Menu

Gościmy

Odwiedza nas 174  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nazwę Gilgal nosi w obszerniejszym znaczeniu całe pole, wyżej położone nad doliną Jordanu, mające pięć godzin drogi obwodu. Ze wszech stron otoczone jest strumieniami, spływającymi do Jordanu. W ściślejszym znaczeniu miejscowość Gilgal, do której Jezus się zbliżał przed wieczorem, ciągnęło się mniej więcej godzinę drogi w stronę, gdzie przebywał Jan Chrzciciel. Domy stały w pewnym oddaleniu od siebie, otoczone pięknymi ogrodami.


Zbliżywszy się do miasta, udał się Jezus najpierw na odosobnione święte miejsce, gdzie prowadzono zwykle proroków i wielkich nauczycieli. Miejsce to, to samo miejsce, gdzie niegdyś Jozue wyjawił Izraelitom tajemnicę, którą Mojżesz przed śmiercią powierzył jemu i Elizerowi, a mianowicie sześć przekleństw i sześć błogosławieństw. Niedaleko stąd znajdowało się wzgórze obrzezania, otoczone osobnym murem.


Przy tej sposobności ujrzałam obraz śmierci Mojżesza. Umarł on na małym, stromym pagórku, położonym w głębi gór Nebo, między Arabią a Moab. Obóz Izraelitów rozłożony był dookoła w pewnym oddaleniu, i tylko kilka placówek stało bliżej w dolinie, otaczającej pagórek, który był obrosły jakby bluszczem, małymi strzępiastymi krzakami, podobnymi do jałowca. Pagórek był tak stromy, że Mojżesz musiał chwytać się krzaków, aby się dostać na wierzch. Poszli z nim Jozue i Elizer. Mojżesz miał tam widzenie, zakryte oczom towarzyszów. Następnie oddał Jozuemu pismo, zawierające sześć przekleństw i sześć błogosławieństw, z poleceniem, aby je ogłosił ludowi dopiero w ziemi obiecanej. Potem pożegnał ich uściskiem, kazał im odejść i nie oglądać się; sam zaś ukląkł, wyciągnąwszy ręce w górę, i po chwili padł martwy na ziemię. W tej chwili rozstąpiła się pod nim ziemia i przyjęła go w swe łono. Przy przemienieniu się Jezusa na górze Tabor, z tej strony pojawił się Mojżesz. Sześć przekleństw i sześć błogosławieństw ogłosił później Jozue ludowi.


W Gilgal oczekiwali Jezusa Jego przyjaciele, Łazarz, Józef z Arymatei, Obed, syn wdowy z Nazaretu i wielu innych. Zaprowadziwszy Go do gospody, umyli Panu i towarzyszom Jego nogi i podali im posiłek.


Nad wysokim, w kształcie tarczy spadającym brzegiem jednej z odnóg rzecznych, było urządzone miejsce do oczyszczania się i do kąpieli. Nad nim rozpięty był dach płócienny, a wkoło były altany obsadzone drzewami. Tu nauczał Jezus wobec licznie zebranych mieszkańców tutejszych, jako też gromad ludzi, dążących do Jana, aby chrzest przyjąć. Saturnin i dwóch innych uczniów od Jana, którzy towarzyszyli Jezusowi, chrzcili, a Jezus nauczał o Duchu Świętym, o darach Jego i o znakach po jakich poznać można, czy się Go otrzymało.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Przy chrzcie Jana była tylko ogólna zachęta do pokuty, ogólne wyznanie winy i przyobiecanie poprawy; przy chrzcie Jezusa nie wystarczało ogólne wyznanie win, każdy musiał pojedynczo oskarżać się i wyznawać swe grzechy główne. Jezus napominał każdego i nieraz, aby skruszyć zatwardziałego grzesznika, który przez fałszywy wstyd i dumę wahał się wyznać swe grzechy, w oczy wypowiadał najtajniejsze jego winy.


Nauczał tu Jezus także o przejściu przez Jordan i o obrzezaniu, które się tutaj odbyło; objaśniał zebranym, dlaczego się też tutaj chrzest odbywa, i że odtąd przezeń mają być obrzezani na sercu, jako też o spełnieniu obietnic Zakonu.


Przy chrzcie nie wchodzili już ludzie do wody, tylko pochylali się nad nią. Uczniowie nie mieli do chrzczenia takiej czary z trzema żłóbkami, jak Jan, tylko trzykrotnie czerpali wodę ręką ze stojącego naczynia. Nie wkładano też ochrzczonym koszuli, lecz okrywano tylko plecy białą chustą. Ochrzczeni, w liczbie około trzydziestu, byli bardzo wzruszeni i uradowani, i - jak przyznawali — czuli to dobrze, że Duch Święty zstąpił na nich.


