Gdy Józefa sprzedano do Egiptu, miał lat szesnaście.
Widocznie powolna śmierć brata, konającego z głodu i pragnienia, nie wydała się braciom aż tak zła w porównaniu z własnoręcznym zamordowaniem go. Dlatego też gdy już Józefa wrzucili do studni - spokojnie zasiadają do spożycia posiłku.
Był średniego wzrostu, bardzo wysmukły, układny, ruchliwy ciałem i duszą. Był zupełnie innym aniżeli bracia. Każdy musiał go kochać. Gdyby mu ojciec nie dawał takiego pierwszeństwa, musieliby go bracia miłować.
Siedem grzechów głównych to grzechy, które tradycyjnie uważane są za źródło wszystkich innych grzechów, błędów i wad. Trzy z nich omawia poniższa kartka, są to zazdrość, gniew i lenistwo.
Ruben był także układniejszym aniżeli drudzy, zaś Benjamin był człowiekiem bardzo wielkim i niezgrabnym, lecz dobrodusznym i potulnym. Józef nosił włosy na 3 pasma rozdzielone; po każdej stronie głowy było jedno pasmo, trzecie z karku w formie długiej i krużowatej się zwieszało. Gdy został władcą Egiptu, nosił włosy ostrzyżone, lecz później znowu długie.
Razem z pstrym surdutem Jakub oddał Józefowi także kości Adama, jakkolwiek Józef nie wiedział co to było. Jakub dał mu je jako klejnot zasłaniający, wiedząc dobrze, że bracia go nie miłowali. Józef owe na piersi zawieszone kości nosił w woreczku skórzanym, u góry okrągłym. Gdy bracia go sprzedali, ściągnęli z niego tylko pstry surdut i suknię zwyczajną; lecz na gołym ciele jeszcze jedną nosił opaskę i rodzaj szkaplerza na piersiach, zaś pod tym ów woreczek wisiał.
Ów pstry surdut był biały z szerokimi, czerwonymi pręgami, na piersiach były trzy czarne sznury na poprzek, w środku z żółtą ozdobą. W górę szeroko był opasany, tak że można było coś wsunąć, dołem był wąski, lecz z boku miał wcięcia, by podczas chodzenia zostawiać miejsce. Spuszczał się aż do dołu, a w tyle był nieco dłuższy, zaś w przodu otwarty. Józefa suknia zwyczajna tylko ponad kolana sięgała.
Józef znany już był Faraonowi i jego żonie, zanim do więzienia się dostał. Zawiadywał sprawami Putyfara tak dokładnie, a Putyfar podczas pobytu Józefa w jego domu tak dobrze wszystko sprawował u Faraona i takim się cieszył błogosławieństwem, że Faraon chciał zobaczyć sługę swego. Żona Faraona, bardzo pragnąca zbawienia, bożków czcząca i jak wszyscy Egipcjanie, bardzo nowych bożków żądna, tak zdumiała z powodu tego podziwu godnego, sprytnego i mądrego cudzoziemca, że w sercu swoim jako Boga go czciła, mawiając zawsze do Faraona: ten mąż posłan jest od naszych bogów, to nie człowiek jak my.
Poniżej kartka, która przedstawia najgorsze symptomy współczesnego człowieka, z którymi się na co dzień spotykamy. Nie prowadzą one do szczęścia wiecznego, do złudnego szczęścia za życia może i tak, zwłaszcza, że jeżeli takie zachowanie jest popierane przez innych.
Dlatego dostał się do wspaniałego więzienia, gdzie później został dozorcą nad drugimi. Opłakiwała go bardzo, że go jako złoczyńcę uważano, że się co do niego pomylili; a kiedy uwolniony został i do dworu przyszedł, zawsze dlań bardzo dobrą była; ten sam kubek, który zapakował Beniaminowi, był pierwszym od niej podarkiem. Znam go dobrze, miał dwa ucha, a żadnej nogi. Był jakby z drogiego kamienia lub masy przezroczystej, której nie znam, był też cały ukształtowany, jak górna część kielicha, używanego przy Ostatniej Wieczerzy. Znajdował się także pomiędzy naczyniami, które dzieci Izaaka ze sobą z Egiptu zabrali, a przechowywano go w Arce Przymierza.
