Menu

Gościmy

Odwiedza nas 146  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

Podczas gdy Dzieciątko leżało w kołysce, zaprowadził Symeon Maryję znów na miejsce dla kobiet. Następnie poszedł przed właściwy, stały ołtarz, na którym leżały suknie kapłańskie i gdzie prócz niego jeszcze trzech innych kapłanów się ubrało. Jeden stanął w tyle, jeden na przodzie, a dwóch po bokach stołu i modlili się nad Dzieciątkiem. Wtedy przystąpiła do Maryi Anna, dała jej w dwóch na sobie stojących koszykach gołębie i owoce i poszła z nią ku balustradzie ołtarza. Tu zatrzymała się Anna; Maryję zaś zaprowadził Symeon przez balustradę przed stół ołtarza, gdzie do jednej z miseczek położyła owoce, do drugiej monety; gołębie zaś postawiła z koszem na stole. Symeon stał nieco oddalony obok Maryi przed stołem. Kapłan zaś poza stołem, wziął Dzieciątko z kołyski na ręce, podniósł Je w górę i ku różnym stronom świątyni, i długo się modlił. Od niego odebrał Dziecię Symeon, podał je Maryi na ręce, i ze zwoju, obok niego na pulpicie leżącego, modlił się nad nią i nad Dzieciątkiem.

Teraz zaprowadził Symeon Maryję znów przed balustradę, a stąd poszła z nią Anna do miejsca dla kobiet, kratą otoczonego, gdzie tymczasem zebrało się jeszcze około dwadzieścia kobiet z pierworodnymi synami. Józef i kilku innych mężczyzn stali nieco w głębi w miejscu dla mężczyzn.


W tej chwili rozpoczęli dwaj kapłani przed stałym ołtarzem służbę bożą okadzaniem i modlitwami, a ci, co byli w rzędach siedzeń, poruszali się, lecz — jak już wspominałam — nie tak, jak dzisiejsi Żydzi.


Po ukończeniu tego obrzędu, poszedł Symeon na owe miejsce, gdzie była Maryja, wziął Dziecię na ramiona i mówił długo i głośno z weselem i uniesieniem. Gdy skończył, Anna była natchnioną i mówiła długo. Zauważyłam wprawdzie, że wszyscy ludzie to słyszeli, nie spowodowało to jednak żadnego zamieszania. Lecz wszyscy byli wzruszeni i okazywali Maryi i Dzieciątku wielką cześć. Maryja jaśniała jak róża. Na pozór miała ofiarę najuboższą; lecz Józef dał niepostrzeżenie Symeonowi i Annie wiele trójkątnych, żółtych kawałków na rzecz świątyni, a osobliwie dla dziewic, które były ubogie i nie mogły ponosić kosztów. Nie wszyscy mogli dawać swe dzieci do świątyni na wychowanie. Raz widziałam także chłopczyka na wychowaniu i opiece Anny. Przypuszczam, że był to syn jakiegoś księcia lub króla; zapomniałam jednak jego nazwisko.


Obchodu oczyszczenia innych kobiet nie widziałam; miałam jednak uczucie, że wszystkim dzieciom, dziś ofiarowanym, osobliwsza łaska dostała się w udziale, i że były między nimi niektóre z młodzianków niebawem przez Heroda zamordowanych. Gdy Najświętsze Dzieciątko położono do kołyski na ołtarzu, światłość nieopisana napełniła świątynię. Widziałam, że Bóg był w tym świetle, i niebo otwarte aż do Przenajświętszej Trójcy.


Anna i Noemi zaprowadziły znów Maryję na dziedziniec. Pożegnała się z nimi i spotkała się z Józefem i staruszkami z gospody. Zaraz wyruszyli z osłem z Jerozolimy, a poczciwi staruszkowie szli z nimi sporo drogi. Tego jeszcze dnia dostali się do Bethoron; przenocowali w domu, gdzie była ostatnia stacja Maryi w podróży do świątyni przed trzynastu laty. Do tego miejsca wysłani byli po nich przez Annę ludzie.

 

Jedynie powierzając się Bożej miłości, możemy wzrastać w miłości Pana Boga i bliźniego. Tylko na tej drodze możemy dojść do dojrzałej miłości, która pozwala myśleć po Bożemu i osiągnąć jedność między sobą. Porzucając dziecinne sposoby myślenia wzrastamy ku Panu Chrystusowi. Zaczynamy żyć jako cząstka Jego Ciała, złączona z innymi tak, że nie myślimy już tylko o sobie, lecz o tym, by wspomagać cały Kościół.