Po nauce udał się Jezus na szabat do synagogi w Gilgal, wśród wysławiania przez tłumy ludu, w drodze Mu towarzyszące. Synagoga leżała we wschodniej dzielnicy miasta. Był to budynek starożytny, obszerny, w kształcie podłużnego czworoboku ściętego na rogach. Podzielony był na trzy piętra, a w każdym mieściła się szkoła. Dokoła każdego piętra biegła galeria, na którą wychodziło się po schodach, umieszczonych z zewnątrz. W górze w ściętych rogach budynku były zrobione nyże, z których daleko i szeroko widzieć było można. Po obu bokach synagogi była wolna przestrzeń i tu urządzone były małe ogródki. Z przodu dobudowany był przedsionek z siedzeniem, przeznaczonym dla nauczającego, podobnie jak w Świątyni Jerozolimskiej. Był także dziedziniec, gdzie stał ołtarz pod gołym niebem, na którym niegdyś składano ofiary. Dla niewiast i dzieci urządzone były osobne kryte miejsca. W całym urządzeniu znać było ślady podobieństwa do Świątyni Jerozolimskiej, także i to, że tu stała niegdyś Arka Przymierza i że tu składano ofiary.


W sali na dole, urządzonej piękniej niż dwie inne, stał w jednym końcu, gdzie się w świątyni „Miejsce Najświętsze” znajdowało, filar ośmiokątny, opatrzony dokoła półkami, pełnymi zwojów pisma. Dołem biegł dokoła słupa okrągły stół, a spodem było sklepienie; tu stała niegdyś Arka Przymierza. Słup wyciosany był z pięknego białego kamienia.


W tej sali nauczał Jezus wobec zgromadzonego tłumu ludu, kapłanów i uczonych. Między innymi powiedział im, że tu najpierw założone zostało obiecane państwo, a jednak później tak dalece oddano się obrzydliwym zabobonom pogańskim, że zaledwie siedmiu sprawiedliwych można było w mieście znaleźć. Niniwa była pięć razy większa i było w niej pięciu sprawiedliwych. Bóg zachował miasto Gilgal od zatraty; nie powinni więc teraz odrzucać posła, przybywającego według danej obietnicy. Mają czynić pokutę i odrodzić się przez chrzest. Mówiąc to, otwierał Jezus umieszczone przed kolumną pisma, czytał z nich i objaśniał.

 

Pokuta mieszkańców Niniwy

 
W dzisiejszych czasach świat jest coraz bardziej zepsuty i zły. Ludzie są daleko od Pana Boga i zdradzają Go. Nawet ci, którzy wierzą w Pana, podążają za trendami świata. Często nie praktykują słowa Bożego i żyją w stanie popełniania grzechów, a następnie wyznawania grzechów. Co więcej, często zdarzają się różne katastrofy, a zaraza rozprzestrzenia się po całym świecie. Wielu ludzi zdaje sobie sprawę, że jest to ostrzeżenie od Pana Boga dla nas, ludzkości. Tylko poprzez prawdziwą pokutę przed Panem Bogiem możemy być chronieni przez Pana Boga i nie zostać zniszczeni przez katastrofy. Podobnie jak mieszkańcy Niniwy, oni również byli źli i zepsuci, ale po pokucie przed Panem Bogiem zdobyli Boże miłosierdzie i nie popadli w katastrofę.
 
Biblia podaje, że mieszkańcy Niniwy nigdy nie czcili prawdziwego Pana Boga, co skutkowało oddalaniem się od Pana Boga i stawaniem się coraz bardziej zepsutym i złym. W rezultacie ich niegodziwość stanęła przed Bożym spojrzeniem i Pan Bóg postanowił zniszczyć miasto Niniwę. Jednak zanim go zniszczył, Pan Bóg posłał Jonasza, aby powiedział wszystkim ludziom: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona” (Jonasza 3:4). Chociaż sprawa ta została krótko opisana w Biblii, dotyczyła losu całego wielkiego miasta Niniwy.
 
Ten fragment pokazał, że mieszkańcy Niniwy wierzyli Panu Bogu i potrafili rozpoznać Jego głos. Kiedy słyszeli, jak Jonasz mówi: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona”, poczuli strach i drżenie, zdając sobie sprawę, że te słowa pochodzą od Pana Boga, ponieważ tylko Pan Bóg posiada tak wielką władzę i moc, aby obalić wielkie miasto. Doskonale zdawali sobie sprawę, że ich własne złe zachowanie już obraziło Pana  Boga i On z pewnością ich ukarze. Jednak nie próbowali uciec, ani nie sprzeciwiali się Panu Bogu; zamiast tego całkowicie Go przyjęli i byli Mu posłuszni. Mieszkańcy Niniwy, począwszy od najwyższego króla, a skończywszy na jego poddanych, wszyscy pościli, nosili wory, porzucili przemoc w swoich rękach i odwrócili się od swoich złych dróg, i wspólnie starali się pokutować i wyznać przed Panem Bogiem, nie grzeszyli już ani nie sprzeciwiali się Panu Bogu. Z tego możemy zobaczyć, że Boże miłosierdzie dla mieszkańców Niniwy nie wynikało tylko z ich zachowania polegającego na noszeniu worów i popiołu i nie jedzeniu ani nie piciu niczego, ale dlatego, że ich skrucha nie była powierzchowna ani tymczasowa. Nie było w nim najmniejszego przebrania, a tym bardziej żadnego celu. To przyszło z głębi ich serc, szczere i dokładne. Pan Bóg obserwował dno serc mieszkańców Niniwy i widział ich prawdziwą pokutę, także okazał im miłosierdzie.
 