Józef był siedem lat w więzieniu, tutaj, w największym smutku pogrążony, tajemnicę Jakuba w ten sam sposób otrzymał, jak patriarchowie, także widzenie o licznym potomstwie otrzymał.
Putyfara żonę znam dobrze. Widziałam też, jak Józefa uwieść chciała, lecz po jego wywyższeniu czyniła pokutę, stała się pobożną, i wstydliwą. Była to wielka, tęga niewiasta, żółtawo — brunatnego, jak jedwab błyszczącego koloru ciała. Nosiła kolorową suknię, a na niej cienki, figurami przeplatany płaszcz, wskutek czego suknia spodnia jakby przez koronki przebłyskiwała. Józef wiele z nią przebywał, ponieważ pan wszystko mu powierzył. Spostrzegłszy jednak, że się stała poufalszą, nie sypiał więcej w domu swego pana, ilekroć go w domu nie było. Odszukiwała go często wśród jego zajęć, gdy coś pisał. Widziałam ją raz przychodzącą do niego w stroju bardzo nieprzyzwoitym, kiedy stojąc w kącie sali, pisał. Pisywali na wałkach przy pochyłych płytach, przed którymi stać i siedzieć było można, a stały one przy ścianach. Rozmawiała z nim, a on odpowiadał; lecz wówczas bezczelną się stała. Wskutek tego obróciwszy się uciekł. Uchwyciła go za płaszcz, a on go jej zostawił.
Widziałam Józefa u bałwochwalczego kapłana Putyfara w Heliopolis, u którego Azenet, córka Dyny i Sychemity, jako prorokini i stroicielka bożków, razem z siedmioma innymi dzieweczkami żyła. Kupił ją w piątym jej roku od jej mamki, z którą od Jakuba nad Morze Czerwone uciekła, by synowie jego dziecka nie zamordowali. Posiadała ducha proroczego, a u Putyfara uchodziła za prorokinię. Józef znał ją, nie wiedział, że była jego kuzynką. Była istotą zupełnie poważną, szukającą odosobnienia, a pomimo swej wielkiej piękności nienawidziła mężczyzn. Miewała głębokie widzenia, znała też egipska naukę o gwiazdach, lecz miała pewne pojęcie o religii patriarchów; czarodziejstwa nie widziałam u niej. Widziała podczas wizji całą tajemnicę życia, rozpłodu, przyszłości i wyjścia Izraela, nawet całe przejście przez pustynię. Mnóstwo zapisała rolek dziwacznymi głoskami na liściach pewnej rośliny wodnej i na skórach; wyglądały one jak łby zwierzątek i ptaków. Te księgi już za jej życia źle były przez Egipcjan rozumiane i do szkaradnych uczynków nadużywane. Azenet wskutek tego niezrozumienia, spowodowanego przez szatana, bardzo się smuciła i bardzo wiele płakała. Miała więcej wizji, aniżeli który bądź człowiek za jej czasów, a była pełna cudownej mądrości. Lecz wszystko czyniła zupełnie spokojnie, wszystkim rady udzielając. Umiała też tkać i haftować, a tak była pełną mądrości, że nawet spaczenie prawdy przez ludzi poznawała, i dla tego tak poważną, małomówną i spokojną była.
Widziałam, że Azenet wskutek mylnego tłumaczenia jej wizji i rolek przez nią zapisanych bałwochwalczą cześć jako Izys, zaś Józefowi jako Ozyrysowi oddawano. Może dlatego tak wiele płakała; pisała też przeciw temu, że ją matką wszystkich bogów nazywać będą.
