Następnie nauczał Jezus młodzieńców na drugim piętrze, a na trzecim chłopców. Zeszedłszy, nauczał jeszcze w przedsionku niewiasty i dziewice. Nauczał o wstydliwości i obyczajowości, o poskramianiu ciekawości, o skromności w ubiorze, zalecał zasłanianie włosów i nakrywanie głowy w świątyni i szkole. Przypominał, że na miejscach świętych obecnym jest Bóg i aniołowie, i że ci ostatni zakrywają przed Nim swe oblicza. Mówił, że w świątyni i szkole jest wielu aniołów obecnych między ludźmi i tłumaczył im, dlaczego kobiety powinny zakrywać głowę i włosy. Z dziećmi obchodził się Jezus bardzo serdecznie. Błogosławił je i brał na ręce; toteż lgnęły one do Niego całym sercem. W ogóle cieszono się bardzo Jego obecnością, a gdy wychodził ze szkoły, wołały za Nim tłumy: „Spełnia się obietnica, dana ojcom naszym. Oby tylko została przy nas na zawsze!”
Po nauce chcieli ludzie przynieść do Niego chorych, lecz Jezus odmówił, mówiąc, że nie jest tu miejsce i czas na to; musi odejść stąd, gdyż jest dokąd indziej powołanym. Łazarz i przyjaciele z Jerozolimy wrócili z powrotem do domu, a Jezus kazał przez nich powiedzieć Najświętszej Pannie, gdzie się z Nią jeszcze zobaczy, zanim pójdzie na pustynię.
„Rada Jerozolimska” odbyła znowu walną naradę co do Jezusa. Mieli oni wszędzie przekupionych ludzi, którzy donosili im o każdym kroku Jezusa. „Rada Jerozolimska” składała się z 71 kapłanów i uczonych; jednak zwyczajnie urzędował tylko wydział, złożony z dwudziestu członków, z których znowu po pięciu wspólnie naradzali się i rozprawiali. Zbadawszy księgi rodowodów, przekonali się i nie mogli zaprzeczyć, że rzeczywiście Józef i Maryja pochodzą z pokolenia Dawidowego, a matka Maryi z pokolenia Aarona; tłumaczyli sobie jednak, że ród ten wiele już stracił na znaczeniu, a sam Jezus plami swą godność, włócząc się z jakimś motłochem, przestając z celnikami i poganami i schlebiając niewolnikom.
Wiedzieli już o tym, że Jezus niedawno w okolicy Betlejem rozmawiał poufnie z Sychemitami, wracającymi z roboty do domu, i mniemali, że na czole motłochu chce wywołać rokosz w kraju. Niektórzy obstawali przy tym, że Jezus jest może podrzuconym dzieckiem i że zechce kiedy wystąpić jako syn królewski. Musiał gdzieś pobierać tajemne nauki, zapewne od diabła, gdyż lubi przebywać w odosobnieniu, a nocą często wychodzi na pustynię, lub na wzgórza. Wszystko to już zbadali. Wśród tych dwudziestu było kilku, którzy znali bliżej Jezusa i Jego stronników, i ci byli potajemnie Jego przyjaciółmi. Nie sprzeciwiali się jednak drugim, aby móc pomagać Jezusowi i uczniom, donosząc im o tym, co się działo w „Radzie.” Wreszcie ogłoszono w Jerozolimie z wydziału „Rady” wysoki wyrok, jak zwyczajnie nazywano ich uchwały, że „Jezus musi pobierać nauki od diabła.”
Uczniowie Jana donieśli mu o chrzcie w Gilgal, przedstawiając mu to, jako wdzieranie się w jego prawa. Jan nauczał ich znowu z najgłębszą pokorą, że jest tylko posłańcem Pana, któremu przygotowuje drogę, i że w krotce ustąpi Mu miejsca. Mowy tej jednak uczniowie dobrze nie zrozumieli.