Spójrzmy na siebie: chociaż możemy pokutować przed Panem po popełnieniu grzechów, przez większość czasu zadowalamy się jedynie wyznawaniem naszych grzechów Panu Bogu w zamian za pokój i wygodę w sercu. Czasami za nasze złe uczynki pościmy i modlimy się do Pana Boga, ale znowu wpadamy na nasze stare drogi.
 
Prawdziwa pokuta nie odnosi się tylko do pokuty okazanej w słowach, ani do jakiegoś zachowania, które jest zewnętrznie pobożne. Nie oznacza to również powstrzymywania się od pewnego złego czynu. Oznacza to raczej, że możemy zastanowić się nad podstawową przyczyną naszych złych czynów – naszymi intencjami i celami robienia rzeczy, a także nad zasadami naszych działań, a po poznaniu tych rzeczy możemy je całkowicie porzucić i nie będziemy już więcej popełniać grzechów. Tylko wtedy prawdziwie odpokutujemy.
 
Grafika angielska, odcisk jednostronny na grubym szlachetnym papierze, 21 x 28 cm. Technika wykonania – miedzioryt. Rok 1787.
 
22

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Następnie nauczał Jezus młodzieńców na drugim piętrze, a na trzecim chłopców. Zeszedłszy, nauczał jeszcze w przedsionku niewiasty i dziewice. Nauczał o wstydliwości i obyczajowości, o poskramianiu ciekawości, o skromności w ubiorze, zalecał zasłanianie włosów i nakrywanie głowy w świątyni i szkole. Przypominał, że na miejscach świętych obecnym jest Bóg i aniołowie, i że ci ostatni zakrywają przed Nim swe oblicza. Mówił, że w świątyni i szkole jest wielu aniołów obecnych między ludźmi i tłumaczył im, dlaczego kobiety powinny zakrywać głowę i włosy. Z dziećmi obchodził się Jezus bardzo serdecznie. Błogosławił je i brał na ręce; toteż lgnęły one do Niego całym sercem. W ogóle cieszono się bardzo Jego obecnością, a gdy wychodził ze szkoły, wołały za Nim tłumy: „Spełnia się obietnica, dana ojcom naszym. Oby tylko została przy nas na zawsze!”


Po nauce chcieli ludzie przynieść do Niego chorych, lecz Jezus odmówił, mówiąc, że nie jest tu miejsce i czas na to; musi odejść stąd, gdyż jest dokąd indziej powołanym. Łazarz i przyjaciele z Jerozolimy wrócili z powrotem do domu, a Jezus kazał przez nich powiedzieć Najświętszej Pannie, gdzie się z Nią jeszcze zobaczy, zanim pójdzie na pustynię.


„Rada Jerozolimska” odbyła znowu walną naradę co do Jezusa. Mieli oni wszędzie przekupionych ludzi, którzy donosili im o każdym kroku Jezusa. „Rada Jerozolimska” składała się z 71 kapłanów i uczonych; jednak zwyczajnie urzędował tylko wydział, złożony z dwudziestu członków, z których znowu po pięciu wspólnie naradzali się i rozprawiali. Zbadawszy księgi rodowodów, przekonali się i nie mogli zaprzeczyć, że rzeczywiście Józef i Maryja pochodzą z pokolenia Dawidowego, a matka Maryi z pokolenia Aarona; tłumaczyli sobie jednak, że ród ten wiele już stracił na znaczeniu, a sam Jezus plami swą godność, włócząc się z jakimś motłochem, przestając z celnikami i poganami i schlebiając niewolnikom.

 

Wiedzieli już o tym, że Jezus niedawno w okolicy Betlejem rozmawiał poufnie z Sychemitami, wracającymi z roboty do domu, i mniemali, że na czole motłochu chce wywołać rokosz w kraju. Niektórzy obstawali przy tym, że Jezus jest może podrzuconym dzieckiem i że zechce kiedy wystąpić jako syn królewski. Musiał gdzieś pobierać tajemne nauki, zapewne od diabła, gdyż lubi przebywać w odosobnieniu, a nocą często wychodzi na pustynię, lub na wzgórza. Wszystko to już zbadali. Wśród tych dwudziestu było kilku, którzy znali bliżej Jezusa i Jego stronników, i ci byli potajemnie Jego przyjaciółmi. Nie sprzeciwiali się jednak drugim, aby móc pomagać Jezusowi i uczniom, donosząc im o tym, co się działo w „Radzie.” Wreszcie ogłoszono w Jerozolimie z wydziału „Rady” wysoki wyrok, jak zwyczajnie nazywano ich uchwały, że „Jezus musi pobierać nauki od diabła.”


