W nocy, w której w Egipcie anioł Pański zabijał wszelkie pierworodne, udała się Segola, zasłonięta, z Mojżeszem, Aaronem i trzema innymi Izraelitami, do dwóch mogił, które oddzielone były kanałem, lecz mostem połączone. Ten kanał wpadał pomiędzy Memfis a Goren w Nil. Wstęp do grobowca leżał pod mostem głębiej, aniżeli powierzchnia wody, do której z mostu stopnie prowadziły. Segola, zszedłszy sama z Mojżeszem, rzuciła imię Boga, napisane na karteczce, w wodę, która zaraz się rozstąpiła, robiąc wolny wstęp do grobowca. Trącili o kamień tworzący bramę i otwierający się do wewnątrz. Teraz też drugich do siebie zawezwali. Tutaj, związawszy im ręce swą stułą, kazał im przysięgać, iż tajemnicę zachowają. Po złożonej przysiędze rozwiązał im ręce. Potem wszyscy wstąpili do grobowca, gdzie dobyli światła, które przynieśli w ukryciu. Widziano tam jeszcze różne ganki, a w nich wizerunki zmarłych.
Ciało Józefa i z tymże połączone cząstki Azenet spoczywały w egipskiej, metalowej trumnie kształtu byka (bożka), lśniącej jak wytarte złoto. Odkryli grzbiet, służący za wieko. Mojżesz wyjął tajemnicę z próżnego ciała Józefowego, a owinąwszy ją w chusty, podał Segoli, która zakrywając szatą, niosła ją przed sobą. Resztę kości zgarnięto na kamieniu bardziej na kupę, a zawinąwszy je w chusty, mężom wynieść kazano. Teraz, mając świętość, mógł Izrael z kraju wychodzić. Segola płakała, a Izrael był radości pełen.
Mojżesz w czubku swej laski żółtawej, kształtu nieszpułki i liściem otoczonej, ukrył relikwię ciała Józefowego. Była to inna laska, aniżeli owa laska pasterska, którą Mojżesz przed Bogiem rzucać musiał na ziemię, gdzie się w węża przemieniała; była to trzcina, której górny i dolny koniec można było wysuwać i wsuwać. Dolnym końcem, który wydawał mi się być z metalu i miał kształt spiczastej skówki, dotknął Mojżesz skały, jakoby słowa na niej pisał. Skała rozstąpiła się pod końcem laski i woda wytrysnęła. Także tam, gdzie Mojżesz końcem swej laski robił znaki w piasku, woda wytryskała. Nieszpułkowatą górną część owej laski trzcinianej można było wysuwać i wsuwać, i przed nią rozstąpiło się Morze Czerwone.
Od śmierci Józefa aż do wyjścia Izraela z Egiptu jest podług naszego sposobu liczenia, mniej więcej 170 lat. Mieli tam inny sposób liczenia, mieli inne tygodnie i lata. Często mi to objaśniano, lecz nie umiem tego powtórzyć.
Dopóki Izraelici w Egipcie żyli, mieli zamiast Świątyni tylko namioty. Wznosili kamienie, wylewali olej nad nimi, ofiarowali zboże i baranki, śpiewali i modlili się.
Naszym sposobem życia możemy głosić Dobrą Nowinę równie skutecznie co naszymi słowami. Całe nasze życie powinno być odbiciem woli Pana Boga i naszej wiary. Najważniejszym wyzwaniem wiary jest posłuszeństwo woli Ojca. Jeśli wybieramy to, czego Pan Bóg dla nas pragnie, jest rzeczą niemożliwą, by On odmówił nam tego, czego nam potrzeba, by to realizować.