Menu

Gościmy

Odwiedza nas 128  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Widziałam, jak Józef nazajutrz dla Maryi, w tak zwanej grocie ssania, grobowcu mamki Abrahama, Maraha zwanej, obszerniejszej od groty z żłóbkiem, urządził miejsce do siedzenia i do spania. Spędziła tam kilka godzin, podczas których Józef grotę ze żłóbkiem lepiej wyprzątnął i uporządkował. Przyniósł też jeszcze z miasta trochę  rozmaitych mniejszych sprzętów i suszonych owoców. Maryja powiedziała mu, że tej nocy nadejdzie godzina narodzenia jej Dzieciątka. Będzie wówczas 9 miesięcy, jak poczęła z Ducha Świętego. Prosiła go, by ze swej strony wszystko uczynił, iżby od Boga przyrzeczone, w sposób nadprzyrodzony poczęte Dzieciątko, jak najlepiej na ziemi uczcili. Niechaj z nią połączy modlitwę swoją za ludźmi twardego serca, którzy Mu żadnego przytułku dać nie chcieli. Józef powiedział Maryi, że przyprowadzi z Betlejem kilka pobożnych znanych mu niewiast do pomocy; lecz Maryja nie przyjęła tego, mówiąc, że nikogo nie potrzebuje. Była piąta godzina wieczorem, gdy Józef Świętą Dziewicę znowu do groty ze żłóbkiem zaprowadził. Tutaj zawiesił jeszcze kilka lamp; także oślicę, która radośnie powróciła z pola, zaopatrzył w schronieniu przed drzewami.


Gdy Maryja powiedziała, iż jej czas się zbliża, aby więc udał się na modlitwę, opuścił ją i poszedł na miejsce, na którym sypiał, by się modlić. Jeszcze raz, nim wszedł do komory swojej, wejrzał w głąb groty, gdzie Maryja, plecami do niego zwrócona, klęcząc modliła się na swym posłaniu, z twarzą na wschód zwróconą. Widział grotę napełnioną światłem, a Maryja była jakby płomieniami otoczona. Wydawało mu się, że jak Mojżesz wpatruje się w krzak gorejący. Upadł, modląc się, na twarz i nie oglądał się już więcej. Widziałam, jak blask naokoło Maryi coraz się powiększał. Świateł, które Józef zapalił, nie było już można widzieć. Klęczała w szerokiej, białej szacie, która i przed nią była rozpostarta. O godzinie dwunastej była w modlitwie zachwycona. Widziałam ją z ziemi podniesioną w górę, tak iż widać było pod nią podłogę. Ręce miała na piersiach na krzyż złożone. Blask koło niej powiększał się. Nie widziałam już powału groty. Zdawało się, jakoby droga ze światła ponad nią aż do nieba prowadziła, w której jedno światło przenikało drugie i jedna postać przenikała drugą i kręgi światła przechodziły w kształty i postacie niebiańskie. A Maryja modliła się, patrząc ku ziemi. W tej chwili porodziła Dzieciątko Jezus. Widziałam Je jakby jaśniejące maleńkie Dziecię, jaśniejsze nad wszystek inny blask, leżące na pokryciu przed jej kolanami. Wydawało mi się zupełnie małe i że w oczach moich rosło. Lecz to wszystko było tylko poruszeniem pośród tak wielkiego blasku, tak iż nie wiem, czy i jak to widziałam. Nawet martwa przyroda była jakby na wskroś poruszona. Kamienne posadzki i ściany groty zdawały się być żywe.

 

18 19
20 21

 

115 119
113 117

 

108

 

106

 

Maryja była jeszcze przez pewien czas tak zachwycona i widziałam, jak chustkę na Dzieciątko kładła lecz go jeszcze nie podniosła, ani brała w ręce. Po dość długim czasie widziałam, że Dzieciątko zaczęło się poruszać i płakać. Maryja zdawała się przychodzić do siebie. Wzięła Dzieciątko, zawijając Je w chustkę, którą na nie położyła, przycisnęła Je do piersi i siedziała zasłonięta zupełnie z dzieciątkiem, i zdaje mi się, że je karmiła, widziałam też, że Aniołowie w ludzkiej postaci, upadłszy na twarz naokoło niej leżeli.