Ilekroć Putyfar bogom ofiary składał, wchodziła Azenet na wieżę, gdzie jakby w ogródku była i wśród blasku księżyca na gwiazdy patrzała. Wpadała w zachwycenie i wszystko bardzo jasno widywała w gwiazdach, widziała też prawdę w gwiazdozbiorach, albowiem przez Boga wybraną była. Lecz widziałam bożków bałwochwalczych, którzy najohydniejsze widzieli rzeczy, będąc przeniesieni w zupełnie obce, szatańskie światy. Wskutek tych widzeń szatańskich przekręcono tajne oświadczenie Azenet na szkaradne uczynki bałwochwalstwa.
Azenet wiele w Egipcie zaprowadziła. Kazała wiele pożytecznych zwierząt, np. krowy sprowadzić; uczyła także wyrobu sera, również tkactwa i niejednej sztuki nieznanej. Leczyła też liczne choroby. Józef zaprowadził pług w Egipcie, którym on sam kierować potrafił. Jedna rzecz była mi bardzo dziwną. Azenet mięso licznych, na ofiarę zabitych zwierząt, w wielkich, pod gołym niebem w ziemię wkopanych kotłach, tak długo gotowała, dopóki to mięso nie stało się do kleju podobną masą, która podczas wypraw wojennych i w razie głodu na pożywienie służyła. Z tego Egipcjanie bardzo byli radzi i zdziwieni.
Gdy Józef u kapłana bałwochwalczego ujrzał Azenet, zbliżyła się do niego, chcąc go uścisnąć. Nie było to żadną bezczelnością, lecz rodzajem prorokowania, akcją prorocką; dlatego działo się to przed kapłanem bałwochwalczym. Azenet miano jakby za świętą. Lecz widziałam, że Józef wyciągnąwszy rękę, odsunął ją, mówiąc do niej poważne słowa. Wtedy widziałam ją bardzo wzruszoną, cofającą się do swej izby i w smutku, i pokucie żyjącą.
Widziałam Azenet w owej komnacie, jak stała za zasłoną, długie włosy zwieszały się obficie ku ziemi, a na końcu były zakędzieżawione. Na jamie żołądkowej miała cudowny, na skórze wyciśnięty znak. W figurze, jakby w miseczce sercowatej, stało dziecię z rozszerzonymi ramionami, trzymając w jednej ręce małą miseczkę, a w drugiej kubek czy też kielich. W miseczce leżały trzy miękkie, z łupiny wyłaniające się kłosy i postać gołębia, zdawającego się dziobać w stronę grona, leżącego w kielichu na drugiej ręce dziecka. Jakubowi ten znak był znany; mimo to musiał Azenet oddalić, by ją od gniewu swych synów zachować; gdy jednakże przyszedł do Józefa, do Egiptu, a ten mu z wszystkiego się zwierzył, poznał swą wnuczkę po tym znaku. Także Józef miał na piersiach taki znak, wyobrażający grono z licznymi jagodami.
Teraz widziałam anioła ukazującego się we wspaniałej szacie, z kwiatem lotosowym w ręku. Pozdrowił Azenet. Patrząc na niego, zasłoniła się. Rozkazał jej, by się już więcej nie smuciła, by szatę odświętną przywdziała, także pokarmu od niej zażądał. Oddaliwszy się, wróciła ustrojona, niosąc na lekkim, niskim stoliku wino i małe, płaskie, w popiele pieczone chleby. Była śmiała, zupełnie szczera i pokorna, tak jak Abraham i inni patriarchowie podczas świętych zjawień; gdy anioł z nią rozmawiał, twarz odsłoniła. Zażądał miodu od niej; rzekła, że nie posiada miodu, jak inne dziewice, które go spożywały. Rzekł jej anioł, że znajdzie miód pomiędzy posągami bożyszczy, które stały w komnacie w pozwijanych kształtach, z głowami zwierząt i ku dołowi zwiniętymi ciałami wężów.
