W gospodzie, znajdującej się w pobliżu Betanii, nauczał Jezus długo uczniów; mówił im o niebezpieczeństwach, jakie czekają Jego i tych, którzy Mu będą towarzyszyli w przyszłym Jego życiu. Powiedział im, że teraz mogą go opuścić i niech się dobrze zastanowią, czy będą mogli w przyszłości wytrwać przy Nim.
Do tego miejsca wyszedł Łazarz naprzeciw Jezusowi. Niebawem rozeszli się też uczniowie, oprócz Arama i Temeniego, którzy towarzyszyli Jezusowi aż do Betanii, gdzie wiele przyjaciół z Jerozolimy Jezusa oczekiwało. Były tam także święte niewiasty i Weronika. Aram i Temeni byli siostrzeńcami Józefa z Arymatei. Byli poprzednio uczniami Jana, lecz udali się za Jezusem, gdy Tenże przechodził drogą, prowadzącą do Gilgal koło miejsca chrztu Jana.
W domu Łazarza nauczał Jezus o chrzcie Jana i Mesjasza, o Zakonie, o spełnieniu się obietnicy i o różnych rodzajach sekt żydowskich. Przyjaciele Jego przynieśli z Jerozolimy księgi pisma, a On objaśniał z nich ustępy prorockie, odnoszące się do Mesjasza. Przy takich objaśnieniach obecny był także Łazarz i kilku zaufanych.
Jezus mówił z nimi także o tym, gdzie później będzie przebywał. Radzili Mu, aby nie osiedlał się w Jerozolimie, oznajmiając wszystko, co tam przeciw Niemu knuto i mówiono. Za to zachęcali Go, aby przebywał w Salem, gdyż tam mało jest faryzeuszów. Jezus rozmawiał z nimi o wszystkich tych miejscowościach i o tym, iż się musi spełnić Kapłaństwo Melchizedecha; ten odmierzył wszystkie drogi i oznaczył wszystkie miejsca, którymi stosownie do woli Ojca Niebieskiego Syn człowieczy ma chodzić. Rozmowy te prowadzono w odosobnionych komnatach przy ogrodzie, gdzie urządzone były łazienki.
Z niewiastami rozmawiał Jezus w dawniejszych komnatach Magdaleny, leżących od strony drogi jerozolimskiej. Na życzenie Jezusa przyprowadził Łazarz do Niego siostrę, „cichą Marię,” i zostawił ich samych. Niewiasty chodziły tymczasem w przedsionku.
Tym razem zachowanie się Marii względem Jezusa było nieco inne. Wszedłszy, rzuciła się przed Nim na kolana i ucałowała nogi Jego. Jezus zezwolił na to, a wziąwszy ją za rękę, kazał jej wstać. Po chwili podniosła oczy w górę, jakby w natchnieniu, i zaczęła mówić głębokie, dziwne tajemnice prostymi, naturalnymi słowami. Mówiła o Bogu, Jego Synu i Królestwie zupełnie tak, jak służebna mówi o ojcu swego pana i jego dziedzictwie. Wszystkie jej słowa były prorocze, gdyż mówiła to tylko, co widziała przed sobą. Mówiła dalej o wielkich długach i o złym prowadzeniu gospodarstwa przez złych parobków i dziewki służebne.
Teraz wysłał Ojciec swego Syna, aby uporządkował wszystko i każdego stosownie do jego zasług, wynagrodził. Przyjmą go jednak źle i będzie musiał umrzeć w wielkich cierpieniach, aby Krwią swą odkupić Królestwo i zmazać winy niewolników, by ci mogli być znowu uznani godnymi dziećmi swego Ojca. Wszystko to wypowiadała pięknie, a w tak naturalny sposób, jak gdyby mówiła o tym, co się wokoło niej dzieje, i cieszyła się z tego; potem znowu smuciła się, że jest nieużyteczną służebnicą i bolała nad ciężką pracą, jaka czeka Syna tak miłosiernego Pana i Ojca.