Menu

Gościmy

Odwiedza nas 205  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

Gdy się królowie żegnali, było już jasno w żłóbku. Potem wyszli na pagórek żłóbka ku wschodowi w pole, gdzie byli ich ludzie i zwierzęta. Stało tam wielkie szerokie drzewo, bardzo stare i daleko cień rzucające. Było coś osobliwego z tym drzewem; już Abraham z Melchizedechem byli pod nim. Także pasterzom i ludziom dokoła było ono świętym. Było przy nim ognisko, które można było ukryć, a po obu stronach były chaty do spania.


Przed nim była studnia, z której pasterze w pewnych czasach przynosili wodę jako bardzo zdrową. Wszystko otoczone było płotem. Tam poszli królowie i wszyscy ich ludzie, jeszcze obecni, tam się zgromadzili. Także światło było przy studni. Modlili się i śpiewali niezmiernie miło.

 

78

 

Potem ugościł ich Józef znowu w ich namiocie przy żłóbku, a przewodnicy wrócili do swych gościn do Betlejem. Tymczasem władze w Betlejem, nie wiem, czy z powodu tajnego polecenia Heroda, czy też z własnej gorliwości, postanowiły pojmać królów w Betlejem przebywających i jako burzycieli przed Herodem oskarżyć. Nie wiem, kiedy to miało nastąpić. Lecz w nocy ukazał się królom w Betlejem, a zarazem i innym, którzy w namiocie przy żłóbku spoczywali, we śnie anioł, który ich upomniał, by w podróż wyruszyli i inną drogą wracali. Ci, którzy byli przy żłóbku, natychmiast obudzili Józefa i to mu oznajmili. Podczas gdy swym ludziom kazali wyruszać i zwijać namioty, co się działo z niezmierną szybkością, pobiegł Józef do Betlejem, by to innym, tamże przebywającym, oznajmić. Lecz ci, pozostawiwszy tam znaczną część swych rzeczy, już byli w drodze i szli naprzeciw niemu. Józef oznajmił im swe poselstwo, a oni odpowiedzieli mu, że już je słyszeli. W Betlejem nie zwrócono uwagi na ich wyjazd. Ponieważ bez pakunków po cichu wychodzili, można było sądzić, iż idą do swych ludzi na jaką modlitwę. Podczas gdy przewodnicy jeszcze w żłóbku się żegnali płacząc, drużyna już w oddzielnych orszakach, by móc prędzej podróż odbywać, posuwała się rozmaitymi drogami na południe przez pustynię Engaddi wzdłuż Morza Martwego.


Królowie błagali, aby Święta Rodzina z nimi uciekała, a potem prosili, żeby chociaż Maryja z Jezusem w grocie ssania się ukryła, by z powodu nich nie doznała przykrości. Jeszcze mnóstwo przedmiotów pozostawili świętemu Józefowi do rozdania. A Święta Dziewica podarowała im swój długi welon, który zdjęła z głowy, a w który Dzieciątko Jezus, gdy je nosiła i siebie owijała. Wszyscy mieli Dzieciątko jeszcze na swych rękach, płakali i rozmawiali bardzo wzruszająco i zostawili Maryi swe lekkie, jedwabne płaszcze. Potem, dosiadłszy zwierząt, szybko odjechali.

 

125


Widziałam anioła przy nich także na dworze, na polu. Wskazywał im drogę, którą iść mieli. Nie było ich już bynajmniej tak wielu, a ich zwierzęta tylko trochę były obładowane. Każdy król był mniej więcej o kwadrans drogi oddalony od drugiego, aż nagle jakby zniknęli. Gdy znowu wszyscy w pewnym miasteczku się zeszli, nie podróżowali już tak szybko dalej, jak wtedy z Betlejem wyruszyli. Widziałam Anioła zawsze przed nimi idącego, a czasem także z nimi rozmawiającego.