Menu

Gościmy

Odwiedza nas 107  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Widziałam matki z chłopcami, od najmłodszych aż do dwóch lat, jak spieszyły do stolicy z miejscowości koło Jerozolimy położonych, z Betlejem, Gilgal i Hebron, dokąd Herod wysłał żołnierzy, a ponadto przełożonym tamtejszym stosowny wydał rozkaz. Niektóre kobiety aż od granic Arabii przynosiły dzieci swoje do Jerozolimy; czasem szły one więcej niż dzień drogi. Całymi gromadami zbliżały się matki do miasta; niektóre z nich miały ze sobą dwoje dzieci i te jechały na osłach. Wszystkie prowadzono do wielkiego budynku, mężów zaś towarzyszących im, oddalano. Ludzie ci byli wszyscy wesoło usposobieni, myśleli bowiem, że otrzymają nagrodę.


Gmach, do którego zaprowadzono matki z dziećmi, leżał niedaleko od domu, w którym później mieszkał Piłat. Stał on na uboczu i tak otoczony murami, że z zewnątrz nie można było słyszeć, co się w środku działo. Brama prowadziła przez podwójne mury na wielkie podwórze, które z trzech stron było zamknięte zabudowaniami. Budynki po obu stronach były jednopiętrowe, środkowy zaś, który wyglądał na starą pustą synagogę, był dwupiętrowy. Ze wszystkich trzech budynków wychodziły drzwi na podwórze. Budynek środkowy musiał być sądem, gdyż na podwórzu widać było kamienne bloki, liny z żelaznymi łańcuchami i drzewa, których wierzchołki związywano, a potem puszczano w celu rozdarcia skazanych.


Matki wprowadzono następnie przez podwórze do obu bocznych budynków i tu je zamknięto. Zdawało mi się z początku, jakby znajdowały się w szpitalu lub lazarecie. Ponieważ wszystkie poznały teraz, że pozbawione są wolności, przejął je strach i zaczęły płakać i narzekać.


W budynku sądowym na parterze znajdowała się wielka izba, niby więzienie lub strażnica, a na pierwszym piętrze również znajdowała się sala, której okna wychodziły na podwórze. W tej sali widziałam zgromadzonych sędziów, przed którymi na stole leżały zwoje aktów. Także i Herod był między nimi. Z koroną na głowie i w czerwonym płaszczu, podbitym białym futerkiem z czarnymi brzegami, przypatrywał się rzezi z okna, w licznym otoczeniu dworzan.


Matki wzywano pojedynczo ze swymi synkami z budynków bocznych do przysionka, znajdującego się pod salą rozpraw. Na wstępie zabierali im żołnierze ich dzieci i odnosili je przez bramę na podwórze, gdzie około 20 katów stało z mieczami i dzidami, których obowiązkiem było przebijać szyje i serca dzieciątek. Niektóre z nich były jeszcze w pieluchach, inne znowu były ubrane w tkane sukienki. Żołnierze nie zrywali sukienek, ale natychmiast przebijali im szyję i serce, a potem, chwyciwszy za ręce lub nogę, rzucali na kupę. Widok to był okropny.