 

131

 

132

 

133

 

134

 

135 136

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

22 23

 

123

 

127

 

128

 

129

 

130 137

 

138 

 

 Mniej więcej godzinę po narodzeniu, zawołała Maryja świętego Józefa, ciągle jeszcze w modlitwie zatopionego. Gdy się do niej zbliżył, rzucił się nabożnie z radością i pokorą na kolana i padł na oblicze, Maryja zaś jeszcze raz prosiła go, żeby oglądał święty dar niebios. Wtedy wziął Dzieciątko na ręce. Święta Dziewica zawinęła teraz dzieciątko Jezus w okrycie czerwone, a na to położyła białe, aż do ramionek, wyżej zaś dała inną chustkę. Tylko cztery pieluszki miała przy sobie. Położyła je potem do żłóbka, który napełniony był sitowiem i innymi delikatnymi roślinami, i okryty zasłoną po bokach się zwieszającą. Żłóbek stał pod korytem kamiennym, które równo z ziemią po prawej stronie wejścia do groty się znajdowało, tam, gdzie grota ku południowi jest więcej wysunięta. Posadzka tej groty leżała nieco głębiej aniżeli druga część, gdzie się Dzieciątko narodziło. Gdy Maryja włożyła Dzieciątko do żłóbka, oboje stanęli obok, płacząc i śpiewając hymny.

 

24

 

Święta Dziewica miała swe posłanie i miejsce do siedzenia obok żłóbka. Widziałam ją w pierwszych dniach w prostej postawie siedzącą, a także na boku leżącą. Nie widziałam jej jednakże bynajmniej chorą lub wyczerpaną. Przed i po porodzeniu była ubrana zupełnie biało. Gdy ludzie do niej przychodzili, siedziała po większej części obok żłóbka, bardziej owinięta.

 

25

 

W nocy, w chwili narodzenia, wytrysnęło w innej, na prawo położonej grocie, piękne źródło, obficie wypływające, któremu Józef nazajutrz wykopał odpływ i studnię.


Wprawdzie wśród tych widzeń, których przedmiotem było zdarzenie samo, a nie uroczystość kościelna, nie widziałam takiej promiennej radości w przyrodzie, jak widzę innym razem w czasie Bożego Narodzenia, kiedy ta radość ma wewnętrzne znaczenie; lecz mimo to widziałam wesele nadzwyczajne, a na wielu miejscach, aż do najdalszych stron świata, widziałam o północy coś nadzwyczajnego, co mnóstwo dobrych ludzi radosną tęsknotą, złych zaś trwogą napełniało. Widziałam też liczne zwierzęta radośnie wzruszone, liczne źródła wytryskające i wezbrane, w wielu miejscowościach kwiaty wyrastające, zioła i drzewa jakby orzeźwienie czerpiące i zapach wydające. W Betlejem było ponuro, a na niebie świeciło posępne, czerwonawe światło. Zaś w dolinie pasterzy, naokoło żłóbka i w dolinie groty ssania zalegała orzeźwiająca, lśniąca mgła wilgotna.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

26

 

Widziałam trzody trzech pasterzy - przewodników, przy pagórku pod szopami, a przy dalszej wieży pasterskiej częściowo jeszcze pod gołym niebem. Widziałam trzech pasterzy - przewodników wzruszonych nocą cudowną, przed swą chatą stojących, oglądających się na wszystkie strony i wspaniały blask nad żłóbkiem spostrzegających. Także pasterze przy bardziej oddalonej wieży byli w wielkim ruchu. Wstąpiwszy na rusztowanie wieży, spoglądali w okolicę żłóbka, nad którym światłość spostrzegli. Widziałam jak obłok ze światła zstąpił na owych trzech pasterzy. Spostrzegłam też w nim jakieś przechodzenie i przemienianie się w kształty i słyszałam zbliżający się słodki, donośny, a jednak cichy śpiew. Pasterze przestraszyli się z początku; lecz wnet stanęło pięć lub siedem jasnych, miłych postaci przed nimi, wstęgę wielką jakby kartkę trzymając w rękach, na której napisane były słowa literami, jak ręka wielkimi. Aniołowie śpiewali “Gloria".


Ukazali się także pasterzom przy wieży i nie wiem już, gdzie jeszcze więcej. Pasterzy nie widziałam natychmiast do żłóbka śpieszących, dokąd owi trzej pierwsi może półtorej godziny drogi mieli, owi zaś pasterze przy wieży pewno jeszcze raz tyle. Lecz widziałam, że natychmiast rozważali, co by nowonarodzonemu Zbawicielowi w darze ofiarować i że czym prędzej te dary zbierali. Owi trzej pasterze już wcześnie rano przybyli do żłóbka.

 

122

 

123


Widziałam, że tej nocy Anna w Nazarecie, Elżbieta w Jucie, Noemi, Hanna i Symeon w Świątyni mieli widzenia i objawienia o narodzeniu Zbawiciela. Dziecię Jan niewymownie było uradowane. Tylko Anna wiedziała, gdzie było nowonarodzone Dzieciątko; inne, a nawet Elżbieta, wiedziały wprawdzie o Maryi i widziały ją wśród wizji, lecz nic o Betlejem nie wiedziały.

