Widziałam Azenet w owej komnacie, jak stała za zasłoną, długie włosy zwieszały się obficie ku ziemi, a na końcu były zakędzieżawione. Na jamie żołądkowej miała cudowny, na skórze wyciśnięty znak. W figurze, jakby w miseczce sercowatej, stało dziecię z rozszerzonymi ramionami, trzymając w jednej ręce małą miseczkę, a w drugiej kubek czy też kielich. W miseczce leżały trzy miękkie, z łupiny wyłaniające się kłosy i postać gołębia, zdawającego się dziobać w stronę grona, leżącego w kielichu na drugiej ręce dziecka. Jakubowi ten znak był znany; mimo to musiał Azenet oddalić, by ją od gniewu swych synów zachować; gdy jednakże przyszedł do Józefa, do Egiptu, a ten mu z wszystkiego się zwierzył, poznał swą wnuczkę po tym znaku. Także Józef miał na piersiach taki znak, wyobrażający grono z licznymi jagodami. 

        
Teraz widziałam anioła ukazującego się we wspaniałej szacie, z kwiatem lotosowym w ręku. Pozdrowił Azenet. Patrząc na niego, zasłoniła się. Rozkazał jej, by się już więcej nie smuciła, by szatę odświętną przywdziała, także pokarmu od niej zażądał. Oddaliwszy się, wróciła ustrojona, niosąc na lekkim, niskim stoliku wino i małe, płaskie, w popiele pieczone chleby. Była śmiała, zupełnie szczera i pokorna, tak jak Abraham i inni patriarchowie podczas świętych zjawień; gdy anioł z nią rozmawiał, twarz odsłoniła. Zażądał miodu od niej; rzekła, że nie posiada miodu, jak inne dziewice, które go spożywały. Rzekł jej anioł, że znajdzie miód pomiędzy posągami bożyszczy, które stały w komnacie w pozwijanych kształtach, z głowami zwierząt i ku dołowi zwiniętymi ciałami wężów.


Tutaj znalazła piękny, jak hostia biały plaster miodu z wielkimi komórkami i postawiła go przed anioła, który jej jeść kazał. Błogosławił miód i widziałam, że jaśniał i ogień z niego buchał. Znaczenia tego miodu niebieskiego nie umiem już zupełnie wypowiedzieć; kiedy się bowiem takie rzeczy widzi, wie się wszystko, ponieważ się wie te rzeczy prawdziwie; teraz zaś zdaje się ten miód znowu być tym, co zowiemy miodem, nie wiedząc, czym właściwie są kwiaty, pszczoły i miód. Tylko tyle powiedzieć mogę: Azenet miała rzeczywiście tylko chleb i wino, a nie miód w sobie i dopiero wskutek tego miodu porzuciła bałwochwalstwo, a wiara żydowska w jej sercu się przyjęła. Wielu z tego powodu dopomóc miała, liczni jako pszczoły naokoło niej budować mieli. Sama mówiła, że nie chce odtąd żadnego więcej pić wina, że miód jej bardziej jest potrzebny. W Median blisko Jetro widziałam wiele miodu, wiele pszczół.


Anioł błogosławił palcem swoim plaster miodu na wszystkie strony świata, oznaczało to, że ona swoim istnieniem, swoim wzorem i tajemnicą swojej treści dla tak wielu miała być matką i przewodniczką. Gdy jej samej później cześć boską oddawano, gdy ją z tak licznymi piersiami wyobrażano, było to również złym zrozumieniem jej własnych widzeń, w jaki sposób tak wielu wyżywić miała.


Anioł powiedział jej także, że jest oblubienicą Józefa i że z nim ma być połączona. Także ją błogosławił, jak Izaak Jakuba, a anioł Abrahama. Owe trzy linie błogosławieństwa zrobił nad nią podwójnie, pierwszy raz do dołka sercowego, po raz drugi do łona.


Miałam później widzenie, jak Józef znowu przybył do Putyfara, by żądać Azenet za żonę i przypominam sobie tylko, że jak ów anioł kwiat lotosowy trzymał w ręku. Wiedział o jej wielkiej mądrości, lecz ich obustronne pokrewieństwo było dla niego tajemnicą, a także tajemnicą dla Azenet.