Mówił bardzo wiele o Henochu, wiedział też, że z ziemi został zabrany i że nie umarł. Uczył, że Henoch wszystko dobre i wszelką prawdę przekazał Noemu, którego ojcem i stróżem wszystkiego dobrego nazywał. Z Noego zaś wszystko przeszło na niego. Dżemszyd nosił też złote, do jaja podobne naczynie, w którym, jak mówił, znajduje się owo dobro, którego Noe strzegł w arce, a które na niego przeszło. Gdziekolwiek wśród wędrówek rozbijał namioty, owo złote naczynie na kolumnie stawiał, zaś ponad kolumną, na drągach, ozdobionych rozmaitymi rzeźbionymi figurami, budował namiot podobny do małej Świątyni. Przełamana korona zastępowała miejsce nakrywki u owego naczynia, a ilekroć Dżemszyd rozniecał ogień, wyjmował coś z tego naczynia i do ognia wrzucał. Owo naczynie było w arce, a Noe ogień w nim przechowywał, teraz stało się świętością dla Dżemszyda i jego ludu. Ilekroć je wystawiano, palili ogień naokoło niego, cześć temu ogniowi oddając i zwierzęta w ofierze składając. Dżemszyd uczył, że Bóg mieszka w światłości i w ogniu i że posiada wiele niższych bogów i służących mu duchów.


Wszystek lud mu się poddawał. Osadzał tu i ówdzie mężów i niewiasty wraz z trzodami, kazał sadzić i uprawiać. Nie mogli zawierać związków małżeńskich podług swej woli, obchodził się z nimi jak z trzodami, więc według swej własnej woli kobietom jednego męża przydzielał. On sam więcej posiadał żon, wśród nich jedną bardzo piękną i z lepszego rodu; ta wydała mu syna, który następcą jego został. Stawiał też wielkie, okrągłe wieże, na które wchodziło się po stopniach, aby na gwiazdy patrzeć. Niewiasty, które osobno i jako poddane żyły, krótkie nosiły suknie, a  wokół piersi i górnej części ciała splot z rzemieni. W tyle zwieszało się nieco materii, a naokoło szyi, przez ramiona aż do kolan, spadał szeroki, u spodu zaokrąglony pas, na ramionach i piersiach znakami lub głoskami przyozdobiony. Z wszystkich krajów, które założył, poprowadził proste tory ku Babel.


Tam, dokąd wędrował, nie było jeszcze nikogo; więc nie potrzebował żadnego wypędzać ludu, wszystko odbywało się spokojnie; tylko budowano i osadzano. Barwa ciała rodu, którego był przywódcą, była czerwonawo-żółtą, jak okier; byli to piękni ludzie. Wszystkie plemiona znaczono, by rozpoznać pochodzenie czyste od nieczystego. Przebył z ludźmi swoimi, nie wiem jakim sposobem, dosyć szczęśliwie wysoką górę lodowatą, jednakże wielu z nich w tej górze uwięzło i zginęło. Posługiwali się końmi i osłami, a Dżemszyd jechał na małym, pręgowanym zwierzęciu.