Menu

Gościmy

Odwiedza nas 197  gości oraz 0 użytkowników.

Licznik odwiedzin

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Schodząc z pustyni, zrobił najpierw mały most na strumyku. Wcale nie troszczył się o przejście, które było stąd daleko, lecz działał zupełnie tak, jak wymagał tego jego cel. Była tam publiczna droga. Przebywał blisko Cidessy i nauczał ludzi naokoło, głównie pogan, którzy pierwszymi byli przy jego chrzcie. Żyli tutaj całkiem zaniedbani w podziemnych chałupach. Byli to potomkowie wszelakiego ludu, który się tutaj osiedlił przed narodzeniem Chrystusa, po ostatnim zburzeniu świątyni. Jeden z ostatnich proroków przepowiedział im, że mają tu tak długo pozostawać, aż przyjdzie ktoś taki, jak jest właśnie Jan, który im powie, co mają robić. Później poszli ku Nazaretowi.


Jan szedł wprost do ludzi, nie napotykając i nie zważając na żadną przeszkodę, i mówił tylko o jednym: O pokucie i o miłości Mesjasza. Wszyscy się zdumiewali i poważnieli, gdzie się tylko pokazał. Jego głos był ostry jak miecz, głośny i surowy, a mimo to miły. Z ludźmi każdego stanu obcował, jak z dziećmi. Wszędzie szedł prosto, nic go nie mogło w błąd wprowadzić, na nic się nie oglądał, niczego nie potrzebował. Widziałam go, jak biegał po lasach i pustkowiach, tu i tam kopał, staczał kamienie, drzewa usuwał z drogi, przygotowywał miejsca na spoczynek, zwoływał ludzi, którzy z podziwem nań spoglądali, ba, nawet z chałup wyciągał ich do pomocy.

 

Wszyscy ze zdumieniem przypatrywali mu się i dziwili, że nigdzie nie zatrzymywał się i wkrótce znowu był na innym miejscu. Przechodził obok morza Galilejskiego, koło Tarichei w dolinie Jordanu, później obok Salem naprzeciwko Betel przez pustynię, w pobliżu Jerozolimy, gdzie nigdy nie był w swym życiu, a na którą spoglądał ze smutkiem i boleścią. Ciągle pełen swego zadania, poważny, surowy, prostoduszny, tylko jedno wołający: Pokutę czyńcie, gotujcie się, Zbawiciel nadchodzi. Następnie poszedł przez dolinę pasterską do swojej ojczyzny. Rodzice jego poumierali; pierwszymi jego uczniami było kilku młodzieńców, krewnych ze strony Zachariasza. Gdy Jan przechodził przez Betsaidę, Kafarnaum i Nazaret, nie widziała go Najświętsza Panna, która od czasu śmierci Józefa mało wychodziła z domu; ale mężowie z Jej pokrewieństwa słyszeli jego napomnienia i towarzyszyli mu także spory kawał drogi.

 

1

 

 

 

Dwa razy przeszedł Jan na trzy miesiące przed chrztem przez kraj, głosząc Tego, który po nim miał przyjść. Jego chodzenie odbywało się z niezwykłą siłą, ścisłością, bez przerwy, prędko a jednak bez pośpiechu. Nie było to spokojne chodzenie, jak Zbawiciela. Gdzie nie miał nic do czynienia, to widziałam, że jakby biegał od pola do pola. Szedł nauczać do domów i szkół, zbierał lud na miejscach publicznych i ulicach koło siebie. Kapłani i władze w różnych miejscowościach zatrzymywali go i wdawali się z nim w rozmowę; ale odchodzili z podziwieniem i zdumieniem.


Wyrażenie: „prostujcie drogi Pańskie" nie było tylko czysto obrazowe; albowiem widziałam, jak Jan rozpoczął swój urząd przygotowywaniem dróg, jak przechodził wszystkie miejsca i drogi, którymi później chodził Jezus ze swymi uczniami. Usuwał z drogi krzaki i kamienie, i robił ścieżki. Układał kładki na strumykach, oczyszczał ich koryta, kopał zbiorniki na wodę i studnie, urządzał siedzenia, miejsca na spoczynek i altany, gdzie później Zbawiciel spoczywał, nauczał i działał. Wśród tych zajęć ściągał na siebie powszechną uwagę ten poważny, prostoduszny i niezwykły człowiek surowej postaci, w twardym odzieniu i budził zdumienie w chatach, do których wstępował, aby sobie wypożyczyć narzędzi do pracy, lub by zawezwać ludzi do pomocy.