 

27

 

W Świątyni widziałam rzecz dziwną. Zapisane zwoje Saduceuszów kilkakrotnie wypadły ze swych schowków. Wskutek tego powstała wielka trwoga. Przypisywali to czarodziejstwu i wiele pieniędzy zapłacili, by to zachować w tajemnicy.


Widziałam, że w Rzymie, nad rzeką, w okolicy gdzie mnóstwo Żydów mieszkało, wytrysło źródło jakby oliwy i wszystko bardzo się zadziwiło. Także, gdy się Jezus narodził, rozpadł się wspaniały posąg bożka Jowisza, wskutek czego wszystko się zatrwożyło. Składali ofiary i pytali się innego bożyszcza, zdaje mi się Wenery, a szatan z niej powiedzieć musiał: dzieje się to dlatego, ponieważ Dziewica bez męża poczęła i porodziła syna. Oznajmiła im też cud z owym źródłem oliwy. Na tym miejscu stoi teraz kościół Najświętszej Maryi Panny. Lecz widziałam, iż kapłani bałwochwalczy wskutek tego zdarzenia bardzo byli zatrwożeni, i w zwojach następującą odszukali historię: Przed mniej więcej 70 laty przyozdobili tego bożka bardzo wspaniale złotem i drogimi kamieniami, wiele hałasu z nim robiąc i składając mu liczne ofiary. Żyła wówczas w Rzymie bardzo dobra, pobożna niewiasta, utrzymującą się ze swego majątku. Nie wiem napewno czy była Żydówką. Miewała widzenia i musiała prorokować, opowiadała też czasem ludziom przyczynę ich niepłodności. Ta niewiasta oznajmiła publicznie, żeby tego bożka tak uroczyście nie czcili, gdyż kiedyś na dwie części pęknie. Wskutek tego pojmano ją i tak długo dręczono, dopóki nie wyprosiła sobie u Boga objawienia, kiedy to nastąpi, tego bowiem kapłani bałwochwalczy od niej dowiedzieć się chcieli. Rzekła więc wreszcie: posąg się skruszy, skoro czysta Dziewica porodzi syna. Gdy to powiedziała, wyśmiano ją i jako pozbawioną rozumu wypuszczono. Teraz przypomnieli sobie to ludzie i przekonali się, że miała słuszność. Widziałam też, że burmistrzowie Rzymu, z których jeden nazywał się Lentulus i był przodkiem przyjaciela świętego Piotra w Rzymie i kapłana — męczennika Mojżesza, dowiadywali się o owym zdarzeniu i o owej studni z oliwą.


Cesarza Augusta widziałam tej nocy na Kapitolu, gdzie miał widzenie tęczy z wizerunkiem Dziewicy i Dzieciątka. Wyrocznia, której kazał pytać, takie wyrzekła zdanie: “narodziło się Dziecię, któremu wszyscy ustąpić musimy." Potem synowi Dziewicy, jako “Pierworodnemu Boga", kazał zbudować ołtarz i składać ofiary.

 

28

 

W Egipcie również widziałam obraz, było to daleko poza Matareą, Heliopolis i Memfis. Był tam wielki bożek, który wpierw różne głosił wyroki. Ten naraz oniemiał, a król kazał w całym kraju wielkie składać ofiary. Wtedy na rozkaz Boga ów bożek musiał powiedzieć, że milczy i ustąpić musi, gdyż narodził się z Dziewicy syn, i że mu tutaj Świątynia wystawiona zostanie. Król chciał mu potem Świątynię obok wystawić. Nie znam już dokładnie tej historii. Lecz bożka usunięto, a na tym miejscu stanęła Świątynia na cześć Dziewicy z Dzieciątkiem, o której on głosił, i której potem na sposób pogański cześć oddawano.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

W kraju świętych Trzech Króli widziałam wielki cud. Na jednej górze mieli wieżę, gdzie na przemian zawsze jeden z nich z kilku kapłanami przebywał, by w gwiazdy się wpatrywać. Co w gwiazdach widzieli, spisywali i udzielali sobie. Tej nocy było tutaj dwóch króli, Menzor i Sair. Trzeci, który mieszkał na wschód od Morza Kaspijskiego i nazywał się Teokeno, nie był obecny. Był to jakiś rodzaj konstelacji, na który zawsze patrzeli i na którego zmiany uważali. Wtedy otrzymywali widzenia i obrazy na niebie. Tak było i dzisiejszej nocy, i to w kilku odmianach. Nie była to jedna gwiazda, w której ów obraz widzieli, było więcej gwiazd w jednej figurze i jakieś poruszenie w gwiazdach. Widzieli piękną kolorową tęczę ponad obrazem księżyca, na której siedziała Dziewica. Lewa noga była w postawie siedzącej, prawa bardziej prosto opadała na dół i spoczywała na księżycu. Po lewej stronie Dziewicy widać było ponad tęczą winną latorośl, po prawej stronie kiść kłosów. Przed Dziewicą widziałam ukazujący się lub jaśniej ze swego blasku występujący kształt kielicha, jakby kielicha Wieczerzy Pańskiej. Z kielicha wznosiło się w górę Dzieciątko, a ponad Dzieciątkiem widniała jasna tarcza, jakby pusta monstrancja, z której promienie, jakby kłosy, wychodziły. Miałam   przy tym wyobrażenie Sakramentu.

