Drugi malarz miał wosk blady, lecz ponieważ sam był oziębły i zarozumiały, więc nic nie zrobił. Trzeci był wprawdzie niezręczny, ale pracował za to pilnie i z prostotą nad woskiem zupełnie żółtym i zwyczajnym; jego praca była bardzo dobra i w niej odbijało się rzetelne podobieństwo, chociaż o rysach szorstkich. Tak samo też widziałam, że kapłani wykształceni, wynoszący się dla swej nauki nad innych, nic nie działali, podczas gdy tylko prości i pokorni moc kapłaństwa rozszerzali, błogosławiąc i lecząc.


Zdawało mi się, że chodzę do szkoły, a Oblubieniec mój pokazał mi, ile od chwili poczęcia Swojego aż do śmierci cierpiał, pokutował, zadośćuczynił, a widziałam to wszystko w obrazach wziętych z Jego życia. Widziałam też, jak za pomocą modlitwy i ofiarowania boleści za innych, niejedna dusza, która na świecie wcale nie pracowała, chociaż dopiero w godzinie śmierci się nawróciwszy, zbawiona została.


Widziałam, że apostołowie prawie na cały świat się rozeszli, by złamawszy potęgę szatana, wnieść weń błogosławieństwo i że owe okolice najbardziej trucizną szatana były zarażone, lecz Jezus tym wszystkim, na których Duch Święty zstąpił i do dzisiaj jeszcze zstępuje, przez swoje doskonałe zadośćuczynienie tę moc wyjednał i na wieki ustanowił. Pokazano mi też, że ów dar wybawienia świata i okolic z mocy szatana za pomocą błogosławieństwa, wyrażony jest w owych słowach: „Jesteście solą ziemi," i że właśnie dlatego soli do święconej wody się używa.


Widziałam również jak skrupulatnie wykonywaną bywa służba cielesnego życia światowego, że przekleństwo stoi w przeciwstawieniu do błogosławieństwa i że cudów w królestwie szatana, służby natury, bałwochwalstwa, czarodziejstwa, magnetyzmu, nauki świeckiej, sztuki i wszystkich środków potrzebnych do upiększania śmierci, do przyozdabiania grzechu i usypiania sumienia, z najsurowszą i zabobonną sumiennością nawet tacy używają, którzy w tajemnicach Kościoła Katolickiego same tylko formy bałwochwalstwa widzą, któremu w każdy inny sposób tak samo dobrze służyć można; a przecież ci sami ludzie jak najsumienniej w podobny sposób o całe życie doczesne dbają, tak że tylko królestwo Boga, który stał się człowiekiem, ma być zaniedbanym? Widziałam też, że światu służono jak najdoskonalej, podczas gdy służba Boża bardzo była zaniedbana.

 

Przyzwyczailiśmy się prosić Pana Boga, aby to On ukazał nam swoją twarz i objawił swoją chwałę. Jednak każda relacja ma dwie strony. Mimo że Pan Bóg jest naszym Stwórcą i zna nas do głębi, pragnie, abyśmy odkryli przed Nim siebie. Obiecuje, że czyniąc to, lepiej poznamy swoje własne serca, a także Jego samego. Odkrycie siebie nie zawsze jest rzeczą łatwą. Czasem jesteśmy zbyt pochłonięci Bożym dziełem, aby zastanawiać się nad własnymi potrzebami, reakcjami, radościami, nadziejami i lękami. Kiedy indziej nasze uczucia wymykają  się nam spod kontroli do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie zdobyć się na to, co uważamy za słuszne. Bywa też, że łatwiej nam zakopać dawne zranienia, zapomnieć o rozczarowaniach lub udać, że coś nie ma dla nas znaczenia tylko dlatego, że nie pasuje to do naszej wizji Bożych planów dla naszego życia. Uczciwość wobec Pana Boga i samego siebie wymaga odwagi.