Menu

Gościmy

Odwiedza nas 152  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Teraz jednak, przy nadchodzącej dżdżystej porze roku, przykrywano je słomą i uprawiano ziemię na nowo. Kłosy obcinano krzywym nożem, a słomę wyrywano i rzucano na kupę. Słomę wiązano także w wielkie snopki, prawdopodobnie na spalenie. Zboże zaś znoszono na kupę na noszach, które dźwigało czterech robotników. W innych miejscach orano. Pług był bez kół, ciągniony przez ludzi, a ten, który widziałam, wyglądał jak sanki, z trzema ostrzami do krajania ziemi i z ciężarem na wierzchu. W środku był orczyk. Pługiem nie kierowano z tyłu, tylko ciągnęli go ludzie lub osły. Orano wzdłuż i na poprzek. Brona była trójkątna, zwrócona podstawą do przodu. Zboże rodziło się obficie. Gdzie grunt był skalisty, tam nakładano ziemi i także zasiewano. Siewcy mieli worek ze zbożem przewieszony przez kark, tak że oba końce spadały na piersi. Sadzono czosnek i jakieś rośliny o wielkich liściach, zapewne jarzyny. Jedna z nich nazywała się durra.


Uczniowie zawołali tych ludzi na drogę, a Jezus nauczał ich przez przypowieści o oraniu, sianiu i o żniwach. Mówił potem do uczniów o zasiewie, który mają rzucać przez chrzest. Następnie przeznaczył kilku uczniów, pomiędzy innymi także Saturnina, aby po pewnym czasie poszli nad Jordan chrzcić. Mówił im, że chrzest będzie zasiewem i jak ci ludzie tutaj, tak i oni po dwóch miesiącach zbierać będą plon. Mówił także o słomie, która ma być wrzucona do ognia.


Podczas gdy Jezus nauczał, nadeszła drogą z Sichar gromada robotników z łopatami, hakami i długimi drągami. Byli to niby niewolnicy, wracający do domu od roboty przy publicznej budowli czy też budowie drogi. Z nieśmiałością zatrzymali się w pewnym oddaleniu, nie odważając się przystąpić do Żydów i tylko z daleka przysłuchiwali się nauce. Jezus kazał im się przybliżyć, mówiąc, że Jego Ojciec Niebieski powołuje przez Niego wszystkich do Siebie i że wszyscy są równi, którzy czynią pokutę i dają się ochrzcić. Ośmieleni Jego łagodnością, upadli Mu ci biedacy do nóg, prosząc, aby przyszedł i do nich do Samarii i ulżył ich nędzy. Jezus przyrzekł im, że przybędzie, jednak teraz musi pewien czas pozostać w samotności, aby przygotować się na objęcie królestwa, do którego posyła Go Ojciec Jego Niebieski.


Pasterze oprowadzali Jezusa jeszcze po różnych drogach, którymi chodziła niegdyś Matka Jego. On jednak znał te miejsca lepiej niż Jego przewodnicy, tak iż ci, zdziwieni, zawołali: „Panie, Ty jesteś prorokiem, ale i dobrym, pobożnym synem, gdyż znasz ślady stóp Twej błogosławionej Matki i chodzisz nimi!”


Nauczając i upominając po drodze ludzi, przybył Jezus do miasta Bet-Araba. Było to już po południu, kiedy Jezus przyszedł z uczniami swymi na obszerny, równy plac, zasiadł pod drzewami na kamiennym siedzeniu i nauczał zebranych tu ludzi, którzy byli dobrze usposobieni względem Niego.

 

Czy to nie wspaniałe, że Pan Bóg zaprasza każdego z nas do udziału w swoim planie zbawienia? Czy jesteśmy świadomi faktu, że mamy do odegrania swoją rolę w budowaniu Bożego królestwa? Za każdym razem, gdy modlimy się za innych, zdobywamy się na dobry uczynek, przeciwstawiamy się egoistycznym skłonnościom, mówimy „nie” pokusie, rozszerzamy granice królestwa Bożego i odpychamy zło. Możemy realizować Jego zamysły, gdyż Pan Chrystus żyje w nas. Nikt nie może ukazać sobą Pana Jezusa w ten niepowtarzalny sposób, w jaki możemy uczynić to my. Kroczmy więc przez życie ufni w Panu, przyjmując każdy dzień jako okazję do stawania się światłem w pogrążonym w ciemności świecie.