Tutaj znalazła piękny, jak hostia biały plaster miodu z wielkimi komórkami i postawiła go przed anioła, który jej jeść kazał. Błogosławił miód i widziałam, że jaśniał i ogień z niego buchał. Znaczenia tego miodu niebieskiego nie umiem już zupełnie wypowiedzieć; kiedy się bowiem takie rzeczy widzi, wie się wszystko, ponieważ się wie te rzeczy prawdziwie; teraz zaś zdaje się ten miód znowu być tym, co zowiemy miodem, nie wiedząc, czym właściwie są kwiaty, pszczoły i miód. Tylko tyle powiedzieć mogę: Azenet miała rzeczywiście tylko chleb i wino, a nie miód w sobie i dopiero wskutek tego miodu porzuciła bałwochwalstwo, a wiara żydowska w jej sercu się przyjęła. Wielu z tego powodu dopomóc miała, liczni jako pszczoły naokoło niej budować mieli. Sama mówiła, że nie chce odtąd żadnego więcej pić wina, że miód jej bardziej jest potrzebny. W Median blisko Jetro widziałam wiele miodu, wiele pszczół.
Anioł błogosławił palcem swoim plaster miodu na wszystkie strony świata, oznaczało to, że ona swoim istnieniem, swoim wzorem i tajemnicą swojej treści dla tak wielu miała być matką i przewodniczką. Gdy jej samej później cześć boską oddawano, gdy ją z tak licznymi piersiami wyobrażano, było to również złym zrozumieniem jej własnych widzeń, w jaki sposób tak wielu wyżywić miała.
Anioł powiedział jej także, że jest oblubienicą Józefa i że z nim ma być połączona. Także ją błogosławił, jak Izaak Jakuba, a anioł Abrahama. Owe trzy linie błogosławieństwa zrobił nad nią podwójnie, pierwszy raz do dołka sercowego, po raz drugi do łona.
Miałam później widzenie, jak Józef znowu przybył do Putyfara, by żądać Azenet za żonę i przypominam sobie tylko, że jak ów anioł kwiat lotosowy trzymał w ręku. Wiedział o jej wielkiej mądrości, lecz ich obustronne pokrewieństwo było dla niego tajemnicą, a także tajemnicą dla Azenet.
Widziałam też, że syn Faraona kochał Azenet i że musiała się ukrywać, że Juda całej sprawie zapobiegał, inaczej Dan i Gad, podburzeni przez syna Faraona, który z nimi zrobił zasadzkę, Józefa byliby zgładzili. Sądzę, że Juda, otrzymawszy podczas widzenia przestrogę od Boga, powiedział Józefowi, iżby inną drogą wędrował. Przypominam sobie, że także Beniamin w tym miał zasługę, broniąc Azenet. Dan i Gad zostali ukarani, umarły im dzieci. Także Pan Bóg ich przestrzegł, zanim ktokolwiek o tym wiedział.
Józef i Azenet, pokazując się ludowi, nosili w rękach, tak samo jak kapłan bałwochwalczy Putyfar, znak najwyższej władzy, uważany za święty. Górna część tego znaku twożyła pierścień, dolna krzyż łaciński, głoskę T. Służył on za pieczęć, a kiedy żyto mierzono lub oddzielano, naznaczano kupy, wyciskając na nich owo T; także gumna że zbożem i budowle kanałów, rośnięcie i opadanie Nilu tym znakiem znaczono. Pisma tym znakiem stemplowano, pomazując je wpierw czerwonym sokiem rośliny. Ilekroć Józef jaki urząd sprawował, ten znak - krzyż wyryty na pierścieniu - na dywanie obok niego leżał. Wydawało mi się też, jakoby to było znakiem zamkniętej w Józefie jeszcze tajemnicy Arki Przymierza.
Azenet też miała instrument jakby rózgę, którą, postępując podczas widzenia, tam gdzie drgnęło, w ziemię uderzała, znajdując wodę i źródła. Działo się to pod wpływem gwiazd.
