Menu

Gościmy

Odwiedza nas 200  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

Widziałam matki z chłopcami, od najmłodszych aż do dwóch lat, jak spieszyły do stolicy z miejscowości koło Jerozolimy położonych, z Betlejem, Gilgal i Hebron, dokąd Herod wysłał żołnierzy, a ponadto przełożonym tamtejszym stosowny wydał rozkaz. Niektóre kobiety aż od granic Arabii przynosiły dzieci swoje do Jerozolimy; czasem szły one więcej niż dzień drogi. Całymi gromadami zbliżały się matki do miasta; niektóre z nich miały ze sobą dwoje dzieci i te jechały na osłach. Wszystkie prowadzono do wielkiego budynku, mężów zaś towarzyszących im, oddalano. Ludzie ci byli wszyscy wesoło usposobieni, myśleli bowiem, że otrzymają nagrodę.


Gmach, do którego zaprowadzono matki z dziećmi, leżał niedaleko od domu, w którym później mieszkał Piłat. Stał on na uboczu i tak otoczony murami, że z zewnątrz nie można było słyszeć, co się w środku działo. Brama prowadziła przez podwójne mury na wielkie podwórze, które z trzech stron było zamknięte zabudowaniami. Budynki po obu stronach były jednopiętrowe, środkowy zaś, który wyglądał na starą pustą synagogę, był dwupiętrowy. Ze wszystkich trzech budynków wychodziły drzwi na podwórze. Budynek środkowy musiał być sądem, gdyż na podwórzu widać było kamienne bloki, liny z żelaznymi łańcuchami i drzewa, których wierzchołki związywano, a potem puszczano w celu rozdarcia skazanych.


Matki wprowadzono następnie przez podwórze do obu bocznych budynków i tu je zamknięto. Zdawało mi się z początku, jakby znajdowały się w szpitalu lub lazarecie. Ponieważ wszystkie poznały teraz, że pozbawione są wolności, przejął je strach i zaczęły płakać i narzekać.


W budynku sądowym na parterze znajdowała się wielka izba, niby więzienie lub strażnica, a na pierwszym piętrze również znajdowała się sala, której okna wychodziły na podwórze. W tej sali widziałam zgromadzonych sędziów, przed którymi na stole leżały zwoje aktów. Także i Herod był między nimi. Z koroną na głowie i w czerwonym płaszczu, podbitym białym futerkiem z czarnymi brzegami, przypatrywał się rzezi z okna, w licznym otoczeniu dworzan.


Matki wzywano pojedynczo ze swymi synkami z budynków bocznych do przysionka, znajdującego się pod salą rozpraw. Na wstępie zabierali im żołnierze ich dzieci i odnosili je przez bramę na podwórze, gdzie około 20 katów stało z mieczami i dzidami, których obowiązkiem było przebijać szyje i serca dzieciątek. Niektóre z nich były jeszcze w pieluchach, inne znowu były ubrane w tkane sukienki. Żołnierze nie zrywali sukienek, ale natychmiast przebijali im szyję i serce, a potem, chwyciwszy za ręce lub nogę, rzucali na kupę. Widok to był okropny.

 


 

 

 

 

 

 

Tymczasem Matki, znajdujące się w wielkim przedsionku, pospychali żołnierze w stłoczoną gromadę, a gdy te domyśliły się losu swych dzieci, podniosły wielki lament, w rozpaczy wydzierały sobie włosy z głowy i ściskały jedna drugą. Wreszcie tak się zwarły, że zaledwie mogły się ruszyć. Zdaje mi się, że mord ten trwał do wieczora. Zamordowane dzieci wrzucono do wielkiego dołu na podwórzu i zasypano ziemią. Matki tych dziatek powiązano i odstawiono w nocy, przez żołnierzy, do miejsca ich pobytu. Nie tylko tu, ale i w innych miejscowościach mordowano dzieci, a egzekucja ta trwała dni kilka.

 

88

 

Liczba zamordowanych przedstawiona mi była cyfrą, która brzmiała, jak mi się zdaje, „ducen” a którą dodawałam tyle razy, aż wyszła suma ogólna: siedemset siedem czy siedemset siedemnaście.


Na miejscu, na którym się rzeź niewiniątek w Jerozolimie odbyła, było później miejsce tracenia, niedaleko budynku sądowego Piłata; w tym czasie wyglądało jednak całkiem inaczej. Przy śmierci Chrystusa grób niewiniątek zapadł się i widziałam jak ich dusze się zjawiały i stamtąd uchodziły.


Elżbieta szukała dla Jana schronienia na pustkowiu i po długim szukaniu znalazła jaskinię, gdzie pozostała czterdzieści dni przy nim. Później jakiś Esseńczyk ze stowarzyszenia z góry Horeb, krewny Anny prorokini, przynosił mu, z początku co osiem, a potem co czternaście dni, pożywienie i dopomagał mu. Przed prześladowaniem Heroda mógł Jan i niedaleko domu rodzinnego być ukryty, ale na rozkaz Boski ukryto go na pustkowiu, ponieważ odosobniony od towarzystwa ludzkiego i zwykłych potraw w samotności miał się wychowywać. Okolica ta była dosyć urodzajna, rosły tam bowiem owoce, jagody i zioła.

 

Pan Bóg obiecał, że tym, którzy cierpią, zostanie to wynagrodzone. Co więcej, kiedy cierpimy „ z powodu Syna Człowieczego”, jesteśmy ściśle zjednoczeni z Panem Jezusem, który na krzyżu odkupił i uświęcił wszelkie ludzkie cierpienie. Czy jednak cierpienie jest częścią Bożego planu? Czy może być w nim coś dobrego? – Doświadczenia wystawiają na próbę, rodząc wytrwałość. Taka wytrwałość, osiągnięta w wyniku prób, czyni nas „ doskonałymi i nienagannymi”, jakimi chce nas widzieć Pan Bóg. W obliczu przeciwności trudno jest zachować w pamięci ten cel. I tu jednak mamy praktyczną radę: „Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma”. Prosząc Pana Boga o mądrość, powinniśmy nastawić się  na pełnienie Jego woli. W przeciwnym razie Jego odpowiedź może wytrącić nas z równowagi.