Uczniowie Jana donieśli mu o chrzcie w Gilgal, przedstawiając mu to, jako wdzieranie się w jego prawa. Jan nauczał ich znowu z najgłębszą pokorą, że jest tylko posłańcem Pana, któremu przygotowuje drogę, i że w krotce ustąpi Mu miejsca. Mowy tej jednak uczniowie dobrze nie zrozumieli.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wyszedłszy z Gilgal z dwudziestu towarzyszami, poszedł Jezus ku Jordanowi, przez który tratwą przeprawili się na drugą stronę. Na tratwie umieszczone były wkoło ławki, w środku zaś stało kilka wielkich koryt, w które wstawiano zwykle wielbłądy, aby podczas przeprawy, przez szpary pomiędzy belkami, nie wpadły nogami do wody. Można tam było wstawić trzy wielbłądy. Obecnie nic było nikogo na tratwie oprócz Jezusa i uczniów. Ponieważ to było wieczorom, więc świecono pochodniami. Jezus zaczął opowiadać uczniom przypowieść o siewcy, lecz skończył ją dopiero dnia następnego.

 

Przeprawa trwała dobry kwadrans, gdyż rzeka płynęła w tym miejscu bardzo bystro. Chcąc dopłynąć do miejsca, które mieli na celu, trzeba było najpierw płynąć kawał drogi w górę i stamtąd dopiero z prądem na skos przepływać. Dziwna to rzeka ten Jordan. W niektórych miejscach są brzegi tak strome, że o przeprawie przez wodę wcale nie może być mowy, ponieważ nie można dojść do wody; skręca się nagle i zdaje się płynąć wprost do jakiejś miejscowości, lecz tuż za nią znowu gdzie indziej zwraca swój bieg. Miejscami dno jest skaliste, poszarpane i tworzy mnóstwo raf i wysepek. Woda jest raz mętna, to znów przejrzysta, stosownie do właściwości gruntu, po jakim płynie. Gdzieniegdzie są i wodospady. Woda jest miękka i letnia.


Wylądowano przy mieszkaniach celników. Tędy prowadził w dolinę gościniec z okolicy Kedar. Jezus zamieszkał u celników, ochrzczonych już przez Jana. Wielu z towarzyszów Jezusa dziwiło to poufałe obcowanie Jezusa z ludźmi powszechnie pogardzanymi i trwożliwie trzymali się z dala. Jezus jednak i uczniowie nie zważali na to, i nocowali tu, z pokorą przez celników ugoszczeni. Domy celników stały w dolinie przy drodze, tuż nad Jordanem; nieco dalej były gospody dla kupców i stajnie dla wielbłądów. Obecnie było tu rojno i gwarno, gdyż z powodu nadchodzącego Święta Kuczek nie wolno było kupcom dalej podróżować. Wprawdzie byli to po największej części poganie, lecz pod tym względem musieli trzymać się przepisów zakonnych i przestrzegać wypoczynku świątecznego.


Celnicy pytali Jezusa, co mają teraz począć ze źle nabytym mieniem. Jezus polecił im oddać je do świątyni, lecz przez świątynię rozumiał przenośnie swój przyszły Kościół. Mówił, że za te pieniądze należy kupić rolę koło Jeruzalem dla biednych wdów i tłumaczył im, dlaczego właśnie rolę, a nie co innego. Wszystko to miało związek ścisły z opowiadaniem przypowieści o siewcy.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na drugi dzień chodził Jezus z uczniami po nadbrzeżnej okolicy, mówiąc dalej przypowieść o siewcy i o przyszłym żniwie, a wybrał tę właśnie przypowieść z okazji nadchodzącego Święta Kuczek, które jest także świętem zbiorów wina i owoców. Rozstawszy się z celnikami, wyruszył Jezus dalej drogą, wiodącą przez dolinę. Po obu stronach drogi na otaczających wzgórzach stały długiem pasmem domy, to wyżej, to niżej, we wszystkich zaś obchodzono Święto Kuczek. Domy te były zapewne przedmieściem miasta Dibon, do którego wiodła ta droga. Przy domach wybudowane były chatki zielone z gałęzi drzew, zdobne w bukiety, różne owoce i winogrona. Namioty i osobne chatki dla kobiet leżały po jednej stronie drogi, po drugiej zaś były komory, w których bito zwierzynę na święta. Potrawy przenoszono przez drogę. Od jednego namiotu do drugiego snuły się wśród muzyki i śpiewu gromadki dzieci, przystrojonych w wieńce. Do grania miały trojakie instrumenty: trójkątne z krążkami, które dzwoniły, drugie również w kształcie trójkąta, opatrzonego strunami i instrument dęty o licznych kręconych piszczałkach.


