Jakub także przebywał tu przy Ainon ze swoim dobytkiem przez czas dłuższy. Zbiornik studni do chrztu był już wtedy, a Jakub go odnowił. Resztki zamku Melchizedecha leżały w pobliżu wody i miejsca chrztu, a w pierwszych czasach chrześcijańskiej Jerozolimy stanął kościół na tym miejscu, gdzie Jan chrzcił. Ten kościół stał jeszcze, gdy Maryja tędy przechodziła na pustynię.
Salem było to piękne miasto, ale zostało zniszczone w wojnie, zdaje mi się podczas zburzenia świątyni przed Chrystusem. Przebywał tu także ostatni z proroków.
Jan doznawał od paru tygodni sławy z powodu nauki i chrztu, gdy wtem przyszli do niego posłowie Heroda z Kallirroe. Herod mieszkał tam w zamku po wschodniej stronie Morza Martwego. Znajduje się tam wiele miejsc do kąpieli i gorących źródeł. Herod chciał, aby Jan przyszedł do niego; lecz Jan odpowiedział posłom, że ma wiele do czynienia, a gdy Herod chce z nim mówić, to niech sam do niego przyjdzie. Wtedy widziałam, jak Herod z orszakiem żołnierzy, jechał na wozie o niskich kołach, lecz na wysokim siedzeniu, skąd mógł widzieć wszystko jak z tronu, do miasteczka, mniej więcej 5 godzin drogi na południe od Ainon, i kazał tam Jana zaprosić. Jan przyszedł w to miejsce do chaty cudzoziemca, a Herod poszedł bez orszaku do niego. Przypominam sobie, że mu Herod mówił, dlaczego mieszka, w tak nędznej chacie przy Ainon, że każe mu tam dom wybudować; na co Jan odpowiedział, iż nie potrzebuje domu, ma wszystko, czego mu potrzeba, a tylko czyni wolę Tego, który jest nad niego większym. Mówił poważnie i surowo i poszedł z powrotem. Stał z dala odwrócony od Heroda i mało mówił.
Widziałam, iż synowie zmarłego Alfeusza i Maryi Kleofasowej, Szymon, Jakub Młodszy i Tadeusz i ich syn z drugiego małżeństwa z Sabą, Józes Barsabas, dali się ochrzcić przez Jana w Ainon. Także Jędrzej i Filip byli przy nim i byli przezeń ochrzczeni, po czym powrócili do swoich zajęć; również inni Apostołowie i wielu uczniów już chrzest przyjęli.
Pewnego dnia przyszło wielu przełożonych i kapłanów z okolicznych miejsc Jerozolimy do Jana, aby się go zapytać, kim jest, kto go posłał, czego uczy itd. Odpowiedział z niezwykłą surowością i śmiałością, głosząc bliskość Mesjasza, i obwiniając ich o nie pokutowanie i obłudę.
Niedługo potem wysłano z Nazaretu, Jerozolimy i Hebron całe tłumy przełożonych i Faryzeuszów do Jana, aby się go zapytali o jego powołanie. Wniesiono także skargę przeciw niemu, że zajął bez pozwolenia miejsce, na którym chrzcił.
Było wielu celników u Jana, którzy przyjęli od niego chrzest, a którym bardzo przemawiał do sumienia. Był tam także celnik Lewi, późniejszy Mateusz, syn z pierwszego małżeństwa wdowca Alfeusza, męża Marii Kleofasowej. Bardzo się wzruszył i poprawił. Rodzina nim pogardzała. Wielu jednak celników Jan odprawił z niczym.
Wystarczy przyjrzeć się trudnym wyborom, przed jakimi stawał Pan Jezus w ciągu swego życia, lub rozważyć Jego śmierć na krzyżu, by przekonać się, że droga miłości nie zawsze jest łatwa. Jednak Pan Jezus ma moc wyzwolić nas z „odziedziczonego po przodkach złego postępowania” oraz skłonności naszej upadłej natury. Nie musimy bać się ludzkich reakcji, kiedy trzeba powiedzieć słowo prawdy. Nie musimy kulić się wewnętrznie słysząc, że powołanie do świętości wymaga „nienawiści” do tego, co trzyma nas w niewoli grzechu. Pan Jezus umarł na krzyżu, aby zdobyć naszą miłość i posłuszeństwo. Poddajmy Mu nasze serca, miłując Go ponad wszystko.