozwozili owoce na sprzedaż. Miasto było niegdyś o wiele większe i piękniejsze i było siedzibą królów; lecz później zamek spalono, a miasto zniszczono podczas wojny. Król Amri mieszkał długo w tym domu, który teraz należy do Łazarza, zanim Samaria została odbudowana i zanim mógł się tam przenieść. Sądzę, że jeszcze do naszych czasów pozostały ślady z miasta. Ludzie są bardzo pobożni i zachowują się spokojnie; unikają również zetknięcia się z Samarytanami. Jezus nauczał tu w synagodze, lecz nie leczył.

W szabat zaczęła się doroczna uroczystość poświęcenia kościoła Zorobabela; nie obchodzono jej jednak tak uroczyście, jak święto Machabeuszów. W domach, na ulicach, w synagodze, pozapalano światła, nawet na pastwiskach rozniecono ognie. Przez większą część dnia był Jezus z uczniami w synagodze. Jadł w domu Łazarza, lecz niewiele. Większą część potraw rozdzielano ubogim, których jest w Tirzie bardzo wiele. Podczas Jego obecności biedni bardzo często otrzymywali jedzenie. - Po gruzach murów i starych zapadłych wieżach można jeszcze poznać dawną wspaniałość miasta. Zdaje się, że w obręb miasta wchodził wówczas i dom Łazarza, oddalony obecnie o kwadrans drogi od miasta. Widać to z resztek murów i fundamentów. Posiadłość tę otrzymał Łazarz jeszcze od swego ojca. Jak wszędzie, tak i tu poważają i szanują bardzo Łazarza, jako człowieka bogatego, pobożnego i mądrego. Swym zachowaniem wyróżnia się on szczególnie od innych ludzi. - Jest zawsze poważny i mówi niewiele; jeśli mówi, to mówi łagodnie, a przy tym statecznie.
 

 
 
 
 
 
 

Po skończonych świętach wyruszył Jezus z Tirzy z Łazarzem  uczniami w dalszą podróż do Judei. Szedł tą drogą, którą Józef i Maryja szli do Betlejem; wprawdzie nie tymi samymi ścieżkami, lecz tą samą okolicą przez góry w bok od Samarii. - Pewnej nocy widziałam, jak wchodzili na wysoką górę. Noc była jasna, łagodna; nad okolicą unosiła się kroplista mgła. Jezus miał przy Sobie około osiemnastu towarzyszy; szli ścieżką po dwóch, jedni z przodu, inni z tyłu, a niektórzy razem z Jezusem. Jezus przystawał często, rozmawiał lub modlił się; gdyż droga do tego się nadaje. Szli tak przez większą część nocy, a nad ranem odpoczęli i posilili się nieco. Potem szli jeszcze przez góry, gdzie było zimne powietrze, nie wstępując po drodze do żadnych miast.


Niedaleko Samarii widziałam przy Nim mniej więcej sześciu uczniów, gdy pewien młody Samarytanin rzucił się w czsie drogi do nóg Jezusowi i mówił: „Zbawco ludzkości, który chcesz uwolnić Judeę i przywrócić do dawnego stanu" itd. Mniemał on, iż Chrystus założy jakieś światowe królestwo, dlatego też prosił Go usilnie o przyjęcie i urząd przy Nim. Młodzian ten był sierotą, odziedziczył po ojcu wielki majątek i sprawował w Samarii urząd. Jezus był dlań bardzo uprzejmy, i powiedział mu, że za ponownym przybyciem wskaże mu, co ma czynić; że podoba Mu się jego dobra chęć i pokora, i nie może temu, co mówi, nic zarzucić. Jezus dobrze wiedział, że młodzieniec ten przylgnął do swych bogactw, i wiedziałam, że dopiero wtedy powie mu, co ma czynić, gdy wybierze wszystkich Apostołów, by mu przy tej sposobności dać naukę. Młodzieniec ten przyjdzie w przyszłości jeszcze raz do Jezusa, a to też jest opisane w Ewangelii.

 

Wieczór przed szabatem przybyli do gospody pasterskiej, leżącej między dwiema pustyniami, a odległej od Betanii około czterech do pięciu godzin drogi. Tu nocowała Maryja i święte niewiasty, gdy przed chrztem podążyły do Jezusa do Betanii. Zebrali się tu pasterze z okolicy, przynosząc podarunki i żywność. Gospoda była przerobiona na miejsce modlitwy, zapalono lampę i wszyscy w tym miejscu pozostali, a Jezus nauczał tu i święcił szabat. W czasie tej samotnej i przykrej drogi był Jezus także w miejscu, gdzie Maryja podczas podróży do Betlejem tak bardzo zmarzła i zaraz potem uczuła się cudownie ogrzaną.

 

Jezus spędził cały szabat z uczniami wśród pasterzy, którzy byli bardzo uszczęśliwieni i wzruszeni; lecz i Jezus wydawał się swobodniejszy między niewinnymi i prostymi ludźmi. Po szabacie udał się Jezus do Betanii, oddalonej stąd o cztery godziny drogi.

 

Pan Jezus nieustannie pragnie scalać naszego rozbitego ducha. Kiedy modlimy się: „Panie Jezu, potrzebuję Twojej pociechy”, On pozwala doświadczyć swojej obecności. Kiedy mówimy: „Panie Jezu przypomnij mi swoje obietnice” prowadzi nas do słów Pisma świętego. Kiedy skarżymy się: „Panie, czuję się tak bardzo opuszczony”, napełnia naszą pustkę swoją miłością.