Po drodze Jezus nauczał. Gdzieniegdzie podawano Jemu i uczniom posiłek, np. winogrona, wiszące na kijach, a które zawsze dwóch niosło. Minąwszy wszystkie domy, zaszedł Jezus do gospody, leżącej niedaleko wielkiej, pięknej synagogi. Synagoga ta należała do Dibon, ale leżała poza obrębem miasta od strony wyżej wspomnianych domów. Położona była na równym miejscu w środku drogi, otoczona drzewami.


Na drugi dzień nauczał Jezus w synagodze, objaśniając przypowieść o siewcy, mówiąc o chrzcie i bliskości królestwa Bożego. Omawiając Święto Kuczek i sposób obchodzenia go tutaj, zarzucał ludziom, że do ceremonii swych wmieszali wiele pierwiastka pogańskiego. Pochodziło to stąd, że mieszkali tu jeszcze gdzieniegdzie Moabici, z którymi miejscowi mieszkańcy wchodzili w związki. Wychodząc z synagogi napotkał Jezus na dziedzińcu wielu chorych, przyniesionych tu na noszach. Zobaczywszy Go, wołali: „Panie! Ty jesteś prorokiem, posłanym od Boga. Wiemy, że możesz nam pomóc. Dopomóż nam, Panie!” Jezus uleczył też wielu.

Wieczorem wyprawiono w gospodzie Jemu i uczniom wspaniałą ucztę. W pobliżu obozowało wielu kupców pogańskich i ci przysłuchiwali się, jak Jezus mówił o powołaniu pogan, o gwieździe, która ukazała się w kraju trzech królów, i za której śladem poszli oni, aby odwiedzić nowonarodzone Dziecię i oddać Mu pokłon. Nocą opuścił Jezus to miejsce i wyszedł sam na górę, aby w samotności się modlić, uczniom zaś kazał stawić się następnego ranka na drodze poza miastem Dibon. Dibon, oddalone o sześć godzin drogi od Gilgal, odznacza się obfitością łąk i źródeł. Mnóstwo tu jest ogrodów i tarasów, gdyż miasto nie ogranicza się tylko do doliny, lecz zajmuje także część gór, wznoszących się po obu stronach doliny.


Stąd udał się Jezus do Sukkot i przybył tam nad wieczorem. Zaraz otoczyły Go ogromne tłumy ludu, między nimi wielu chorych. Jezus nauczał w synagodze, a Saturninowi i czterem innym uczniom nakazał chrzcić. Chrzest odbył się przy studni, zrobionej pod skalistym sklepieniem, z którego można by było widzieć Jordan, gdyby nie zasłaniał widoku wyniosły pagórek. Studnia była tak głęboka, że zasilała się wodą aż z Jordanu. Światło dochodziło z góry przez otwory w sklepieniu. Przed sklepieniem rozciągał się obszerny, pięknie urządzony ogródek z zieleniejącą się murawą, obsadzony drzewkami i krzewami. Leżał tu także kamień pamiątkowy, odnoszący się do odwiedzin Melchizedecha u Abrahama.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jezus nauczał o chrzcie Jana, mówiąc, że jest to chrzest pokuty, który wkrótce ustanie, a zastąpi go chrzest Ducha Świętego i odpuszczenia win. Chcący się ochrzcić, wyznawali najpierw ogólnie swe winy, a następnie każdy pojedynczo wyznawał główniejsze grzechy i ułomności. Następnie wkładał na nich ręce na znak rozgrzeszenia. Chrzczeni nie zanurzali się w wodzie, lecz tylko obnażeni do połowy, schylali się nad wielką miednicą, ustawioną na kamieniu pamiątkowym Abrahama, a chrzczący nabierał trzy razy wody i wylewał im na głowę. Bardzo wielu zostało ochrzczonych.


W Sukkot mieszkał także niegdyś Abraham ze swoją mamką, Marahą. Tu miał posiadłości w trzech miejscach, a przybył tu po podziale majętności z Lotem. Melchizedech nie miał już wtenczas ziemskiej majętności w Salem. Pierwszy raz przybył tu do Abrahama, podobnie jak to czynili aniołowie, i kazał mu złożyć potrójna ofiarę: z gołębi, z ptaków z długimi i dziobami i innych zwierząt. Zarazem oznajmił mu, że przyjdzie później ofiarować chleb i wino, wskazał mu, o co się ma modlić i przepowiedział przyszłe losy Sodomy i Lota. W tej okolicy miał także Jakób swoje domostwa.