 

29 30
31 32

 

33

 

Po lewej stronie dziewicy wznosił się ośmiograniasty kościół ze złotą bramą i z dwoma małymi drzwiami bocznymi. Dziewica posunęła prawą ręką Dzieciątko i hostię ku kościołowi, który podczas tego stał się wielkim i w którym spostrzegłam Trójcę Przenajświętszą. Ponad kościołem wznosiła się wieża. Te same obrazy widział też w ojczyźnie Teokeno, trzeci z owych króli.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nad głową Dziewicy, siedzącej na tęczy, stanęła gwiazda, która nagle ze swego położenia wyszedłszy, przed nimi na niebie się unosiła. A przy tym usłyszeli, jak nigdy jeszcze, głos i zawiadomienie, że nastąpiło w Judei narodzenie Dzieciątka, tak długo przez nich i ich proroków oczekiwanego i że za tą gwiazdą mają postępować. Już w ostatnich dniach przed świętą nocą widzieli ze swych wież rozmaite obrazy na niebie, i jak królowie do tego Dzieciątka przychodzili i cześć mu oddawali. Dlatego teraz zebrawszy bez zwłoki swe skarby, wyruszyli w podróż z darami i podarkami. Nie chcieli być ostatnimi. Widziałam, że po kilku dniach wszyscy trzej zeszli się w drodze.


Widziałam, że 3997 rok świata jeszcze się nie skończył, gdy się Jezus narodził. Owe niespełne cztery lata od Jego narodzenia aż do końca czwartego tysiąclecia, później zupełnie zapomniano, i rozpoczęto potem nową rachubę lat o cztery lata później.


Chrystus więc narodził się niespełna osiem lat wcześniej od naszej rachuby czasu. Jeden z konsulów w Rzymie nazywał się wówczas Lentulus, był on przodkiem męczennika i kapłana Mojżesza, którego relikwie są tu u mnie, a który był za czasów św. Cypriana; od niego tez pochodził ów Lentulus w Rzymie, który był przyjacielem św. Piotra.


Chrystus narodził się w roku 45 panowania cesarza Augusta. Herod w ogóle aż do swej śmierci panował 40 lat; siedem lat był wprawdzie jeszcze zależnym, lecz dręczył już kraj bardzo i licznych okrucieństw dopuszczał się. Umarł mniej więcej w szóstym roku życia Chrystusa. Zdaje mi się, że śmierć jego chowano przez pewien czas w tajemnicy. Umarł w sposób okropny, a w ostatnim czasie spowodował rozmaite zabójstwa i nędzę. Widziałam go czołgającego się po wielkim pokoju, wysłanym poduszkami. Miał oszczep przy sobie, by nim żgać ludzi, doń się zbliżających. Jezus narodził się mniej więcej w 34-tym roku jego panowania. Dwa lata przed wstąpieniem Maryi do Świątyni, kazał Herod rozpocząć prace budowlane przy Świątyni. Nie była to budowa nowej Świątyni, tylko tu i ówdzie niektóre części zmieniano i upiększano.


Narodzenie Chrystusa nastąpiło w roku, w którym Żydzi liczyli rok na 13 miesięcy. Było to pewnie takie rozwiązanie, jak z naszymi latami przestępnymi. Zdaje mi się też, że Żydzi dwa razy do roku mieli miesiące o 21 i 22 dniach. Widziałam też, jak kilkakrotnie niejedno w ich kalendarzach zmienione zostało. Było to po wyjściu z niewoli, kiedy również prowadzono budowę przy Świątyni.

 

Często słabniemy duchowo, mierząc naszą wartość innymi niż Boże kryteriami. Jednak prawda pozostaje prawdą – Pan Bóg nas kocha. Nieśmiertelny, przedwieczny, wszechpotężny Pan Bóg stworzył każdego z nas z miłości. Wyznajmy wiarę w tę prawdę i podziękujmy Panu Bogu za Jego miłość do nas, a następnie odpoczywajmy w Jego obecności, prosząc, by napełnił nas swoją łaską. W miarę jak będziemy doświadczać miłości Pana Boga, odkryjemy w sobie pragnienie wysławiania Go i pełnienia Jego woli przez cały dzień.