Przy pochodach uroczystych jeździli Józef i Azenet na błyszczącym wozie. Azenet nosiła zupełnie złotą tarczę piersiową, obejmującą pod ramionami całe ciało. Na tej tarczy było pełno figur i znaków. Jej suknia spadała aż ponad kolana, odtąd były nogi zawinięte. Na ramionach nosiła długi płaszcz, łączący się z przodu ponad kolanami. Czubki trzewików były zagięte w górę, jak łyżwy. Strój głowy jakby hełm, składał się z pstrych piór i pereł.
Józef nosił ciasny surdut z rękawami, a nad nim złoty napierśnik z figurami, około bioder krzyżowały się pasy ze złotymi węzłami, na ramiona spadał płaszcz, a także strój głowy składał się z piór i klejnotów.
Gdy Józef przybył do Egiptu, budowano Nowy — Memfis, który mniej więcej siedem godzin drogi na północ od starego Memfis był położony. Pomiędzy obiema miastami znajdował się na groblach trakt bity z alejami; tu i ówdzie pomiędzy drzewami stały figury bardzo poważnych i smutno wyglądających żeńskich bożyszczy, mających ciało jak psy i siedzących na płytach kamiennych. Zresztą nie było jeszcze żadnych pięknych budynków, lecz były niezmiernie długie wały i sztuczne góry z kamieni (piramidy), pełno jaskiń i komór. Mieszkania były lekkie, a górna część z drzewa. Były jeszcze pomiędzy tym wielkie lasy i bagna. Nil już za czasów ucieczki Maryi do Egiptu bieg swój zmienił.
Egipcjanie cześć oddawali różnym zwierzętom, ropuchom, żmijom i krokodylom.
Przypatrywali się zupełnie spokojnie, gdy krokodyl człowieka pożerał. Kiedy Józef przybył do Egiptu, nie oddawano jeszcze czci bożkowi — bykowi; lecz tę służbę krótko potem, wskutek snu Faraona o siedmiu tłustych, i chudych krowach, przyjęto.
Józef zostaje wypuszczony z więzienia, by objaśnić znaczenie dwóch niepokojących snów. W nocy król miał dziwny sen. Śniły mu się bardzo duże, tłuste krowy. Gdy tak pasły się na łące, przyszły inne bardzo chude krowy i zjadły te tłuste. Józef wyjasnia, że Pan Bóg chce ostrzec króla i cały jego naród przed głodem. Nadejdzie susza, bo ani jedna kropla nie spadnie na ziemię. Zabraknie więc mięsa, mleka i chleba. O tym wszystkim powiedział Józefowi Pan Bóg i dla tego Józef może przestrzec krola przed głodem w jego kraju.
Mieli liczne bożyszcza, niektóre wyglądały jakby dzieci w pieluchach, inne znowu jak węże były zwinięte, pomiędzy nimi też takie, które można było skracać i przedłużać. Niektóre bożyszcza były w napierśniki przyozdobione, a na nich plany miast i bieg Nilu dziwacznie były naznaczone. Te tarcze sporządzano według obrazów, które kapłani bałwochwalczy ze swych wież w gwiazdach widzieli, według czego potem miasta i kanały budowali. W taki sposób założono Nowy — Memfis.
Złe duchy musiały wówczas mieć inną, bardziej cielesną siłę; widziałam bowiem czarodziejstwo egipskie, wychodzące bardziej z ziemi, z głębiny. Ilekroć kapłan bałwochwalczy rozpoczynał dzieło swe czarodziejskie, widziałam rozmaite brzydkie postacie zwierząt z ziemi naokoło czarownika wychodzące i w czarnej linii parowej do ust jego wchodzące. Wskutek tego się odurzał i jasnowidzącym się stawał. Było też tak, jakoby z każdym wstąpionym duchem zamknięty świat w nim wschodził, i teraz widział to, co było blisko i co było oddalone, głębiny ziemi, kraje i ludzie, tajne i ukryte rzeczy, to znaczy wszystko, z czym owe duchy jakiś miały związek. Późniejsze czarodziejstwo wydawało mi się zawsze, jakoby bardziej pod wpływem duchów powietrznych było. To, co czarownicy za pomocą tych duchów widzieli, wydawało się jakby mamidło, odbijanie się w lustrze, spełniane wobec nich przez duchów. Mogłam widzieć poza tymi postaciami, były jakby widma i jakoby się za zasłonę patrzyło.