Z Sukkot wyruszył Jezus do miasta zwanego Wielkie Chorazin. W pobliżu tego miasta znajdowała się gospoda, do której polecił udać się swej Matce i świętym niewiastom. Przechodząc przez Gerazę, obchodził tam Jezus szabat, a potem udał się do wspomnianej gospody na pustyni, oddalonej o kilka godzin drogi od Jeziora Galilejskiego. Właściciele gospody mieszkali w pobliżu, sama zaś gospoda zamieniona była na kuczkę świąteczną. Święte niewiasty wynajęły ją już kilka dni przedtem i wszystko przyrządziły. Potrawy sprowadziły z Gerazy. Oprócz innych niewiast obecna była także żona Piotra, a nawet Zuzanna z Jerozolimy. Nie było tylko Weroniki. Jezus rozmawiał długo na osobności z Matką swą, oznajmiając Jej, że stąd uda się do Betanii, a potem na pustynię. Maryja przejęta była do głębi smutkiem i prosiła Go, aby przynajmniej nie wstępował do Jerozolimy, gdyż słyszała o wysokim wyroku „Rady jerozolimskiej.”


Nieco później nauczał Jezus na wzgórzu, gdzie urządzone było kamienne siedzenie, zrobione umyślnie dla nauczających. Zgromadziło się dokoła Niego wielu mężczyzn z okolicy i około trzydzieści kobiet. Te ostatnie stały razem, w pewnym oddaleniu od mężczyzn. Po nauce oznajmił towarzyszom, że teraz rozłączy się na pewien czas z nimi, a wtenczas i oni, jak również niewiasty, niech się rozejdą, dopóki On nie powróci. Mówił także o chrzcie Jana, który wkrótce ustanie i o prześladowaniach, jakie czekają Jego i Jego zwolenników.


Opuściwszy gospodę, poszedł Jezus z mniej więcej dwudziestu uczniami i towarzyszami w kierunku południowo-zachodnim ku miastu Arumie. Idąc dwanaście godzin bez przerwy, doszli do gospody, położonej przed miastem, a wynajętej raz na zawsze dla Jezusa i Jego towarzyszy. Marta urządziła tę gospodę podczas pierwszej swej podróży do Gerazy z świętymi niewiastami. Nadzorcy gospody mieszkali w pobliżu. Koszta ponosili przyjaciele Jezusa z Jerozolimy. Przy odejściu Jezusa radziły Mu niewiasty stanąć w tej gospodzie. Miasto Aruma leży o dziewięć godzin drogi od Jerozolimy, a pięć do sześć od Jerycha.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obok gospody mieli także Esseńczycy swoje mieszkania. Dowiedziawszy się o przybyciu Jezusa, przyszli zaraz do Niego, i rozmawiali z Nim, spożywając wspólnie zastawiony posiłek. Potem poszedł Jezus do synagogi, gdzie nauczał o chrzcie Jana; mówił, że jest to tylko chrzest pokuty, przedwstępne oczyszczenie i akt przygotowawczy, jakich wiele jest podobnych w przepisach Zakonu. Jest on jednak inny od chrztu Tego, który Jan przepowiada. Nie widziałam też żadnego z ochrzczonych przez Jana, który by prędzej dawał się chrzcić po raz wtóry, jak przy stawie Betesda, i to już po ukrzyżowaniu Jezusa i po zesłaniu Ducha Świętego. — Faryzeusze zapytywali Jezusa o znaki, po których ma się poznawać Mesjasza, a Jezus wyliczył im wszystkie i wytłumaczył. Powstał także przeciw mieszanym małżeństwom z Samarytanami i poganami.


Między innymi słuchał tu nauki Jezusa Judasz Iskariot, późniejszy apostoł. Przybył tu osobno, nie w towarzystwie innych uczniów, i przez dwa dni przysłuchiwał się mowom Jezusa, a potem rozprawiał o tym z faryzeuszami, nieprzychylnymi Jezusowi. Następnie udał się do pobliskiej, mało poważanej miejscowości, i tu wiele naopowiadał jakiemuś poczciwemu człowiekowi o nauce Jezusa. Człowiek ten zaprosił Jezusa do siebie.
Jezus przyjął zaproszenie i kiedy przybył do owej miejscowości z uczniami, Judasza już tam nie zastał. Była to nowo powstała osada, mało poważana, gdyż mieszkał tam tylko sam motłoch. W pobliżu był zamek Heroda. Musiało tu się coś stać, co miało związek z Benjaminitami, gdyż w pobliżu stało drzewo, otoczone murem, do którego nikt się nie zbliżał. Swego czasu składał tu Abraham i Jakub ofiarę i dotąd udał się także Ezaw, gdy się poróżnił z Jakubem z powodu błogosławieństwa. Izaak mieszkał wtenczas koło Sichar.


Człowiek, do którego Jezus był zaproszony, nazywał się Jair; należał on do tych Esseńczyków, którym wolno było się żenić. Był też żonaty i miał kilkoro dzieci. Synowie nazywali się Ammon i Kaleb; córkę później Jezus uleczył w słabości. Nie jest to jednak ów ewangeliczny Jair, lecz potomek Esseńczyka Chariota, który założył klasztory w Betlejem i Masfie i znał dobrze stosunki rodzinne i lata młodzieńcze Jezusa. Obrany był naczelnikiem tej wzgardzonej miejscowości, a to dla znanej jego miłości ku bliźnim. Wspomagał chorych, w oznaczonych dniach nauczał dzieci i nieumiejętnych, ponieważ nie było tu szkoły, ani kapłanów.

