Menu

Gościmy

Odwiedza nas 197  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Woda, w której Jan chrzci, jest odnogą Jordanu, która na wschodniej części rzeki robi zakręt, długi na godzinę drogi. Odnoga ta jest w niektórych miejscach tak wąska, iż ją można przeskoczyć, a w innych znowu szersza. Jej koryto tu i ówdzie zapewne się zmieniło, albowiem już wtedy na niektórych miejscach nie było wody. Zakręt Jordanu obejmuje małe stawy i studnie, które mają wodę z odnogi Jordanu. Taki staw oddzielony groblą od odnogi, był miejscem chrztu przy Ainon. Pod groblą znajdowały się rury, którymi można było wodę wpuszczać i wypuszczać. Miejsce to urządził do tego Jan. Była zatoka, wrzynająca się w brzeg, w którą wciskały się przesmyki lądu.

 

Chrzczony stał między takimi dwoma klinami lądu po pas w wodzie, opierał się na poręczy, która się znajdowała na każdym klinie lądu. Na jednym ostrowie stał Jan, czerpiąc wodę muszlą i polewając głowę chrzczonego, na przeciwnym cyplu stał ochrzczony, który kładł rękę na chrzczonego. Na pierwszego kładł rękę sam Jan. Chrzczeni nie mieli górnej część ciała całkiem odkrytej; okrywano ich rodzajem prześcieradła, tylko ramiona nie były zakryte. Był tam także namiot, w którym się rozbierano i ubierano. Nie widziałam, aby chrzczono niewiasty. Chrzciciel miał przy udzielaniu chrztu, długą, białą suknię.


Okolica, gdzie chrzczono, jest w ogóle przyjemna i nawodniona, i nazywa się Salem. Samo miejsce Salem leży po obu brzegach odnogi, Ainon zaś leży z przeciwnej strony Jordanu, bardziej ku północy niż Salem, bliżej Jordanu i jest większe. Bydło pasie się w okolicy, wiele osłów skubie trawę po łąkach naokoło licznych wód. Okolica Salem i Ainon była najpewniej wolną, albo też miała przywilej od dawna przyjęty, iż nikogo nie wolno było stamtąd wypędzić.


Jan miał swoją chatę w pobliżu Ainon na starych zwaliskach dawnego wielkiego budynku, całkiem opustoszałych i trawą porosłych; gdzieniegdzie była tam zbudowana jakaś chatka. Były to fundamenty namiotu, który miał Melchizedech. Miałam o tym miejscu różnego rodzaju obrazy dawnych czasów, z których tylko to jeszcze wiem, iż Abraham miał tu widzenie i postawił dwa kamienie, jeden, na którym klęczał, drugi zaś służący za ołtarz. Widzenie zaś miał takie: Było miasto Boże, jak niebieskie Jeruzalem, a z niego spływały strumienie wody. Nakazano mu również modlić się o przyjście miasta Bożego. Spływająca z tego miasta woda, rozlewała się na wszystkie strony.

 

Abraham miał to widzenie na pięć lat przedtem, zanim Melchizedech zbudował tu swój zamek. Ten zamek był raczej namiotem z galeriami i schodami naokoło, coś na kształt zamku Menzora w Arabii. Tylko podwalina była bardzo silna z kamienia; zdaje mi się, że za czasów Jana widziałam jeszcze cztery skrzydła, gdzie stały główne filary. Na tym fundamencie, który jeszcze teraz stał, jak porośnięty szaniec, miał Jan chatę z mat. Za czasów Melchizedecha był ten namiot miejscem, gdzie się wielu obcych przechodzących ludzi zatrzymywało, rodzaj wolnego, wygodnego zajazdu przy przyjemnej wodzie. Może Melchizedech, którego widziałam zawsze jako doradcę i przewodnika przechodzących tu stąd i owąd ludów i pokoleń, miał ten zamek dla przyjmowania ich i pouczania. - Miało to już wtedy jakiś związek z chrztem i było dla Melchizedecha miejscem, skąd wychodził do swych zabudowań w Jerozolimie, do Abrahama i gdzie indziej; zbierał tu i rozdzielał rodziny i ludzi, którzy się tędy osiedlali.