Zmiana w przyrodzie wypędziła ich z kraju, było bowiem bardzo zimno, obecnie jest tam znowu cieplej. Raz po raz natrafiał wśród wędrówek na plemiona opuszczone, które częściowo pouciekały wskutek barbarzyństwa wodzów, częściowo w wielkiej nędzy na jakiego bądź wodza czekały. Chętnie mu się poddawały, albowiem był łagodny i przynosił zboże i błogosławieństwo. Byli to udręczeni wygnańcy, których na wzór Joba ograbiono i prześladowano. Widziałam takich, którzy ognia nie mieli, piekąc chleb na gorących kamieniach na słońcu. Gdy im Dżemszyd przyniósł ogień, czcili go jako Boga. Napotkał też plemię, które ofiarowywało dzieci nie dość urodne i nieco szpetnego kształtu. Zakopawszy je pod pas w ziemię, zapalały ogień wokoło. Zniósł ten zwyczaj, a uwolniwszy dzieci, oddał je niewiastom na wychowanie. Później te same dzieci, tu i ówdzie, jako sługi osadził. Uważał bardzo na czyste pochodzenie.


Dżemszyd na początku powędrował na południowy-zachód , mając górę proroka po lewej stronie na południe; potem poszedł na południe, mając górę proroka po lewej stronie na wschód. Wydaje mi się, że przeszedł później góry Kaukaskie. Wtenczas, gdy tam od ludzi się roiło, w naszych krajach były same bagna, lasy i pustynie, na wschód tu i ówdzie mała, błądząca gromadka. Gwiazda lśniąca, Zoroaster, który daleko później powstał, potomek syna Dżemszydowego, odnowił jego naukę. Dżemszyd na tablicach z kamienia i łyka różne napisał prawa; jedna długa głoska nieraz oznaczała całe zdanie. Ta mowa pochodzi od mowy pierwotnej, a jest też nieco do naszej podobną. Dżemszyd doczekał się jeszcze czasów Derkety i jej córki, której matką była Semiramis. Aż do miasta Babel nie przyszedł, lecz swe kroki w tę stronę kierował.


Widziałam historię Homa i Dżemszyda, gdy Pan Jezus wobec pogańskich filozofów nauczał w Lanifie na wyspie Cypryjskiej.


Ci mędrcy, nim przyszedł tam Jezus, opowiadali o Dżemszydzie jako o najstarszym i najmędrszym królu, który, przyszedłszy z krajów, położonych za Indią, za pomocą od Boga otrzymanego puginału, tak wiele krajów podzielał i zaludniał i wszędzie błogosławieństwo rozszerzał; pytali się Jezusa o niego i o rozmaite cuda, które o nim opowiadali. Jezus im powiedział, że mądrość Dżemszyda była przyrodzona, że był to człowiek uczony i przywódca ludów, że stał na czele plemienia, gdy narody po daremnym budowaniu wieży Babel się rozsypały, że kraje według pewnego porządku tym plemieniem zaludniał, i że byli wodzowie, którzy gorzej od niego dokazywali, ponieważ jego ród nie był tak ciemnym. Wyjawił im także, jakie bajki pisują ludzie na rachunek Dżemszyda, i że jest fałszywym wzorem i obrazem kapłana i króla Melchizedecha. Powiedział im, że na tego i na ród Abrahama patrzeć mają. Gdy się bowiem narody poruszyły, Pan Bóg rodzinom lepszym zesłał Melchizedecha, by je prowadził i łączył, by im przeznaczył kraje i zgotował siedziby, by w ten sposób pozostały czystymi i według swej wartości stały się mniej lub więcej zdolnymi do zbliżenia się do łaski obietnicy. Kim był Melchizedech, niechaj sami nad tym myślą; to jednakże zgadza się z prawdą, że był rychłym wzorem przyszłej, a teraz bliskiej łaski obietnicy, i że ofiara jego z chleba i wina dokona się, będzie się spełniać i istnieć aż do skończenia świata.

 

Jak wiele spustoszenia w naszym życiu jest prostą konsekwencją grzechu. Dlaczego chodzę skwaszona i obrażona na cały świat? Dlaczego ciągle popadam w konflikty? Dlaczego bliscy mają mnie dosyć? Może więc nakazy Ewangelii, takie jak wezwanie do miłości, ofiarności, przebaczenia, nie szukania swego, nie są uciemiężeniem, ale wskazaniem drogi wyjścia  ku szczęściu, pokojowi, radości i wszelkim innym owocom Pana Ducha Świętego. Możemy na tę drogę wejść, możemy się od niej zdystansować. Jednak od tej decyzji zależy nie tylko nasza wieczność, ale i zwykle codzienne szczęście.