 

Pielęgnował także chorych. Słysząc, że Jezus się zbliża, wyszedł z synami naprzeciw Niego i przywitał Go z wielką pokorą. Jezus nauczał tu jak zwykle, o chrzcie Jana, jako przygotowawczym chrzcie pokuty, i o zbliżaniu się Królestwa Bożego. Następnie udał się z Jairem do chorych i pocieszał ich; nie chciał ich jednak uzdrowić. Obiecał za to, że za cztery miesiące wróci znowu i wtenczas ich uleczy. W nauce swej wspominał o zdarzeniach, które tu miały miejsce, jak np. o oddaleniu się Ezawa od swego brata skutkiem gniewu, odnosząc to do występku, który spowodował wzgardę tej miejscowości. Mówił o miłosierdziu Ojca Niebieskiego, objawiającym się przez spełnienie się obietnicy dla wszystkich, którzy wierzą w Tego, którego On posłał, dadzą się ochrzcić i czynić będą pokutę; gdyż pokuta gładzi następstwa złych czynów. Wieczorem wyruszył Jezus z uczniami ku Betanii, odprowadzony przez Jaira i synów jego do połowy drogi.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W gospodzie, znajdującej się w pobliżu Betanii, nauczał Jezus długo uczniów; mówił im o niebezpieczeństwach, jakie czekają Jego i tych, którzy Mu będą towarzyszyli w przyszłym Jego życiu. Powiedział im, że teraz mogą go opuścić i niech się dobrze zastanowią, czy będą mogli w przyszłości wytrwać przy Nim.


Do tego miejsca wyszedł Łazarz naprzeciw Jezusowi. Niebawem rozeszli się też uczniowie, oprócz Arama i Temeniego, którzy towarzyszyli Jezusowi aż do Betanii, gdzie wiele przyjaciół z Jerozolimy Jezusa oczekiwało. Były tam także święte niewiasty i Weronika. Aram i Temeni byli siostrzeńcami Józefa z Arymatei. Byli poprzednio uczniami Jana, lecz udali się za Jezusem, gdy Tenże przechodził drogą, prowadzącą do Gilgal koło miejsca chrztu Jana.


W domu Łazarza nauczał Jezus o chrzcie Jana i Mesjasza, o Zakonie, o spełnieniu się obietnicy i o różnych rodzajach sekt żydowskich. Przyjaciele Jego przynieśli z Jerozolimy księgi pisma, a On objaśniał z nich ustępy prorockie, odnoszące się do Mesjasza.  Przy takich objaśnieniach obecny był także Łazarz i kilku zaufanych.
Jezus mówił z nimi także o tym, gdzie później będzie przebywał. Radzili Mu, aby nie osiedlał się w Jerozolimie, oznajmiając wszystko, co tam przeciw Niemu knuto i mówiono. Za to zachęcali Go, aby przebywał w Salem, gdyż tam mało jest faryzeuszów. Jezus rozmawiał z nimi o wszystkich tych miejscowościach i o tym, iż się musi spełnić Kapłaństwo Melchizedecha; ten odmierzył wszystkie drogi i oznaczył wszystkie miejsca, którymi stosownie do woli Ojca Niebieskiego Syn człowieczy ma chodzić. Rozmowy te prowadzono w odosobnionych komnatach przy ogrodzie, gdzie urządzone były łazienki.


Z niewiastami rozmawiał Jezus w dawniejszych komnatach Magdaleny, leżących od strony drogi jerozolimskiej. Na życzenie Jezusa przyprowadził Łazarz do Niego siostrę, „cichą Marię,” i zostawił ich samych. Niewiasty chodziły tymczasem w przedsionku.


Tym razem zachowanie się Marii względem Jezusa było nieco inne. Wszedłszy, rzuciła się przed Nim na kolana i ucałowała nogi Jego. Jezus zezwolił na to, a wziąwszy ją za rękę, kazał jej wstać. Po chwili podniosła oczy w górę, jakby w natchnieniu, i zaczęła mówić głębokie, dziwne tajemnice prostymi, naturalnymi słowami. Mówiła o Bogu, Jego Synu i Królestwie zupełnie tak, jak służebna mówi o ojcu swego pana i jego dziedzictwie. Wszystkie jej słowa były prorocze, gdyż mówiła to tylko, co widziała przed sobą. Mówiła dalej o wielkich długach i o złym prowadzeniu gospodarstwa przez złych parobków i dziewki służebne.

