Menu

Gościmy

Odwiedza nas 173  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Raz też widziałam, że nad wieczorem Maryja i Elżbieta wyszły do wioski Zachariasza. Zabrały ze sobą małe bułeczki i owoce w koszyczkach, chciały tam bowiem przez noc pozostać. Józef i Zachariasz podążyli za nimi. Widziałam, jak Maryja im naprzeciw wyszła. Zachariasz miał swą tabliczkę przy sobie; lecz było za ciemno, by mógł pisać, i widziałam Maryję zagadującą go i oznajmiającą mu, że tej nocy będzie mógł mówić.


Widziałam, że schował tabliczkę i że tej nocy z Józefem rozmawiał. Widziałam to i byłam tym zdziwiona; wtedy rzekł mój przewodnik: cóż to jest? i pokazał mi obraz, przedstawiający świętego Goara, jak tenże płaszcz swój na promieniach słońca, jakby na haczyku, zawiesił. Pouczono mnie, iż żywa ufność połączona z prostotą, wszystko istotnym czyni i w substancję zamienia. Te dwa wyrazy były dla mnie wielkim wewnętrznym wyjaśnieniem wszystkich cudów; nie umiem tylko tak dokładnie tego przekazać.


Wszyscy spędzili noc w ogrodzie. Jadali lub przechadzali się parami, rozmawiając lub modląc się, to znowu w małym domku udawali się na spoczynek. Słyszałam też, że w sabat wieczorem Józef do domu powróci, i że Zachariasz aż do Jerozolimy będzie mu towarzyszył. Księżyc świecił, a niebo pięknie gwiazdami było pokryte. Było niewymownie spokojnie i pięknie u tych ludzi świętych.


Było mi też raz dane rzucić okiem na izdebkę świętej Dziewicy. Była to noc; leżała na boku, a rękę trzymała pod głową. Mniej więcej łokieć szeroki szal z białej, wełnianej materii prowadził od głowy aż do stóp, naokoło brunatnej sukni. Kładąc się na spoczynek, brała jeden koniec tego szala pod ramię i zawijała go sobie naokoło głowy i górnej części ciała aż na nogi i znowu w górę, tak że nim zupełnie okryta była i dużych kroków robić nie mogła. Czyniła to tuż przy łóżku, które w głowach miało małą wypukłość. Ramiona były do połowy wolne. Zasłona twarzy rozchylała się ku piersiom.


Często widzę pod sercem Maryi aureolę, a w środku tejże niewymownie jasny płomyk. Także ponad ciałem Elżbiety spostrzegam aureolę, lecz światło w niej nie tak jasne.


Gdy się sabat zaczął, widziałam, jak na pewnym miejscu domu Zachariaszowego, którego nie znałam, lampę zapalili i święcili sabat. Zachariasz, Józef i jeszcze około sześciu mężów z okolicy modlili się pod lampką, stojąc naokoło skrzyni, na której zapisane leżały zwoje. Z ich głowy zwieszały się chustki, lecz podczas modlitwy nie robili tyle obrotów i ruchów, jak dzisiejsi Żydzi, jakkolwiek raz po raz głowy schylali i ramiona do góry wznosili.     Maryja, Elżbieta i jeszcze kilka innych niewiast, stały osobno w zakratkowanej przegrodzie, z której do modlitewnika patrzyły. Wszystkie miały głowy okryte płaszczami do modlitwy. Przez cały sabat widziałam Zachariasza w szacie świątecznej, w długiej białej sukni, o niezbyt szerokich rękawach. Owinięty był kilkakrotnie szerokim pasem, na którym pisane były litery, i z którego zwieszały się rzemienie. Do tej szaty był w tyle kaptur przytwierdzony, który w fałdach, z głowy na plecy w kształcie marszczonego welonu w tył opadał. Ilekroć co czynił lub dokądkolwiek chodził, zarzucał tę szatę wraz z końcami pasa na jedno ramię i w ten sposób podniesioną ,wtykał na drugiej stronie pod ramieniem za pas. Obie nogi były szeroko owinięte, a to owinięcie trzymały rzemienie, za pomocą których podeszwy do gołych stóp były przymocowane. Pokazał też Józefowi płaszcz kapłański, który bardzo był piękny. Był to szeroki, ciężki płaszcz, biało i purpurowo przebłyskujący, a na piersiach trzema ozdobnymi klamrami spinany. Nie miał rękawów.