Ilekroć egipscy kapłani bałwochwalczy z gwiazd coś wyczytać chcieli, pościli i oczyszczali się przedtem, okrywali się worami i sypali popiół na głowę, a podczas gdy z wieży patrzyli na gwiazdy, składano ofiary. Poganie owych czasów mieli niejasne tylko pojęcie o tajemnicach religijnych nabożeństwa prawdziwego, które to tajemnice Bóg od Seta, Henocha, Noego i patriarchów ludowi wybranemu przekazał; dlatego też tak różne szkaradne uczynki w ich bałwochwalstwie były, za pomocą których szatan, jak później za pomocą kacerstw, czystemu, niezmąconemu zachowanemu objawienia Boga do ludzi przeciwdziałał. Dlatego Pan Bóg tajemnicę Arki Przymierza ogniem zakrył, by ją zachować.
Widziałam niewiasty w Egipcie za czasów Józefa jeszcze podobnie ubrane jak Semiramida. Jakub idąc do Józefa do Egiptu, przez pustynię tą samą szedł drogą, którą Mojżesz później do Ziemi obiecanej wędrował. Wiedział, że Józefa zobaczy. Już idąc do Mezopotamii, tam gdzie postawił kamień, a nie tam, gdzie widział drabinę, miał widzenie o swych synach przyszłych i że jeden z nich w okolicy, gdzie sprzedano Józefa, w ziemię się zapada i jak gwiazda znowu wschodzi na południu. Dlatego też, gdy mu okrwawiony płaszcz przynieśli i gdy widzenie dawniejsze, o którym zupełnie był zapomniał, znowu mu przyszło na pamięć, rzekł: będę opłakiwał Józefa, dopóki go nie odnajdę. Jakub najpierw Rubenowi kazał się wywiadywać, jaką żonę ma Józef, lecz nie objawił mu zaraz, że jest jego siostrzenicą. Zaprzyjaźnił się z Putyfarem, a ten obcując z nim wiele, przyjął obrzezanie i służył Bogu Jakuba.
Kiedy nastaje głód, pomiędzy tymi, którzy przybywają do Józefa po zboże ze wszystkim zakątków ziemi, stają także jego bracia. Józef, udając, że ich nie zna, oskarża ich o szpiegostwo. Nie pomagają tłumaczenia, że przybyli tylko dla zakupu żywności i opowieści o ojcu oraz dwunastu braciach, z których jeden zginął. Dla potwierdzenia prawdy ich słów Józef żąda, aby powrócili z najmłodszym bratem, Beniaminem, o którym mu opowiedzieli. Do tego czasu jeden z nich ma pozostać u niego w więzieniu. Bracia przerażeni, rozmawiając między sobą, widzą w tym wyroku Bożą pomstę za krew Józefa. Ten słucha wszystkiego, po czym wychodząc wybucha płaczem. Każe później spakować do ich sakw zboże i odda im ich pieniądz.
Jakub mieszkał w odległości od Józefa mniej więcej o dzień drogi, a ponieważ zachorował, Józef do niego pojechał. Jakub pytał go o niejedno dotyczące Azenet, a ponieważ dowiedział się o jej znaku na piersiach, powiedział Józefowi słowami: „to jest krew z mojej krwi, to jest kość z mojej kości”, kim jest Azenet. Józef tak był wzruszony, iż omdlał, a przyszedłszy do domu, powiedział o tym żonie swojej i oboje serdecznie z powodu tego płakali. Jakub zachorował potem jeszcze bardziej, a Józef znowu był przy nim. Jakub spuścił nogi swe z łoża, zaś Józef, położywszy rękę pod jego biodra, musiał mu przysięgę złożyć, że go w Kanaan pochowa, a przysięgi, Jakub oddawał pokłon błogosławieństwu w Józefie. Wiedział, że Józef od anioła otrzymał błogosławieństwo, odebrane od niego. Józef nosił to błogosławieństwo w prawym boku aż do śmierci. Pozostało też ono w jego ciele aż w nocy przed wyjściem Izraelitów wyjęte przez Mojżesza, ze szczątkami Józefa w Arce Przymierza, jako Świątyni ludu wybranego.