 

Teraz wysłał Ojciec swego Syna, aby uporządkował wszystko i każdego stosownie do jego zasług, wynagrodził. Przyjmą go jednak źle i będzie musiał umrzeć w wielkich cierpieniach, aby Krwią swą odkupić Królestwo i zmazać winy niewolników, by ci mogli być znowu uznani godnymi dziećmi swego Ojca. Wszystko to wypowiadała pięknie, a w tak naturalny sposób, jak gdyby mówiła o tym, co się wokoło niej dzieje, i cieszyła się z tego; potem znowu smuciła się, że jest nieużyteczną służebnicą i bolała nad ciężką pracą, jaka czeka Syna tak miłosiernego Pana i Ojca.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Skarżyła się także, że sługi nie chcą tego zrozumieć, a przecież to tak naturalne, i że tak być musi. Mówiła także o zmartwychwstaniu, o tym, że Syn pójdzie także do sług, zamkniętych w podziemnych więzieniach, pocieszy ich i uwolni, bo przecież odkupił ich, a potem wróci z nimi do Ojca swego. Wszyscy zaś, którzy nie uznają zadośćuczynienia i będą dalej trwać w złym, będą wrzuceni w ogień, gdy Syn przyjdzie znowu na sąd. O śmierci i wskrzeszeniu Łazarza tak mówiła: „Idzie z tego kraju w dal, patrzy na wszystko, a wszyscy płaczą za nim, jak gdyby nigdy nie miał wrócić; jednak Syn wraca go z drogi słowy swymi, i znowu pracuje w winnicy.” O Magdalenie zaś mówiła: „Służebnica jest na strasznej pustyni, po której wędrowały dzieci Izraela; na miejscach złych, gdzie panują ciemności i nie postała nigdy noga ludzka; lecz wyjdzie stamtąd i na innej pustyni wszystko zmaże pokutą.”


O sobie samej mówiła „cicha Maria” jak o niewolnicy. Własne ciało wydawało się jej jakoby więzienie, gdyż nie wiedziała o tym, że żyje. Życzyła sobie wrócić do domu z tej niewoli, ponieważ wszędzie tu tak ciasno, nikt jej nie rozumie, gdyż wszyscy są ślepi. Ofiarowała się jednak chętnie pozostać i wytrzymać wszystko, będąc przekonaną, że na nic lepszego nie zasługuje. Jezus pocieszał ją, przemawiając do niej życzliwie i rzekł: „Po świętach Paschy, gdy znowu tutaj wrócę, będziesz już w swojej ojczyźnie.” Następnie, gdy uklękła przed Nim, pobłogosławił ją, trzymając ręce nad jej głową; zdawało mi się, jak gdyby Jezus wylał jej coś na głowę z flaszki, trzymanej w ręku; nie wiem jednak napewno, czy to była oliwa czy woda.


Cicha Maria odznaczała się wielką świętością; żyła w ciągłych objawieniach, dotyczących odkupienia, których znaczenia nikt nie przeczuwał, a które ona po dziecięcemu pojmowała. Nikt nie poznał się na niej, nie rozumiał jej, wszyscy uważali ją za obłąkaną. Po słowach, które Jezus do Marii wypowiedział, oznajmiając jej czas zgonu i wyzwolenia z więzów, namaścił jej ciało na śmierć. Z tego można wnosić, że namaszczenie ciała przed śmiercią jest rzeczą ważniejszą, niż się ludziom zdaje. Jezus uczynił to z litości, gdyż jako uważaną za obłąkana nie balsamowano by jej po śmierci. Świętość jej była tajemnicą dla wszystkich. Po powyższej rozmowie pożegnał Jezus Marię, a ta udała się do swego pomieszczenia.


Potem rozmawiał Jezus z mężczyznami o chrzcie Jana w porównaniu do chrztu Ducha Świętego. Nie przypominam sobie, aby była jaka znaczniejsza różnica między chrztem Jana a początkowym chrztem uczniów Jezusa; o tyle tylko może, że ten ostatni prędzej usposabiał do zmazania win. Żaden z ochrzczonych przez Jana nie dawał się drugi raz chrzcić przed zesłaniem Ducha Świętego.


Przed szabatem wrócili przyjaciele Jezusa do Jerozolimy. Aram i Temeni szli z Józefem z Arymatei. Jezus rzekł im na odchodnym, że teraz przez jakiś czas będzie żył w samotności, aby się przygotować do uciążliwego urzędu nauczycielskiego; nie wspominał im jednak o tym, że będzie pościł.

 

Chrzest Pana Jezusa w Jordanie był zapowiedzią nowego przymierza i odkupienia. Od tego momentu wszystko co Pan Jezus mówi i czyni ma służyć nam wszystkim. Każdy cud, każda przypowieść, każda nauka, każde słowo otuchy czy upomnienia, jest ze względu na nas. Od tej chwili Pan Jezus zaczyna brać na siebie wszystkie nasze grzechy, wszystkie nasze upadki i niegodziwości, wszystkie lęki, słabości i zaniedbania, aby móc zanieść je na krzyż, dla naszego uzdrowienia, oczyszczenia, przemiany i zmartwychwstania.