Pośrodku Arki umieszczone były małe, nieznaczne drzwi, by arcykapłan, będąc sam jeden w Przenajświętszym, ową Świętość celem błogosławienia i przepowiadania z Arki mógł wyjąć i znowu do Arki włożyć. To drzwi, składające się z dwóch części, w prawą i lewą stronę w Arkę posuwać było można, a były na tyle duże, że arcykapłan wygodnie we wnętrze Arki mógł to czynić. Tam gdzie nosze przez drzwi przechodziły, były nieco do góry wygięte. Gdy   odsuwano drzwi, zaraz złota skrzynka, w której świętość okrytą delikatnymi chusteczkami przechowywano, rozkładała się jak księga, którą się otwiera.


Ponad wiekiem Arki wznosił się tron łaski. Była to wydrążona, również złotą blachą obita płyta, w której święte kości spoczywały. Ta płyta była tak wielka jak wieko, i tylko nieco nad wieko wystawała. Przymocowana była obiema szerokimi stronami za pomocą czterech śrub z drzewa sytymowego, wchodzących w Arkę, w ten sposób że między wiekiem a nią powstawał prześwit. Śruby miały na czubkach złote guziki, podobne do owocu; cztery śruby zewnętrzne trzymały cztery narożniki Arki, cztery wewnętrzne wchodziły do wnętrza. Po każdej w szerz prowadzącej stronie tronu łaski było wycięcie, w którym po jednym złotym aniołku, wielkości chłopca, umocowano. W środku tronu łaski był okrągły otwór, którędy rura przez wieko do Arki prowadziła; można ją było pomiędzy tronem łaski a wiekiem widzieć. Ten otwór otoczony był złotym koszem, jakby koroną, przylegającą u góry za pomocą w poprzek sterczących klamer do drążka, który od Świętości w Arce leżącej, przez rurę i koronę w górę się wznosił i na czubku siedem wypustek, jakby liście kwiatu, tworzył. Ten słupek trzymał jeden anioł prawą, a drugi lewą ręką, podczas gdy za słupkiem rozpostarte prawe skrzydło jednego, dotykało lewego skrzydła drugiego aniołka. Dwa drugie skrzydła, tylko nieco rozpostarte spoczywały na ich ramionach, nie dotykając jedno drugiego, tak że z frontu Arki widoku na koronę na środku płyty nie zasłaniały. Pod tymi skrzydłami wyciągały ręce w postaci przestrzegającej. Cherubiny tylko jedną nogą w wycięciu płyty klęczeli, druga, wyciągnięta, w powietrzu wisiała. Ich twarze, z wyrazem wzruszenia, obrócone były na zewnątrz, jakoby byli przejęci świętą bojaźnią przed owym blaskiem naokoło korony. Tylko naokoło środka ciała mieli szatę. Wśród dalszych wędrówek zdejmowano ich z Arki i osobno noszono.


Widziałam, że u góry, na rozszerzających się, jak liście kwiatu, końcach drążka, świece lub płomienie, zapalane przez kapłanów, się paliły. Była to brunatna masa, której do tego używali, sądzę, że gatunek świętej żywicy. Mieli ją w puszkach. Lecz widziałam też często, że z korony wielkie promienie światła wzbijały się wzwyż drążka, a podobne strumienie z nieba w koronę wchodziły, widziałam, że też bokiem promienie światła delikatnymi nitkami wybuchały, wskazując w ten sposób, dokąd iść trzeba.