Kwartał po odwiedzinach umarł Jakub. Po jego śmierci urządzili Żydzi i Egipcjanie sąd co do jego osoby, w którym to sądzie bardzo go chwalono i miłowano.
Azenet porodziła Józefowi najpierw Manasesa i Efraima, a w ogóle osiemnaścioro dzieci, pomiędzy nimi kilka bliźniąt. Umarła trzy lata przed Józefem, a niewiasty żydowskie namaściły ją. Dopóki jeszcze Józef żył, spoczywało ciało jej w jego przyszłym grobowcu. Lecz najstarsi ludu coś z jej wnętrzności przywłaszczyli sobie, przechowując to w małej figurze ze złota. Ponieważ zaś i Egipcjanie na to nastawali, powierzono to żydowskim akuszerkom, z których jedna w smołą zalanej trzcinianej puszce nad kanałem w sitowiu to ukryła. W nocy wyjścia pewna mamka z rodu Aser tę tajemnicę Mojżeszowi przyniosła. Owa mamka nazywała się Sara.
Józefa, po jego śmierci, zabalsamowali Żydzi w obecności Egipcjan i nastąpiło połączenie ciał Józefa i Azenet według zapisków, jakie Azenet ze swych widzeń zrobiła i Żydom pozostawiła. Także egipscy kapłani i astrolodzy, którzy Józefa i Azenet w poczet bóstw swych przyjęli, o tych zapiskach wiedzieli, mieli też przeczucie o wielkim znaczeniu i błogosławieństwie Józefa i Azenet dla Izraela; lecz chcieli to błogosławieństwo przywłaszczyć, zaś Izraela pognębić. Dlatego Żydów, którzy po śmierci Józefa w tak zadziwiający sposób się rozmnażali, Faraon tak ciemiężył. Wiedzieli też Egipcjanie, że Izraelici bez ciała Józefowego nie wyjdą z ich ziemi, dlatego też kilkakrotnie zwłoki Józefa zagrabili, a wreszcie je zupełnie posiedli. Prosty lud wiedział tylko o zwłokach Józefa, nie zaś o tajemnicy, jaką te zwłoki zawierały, którą tylko mało kto znał. Lecz cały lud zasmucił się bardzo, gdy najstarszym oznajmiono, iż skradziono im świętość, na której obietnica spoczywała. Mojżesz, na dworze Faraona we wszelkiej mądrości egipskiej wychowany, odwiedził lud swój i poznał przyczynę smutku. Gdy zabił Egipcjanina, zrządził Pan Bóg, że jako zbieg przybył do Jetrego, ponieważ tenże wskutek związku swego z Segolą, celem wykrycia zabranej tajemnicy mógł mu być pomocnym. Mojżesz także na rozkaz Boży pojął Segolę za żonę, by tę gałąź w Izraelu zebrać.
Segola była córką naturalną Faraona z matki żydowskiej, a chociaż w egipskim gwiaździarstwie wychowana, była Żydom bardzo oddana. Ona to pierwsza odkryła Mojżeszowi, gdy jeszcze przebywał na dworze, iż nie jest synem Faraona.
Aaron, po śmierci swej pierwszej żony, musiał ożenić się z córką owej Segoli, by zażyłość matki z Izraelitami tym większą się stała. Dzieci z tego małżeństwa wyszły razem z Izraelitami; Aaron musiał się znowu z nią rozłączyć, by kapłaństwo Aaronowe z czysto żydowskiego plemienia pochodzić mogło. Rozłączona od Aarona córka Segoli, po raz wtóry wyszła za mąż, a jej potomkowie za czasów naszego Zbawiciela mieszkali w Abila, dokąd jej mumię przenieśli. Segola była bardzo oświeconą i osiągnęła bardzo wiele u Faraona; miała u czoła wywyższenie, jakie często w starodawnych czasach ludzie proroczego ducha mieli. Duch ją popychał, by Izraelitom liczne wyjednała przyzwolenia i dary.
