Menu

Gościmy

Odwiedza nas 197  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wszędzie wkrótce go otaczano, a on śmiało i odważnie wzywał do pokuty, głosząc przyjście Mesjasza, a siebie przedstawiając jako Jego poprzednika. Często zwracał się w stronę, kędy Jezus właśnie przechodził. Jednak nigdy się z Nim nie spotykał, chociaż czasem tylko o godzinę drogi byli od siebie oddaleni. Raz był najwyżej o małą godzinkę drogi od Jezusa oddalony, przekazując ludowi, iż on sam nie jest oczekiwanym Zbawicielem, lecz tylko nędznym sługą, gotującym drogi Panu, a że tamtędy właśnie idzie Zbawiciel, wskazując na Niego.


W całym swym życiu tylko trzy razy widział Jan Zbawiciela. Pierwszy raz na pustyni, gdy Święta Rodzina podczas ucieczki do Egiptu obok przechodziła, a Jan, natchniony Duchem Świętym przybiegł, aby swego Mistrza pozdrowić, którego już pozdrowił był w łonie matki. Uczul bliskość Zbawiciela i Jego pragnienie. Wtedy pomodlił się chłopczyna i uderzył laską o ziemię, skąd wytrysnęło obfite źródło. Pobiegł naprzód i ujrzał Jezusa z Maryją i Józefem przechodzącego, i w tym miejscu, gdzie źródło było, tańczył radośnie i powiewał chorągiewką.


Drugi raz widział Jezusa przy chrzcie, a trzeci, gdy Go ujrzał przechodzącego nad Jordanem i dał o Nim świadectwo. Słyszałam, jak Zbawiciel mówił do Apostołów o wielkim zaparciu się Jana, iż nawet przy chrzcie trzymał się ściśle w granicach uroczystego nastroju, chociaż jego serce omal nie pękło z miłości i tęsknoty. Od tego czasu raczej z pokory unikał Go, pokonując pragnienie własnej miłości, skłaniającej go do szukania Jezusa.


Jan patrzył ciągle na Zbawiciela w duchu, albowiem ciągle był w stanie proroczym. Ciągle widział w Jezusie dopełnienie swego poselstwa, urzeczywistnienie swego prorockiego nawoływania. Jezusa nie uważał on za swego rówieśnika, za współczesnego, lecz za Zbawiciela świata, Syna Bożego, który stał się człowiekiem; za Odwiecznego, który zjawił się w czasie; i nie śmiał nawet o tym pomyśleć, aby z Nim obcować. Lecz i siebie samego Jan nie uważał, jak inni, za żyjącego w czasie i w świecie, i z nim spojonego. Już w łonie matki kierował nim Przedwieczny, a Duch Święty ze Zbawicielem jeszcze przed czasem wprowadził go w zetknienie.

 

Jako chłopiec odsunięty był od świata i pozostawał w największym odosobnieniu na pustyni, o niczym nie wiedząc, jak tylko o Zbawicielu, aż wreszcie wychodzi z niej, jakoby drugi raz narodzony i rozpoczyna swój urząd poważnie, z namaszczeniem i siłą, o nic zresztą wokoło się nie troszcząc. Judea jest teraz dla niego pustynią i tak jak tutaj obcował ze źródłami, skałami, drzewami i zwierzętami, z nimi żyjąc i rozmawiając, tak teraz rozmawia i działa z ludźmi i grzesznikami, nie myśląc bynajmniej o sobie. Widzi on, wie i mówi jedynie o Jezusie: „Nadchodzi! przygotowujcie drogi, czyńcie pokutę, przyjmujcie chrzest! Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata!" Oto jego słowa. Na pustyni czysty i bez skazy, jak dziecko w łonie matki, z pustyni wyszedł szczery i prostoduszny, jak dziecko na piersiach matki. Sam Zbawiciel mówi o nim do Apostołów: „Czysty jak anioł, nigdy nic skalanego nie weszło do jego ust, i ani grzech, ani nieprawda z nich nie wyszły”.

 

2

 

Jan chrzcił w różnych miejscach. Najpierw przy Ainon, w okolicy Salemu; później w On, naprzeciw Bethsabary, na zachodniej stronie Jordanu, niedaleko od Jerycha. Trzecie miejsce chrztu było  wschodniej stronie Jordanu, kilka godzin drogi ku północy od drugiego. Na koniec chrzcił znowu przy Ainon, gdzie go też pojmano.