W nocy, w której w Egipcie anioł Pański zabijał wszelkie pierworodne, udała się Segola, zasłonięta, z Mojżeszem, Aaronem i trzema innymi Izraelitami, do dwóch mogił, które oddzielone były kanałem, lecz mostem połączone. Ten kanał wpadał pomiędzy Memfis a Goren w Nil. Wstęp do grobowca leżał pod mostem głębiej, aniżeli powierzchnia wody, do której z mostu stopnie prowadziły. Segola, zszedłszy sama z Mojżeszem, rzuciła imię Boga, napisane na karteczce, w wodę, która zaraz się rozstąpiła, robiąc wolny wstęp do grobowca. Trącili o kamień tworzący bramę i otwierający się do wewnątrz. Teraz też drugich do siebie zawezwali. Tutaj, związawszy im ręce swą stułą, kazał im przysięgać, iż tajemnicę zachowają. Po złożonej przysiędze rozwiązał im ręce. Potem wszyscy wstąpili do grobowca, gdzie dobyli światła, które przynieśli w ukryciu. Widziano tam jeszcze różne ganki, a w nich wizerunki zmarłych.
Ciało Józefa i z tymże połączone cząstki Azenet spoczywały w egipskiej, metalowej trumnie kształtu byka (bożka), lśniącej jak wytarte złoto. Odkryli grzbiet, służący za wieko. Mojżesz wyjął tajemnicę z próżnego ciała Józefowego, a owinąwszy ją w chusty, podał Segoli, która zakrywając szatą, niosła ją przed sobą. Resztę kości zgarnięto na kamieniu bardziej na kupę, a zawinąwszy je w chusty, mężom wynieść kazano. Teraz, mając świętość, mógł Izrael z kraju wychodzić. Segola płakała, a Izrael był radości pełen.
Mojżesz w czubku swej laski żółtawej, kształtu nieszpułki i liściem otoczonej, ukrył relikwię ciała Józefowego. Była to inna laska, aniżeli owa laska pasterska, którą Mojżesz przed Bogiem rzucać musiał na ziemię, gdzie się w węża przemieniała; była to trzcina, której górny i dolny koniec można było wysuwać i wsuwać. Dolnym końcem, który wydawał mi się być z metalu i miał kształt spiczastej skówki, dotknął Mojżesz skały, jakoby słowa na niej pisał. Skała rozstąpiła się pod końcem laski i woda wytrysnęła. Także tam, gdzie Mojżesz końcem swej laski robił znaki w piasku, woda wytryskała. Nieszpułkowatą górną część owej laski trzcinianej można było wysuwać i wsuwać, i przed nią rozstąpiło się Morze Czerwone.
Od śmierci Józefa aż do wyjścia Izraela z Egiptu jest podług naszego sposobu liczenia, mniej więcej 170 lat. Mieli tam inny sposób liczenia, mieli inne tygodnie i lata. Często mi to objaśniano, lecz nie umiem tego powtórzyć.
Dopóki Izraelici w Egipcie żyli, mieli zamiast Świątyni tylko namioty. Wznosili kamienie, wylewali olej nad nimi, ofiarowali zboże i baranki, śpiewali i modlili się.
Naszym sposobem życia możemy głosić Dobrą Nowinę równie skutecznie co naszymi słowami. Całe nasze życie powinno być odbiciem woli Pana Boga i naszej wiary. Najważniejszym wyzwaniem wiary jest posłuszeństwo woli Ojca. Jeśli wybieramy to, czego Pan Bóg dla nas pragnie, jest rzeczą niemożliwą, by On odmówił nam tego, czego nam potrzeba, by to realizować.